Reguła zabijania cz 4

– Będziesz o mnie wiedziała wszystko, tylko to.
Podniosła się i pocałowała ponownie moje usta, ale wiedziałem, że to jest tylko podziękowanie.
– Być może będę mogła ci się przydać – zamyśliła się.
– W czym i dlaczego?
– Podobnie jak ty, wyczuwam ludzi i ich odczucia, tylko prawdopodobnie dużo bardziej niż przeciętni ludzie, a może nawet bardziej niż ty. Na przykład wczoraj w restauracji. Pamiętasz, co powiedziałam o tym Chińczyku?
– Tak, że by wściekły i że będzie się chciał zemścić.
– To mi nie dawało spokoju. Nie miałam dużo czasu, ale kochanie z tobą dobrze na mnie wpływa. Jestem czegoś prawie pewna, co ty pewnie uznasz za pomyłkę.
– Powiedz, czuję, że to ważne.
– To nie był człowiek. Wcześniej, a właściwie do momentu, kiedy powiedziałeś mi, że niejednokrotnie widywałam doskonała kopię Deermilda, zrozumiałam, że tak właśnie czułam. I nie dotyczyło to tylko jego. Ty odczułeś, że pierwszy przyszedł android, bo go widziałeś. Ja doszłam do tego inaczej, mimo że nie widziałam cieleśnie Xsi Minga.
Popatrzyłem na nią poważnie.
– To, co mówisz, ma sens i zmienia wszystko. Skoro to nie był człowiek, to z tego powodu można wysnuć kilka teorii. Albo Ming chciał zabić Jonesa, o ile tam był prawdziwy szef zakładów produkujących broń, lub obydwaj wysłali swoje sobowtóry, lub androidy i to jest jeszcze ciekawsze.
– Ale kto wydaje tyle pieniędzy, żeby android zjadł obiad?
– Tak, to również ma sens, co mówisz. O ile gra nie jest o dużo większą stawkę.
Patrzyłem na nią. Była tak piękna, ale w tym wypadku chodziło mi o coś innego.
– Komuś muszę ufać. Ufam ci i ufam Ottonowi. Ubierz się, jedziemy do niego.
– Teraz? Dlaczego?
– Zdejmę zabezpieczenie z twojego umysłu. Ponownie będziesz wiedziała wszystko, bo tylko tak odbierzesz całkowicie Ottona. Widzisz, znam go dwadzieścia lat, a ciebie kilka godzin, ale co do ciebie mam pewność. Jeżeli mi potwierdzisz, że Baxter jest czysty wobec mnie, będziemy szukać dalej. Ta sprawa bardzo mi się nie podoba. I muszę zobaczyć Thomasa Bramsa.
Zobaczyłem jej wystraszoną twarz.
– Słyszałam to nazwisko, pan Ito i Deermild o nim rozmawiali.
– Ubierz się.
Sam założyłem spodnie i koszulę. Spojrzałem na nią.
Wejdziesz w moje spodnie, masz dłuższe nogi, ale biodra węższe. Nie chcę byś, jechała do niego w tej ślicznej sukience. U niego, na miejscu, dostaniesz specjalny strój. Poczekaj.
Poszedłem do mojej drugiej sypialni. Znalazłem tam spodnie, które noszono przeszło dwadzieścia lat temu. Z niebieskiej bawełny, a produkowała je legendarna firma Levi Strauss, rywalizująca z bardziej popularną w tamtych czasach firmą, Wrangler. Clara miała dwa centymetry mniej niż ja, czyli sto siedemdziesiąt osiem centymetrów, ale jej nogi miały z dziewięćdziesiąt pięć centymetrów. ,,No cóż, Otton tylko zobaczy jej śliczne kostki nóg"- pomyślałem. Znalazłem też koszulkę, na mnie zbyt obcisłą i dorzuciłem do tego skarpetki. Na szczęście Clara miała płaskie sandałki. Wszystko to zaniosłem do sypialni i położyłem na łóżku.
– Załóż to, proszę.
Odwróciłem się, co przyjęła śmiechem.
– Krępujesz się Scott?
– Nie, ale tak jest lepiej.
– O tym porozmawiamy potem – mruknęła.
