Perseida - Rozdział 3

Stałam w samej bieliźnie przed szafą i patrzyłam na sukienkę, którą chciałam ubrać. Miałam małe wyrzuty sumienia. Na zewnątrz prażyło słońce, a ja chciałam się zakryć przed jego ciepłymi promieniami. Westchnęłam cicho, stanęłam na palcach i zdjęłam wieszak. Sukienka wyślizgnęła mi się z rąk, więc przez przypadek spojrzałam prosto w lustro, które zakrywała, i zobaczyłam nie to, co chciałam. 

Położyłam dłoń na przeraźliwie płaskim brzuchu i obróciłam się bokiem, żeby po chwili znów stanąć przodem do lustra. Nie podziwiałam swojego odbicia. Nienawidziłam tej chudej, wystraszonej dziewczyny, która patrzyła na mnie ze smutkiem. Wystające obojczyki, kości biodrowe i żebra, patykowate nogi, długie kościste ręce, wyraźnie zarysowane kości policzkowe oraz głęboko osadzone oczy. Wąskie biodra, mały biust i płaski tyłek. Bez problemu wciskałam się w trzydziestkę dwójkę. Może nie miałam jasnej karnacji, ale to nie był żaden powód do radości. Ludzie i tak uważali mnie za chorą. 

Podniosłam z podłogi sukienkę i szybko ją włożyłam, zaciskając mocno usta, aby się nie rozpłakać. Zebrałam włosy do przodu. Przejrzałam się w lustrze jeszcze raz. Wystawały tylko ręce, dlatego odetchnęłam z ulgą. Wzięłam z biurka tusz i delikatnie pokryłam nim rzęsy. Błyszczyk dodał życia moim ustom. Starałam się uśmiechnąć, ale wyszedł grymas. Moje oczy wyglądały na smutne, na co wpływ pewnie miał ich chłodny odcień: połączenie niebieskiego z szarością. Kolor włosów nie ratował sytuacji: ciemny blond z jasnymi pasemkami, rozjaśnionymi przez słońce. Paweł twierdził, że mam złoto na głowie. Olga za to uważała, że powinnam już dawno udać się do fryzjera i zmienić kolor włosów. 

Westchnęłam, odsuwając się od lustra. Nie wyglądałam dobrze i nie czułam się dobrze. Dziewczyny koniecznie chciały spotkać się na plaży. Nie potrafiłam im odmówić, dlatego parę minut później byłam już w drodze. 

Wchodząc na plażę, miałam skurcze żołądka. Ściskałam w dłoni trampki i szłam niepewnie po piasku. Bar, w którym siedziały dziewczyny, był dość nietypowy. Niezliczona ilość leżaków otaczała niewielki, drewniany domek. Pierwszą zauważyłam Olgę. Stała nad Pauliną i energicznie gestykulowała. Trzymała w dłoni kieliszek, więc mogłam się tylko domyślić, że znowu poszło o alkohol. 

– Kto pije o dziesiątej rano? – warczała Paula, sącząc sok przez słomkę. – Już całkowicie ci odbiło?

– Są wakacje, więc odczep się ode mnie! To tylko jeden kieliszek!

– Wieczorem idziemy na imprezę… Umiesz liczyć, prawda? – zakpiła. – Z jednego kieliszka zrobią się dwie butelki!

Stanęłam obok Olgi, unosząc wysoko brwi. 

– Cześć – powiedziałam niepewnie.

Olga wywróciła oczami i opadła na leżak, wbijając wzrok w morze. Paulina pokręciła głową z niedowierzaniem. Usiadłam niepewnie na wolnym miejscu. Wiatr znów chciał porwać moją sukienkę, więc obwiązałam ją wokół nóg. 

– Zamawiasz coś? – zapytała Paula. – Mają dobre soki pomarańczowe. Świeżo wyciskane! Pycha!

– Nie, dzięki. – Wysiliłam się na uśmiech. – Jakie plany?

– Łapanie słońca i omawianie przebiegu wieczornej imprezy u Arona. 

Moje serce zabiło boleśnie. 

