- Och, nie! Po prostu zrobiło mi się przykro. Mam jednak nadzieję. Ty jesteś dobrym człowiekiem, ale najważniejszą zasadą jaką, miałeś była reguła zabijania. Poznałeś Clarę, ale miłość do niej nie zdążyła ci zmienić tej reguły na inną, bo zabrakło czasu.
- A jaka jest ta inna reguła? - zapytałem, ale jakbym podskórnie, o czym mówiła.
- Miłość. Właściwie to ją stosowałeś. Pragnąłeś mnie uratować z miłości. Teraz pragniesz uratować Clarę, również z tej samej przyczyny. Chcesz bym była w pełni szczęśliwa, bo sądzisz, że nikt na to nie zasługuje tak mocno, jak ja, prawda?
- Tak.
- Wiesz, że moja pełnia szczęścia przyjdzie, kiedy mnie pokochasz jak mąż i kochanek. Zrobiłbyś to, gdyby Clary nie było w twoim sercu, prawda?
- Tak. To, że mnie urodziłaś, chociaż to nielogiczne, mi nie przeszkadza.
- Może Bóg nie jest tak niesprawiedliwy, jak sądzisz.
- Może. Ja mam swój problem, a on swój. Ciekawe jak to zrobi – uśmiechnąłem się do niej.
- Nie wiem, ale jednym z atrybutów miłości jest nadzieja. Niektórzy sądzą, że jest odrębną od miłości, ale jak tak nie myślę. A jak było w twoim czasie? Kobiety rodziły inaczej?
- Mieliśmy dużą technikę. Prowadzono prace nad sztuczną macicą. Umiano utrzymywać dziecko przy życiu poza ciałem matki, od trzeciego miesiąca ciąży. Większość ludzi miała coś sztucznego.
- Nie chciałbym dla siebie i dla Petera. Mówiłeś, że Clara nic takiego nie miała w sobie, a ty?
- Też nie, przynajmniej nic o tym nie wiem. Clara nie miała implantów, lecz z pewnością wszczepiono jej program do mózgu. Szkoda, że nie mogę ci pokazać, co wyprawiała podczas walki z robotami bojowymi.
- Imponowało ci, że jest taka?
Spojrzałem na nią dłużej. Chyba czułem, do czego zmierza.
- Raczej byłem zdziwiony.
Pokiwała głową.
- Czy chcesz częściej być dokarmiany? – znowu ten sam uśmiech zauważyłem na jej buzi.
- Jeżeli da ci to radość, tak.
- Powiedziałeś poprawnie. Radość to nie przyjemność. Kiedy Peter mnie ssie, nie rozróżniam, kiedy ty to robiłeś, próbowałam nie czuć przyjemności.
Łaskotała moje uczucia, sądziłem, że nie robi tego specjalnie.
- Cieszysz się na spotkanie z Samuelem?
- Oczywiście. Bardzo mi pomógł, cieszę się, że żyje. Dziesięć lat to sporo czasu.
- Czy on wie to, co ja?
- Nie, będę musiał mu powiedzieć. Odbieram go jako przyjaciela.
Znowu pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Nie pogniewasz się, że się zdrzemną. Czuję nadal zmęczenie. Mam nadzieję, że każdy następny dzień będzie lepszy. Chcę pomagać.
- Odpoczywaj, Emmo. Na razie będziemy w tych czterech ścianach, być może Samuel ma duże wpływy i coś może uda mu się zatuszować. Ludzie zapominają.
- Tak, masz rację. Pośpię troszkę, pewnie się obudzę, jeżeli dziecko zacznie płakać.
Podszedłem do niej, bo chciałem ją pocałować w policzek. Nachyliłem się i pocałowałem, ona delikatnie przytrzymała mi kark. Przez ułamek chwili poczułem strach, że chce mnie pocałować w usta i wówczas miałabym kłopot, lecz moje obawy okazały się bezpodstawne.
- Nie mówi się do mamusi po imieniu – szepnęła.
Uwolniła mój kark i mogłem się wyprostować. Popatrzyłem na jej twarz. Czemu mi to powiedziała? Chyba wiedziałem.
