Perseida - Rozdział 8

Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w kartkę, bo wreszcie dorysowałam drugie oko. Moje serce biło jak szalone. Kostek chyba nie zdawał sobie sprawy… Zaczęło mi zależeć. Traciłam kontrolę nad swoim ciałem, chociaż wiedziałam, że przecież to wszystko nic nie znaczyło. Absolutnie nic. 

Sięgnęłam po ołówek, ale nagle rozdzwoniła się moja komórka. Zerknęłam niechętnie na ekran i westchnęłam. To była Olga. 

– Tak? – mruknęłam, zaciskając mocniej palce na kartce.

– Czemu się nie odzywasz? – zaatakowała. – Milczysz i milczysz, człowiek mógłby pomyśleć, że żegnasz się ze swoim marnym życiem. 

Przymknęłam powieki. Olga wiedziała jak zadać bolesny cios, nawet nie musiała się jakoś specjalnie starać. Parę słów, a raniły jak nóż. 

– Byłam… zajęta – odpowiedziałam drżącym głosem. 

– Boże, znowu rysowałaś? – jęknęła. – Nie szkoda ci czasu?

Odłożyłam kartkę, przygryzając boleśnie wargę. 

– Namalowałaś sobie swojego księcia z bajki? – zakpiła. – Daj spokój. Koleś musi mieć na czym zawiesić oko. – Zaśmiała się szyderczo. – Nikt normalny na kości nie leci, zapomniałaś? 

Dlatego dzwoniła? Żeby dobić mnie jeszcze bardziej, uświadomić to, co oczywiste? Przecież wiedziałam, że Kostek niczego ode mnie nie chciał. 

– Yhym – mruknęłam, z trudem przełykając ślinę, bo do oczu cisnęły mi się łzy. 

– O Boże, znowu chce ci się płakać? 

– Nie. 

– Jakoś ci nie wierzę. Zrób coś wreszcie ze sobą i przestań się użalać. – Była wkurzona. – Bycie żałosną niczego ci nie da, a już na pewno nie sprowadzi chłopaka. 

Tym razem odwróciłam kartkę, aby oczy Kostka na mnie nie patrzyły. 

– I co tak milczysz? – naskoczyła na mnie. 

– Ja... – szepnęłam, ledwo panując nad głosem. – Po prostu… mam kilka sprawa na głowie. 

– I są one ważniejsze niż rozmowa z przyjaciółką?

Nabrałam ostrożnie powietrza do płuc. 

– Nie, nie – zaprzeczyłam szybko w obawie, że Olga wścieknie się jeszcze bardziej. 

– Boże, jesteś dzisiaj taka… Ugh – sapnęła ze złością. – Pogadamy innym razem, bo nie zamierzam tracić resztek cierpliwości. 

Rozłączyła się, a moje serce oblała ulga. Spojrzałam na telefon, a z moich oczu popłynęły łzy. Olga miała rację – byłam żałosna.

***

Siedziałam przy biurku i wpatrywałam się w laptopa, czekając na chłopaków. Jak na złość, żaden z nich nie był dostępny. Podciągnęłam kolana pod brodę i czekałam. Chyba najbardziej na Kostka, choć nieznośny głos w mojej głowie upominał, że on niczego ode mnie nie chce i nigdy nie będzie chciał. 

Na środku ekranu pojawiło się okienko czatu, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie mogłam powstrzymać radości. Zaczynałam tęsknić, co było bardzo złe, ale nie potrafiłam zapanować nad emocjami… To był Kostek – jedyny jasny punkt w moim życiu, zaraz obok malarstwa. 

ketsok_111: no hej, co tak sama siedzisz?
invisible_: hej, pusto tutaj
ketsok_111: jest środa, czego oczekiwałaś?

No właśnie, czego oczekiwałam? Zgarbiłam się na krześle, wystukując odpowiedź.

invisible_: to idę
ketsok_111: a musisz?

Moje serce znowu oszalało. Dlaczego on mi to robił?

invisible_: chyba powinnam się wyspać
ketsok_111: a nie chcesz ze mną posiedzieć?