– U... Arona? – powtórzyłam przerażona. 

– Tak, u Arona – mruknęła Olga, uważnie przyglądając się mojej twarzy. – Znowu chcesz się wykręcić?

Nie wiedziałam, co mam im powiedzieć. W czasie roku akademickiego miałam dużo argumentów, które traciły ważność w okresie wakacyjnym. Westchnęłam cicho i założyłam włosy za ucho. 

– O co chodzi? 

Popatrzyłam na Paulinę. Otworzyłam usta, ale szybko je zamknęłam. Co chciałam niby powiedzieć? Spałam z... Aronem i było do dupy? Okłamał mnie, wykorzystał, a na koniec nawet nie przytulił. Zostawił samą w ciemnym pokoju i zszedł na dół, aby imprezować dalej. Nie chciałam nawet myśleć, ile dziewczyn przewinęło się przez jego łóżko tamtej nocy. 

– Letka? – mruknęła ponaglająco Paula. 

– Pewnie Aron się jej podoba – stwierdziła Olga, wystawiając twarz do słońca. – Nie ma co się dziwić. Przystojny, zabawny, w łóżku też niczego sobie. Problem w tym, że nie zadaje się z płaskimi laskami ani z dziewicami. 

Zabolało. Spuściłam szybko głowę, aby zapanować nad łzami, które cisnęły mi się do oczu. Nie chciałam nikomu mówić, że mam już to za sobą i to wcale nie było przyjemne wspomnienie. 

– Pójdziesz z nami?

Paula nie odpuszczała. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, więc pokiwałam głową. Nie wiedziałam, co zrobię, gdy stanę przed... Aronem. Nie chciałam tam być. 

***

Weszłam do domu i zamarłam. Przy kuchennym stole siedział Paweł. Wpadliśmy sobie w ramiona, jakbyśmy nie widzieli się dłużej niż rok, a tak naprawdę minął zaledwie miesiąc. Odsunęłam się od kuzyna i uśmiechnęłam się szeroko. Wyglądał obłędnie. Wysoki, z szerokimi barkami, lekkim zarostem, krótkimi brązowymi włosami i szarymi oczami. Nie miał problemu z dziewczynami, bo same pchały mu się w ramiona. Mimo, że byliśmy rodziną, podobieństwo było niedostrzegalne. Łączyły nas tylko oczy, chociaż moje były bardziej niebieskie niż szare. 

– Co tu robisz? – zapytałam zaskoczona. – Przecież to ja miałam do ciebie przyjechać. 

Paweł wzruszył ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco. 

– Uznałem, że mnie tu potrzebujesz, więc jestem! – Rozłożył szeroko ramiona. – Zabrałem laptopa – dodał, wskazując palcem na krzesło. 

– O nie – jęknęłam. – Mówiłeś poważnie z tą grą? 

Jego oczy rozbłysły. 

– No tak, a co? Wciąż uważasz, że się nie nadajesz?

– Tego nie powiedziałam, po prostu gry nie są dla mnie.

– Nigdy nie grałaś.

– No i co z tego? – burknęłam.

– Musisz najpierw spróbować, a dopiero potem wydać opinię. 

Wywróciłam oczami, wzdychając ciężko. 

– No dobrze, a gdzie są moi rodzice? – Rozejrzałam się po kuchni. – Siedziałeś tu sam?

– Pojechali na zakupy. – Puścił do mnie oczko. – No wiesz, przyjechał ulubieniec twojej mamy, więc trzeba upiec pięć blaszek ciasta i zrobić podwójną kolację. 

Zaśmiałam się krótko. 

– Faktycznie – podsumowałam. – Czyli będziesz mnie torturował dopiero po kolacji? 

– Ja bym najpierw zjadł obiad. 

Ukryłam twarz w dłoniach. 

– Gdzie ty to wszystko mieścisz?

– Tam, gdzie ty – odpowiedział dumnie. – Mamy dobre geny. Inni mogą nam jedynie zazdrościć tak szybkiej przemiany materii. 