Ubrała się szybko. Wówczas wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do czyściciela pamięci. To trwało chwilę.
– Och, zabijasz ludzi. Tylko do tej pory zabijałeś złych. A teraz masz zlecenie na Bramsa – pokręciła głową.
– Otton nie będzie, zadowolony, kiedy odkryje, ale może nie odkryje, że wszystko o mnie wiesz.
Zainicjowałem połączenie.
– Witaj Scott, a to panna Wilkinson, prawda.
– Tak to ja – rzekła uprzejmie.
Otton miał sześćdziesiąt lat i wyglądał dobrze. Nie stosował nawet koloru włosów, tak jak ja, nie za bardzo lubił zmiany ciała. Opalony i wysportowany. W jednej sekundzie poznałem, że Clara mu się podoba, czyli dobrze, że ubrałem ją w jeansy i koszulkę. Chociaż... kiedyś wyczytałem w bardzo starej książce, że piękna kobieta taka pozostaje nawet w worku na ziemniaki. Kiedyś w pewnych partiach świata jedzono takie jarzyny
Żona Ottona, Sarah miała czterdzieści siedem lat i nie jedna trzydziestoletnia kobieta mogłaby jej pozazdrościć wyglądu. Nie mogłem być zły, że podobała się mojemu szefowi i długoletniemu opiekunowi, Clara mogła zdobyć miss świata, gdyby chciała uczestniczyć w zawodach.
– Ojcze, Clara ma pewne informacje i chociaż wiem, że linia jest bezpieczna, wolałbym porozmawiać prywatnie.
– Chcesz przyjechać z panną Wilkinson, rozumiem. Będę miał czas za dwie godziny. To widzimy się o piątej. Nadal nic więcej nie wiadomo o zamachu. Podobno firma rywalizująca z Michaelem Jonesem zaprzecza. Najpierw się przyznali, teraz to odwołali. Coś tu nie gra. Dobrze, porozmawiamy więcej, kiedy się zobaczymy.
Tym razem on przerwał połączenie.
– I jak go odebrałaś? – zapytałem blondynkę.
– Był zdenerwowany.
– I ja to odczułem, to dziwne, bo on ma stalowe nerwy.
– Powie ci więcej. On wie o tym kontrakcie, prawda?
– Oczywiście. Jestem jego człowiekiem i traktuje mnie jak syna. Sam ma córkę, trochę starszą ode mnie. Roan. Ona nie wie, co on robi, podobnie jak i żona. Nie mam pojęcia, jak to zrobił, że one dalej nic nie wiedzą.
– Nie widziałam twoich blizn – szepnęła. – nie musiałeś ich ukrywać przed moim wzrokiem.
– Wybacz. Skoro już teraz wiesz wszystko, popatrzmy razem na Thomasa, chcesz?
– Dam jeść Ramzesowi, zaniedbałam go. Ciekawe gdzie się zaszył?
W przesyłce poza kotem przesłali jego jedzenie, miskę i kuwetę, oczywiście wszystko oddzielnie. Poszukaliśmy go razem. Siedział na parapecie okna i patrzył na sawannę. Kiedy zobaczył nas, obtarł się najpierw o łydkę Clary, a potem podszedł do mnie. Wziąłem go na ręce.
Nie był specjalnie zły, ale też nie czułem, że jest to coś, o czym marzył.
– Nie przejmuj się, nie za bardzo lubi nawet jak ja go biorę na ręce.– Clara wyczuła, co pomyślałem, być może poznała po minie.
Dała mu jeść, co przyjął głośnym miauczeniem zadowolenia. Moja wybranka wyczyściła jego toaletę. Umyła ręce, a ja zapytałem.
– Coś zjemy?
– Nawet zapomniałam, że musimy jeść. – uśmiechnęła się szczerze.
Znalazłem coś dla niej. Praktycznie nie jadłem dużo mięsa, stanowiło tylko część mojej diety, resztę uzupełniały jarzyny i owoce. Zadowoliła się avokado, pastą z pewnego rodzaju fasoli i pomidorami. Wyjąłem z lodówki, truskawki i jagody leśne i uzupełniłem owoce bananem.