Przymknęłam powieki, zastanawiając się, czy on wyłapywał dwuznaczność swoich słów. Nadzieja goniła nadzieję. Nie mogłam sobie na to pozwolić. 

invisible_: na pewno masz coś ważniejszego do roboty
ketsok_111: wolę pogadać z tobą

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. 

invisible_: nie musisz być miły
ketsok_111: wiem, że nie muszę i wcale nie jestem
ketsok_111: jestem tylko szczery

Boleśnie szarpałam zębami górną wargę. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wzięłam głębszy wdech, zanim moje palce ponownie dotknęły klawiatury. 

invisible_: nie zamierzasz grać?
ketsok_111: a chcesz ze mną zagrać?

Przetarłam twarz dłońmi. 

invisible_: z Dominem już tak grałam, możemy spróbować
ketsok_111: chyba wolę z tobą pogadać

Wypuściłam powoli powietrze z płuc, czując dziwne ciepło w okolicach serca. 

invisible_: okej
ketsok_111: robiłaś dzisiaj coś ciekawego?
ketsok_111: rysowałaś?
invisible_: próbowałam
ketsok_111: a co to znaczy?
ketsok_111: wciąż się nie przełamałaś?
ketsok_111: jestem brzydki, ale mogę ci zapozować, jeśli ma to ci pomóc

Przygryzłam paznokieć, a moje usta wygięły się w uśmiech. 

invisible_: nie rysuję portretów
ketsok_111: dlaczego?
invisible_: nie rysuję tego, co widzę, ale to, co czuję
ketsok_111: to chyba lepiej?

Westchnęłam. Nie mogłabym narysować Kostka, bo od razu było widać, że mi na nim zależy. 

invisible_: a co ty dzisiaj robiłeś?
ketsok_111: dlaczego zmieniasz temat?
ketsok_111: uczucia są prawdziwe
invisible_: ale to niebezpieczne
ketsok_111: dlaczego?
ketsok_111: mogę zadzwonić?

Wciągnęłam ze świstem powietrze. 

invisible_: zadzwonić?
invisible_: dlaczego?
ketsok_111: bo masz ładny głos
ketsok_111: lubię go słuchać

Zamrugałam nerwowo, bo nie wierzyłam w to, co widziałam. Miałam do niego żal, bo nadzieja rosła, a wcale nie powinna. 

invisible_: nieprawda
ketsok_111: nie znasz się
ketsok_111: dasz mi swój numer?

Zacisnęłam usta. Niepewna, błądziłam wzrokiem po ścianach. Z jednej strony pragnęłam go usłyszeć, ale z drugiej… Jeśli miałby złamać mi serce… Nie, nie dałabym rady się pozbierać. Moje serce jednak przejęło kontrolę i kazało palcom wystukać mój numer. Wstrzymałam oddech, patrząc na komórkę. Miałam niewielką nadzieję, że zadzwoni i… zadzwonił. 

Odebrałam, chociaż moje serce biło tak mocno, że aż dudniło mi w uszach. 

– Hej – mruknął Kostek. 

– Hej. 

Przygryzłam wargę, zaciskając palce na koszulce, bo zrobiło mi się gorąco. 

– To może powiedz mi, dlaczego dziś nic nie narysowałaś?

– Wciąż nie potrafiłam się skupić – odpowiedziałam wymijająco. 

– Ale dlaczego?

– To chyba twoje ulubione pytanie – mruknęłam lekko rozbawiona. 

– Bo nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć – powiedział. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo jest to frustrujące. 

– Powiedziałam bardzo dużo. 

- Wciąż za mało – szepnął. – A oprócz rysowania, co lubisz jeszcze robić?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Na krótką chwilę wyrzuciłam z głowy myśl, że Kostek nie patrzył na mnie jak na dziewczynę. 

– Obserwować gwiazdy – odpowiedziałam szczerze. 

– Czyli wierzysz, że spełniają życzenia?

– Trochę… tak. 

– Tylko trochę? – zapytał zaskoczony. – Chyba nie jesteś szczera.

I co mu miałam powiedzieć? Posmutniałam, bo byłam przekonana, że jego życie było o wiele lepsze niż moje. Ja nigdy nie dostawałam tego, o czym marzyłam. 

– Moje jeszcze się nie spełniły – szepnęłam bardzo cicho. 

– Może wystarczy poczekać? – zasugerował. – Nie łatwo stworzyć odpowiednie warunki… Może powinnaś być bardziej cierpliwa?

– Może – przyznałam. 

– A skoro już tak rozmawiamy… Dasz się zaprosić na piwo?

Moje serce zatrzymało się w miejscu.