Byłam innego zdania. Paweł chodził na siłownię i był przystojny. U mnie wszystko wyglądało gorzej. Musiałam szybko zmienić temat. 

– To może rozpakujesz laptopa? – zasugerowałam. – Zrobię nam ciepłej herbaty. 

– Piłem, ale nie pogardzę jeszcze jedną – powiedział, idąc do mojego pokoju. 

Odetchnęłam z ulgą, gdy zniknął. Wyciągnęłam szybko komórkę z torby i wystukałam wiadomość do dziewczyn: “Wybaczcie, ale przyjechał Paweł, więc nie dam rady pójść wieczorem na imprezę”. Wiedziałam, że się wkurzą, ale nie potrwa to długo. Obu podobał się mój kuzyn, także byłam “rozgrzeszona”. 

***

Cztery godziny – dokładnie tyle czasu Paweł tłumaczył mi świat gry. Już po pierwszych pięciu minutach miałam dość. Pogubiłam się i nawet nie potrafiłam stworzyć głupiej postaci. Zawsze miałam słabość do magii, więc postawiłam na maga. Problem w tym, że gdy nie potrafi się grać… No cóż, zginęłam w ciągu trzydziestu sekund. Paweł śmiał się do rozpuku. Zacisnęłam zęby i spróbowałam jeszcze raz, ale znowu zginęłam. 

– Hmm… nie, żebym ci coś sugerował, ale może skorzystasz z samouczka?

Nabrałam ostrożnie powietrza do płuc i obróciłam głowę w stronę kuzyna. Uśmiechnęłam się niemrawo, unosząc dłonie. 

– Nie wiem, gdzie on jest – powiedziałam, tłumiąc złość. – Pomóż mi, proszę. 

– Nie ma opcji! – Zrobił krok do tyłu, chowając ręce za plecami. – Jak chcesz grać, nie potrafiąc włączyć samouczka? To wstyd!

Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.

– Ale ja wcale nie chcę grać – zapiszczałam. – To twój pomysł. 

– Musisz się bardziej otworzyć na ludzi. 

– Nic nie muszę – burknęłam, krzyżując ramiona na piersi. Pewnie wyglądałam jak obrażone dziecko, ale nie lubiłam, gdy ktoś zmuszał mnie do czegokolwiek. – Mogę pójść z tobą na imprezę, naprawdę. I nie wiem… Mogę nawet coś zaśpiewać, chociaż doskonale wiesz, że fałszuję. – Popatrzyłam błagalnie na Pawła. – Zrobię dużo, tylko nie każ mi w to grać. 

Potarł dłonią zarost, uważnie mi się przyglądając. Nie wiem, co mu chodziło po głowie. Koszulka z postacią z komiksów dobrze na nim leżała. Co z tego, że był maniakiem gier, skoro dziewczyny i tak ustawiały się do niego w kolejce? Żadnej nie przeszkadzało, że potrafił grać całymi nocami, zabijając jakieś potwory. Tylko nie rozumiałam, czemu próbował mnie do tego zmusić. Wątpiłam, aby zabijanie potworów miało wyczarować mi adoratorów. Nawet jednego. 

– A pokażesz mi swoje rysunki?

Opadła mi szczęka. To był cios poniżej pasa. Zacisnęłam usta, przysunęłam krzesło do biurka i zaczęłam szukać samouczka. Nie zamierzałam poruszać tematu moich rysunków. 

– Czyli to jedyny sposób, aby zachęcić cię do zrobienia… czegoś innego? – odezwał się Paweł, nie dając za wygraną.

Zmrużyłam oczy, przeglądając wszystkie możliwe opcje w głównym menu gry. 

– Nikomu ich nie pokazuję. 

– Nawet rodzicom?

– Nie wszystkie, ale większość – odpowiedziałam z wahaniem.

– Ale ja też należę do twojej rodziny! – zawołał oburzony. – To nie fair!