Zrobiłem herbatę, ponoć pił ją sam cesarz Japonii. Miał aromat i smak, który wprost zniewalał. Zobaczyłem, że Clara buszuje w lodówce i po chwili wyjęła sok z mango.
Umiała szybko coś przyrządzić. Sprawnie operowała nożem, zbyt sprawnie jak na sekretarkę. Było za wcześnie na pytania. Mogła otrzymać trening, nawet o tym nie wiedząc. Baxter miał sprzęt i będziemy mogli sprawdzić, kto ingerowała w moją Clarę i dlaczego. Czasami zostawały pewne znikome informacje. Wyjąłem wędzoną rybę.
– Dasz spróbować? – zapytała.
– Jasne. Podobno są rejony w dawnej Afryce, że jest tam dużo zwierząt i polują na nie, co nie za bardzo mi się podoba.
– To dziwne co mówisz jak na hitmana, ale może i nie – rzekła.
Miałem coraz większą ochotę sprawdzić jej reakcję, ale czekałem, aż odłoży nóż, wolałem nie ryzykować, jeżeli miała to, co myślałem, że może mieć. Opanowałem się i zaczęliśmy spokojnie jeść.
Ona zerkała na mnie lekko zdziwiona.
– Miałam przez chwilę wrażenie, jakbyś mnie chciał zaatakować. Nie rozumiem?
– Wydawało ci się, skarbie. – Byłem mocno poruszony jej zdolnościami oceniania sytuacji.
Posiłek zajął nam kwadrans.
Co porobimy? Bo rozumiem, że sprawę Thomasa skonsultujesz z Ottonem.
– Najprawdopodobniej. Chcesz, to pouczę cię niektórych technik obronnych. Tak poza tym, wyglądasz dobrze w moich jeansach i koszulce.
– Dziękuję. Nie przeszkadza ci, że się nie maluję? Czy moje usta nie są zbyt blade?
– Nie, dla mnie są idealne. Praktycznie nie znalazłem niczego w twoim ciele, co nie jest.
– Pewnie dlatego mnie przyjęli do Remixu, chociaż nigdy nie kazali się rozbierać. A tak na marginesie podobało mi się, jak robiłeś poszukiwania w niektórych rejonach – tym razem nawet się nie zarumieniła.
– Wiesz, obecnie nikt nie musi tego robić, by wiedzieć, jak ktoś wygląda.
– Chyba tak, pomyślałam, że jak robią części zamienne dla ludzi, to dokładnie wiedzą, jak wygląda człowiek. Ćwiczyłam jakieś rozciągania i mam za sobą ogólny trening ogólnorozwojowy, ale z walkami nie miałam nigdy do czynienia. Żyjemy w bezpiecznym świecie, o ile ktoś stosuje się do przepisów.
– Dobrze, to zaczniemy od bezpośredniego ataku. – odrzekłem, nie nawiązując zupełnie do jej odpowiedzi.
Zamiast pokazać powoli, zrobiłem to bardzo szybko, oczywiście wszystko było mierzone i gdyby nie zdołała się obronić, miałem wyhamować pięść milimetry przed jej twarzą. Stało się to, co przewidywałem. Zrobiła unik i zaatakowała moja krtań. Tylko wytrawny zabójca jak ja umiał się przed tym obronić. Była dobro i jeżeli nierówna mi, to tylko nieco gorsza ode mnie.
Zrobiłem unik i chwyciłem jej obie dłonie.
– Stop – powiedziałem ostro.
Przez jej piękna twarz przeleciało mnóstwo odczuć. Zdziwienie, gniew, zaskoczenie, bezradność i głównie to, jakby zrozumiała, że ktoś ją oszukał.
– Skąd to umiem? Boże, mogłam cię zabić!
– Mnie nie jest tak łatwo zabić. Zobaczyłem, jak szybko kroiłaś jarzyny. Musisz mieć zakodowany trening i to wysokiej klasy. Tylko kto to zrobił i dlaczego?
– Nie pamiętam.
Przyciągnąłem ją do siebie i szepnąłem.
– Dowiemy się, ale dla mnie najważniejsze było, że nikt cię nigdy nie dotknął przed mną.
Zrobiła nieco zasmucona minę i zapytała.