Wyszedłem, nie odwracając głowy, czułem jej wzrok na sobie. Cicho zamknąłem drzwi. Usiadłem na sofie i włączyłem telewizor, oczywiście grał bardzo cicho. Wiadomość o strzelaninie pokazała się na końcu następnych wiadomości. Wiedziałem z doświadczenia, że za trzy dni może tylko o tym wspomną. Będzie inne zabójstwo, wypadek, pożar... Coś, co zainteresuje zgłodniałe sensacji społeczeństwo.
Dochodziła szósta. Dostałem wiadomość od Sama. Miał dotrzeć dziesiąta trzydzieści. Zdjąłem koszulkę, buty i skarpetki i zacząłem lekki trening. Nie planowałem nikogo pozbawiać życia, ale trening nigdy nie zaszkodzi. Pomyślałem, że może za kilka tygodni Emma zechce ze mną trenować, oczywiście na miarę możliwości. Chciała jak najszybciej lepiej wyglądać. Chyba nie dla mnie!
Dałem sobie wycisk i to tylko przez trzydzieści minut. Ćwiczyłem kalestenikę, japoński kata, chińskie ćwiczenia i bardziej skomasowane techniki uderzeń, które pozbawiały życia. W domu znajdowała się sala ćwiczeń. Mogłem się podciągać, robić dipy i walić bokserski worek rękami i nogami. Wziąłem prysznic i obiecałem sobie jutro dłuższy trening. Pomyślałem, czy następnego dnia obudzę się w tym samym łóżku. Zbudowanie zabezpieczeń nie miało sensu. Tego dnia w motelu pewnie też by nic nie dały. Ubrany w to samo poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i patrzyłem, co przyjaciel Samuela nam kupił. Z pewnością mieliśmy jedzenie na kilka dni.
Znajdowałem się w takim stanie po raz pierwszy. W dorosłym życiu działałem i zawsze mi wszystko wychodziło. Bo przeprowadziłem ponad siedemdziesiąt udanych zabójstw. Czy gdybym nie poznał Clary, nadal byłbym zabójcą? Pewnie tak. Co najbardziej mnie motywowało? Bezsprzecznie pragnienie uratowania mamusi. I to mi się udało. Rozumiałem punkt widzenia Emmy. Ona czuła się matką Petera. Podchodził logicznie do sytuacji. Nie mogła być moją matką, bo była młodsza. Gdyby była starsza o minutę, teoretycznie by mogła, co prawda ludzka technika jeszcze nie doszła do tego, by umieszczać męską komórkę w organizmie przyszłej matki, czekać aż taka istota będzie zdolna do wytwarzania komórek jajowych, dokonać zapłodnienia i umieścić taki płód w ciele noworodka. Natura miała swoje prawa. Podobno najmłodszą matka w historii spisanej okazała się pięcioletnia Peruwianka Lina Medina Lazo. W 1939 roku urodziła chłopca w wieku pieciu lat, siedmiu miesięcy i dwudziestu jeden dni. Nigdy nie ujawniła, kto był ojcem, a technika wówczas była niska i nie sprawdzono. Teraz miałem nową misję. Uratować Clarę, Thomasa i Corse. Na razie jeszcze się nie urodzili. Liczyłem na to, że kiedy się urodzą, dzięki mojemu zmysłowi zapachu ich odnajdę. Tylko znowu będzie to ryzykowne. Sądziłem, że im mniej zmian zostawię w przeszłości, tym mniej zmieni się przyszłość. Nie miałem pojęcia o podróżach w czasie, chociaż doświadczyłem już trzy razy tego fenomenu. Nie miałem pojęcia, ile razy Robert Russell Cox podróżował i czy zabici przeze mnie trzej źli ludzie też uczestniczyli w tym, czy w jakiś inny sposób udało im się przeżyć. Wiedziałem na pewno, że zabiłem Xsi-Ming Pao i Ito Usinoko, ludzi. Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym, kogo zabiła Clara, sądziłem, że człowieka. W całym moim życiu nie było dla mnie tak ważne wiedzieć, jak osiągnąć zamierzony cel. Dodatkowo obecnie miałem inny problem. Emma. Kochała mnie i to nie stanowiło kłopotu. Problem się zaczynał, bo mnie pragnęła. Ja również ja kochałem, ale zgoła inaczej niż ona mnie. Zdawałem sobie sprawę, ze w miarę upływu czasu jej uczucie może ulec zmianie, ale coś mi szeptało, że jeżeli to się zwiększy lub pozostanie na jednym poziomie, raczej nie wierzyłem, że przestanie mnie kochać. Dla niej nie byłem synem, dlatego ten argument na nią nie wpływał. Czy dla mnie była matką? Absolutnie. Człowiek nie może mieć dwóch matek, czy dwóch ojców, to się jeszcze nie zdarzyło i nie zdarzy. Zostałem urodzony. Z mojego daru zapachu wiedziałem, że ona jest moją matką. Obecnie mieliśmy narzędzia, by stwierdzić ojcostwo i to czy dana osoba jest matką konkretnej osoby, czy nie. Gorzej było w przypadku ojca. Badania mogły wykluczyć ojcostwo. Aby znaleźć ojca, trzeba było go znaleźć i porównać. Fred nie żył, ale wciąż do czasu jak ciało nie zostało spalone, można było pobrać komórki i sprawdzić, czy jest ojcem Petera. Ponieważ został zastrzelony, z pewnością jego ciało na razie jest przechowywane w jakiejś lodówce i czeka na wnikliwe badania, w celu ustalenia kto go zabił. Dodatkową sprawą związaną z Emmą był fakt, że ja kochałem Clarę. Dopuszczałem myśl, z emocje serce byłoby otwarte na jej miłość, gdybym nikogo nie kochał. Czy w końcu znajdziemy się w sytuacji intymnej? To prawdopodobnie będzie zaleząło tylko ode mnie. Teraz Emma była w okresie połogu i w swoich oczach uważała się za mało lub zupełnie nieatrakcyjną fizycznie, szczególnie pod kontem erotycznym. Ja nie wycofywałem się z oświadczeń. Nadal uważałem, że kobieta w zaawansowanej ciąży jest piękna i poród niczego nie zmienia. Jednak uważać kogoś za piękną nie oznacza od razu, że się go pragnie. Medycyna zna pewne odchyłki od normy, że ciężarna kobieta jest dla kogoś szczególnie atrakcyjna seksualnie. To mnie nie dotyczyło. Teraz Emma wiedziała wszystko i nie musiałem więcej kłamać. Jak przyjęła moją historię? Odebrałem, że bardzo spokojnie. Nie zauważyłem, że moje oświadczenie, że uważam ją za matkę, zmieniło w jakimkolwiek stopniu jej stosunek do mnie. Wiedziałem, że jest dobra osoba i bardzo szczerą. Nie musiałem się obawiać, że będzie prowadzić jakąś grę ze mną. Wiedziała, że w sprawie czy ją kiedyś zaakceptuję jako partnerkę, będzie zależało tylko ode mnie. Z Clarą nie miałem tego problemu, bo zakochaliśmy się praktycznie od razu i równocześnie zaczęliśmy się wzajemnie pragnąć. Emma nie była zazdrosna, że kocham Clarę. Sądziłem, że gdyby Clara była obecna, też nie byłaby zazdrosna, że Emma mnie kocha. Znowu, Emma nie czuła się źle, że pragnę Clarę. Czy Clara byłaby zazdrosna, gdyby była obecna, że Emma mnie pragnie? Pewnie nie. Czy gdybym hipotetycznie był z Emmą blisko, uznałaby to za zdradę i miała do mnie żal? Tego nie wiedziałem, chociaż sądziłem, że by nie była. Kiedy się prawdziwie kocha, nie ma to nic wspólnego z prawem własności i ograniczeniem wolności. Kochający ludzie nie zdradzają się dlatego, że mogą, tylko dlatego, że nie chcą. Większość ludzi mówi, że kocha, ale zwykle nie przebacza zdrady. W moim odczuciu naprawdę nie kochają. Jednak zwykle nie zastanawiałem się nad tymi sprawami, kiedy dotyczyły kogoś innego. Skupiałem się na sobie i osobach, które kocham i które kochają mnie. Ostatnią kwestią był Peter. Jaki miałem do niego stosunek. Był maleńkim dzieckiem i moim zadaniem było go chronić. Mogłem zrobić luźne założenie, że skoro kochałem jego matkę, kochałem i jego, ale na razie nic takiego nie czułem. Sprawa uczucia do maleństwa pozostawała otwarta. Sądziłem, że po jakimś czasie będę miał do niego pozytywne uczucie, to była naturalna kolej rzeczy.