– Na piwo? – powtórzyłam zdumiona. 

– No tak – mruknął rozbawiony. 

– Chyba... tak. 

– Chyba? – Roześmiał się. – Boisz się mnie?

Chciałam odpowiedzieć, że boję się tego, co czuję, gdy o nim myślę… 

-  Nie – odpowiedziałam niepewnie. 

– Na pewno?

Westchnęłam cicho. 

– Nie wyglądasz groźnie. 

– A może to tylko pozory? – zapytał. – Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym się z tobą spotkać.

Ze mną? Spotkać? Moje serce biło w takim tempie, że ledwo za nim nadążałam. 

– Nie wiem… Chyba nie będę miała czasu… Muszę…

– Co musisz? – wpadł mi w słowo. – Znajdziesz godzinkę. 

Uśmiechnęłam się pod nosem. 

– Dobrze. 

– To w piątek? Znowu o dwudziestej na Zielonym Moście?

– Yhym – potwierdziłam, choć wciąż nie byłam pewna. 

– Nie przekonuje mnie to. 

– Dobrze – sprostowałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. 

– Będę czekał. 

Przymknęłam powieki, bo to, co czułam… Kostek chyba naprawdę nie zdawał sobie sprawy, co ze mną robił. Znowu zapragnęłam znaleźć się w jego ramionach. Zerknęłam na szarą bluzę, a w mojej głowie pojawił się szalony pomysł… Chyba nic złego by się nie stało, gdyby jej zapach ukołysał mnie do snu? 

– Yhym – mruknęłam niepewnie. 

– Będziesz?

– Tak – szepnęłam.

– To super. Dobranoc. 

– Dobranoc.

Kostek rozłączył się, więc wreszcie mogłam odetchnąć. Moje serce biło jak oszalałe, nie pozwalając zebrać mi myśli. W głowie ciągle miałam jego słowa, że chciałby mnie usłyszeć… Zatrzymałam to, bo nie mogło mi zacząć zależeć. Nie i już.

***

Jadłam kanapkę i wpatrywałam się w okno. Nie potrafiłam wyrzucić z głowy Kostka. Ciągle przypominałam sobie jego krzywy uśmiech i te szare oczy, z których bił dziwny blask. Chciałam wierzyć, że to była moja wina, ale szybko dochodziłam do wniosku, że byłam nikim. 

Słowa Olgi uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Z trudem przełknęłam kolejny kęs kanapki z szynką. 

– Wszystko w porządku? – zapytała mama, przypatrując mi się z troską. – Jesteś myślami daleko stąd.

– Nie, nie – skłamałam. – Jestem tylko głodna. 

– A ta bluza… Oddałaś już ją?

Odłożyłam kanapkę i westchnęłam ciężko. 

– Jeszcze nie miałam okazji – odpowiedziałam wymijająco. 

– A do kogo ona należy? – drążyła mama. 

Odwróciłam wzrok, czując, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce. 

– Do Kostka – szepnęłam. – To tylko kolega – wyjaśniłam. – Tamtej nocy… Było naprawdę chłodno i zaoferował… – Uśmiechnęłam się z trudem. – Pożyczył mi bluzę, ale to nic takiego. Nie mogłabym… Nie. Chciał być tylko miły.

– Było ci ciepło?

Opuściłam ramiona. 

– Tak – przyznałam nieśmiało. 

– To chyba fajny chłopak, prawda? – zasugerowała.

A mojej ustach pojawił się uśmiech. 

– Tak, bardzo – potwierdziłam. 

Mama pokiwała głową ze zrozumieniem. Dostrzegłam delikatny uśmiech, ale szybko spuściłam głowę, bo nie chciałam z nikim dzielić się swoimi uczuciami. 

To przecież nic nie znaczyło.

***

Wtuliłam twarz w poduszkę, ustawiając budzik na telefonie. Nagle dostałam powiadomienie, że otrzymałam sms-a. Uniosłam brwi i odczytałam. 

„Przypominam, że jutro się widzimy :) Dobranoc” – pisał Kostek. 

Nie wierzyłam w to, co czytałam. Ze wszystkich sił starałam się powstrzymał ekscytację, bo przecież Kostek nie miał pojęcia, że takie słowa znaczyły dla mnie więcej niż dla niego. 

Mimo to… zasnęłam otulona jego bluzą. 

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1815 słów i 10822 znaków.

Dodaj komentarz