– Gdybym miała kogoś przed tobą, byłoby inaczej?
– Nie. Źle to powiedziałem. Wiesz, to taka słabość męskiego ego. Twoja przeszłość jest twoja, ale cieszę się, że nie miałaś nikogo. Podczas treningu też polubiłem jedną dziewczynę, ale Otton nas rozdzielił, to był jedyny raz, kiedy trochę mi podpadł. Widać dobrze zrobił, bo inaczej może miałbym kogoś przed tobą.
– Być może wiedział, że spotkasz mnie.
– To było dziewięć lat temu, skarbie.
– Niektórzy ludzie mają dary, sam masz taki. Skąd wiesz, czy Otton jakiegoś nie ma?
– Tego nie wiem.
– Wiesz Scott, jak jesteś blisko, chcę tylko jednego.
Pokręciłem głową.
– Za mało czasu. Też lubię się z tobą kochać, ale naprawdę teraz nie możemy.
– Wiem, byłam niegrzeczna – uśmiechnęła się figlarnie.
Wyczułem, o co jej chodzi.
– Powiedz szczerze, pracujesz w Remixsie już dwa lata, nikt nie próbował cię poderwać?
– Pewnie odstraszał ich paragraf – zrobiła groźną minę.
– Aż przybył rycerz na białym koniu i wyzwolił księżniczkę Clarę.
– Możesz sobie żartować, ale sądziłam, że zostanę starą panną. Niby tyle ludzi, a poznać kogoś odpowiedniego, trudno. W moim wypadku brak rodziców znacznie utrudniał. Poza tym jestem jedynaczką.
– Boże! – szepnąłem.
– Co się stało? – zapytała zupełnie zdziwiona.
– Że też wcześniej na to nie wpadłem.
Pobiegłem do komputera i wrzuciłem dane o Thomasie Bramsie. Zrobiłem zbliżenie na oczy. Teraz i Clara dostrzegła.
– Bardzo podobny, ale to niemożliwe. Mama mówiła, że jestem jedynaczką.
– A kiedy to mówiła, nie była trochę smutna?
– Skąd wiesz? Nie mogła mieć więcej dzieci, a nie chciała ingerować we własne ciało. Adoptować też nie chciała.
– Wszytko się zaczyna układać w zgrabną układankę. Postaraj się wygasić wszystkie odczucia, kiedy będziemy u Ottona. O co cię proszę najbardziej to o to, byś go sprawdziła po swojemu. Czysty jeden uścisk dłoni, trefny dwa. O tak – delikatnie ścisnąłem jej dłoń.
– Rozumiem, raz w porządku, dwa nie.
– Istnieje muzyka do wyciszania umysłu, bardzo specjalna. Są tam ukryte pojedyncze dźwięki i działają na fale mózgowe. Nie sądzę, że masz blokadę. Nie rozumiem tylko dlaczego jesteś wytrenowaną maszynką do zabijania, a nikomu nie zrobiłaś krzywdy.
– Może Otton nam powie – spojrzała na mnie poważnie.
-- Nie wiem, kim była, ale wiedziałem jedno. Z pewnością mnie kochała. Nie słyszałem o technikach czy urządzeniach zdolnych wytworzyć prawdziwą miłość, a to zobaczyłem w niej już, kiedy poprosiłem, żeby mówiła mi Scott, czyli prawie od początku.
Włączyłem muzykę i usiedliśmy wygodnie. Clara siedział naprzeciw i zamknęła oczy. Ja obserwowałem ją i próbowałem oddzielić zapachy. Po chwili koncentracji odczułem męski i żeński, to musieli być rodzice. Szukałem głębiej i głębiej.
Ocknąłem się na dywanie, a głowę miałem na jej kolanach.
– Nie strasz mnie – szepnęła.
– Co się stało? Jestem wytrenowany na wszystko, czy zemdlałem?
– Chyba tak, skoro jesteś aż tak zaskoczony, pewnie zdarzyło ci się to pierwszy raz.
– O ile pamiętam, to tak. Oddzieliłem w tobie zapach ojca i matki, chciałem głębiej i wówczas to się stało.
– Masz pewnie blokadę.