Emma spała, a ja siedziałem i pozwoliłem krążyć myślą. Miałem ograniczone możliwości, by działać. Czekałem na Samuela. Pomyślałem o Karen. Sądziłem, że przeżyła. Ponieważ miałem dość specyficzny charakter od razu postanowiłem to sprawdzić. Otworzyłem okno i czekałem na jej zapach. Już po śmierci Freda nauczyłem się odróżniać zapach żywej osoby od tej samej, ale martwej. Po dwóch minutach poczułem słabo Karen. Żyła. Dla formalności próbowałem wychwycić zapachy innych, bliskich mi osób i mojego wroga. Wyczułem tylko Samuela. Dostrzegłem, że weszła Emma.
- Śpi, a ja nie mogę. Ten znajomy kupił pompkę do ściągania mleka, tak?
- Tak. Tylko jest nadal w pudełku.
Nie pytałem, dlaczego pyta, tylko od razu wstałem i pudełko rozpakowałem. Miało motorek na baterie, które się ładowało. Od razu zacząłem ładowanie. Wstawiłem wodę, by zdezynfekować wszystko z pudełka. Podobnie przygotowałem butelki i smoczki. Emma patrzyła.
- Jesteś dobrym ojcem – powiedziała – domyśliłeś się od razu.
- Na razie nie jestem ojcem – odrzekłem miło – a nie trudno się było domyśleć, o co chodzi.
- Czuję nacisk, niestety sama nie mogę sobie pomóc. Ciekawe jak radziły sobie kobiety w przeszłości.
- Pewnie troszkę więcej cierpiały.
- Czasami myślę, że to trochę niesprawiedliwe – zaczęła – rodzimy z bólem, a bym zapomniała, tracimy dziewictwo z bólem, a zanim do tego dojdzie, cierpimy w czasie okresu. Po urodzeniu nadal cierpimy, chociaż podobno mniej, a po latach zaczyna się przekwitanie, które u niektórych kobiet może nie jest bolesne, ale uciążliwe. To są tak zwane napady gorąca, a potem zimna. Czy mężczyźni cierpią? - uśmiechnęła się całkiem miło.
- Chyba nie, jeżeli chodzi o te sprawy.
- Czyli zgadzasz się ze mną, że jest niesprawiedliwie?
- Tak, zgadzam się. Niestety nic na to nie poradzę, to nie ja tak postanowiłem.
- O! Z twojej wypowiedzi wynika, że to nie ewolucja, tylko czyjaś decyzja. Z tego, co wspomniałeś, nie za bardzo wierzysz w istnienie Boga stwórcy.
- Tak, to prawda.
- Dlaczego zatem powiedziałeś, że to nie ty tak postanowiłeś?
- A czy ja postanowiłem?
- Scott, kochanie. Tylko pytam. Nie jest ci przykro, że mówię kochanie?
- W żaden sposób.
- Pewnie myślałeś o tym, że masz problem ze mną. Kocham cię, a ty odbierasz mnie jak matkę.
Spojrzałem na nią.
Bateria będzie gotowa za trzy minuty, nienaładowana całkowicie, ale zdolna do pracy.
- Dziękuję. Wytrzymam. Nie chciałam cię prosić...
- Nie chcę odbierać pożywienia Peterowi.
Na jej buzi, pojawił się uśmiech.
- Nie obawiaj się. Mam tyle mleka, że nakarmiłabym czwórkę lub piątkę dzieci. Będziemy mrozić, bo grzech wylewać. Nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie?