– Tak, tylko nie rozumiem dlaczego. Jak ten czas leci, musimy się już zbierać.
– Otto mieszka daleko stąd?
– Kiedyś to nazywano Ameryką Południowa, mieszka sześć tysięcy kilometrów stąd. Jak będę leciał dziewięć Machów, to dolecimy tam za czterdzieści minut.
– Sądzisz, że jesteśmy bezpieczni?
– Mam nadzieję. Jeżeli jednak znowu nas ktoś zaatakuję, wówczas będę miał pewność, że komuś nie za bardzo podoba się, że mam zabić Bramsa.
– A chcesz go zabić?
– Z tego, co czuję, nigdy tego nie zrobię.
– I pewnie mi nie powiesz dlaczego.
– Oczywiście, że ci powiem, ale nie teraz. Zaraz jak zakończymy odwiedziny u Ottona, zobaczymy się z nim. Że też od razu nie wpadłem, przecież ludzie się aż tak nie zmieniają, ale będę wiedział, na sto procent, kiedy zobaczę jego i jego żonę.
– Ma żonę?
– Tak, miłą brunetkę. Corsa Brams, a poprzednio Mac Kay.
Zanim wyszliśmy, dałem jej hełm i sam założyłem swój. Polegała Ramzesa, a on zaraz poszedł na skórzaną kanapę. Zwierzaka nie oszukasz, poznał swojego większego brata i może płakał w środku.
Zjechaliśmy na dół. Błysk pracował na fuzję elektronową. Że też wcześniej tego nie odkryli. Nikt by nie bił się o ropę. Żadnego zanieczyszczenia i sześcian o boku decymetra starczał na sto tysięcy kilometrów. To paliwo kosztowało trochę, ale w porównaniu z ilością kilometrów był prawie darmowy.
– Dasz mi kiedyś poprowadzić? – zapytała, kiedy wsiedliśmy.
– Z pewnością. Dobrze zniosłaś przyspieszenie, bo zastosowałem wspomaganie. Chcesz zobaczyć, jak się poczujesz bez?
– A co mogę odczuć?
– Zwykle wymioty, w krańcowych wypadkach z drugiej strony puszczają również zawory i oczywiście pęka głowa.
– Zaryzykuję, będę trzymać dłoń na twoim udzie, jak coś będzie nie tak, ucisnę.
– No to jazda. Przyspieszenie będzie dochodzić do dziesięciu G. Ja to lubię, ale nie wiem, jak ty to zniesiesz.
– Można więcej?
– Jak wialiśmy z Calfy doszło do dwunastu G, to niebezpieczna granica dla większości ludzi, nawet ja nie mógłbym wytrzymać dłużej niż sześć lub siedem sekund bez wspomagania.
Kiedy używałem pojazdu, żeby jeździł po drogach, używałem kierownicy i nożnego pedału gazu. Podczas lotu miałem tylko drążek. Ruszyliśmy ostro i patrzyłem na wskaźnik przyspieszenia. Clara trzymała się dobrze, przestałem przyspieszać, kiedy przekroczyliśmy dziewięć i dwie dziesiąte, przyspieszenie ziemskie. Po dziesięciu sekundach mieliśmy już prędkość tysiąca metrów na sekundę. Zmniejszyłem przyspieszenie do pięciu G i po trzydziestu sześciu sekundach osiągnęliśmy dziewięciokrotną prędkość dźwięku. Nie chciałem przekraczać dziewięciu Machów, bo wówczas mógł szwankować układ obrony przeciwrakietowej, chociaż miałem słabe przeczucie, że ktoś nas znowu zaatakuje. Właśnie kiedy przyspieszaliśmy, pomyślałem, że ktoś chciał, żebym sądził, że byłem obiektem ataku.
– Ale jazda – miała nieco zmieniony głos, a policzki zobaczyłem, dopiero kiedy wyłączyłem osłonę przeciwsłoneczną i hełm stał się przezroczysty.
– Przełknij ślinę, to zawsze pomaga – powiedziałem.
Nie mówiliśmy bezpośrednio, ponieważ lecieliśmy na wysokości dwudziestu siedmiu kilometrów. Na zewnątrz było zimno, około minus sześćdziesiąt dwa stopnie poniżej zera.