- Mogę odpowiedzieć. Jesteś moją matką, bo człowiek ma jedną matkę. Jeżeli nie jesteś przekonana, Samuel pomoże zrobić nam badania i się przekonasz. Chce ci jednak powiedzieć od razu, że nie odbieram cię jak matki, nie wiem, czy to rozumiesz. Ja wiem, że to fizycznie niemożliwe, ponieważ ty wiesz, że byłaś raz w ciąży i urodziłaś Petera. Ty wiesz, że mnie nie urodziłeś, ale ja to widzę inaczej. Nie mam kompleksu Edypa.
- Och nie? To miło słyszeć.
Maszynka zabuczała. Przepłukałem wrzątkiem wszystko, co mogłem.
- Mogę tutaj, z tego, co rozumiem, będę musiała siedzieć blisko kontaktu. Nie chce tego robić w sypialni.
- Oczywiście, że możesz tutaj.
Emma odwróciła się, odpięła sukienkę i przystawiła pompkę.
- Och nie jest tragicznie, ale nie tak miło, jak to robi Peter i ty.
- Czyli jestem delikatniejszy? - uśmiechnąłem się miło.
- Oczywiście. Nie wiem, czy chcesz to wiedzieć, ale czułam różnice, kiedy Peter ssał i ty. Jest inaczej.
- Z pewnością. Pamiętam smak mleka kobiet, które mnie karmiły. Oczywiście również ich zapach, ale obrazy twarzy są zamazane. Było ich kilka. Blondynki, szatynki, rude, murzynka, japonka i Hinduska. Nie chce się teraz skupiać.
- Czy ssanie moich piersi było milsze, o ile pamiętasz uczucia z tym związane?
Trochę mnie zaskoczyła tym pytaniem. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Nie wiem co powiedzieć. Żebym to wiedział, muszę przypomnieć sobie stan uczuciowy wówczas i porównać go z obecnym. To bardzo ważne dla ciebie?
- Nie, to było raczej pytanie teoretyczne. Po prostu pomyślałam, że skoro wiesz, że cię urodziłam, powinieneś odbierać karmienie przeze mnie lepiej, niż karmienie przez inną.
- Nie wiem, czy powinienem lepiej. Wątpię, czy dziecko rozróżnia. Matka kocha dziecko w sposób naturalny i bezwarunkowy, ale prawdopodobnie dziecko nie ma wykształconej miłości wyższej, jak dorosły. Czy byłoby ci milej, gdybym powiedział, że ssanie mleka z twoich piersi jest dla mnie milsze, niż ssanie tamtych?
- Gdyby to była prawda, na pewno.
- Nie wiem. Jeżeli bardzo ci zależy, skupie się, postaram sobie przypomnieć uczucia z tym związane i ci powiem.
- Wybacz Scott. Ja tylko tak zapytałam, nie chcę ci sprawiać dodatkowych kłopotów.
- W takim razie ja ciebie zapytam. Czy wolisz, kiedy Peter cię ssie, czy ja?
Lekko się zarumieniła?
- Jak już wspomniałam, jest inaczej. On jest bardziej delikatny.
- Ja czuję, że ty wiesz, że jest jeszcze inna różnica – czy musiałem to powiedzieć.
- Tak, jest. Dlatego nie będę cię prosić, chyba że będę musiała.
- Wybacz, że to powiedziałem. Postaram się nigdy więcej nie sprawić ci przykrości.
- Nie sprawiłeś. Sam mówisz, że wiesz. Wiedz, że jestem całkowicie świadoma, co czujesz. Wiem, że kochasz i pragniesz Clarę i chcesz ją uratować, ją, jej brata i żonę brata. Z mojej strony na razie nie widzę szans pomocy, ale wiedz, że uczynię wszystko, co możliwe, by ci w tym pomóc.
Tak, z pewnością mnie kochała. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego i dlaczego tak szybko, ale czy naprawdę to było takie trudne do pojęcia? Pokochałem Clarę natychmiast i nigdy się nie zastanawiałem czy dziwiłem, dlaczego tak szybko, a Emma miała więcej powodów, by mnie kochać niż Clara. Bo jej pomagałem przed porodem i uratowałem jej życie.
W sumie Karen, też ją uratowała i praktycznie, gdyby tego nie zrobiła, to być może Emma by została zabita lub zraniona. Czy zatem z tego powodu nie powinienem kochać Karen lub, czy Emma nie powinna jej kochać? Zastanawiałem się, czy zadać to pytanie, ale na szczęście zaniechałem. Znając Emmę, prawdopodobnie kochała wielu ludzi. W pewien sposób kochała Freda, a skoro potrafiła jego, nie miała pewnie żadnych problemów kochać Karen.
- Nie jesteś głodna, Emmo?
- Nie tak bardzo, ale możesz coś zrobić, ty pewnie jesteś.
- Troszeczkę. Zrobię coś.
Zacząłem wyjmować niektóre produkty z lodówki.
- Masz ochotę na rybę? Izaak kupił i część jest w lodówce, a druga w zamrażalniku. Zrobię sałatkę z avocado, listków, utrę troch buraka, jabłko. Skoro karmisz, to powinnaś chyba unikać cebuli i czosnku.
- Pewnie tak. Oczywiście nie będę piła kawy, chociaż czasem lubię. Podobno kawa nie jest zbyt zdrowa.
- Podobno, ale ty pewnie masz na myśli głównie kofeinę.
- Tak, Peter by nie chciał spać. Na razie jest cudownym dzieckiem, je i śpi.
- Pewnie nie będzie tak cały czas. Z tego, co wiem, dziecko nigdy nie płacze bez powodu. Zawsze płacz coś sygnalizuje. Potem jak rosną ząbki, jest dziecku ciężko.
- Tak i ja to wiem. Już jest prawie litr. Chyba będziecie się musieli rozejrzeć w okolicy czy nie ma matki, która ma mało pokarmu, chętnie się podzielę.
- Na razie nie będę wychodził.
- Och, jesteś taki poważny, ja żartowałam.
- Aha, rozumiem. Faktycznie nie sądziłem, że żartujesz.
- Co robi Samuel?
- Myślę, że sam ci powie, jeżeli zechce.
- Rozumiem. Zastanawiałam się jak to możliwe, że w tak krótkim czasie powstała tak zaawansowana cywilizacja. To wygląda na cud.
- Tak Emmo, to jest dziwne. Sam oczywiście o tym myślałem, ale nie wpadłem na to od razu.
- Nie znaczy to, że chciałbym tak żyć. Jednak często tak jest, że żyjemy niejako w bańce i dopiero jak z niej wyjdziemy, uświadamiamy sobie, że w niej żyliśmy. To jest głębsze, niż powiedziałam. Mam na myśli moje życie. Twoje wejście w moje życie uświadomiło mi, że mogłam żyć inaczej. Oczywiście niczego nie żałuję ani nie mam żalu do Freda. Chociaż pewna część mojego jestestwa szepcze mi, że skoro jestem taka, powinnam mieć lepsze życie.
Wiedziałem, że nie o luksusy jej chodzi. Raz na jakiś czas sobie uświadamiałem, jak cudną osobą jest Emma. I tym bardziej czułem się źle, że nie mogę dać jej tego, co by pragnęła. I w tej samej chwili kiedy to powiedziała, zastanowiłem się nad kluczową kwestią. Bo nastawienie, że jest moją matką, nie było największą przeszkodą. W żaden sposób bym nie odczuwał, że popełniam nieczystość, czyli kazirodztwo, gdybym ją kochał jak kobietę. Przeszkodą była moja miłość do Clary lub raczej lojalność. W tej samej chwili zacząłem myśleć, czego by Clara chciała. Dokładnie, Nie na co by zezwoliła czy nie zezwoliła. Czego by chciała, czego by pragnęła. Kochałem ją, więc powinienem wiedzieć. Poprzednio w rozważaniu myślałem, że nie wiem. Tak nie mogło być. Muszę wiedzieć i z pewnością wiem. Wszystko wiedziałem i miałem pewność z wyjątkiem jednej sprawy. I musiałem ją postawić inaczej. Czy Clara by chciała, bym kochał i pragnął