– Już mi lepiej, przez chwile było mi niedobrze – powiedziała.
Miałem już prawie pewność, że Clara otrzymała trening, coś na wzór mojego, tylko kiedy? Ja uczyłem się przez czternaście lat po dziesięć, a potem dwanaście godzin dziennie. Sądziłem, że cudowna maszyna Baxtera wszystko nam rozwiąże. Patrzyła i obserwowała. Niewielu ludzi latało tak wysoko.
Calfa przypominała ogromną piramidę. Wszystkie mega–bloki miały takie kształty i połączone piramidy tworzyły mega–miasto. Sprawdzono, że tak było najlepiej. Cały świat był praktycznie pusty.
Po trzydziestu pięciu minutach zaczęliśmy zniżać lot. Rezydencja Ottona znajdowała się blisko dawnego Rio de Janeiro, gdzie stało największe mega miasto w dawnej Ameryce. Pooler,
liczyło dwieście trzydzieści milionów ludzi. Największe w całym świecie znajdowało się w Azji i miało o czterdzieści milionów więcej i nazwano je Tao. Kontrola ludności była łatwa w takich warunkach. Spośród tych, którzy chcieli mieć dzieci, wyznaczono limit. Najwięcej można było mieć czwórkę. Regulowały to pastylki. Oczywiście jak we wszystkim innym początki obfitowały w błędy. Rodziło się czasem i tuzin dzieci na raz. Technika pozwalała utrzymać dziecko przy życiu już poza łonem matki od czwartego miesiąca. Od dziesięciu lat pracowano nad sztuczną macicą, ale próby upadały. Prace nad mózgiem doszły do sukcesu, a rodzenie dziecka inaczej niż naturalnie na razie stało pod znakiem zapytania. Co dziwne, około 2035 roku skończyły się sprawy transsgender, jak również gejów i lesbijek. Bez protestów, na forach społecznościowych, bo inne nie były możliwe. Wszyscy naukowcy twierdzili, że Ziemia może mieć maksymalnie dwadzieścia miliardów ludzi, bo większa ilość przeciąży systemy. Do mnie dochodziły inne wiadomości, ale ponieważ raczej zmniejszałem populację, nie za bardzo mnie to obchodziło. Na pięciu kilometrach zdjęliśmy hełmy i pokazałem jej dom Ottona.
Wylądowałem łagodnie i podobnie jak u mnie, kiedy pojazd usiadł, został obniżony o cztery poziomy niżej.
Wyszliśmy z Błysku i poszliśmy do domu. Otton nie przepadał za przepychem i nie miał jak ja  
tylko naturalnych mebli. W domu znajdował się on i jego żona, która szybko się ulotniła do swojej części apartamentu, bo prawdopodobnie została powiadomiona przez męża, że nie jest to wizyta towarzyska.
– Otton Baxter – przedstawił się Clarze.
Miał na sobie biały garnitur i jasnoróżową koszulę z przedniego jedwabiu.
– Levi Straussy i to oryginalne. – zdziwił się nieco, kiedy zlustrował moją kochankę
– To moje, ojcze – miała tylko suknię z jedwabiu, chociaż nie w takim gatunku jak twoja koszula.
– On jest niesamowity – uśmiechnął się Baxter – potrafi powiedzieć, co jadłem wczoraj na obiad.
Moja wybranka potwierdziła jednym uściskiem dłoni, że Baxter jest czysty.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i kryminalne, użył 3448 słów i 19951 znaków, zaktualizował 3 maj o 4:49.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Marigold

    Czy Clara nie jest tzw. śpiochem? Agentką, wyszkoloną do jednego ważnego zadania i tym zadaniem okaże się Scott? Jak na razie bardzo dobrze się czyta  :)

    14 godz. temu

  • Użytkownik Sapphire77

    @Marigold No właśnie, oni jeszcze nie wiedzą. Clara jest OMG, ale na razie jest to zakochana kobieta i lubi to i tamto. Jak mnie znasz, wszystko nie odkryje się tak szybko. Nos Scotta to odkryje, ale nie będzie tak łatwo. Dzięki za komentarz.😃

    14 godz. temu