Emmę? Na pozór idiotyczne pytanie. Gdy się kogoś kocha, chce się tę osobę mieć dla siebie. To jest naturalne. Są dwa poziomy. Można się zgadzać, że twoja umiłowana osoba kocha i pragnie tę drugą osobę i następny poziom, że ta kochana osoba chce, byś kochał i pragnął tamtą osobę. Pozornie wygląda to na odchyłkę, ale tylko pozornie. Uświadomiłem sobie, że Clara by tego chciała. Ponieważ by chciał mojego dobra i dobra Emmy. Nie musiałem się zastanawiać, jak bym postąpił, gdyby była taka sytuacja. Nikomu, bym nie pozwolił skrzywdzić Clary, ale z pewnością zrobiłbym wszystko dla jej szczęścia. Gdyby z jakichś powodów kochała jeszcze inną kobietę lub innego mężczyznę, z pewnością chciałbym jej szczęścia. Nie brałem pod uwagę wyjątkowości tej sytuacji, jaka miałem. Clary jeszcze nie było. Emma mnie urodziła. Była cudowną istotą i do pełnego szczęścia brakowało jej mojej miłości. Pełnej, nie tylko uczuciowej. Ponieważ już wiedziałem, zapragnąłem wiedzieć tylko jedno. Nie chciałem czekać z tym pytaniem. Miałem pewność, że Emma czuję, że mogę o tym myśleć. Postanowiłem zapytać.
- Clary jeszcze nie ma. Wierzę, że ją odnajdę i uratuję, czyli już wierzę jak ty. Chyba wiem, co mi odpowiesz, ale zapytam. Czy gdyby było odwrotnie i byłabyś świadoma uczucia Clary, gdyby tu była na twoim miejscu, co ty być czuła i czego pragnęła, będąc na jej miejscu?
- Wiedziałam, że o to zapytasz. Różnica między mną a nią jest tylko taka, że ona ci jeszcze nie powiedziała, że zabijanie nie jest dobre. Nawet jeżeli powiedział, że jej się to spodobało, że zabiła ochronę Jonesa i roboty ochronne. Nie była w ciąży i nie miała dziecka, dlatego jej aktywność była inna niż moja, jednak z twoich słów czuję, że jest cudowną istotą i nie mówię niczego o cielesności. Gdybym była na jej miejscu, chciałbym, żebyś mnie pokochał. Znasz mnie i masz wyczucie i wiesz, że nie jestem nieszczera i nie mówię tego dla swojego dobra.
- Tak Emmo. Właśnie tak myślałem. Czuję, że wszystko będzie dobrze.
- Wiesz co Scott? W tej chwili pomyślałam o tym Russellu. Mam odczucie, że on cię wybrał, byś zmienił to, co jest niemożliwe do zmiany. Dlatego ci powiedziałam, że nie powinieneś go zabić wówczas. Następnym razem tego nie zrób, wiem, że mi obiecałeś, ale wspomnij, co mówię teraz. Nie kalkuluję i nie rozważam, ja czuję. To nie ma podstaw logicznych, ale wiem, że to prawda. Może się stanie, ze się oboje przekonamy.
- Może, nie czuje jak ty, ale będę pamiętał. Wiesz, że mam dobra pamięć – podszedłem do niej i delikatnie pocałowałem jej usta. Oczywiście bardzo subtelnie. Chciałem dać jej sygnał i miałem pewność, że go dobrze odbierze.
- Och, pocałowałeś mnie.
- Tak. Nie chciałaś tego?
- Och wiesz, że chciałam. Przyznam ci się teraz i nie gniewaj się na mnie. Przed porodem, kiedy mi pomagałeś się myć, chciałam wszystkiego. Wiedziałam, że tego nie będzie, ale był moment, że bardzo chciałam. Kobieta w zaawansowanej ciąży czasem jest bardzo pobudliwa.
- Czułem to – przyznałem – teraz musisz wypoczywać.
- Tak, wiem. Nie mogę niczego przyspieszyć, by wydobrzeć szybciej. Jesteś taki delikatny i czuły. Po prostu nie mogę pojąć, że taki jesteś.
- Wiesz, to bardzo unikalne co mam, chociaż i ty masz z zapachem. Ja dodatkowo pamiętam. Pamiętałem, kiedy opuszczałem ocean, w którym pływałem. Wiem, że to niemożliwe, ale pamiętam swoje odczucia. Byłem maleństwem i pewnie moje myśli nie mogły być klarowne, ale słyszałem twój krzyk, kiedy mnie rodziłaś i było mi przykro, że to pewnie przeze mnie.
Emma patrzyła na mnie chwilę.
- Kochanie, to nie byłam ja. Zrozum to w końcu.
- Możesz mnie przekonywać, moja logika mówi mi to samo, ale pomyśl. Ktoś mnie urodził. Zapach mnie nie myli, to byłaś ty.
- Wiem, jak rozumujesz. Tamta Emma zginęła.
- Cóż chyba będziesz wiedziała po śmierci, chyba że masz dwie dusze i będą dwie Emmy.
- Kocham cię i chciałabym, byś był moim synem, tylko po to, żebyś się czuł lepiej, ale jestem matka Petera, a Fred jest jego ojcem.
- Tak, pewnie masz rację. Powiem tylko to, co wiesz. Człowiek musi mieć matkę i ojca. Nie może mieć dwóch matek lub dwóch ojców. Gdy dwa plemniki wchodzą do jednego jaja, są bliźniaki. Gdyby zapłodnić kobietę in-vitro dwoma plemnikami z dwóch ojców, byłyby dwojaczki. Mieliśmy wielką technikę, ale medycyna nie stała jeszcze na poziomie, by oddzielić pojedynczy plemnik i nim zapłodnić. Zawsze przy in- vitro jest sperma dawcy, gdzie jest miliony plemników. Jest ich podobno trzysta milionów w jednym wytrysku.
- Pewnie to obliczają statystycznie, nikt nie wie dokładnie.
- To prawda. Wracając do zapachów, kiedy wszedłem do twojego domu, twój zapach działał na mnie jak narkotyk, teraz niejako przywykłem, może dlatego, że jesteś blisko.
- Podobnie i ty. Peter pachnie mną i tobą. Może dziecko nie ma jeszcze tego indywidualnego zapachu.
- Pewnie masz rację, bo ja czuję tak samo. Czuję w nim i ciebie i mnie.
- Zastanawiam się, czemu Russell przeniósł cię do 2010 roku, może po to, żebyś mnie poznał i ja ciebie?
- Może. Za wcześnie go zabiłem.
- Nie chce cię pouczać, ale sądzę, że niepotrzebnie go zabiłeś. Pamiętasz, że już tego nie zrobisz, tak?
- Tak, zaznaczam, że w obronie swojej lub ciebie, to zrobię.
- Rozumiem, ale czuję, że tak się nie stanie.
- Wielu spraw nie rozumiem. Jedna z nich, w jaki sposób było ich dwóch, sądzę, że nie więcej. Podobnie zastanawiałem się czemu Xsi Ming Ito Usinoko i Michael Jonas nie zostali zabici. Ich też musiało być dwóch. Czyżby Cox udzielił im maszyny czasu?
- Nie wiem tego, kochanie. Czuję, że nie, ale nie potrafię ci powiedzieć, dlaczego się tak stało. Będziesz ich próbował teraz znaleźć?
- Chodzi ci czy chce ich zabić? Muszę uważać, by jak najmniej zmienić rzeczywistość. Po dzisiejszej nocy będę wiedział. Nie, że się boję, ale skoro Russell mnie raz przeniósł, może zawsze. Ma nade mną całkowitą przewagę, nad tobą również.
- Scott. Znowu nie wiem skąd, ale czuję, że nic się nie stanie. Wiedz, że jeżeli coś odczuje, powiem.
- Mówiłem ci pewnie, że w tym przypominasz Clarę, ona też czuła.
- Mam podświadome odczucie więzi z nią. Nie tylko dlatego, że kochamy tego samego człowieka.
Emma wciąż mnie zaskakiwała. Jej otwartość była z pewnością unikalna. Pewnie nie było pytania, na które by mi nie odpowiedziała, ja ze swojej strony nie chciałem w żaden sposób tego nadużywać.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.