Nie chciałam się z nim kłócić. Może, gdybym nie oddawała pracom kawałków mojej duszy, pewnie nie musiałabym niczego chować pod łóżkiem. Na studiach już parę osób zauważyło, że maluję więcej niż powinnam. Nie spodobało mi się to, ale nie potrafiłam nad tym zapanować, tym bardziej, gdy malowaliśmy uczucia. Moje obrazy nie były pozytywne, ale dołujące. Nikt nie chciał zbyt długo na nie patrzeć, w obawie, że za chwilę odechce mu się żyć. 

– Leti?

Zamrugałam. 

– Przepraszam – wydukałam, czując, jak policzki zaczynają mnie palić. 

– O czym myślałaś? – Paweł usiadł na brzegu biurka i przyjrzał mi się uważnie. – Często odpływasz… Co jest grane?

Wzruszyłam niedbale ramionami. 

– Nic takiego. 

– Czyli? – drążył, niecierpliwie machając nogą. 

– Dzisiaj jest impreza, na którą nie poszłam. 

Kątem oka zauważyłam, że znieruchomiał. Zeskoczył z biurka i kucnął, łapiąc mnie za nadgarstek. 

– Co się dzieje?

Czy ja miałam na twarzy wymalowane, że wydarzyło się coś złego? Byłam poirytowana zachowaniem Pawła. Nie chciałam, żeby wchodził do mojego życia i wszystko przestawiał. Nie lubiłam zmian. Poczucie bezpieczeństwa było dla mnie najważniejsze. Niepewne sytuacje tylko wzmagały stres. 

– Nic – odpowiedziałam z naciskiem. 

– Ale dlaczego nie poszłaś?

– Bo ty przyjechałeś? To chyba normalne, że wolę spędzić czas z rodziną niż z przypadkowymi, pijanymi ludźmi. 

Paweł pokiwał głową, jakby mnie rozumiał, chociaż jego wyraz twarzy mówił zupełnie coś innego. Postanowiłam zatrzymać atak niekończących się pytań i utkwiłam wzrok w monitorze. 

– No dobra, mogę spróbować zagrać – powiedziałam bardzo wolno. – Gdzie ten samouczek? I już uprzedzam, że nie będę grała żadnymi wojownikami, łotrzykami i innymi dziwnymi postaciami. Chcę maga i koniec. 

Usłyszałam głośne westchnięcie. 

– W takim razie przygotuj się na ciągłą śmierć. Drużyna ci za to podziękuje. 

– Drużyna?

– No, przecież nie będziesz sama grać... To gra drużynowa, przez internet. 

Przymknęłam na chwilę powieki.

– Mówiłem ci już o tym – mruknął z wyrzutem. – Fajnie mnie słuchasz. 

***

Paweł spał na rozkładanym fotelu. Wystarczyło, że obróciłam głowę i widziałam jego wykrzywioną twarz. Wyglądał jak te trupy, które co chwilę latały mi po monitorze. Moja drużyna była mocna i odwalała za mnie całą robotę. Udawałam, że nie widzę na czacie niemiłych słów, kierowanych w moją stronę. Byłam początkującym graczem, na dodatek wybrałam maga. 

W każdej drużynie było pięciu graczy. W mojej liczyło się czterech, bo ginęłam co parę sekund, a później musiałam czekać dwie minuty, aby “ożyć”. Postacie z konkretnych ras nie mogły się powtarzać. Byłam jedynym magiem. Wnioskując po komentarzach, powinnam potrafić leczyć. Niestety, wolałam dodać inne umiejętności. Paweł długo tłumaczył mi schemat gry, ale niewiele do mnie docierało. Jakieś obozy, punkty, zabicia, obrażenia, obrona, asysty… Co to w ogóle miało być? 

Jęknęłam cicho, bo znowu zginęłam. I jak na złość, przeze mnie przegraliśmy. Na monitorze pojawił się ogromny napis: “Porażka”. Nagle wyskoczyło mi okienko rozmowy. Nerwy skręcały mój żołądek, gdy patrzyłam na poruszające się kropki. 

Rudy123: po co w ogóle grasz, koleś? 
Rudy123: skoro nie potrafisz, to odinstaluj! 
Rudy123: i od kiedy u maga w pierwszej kolejności wybiera się umiejętność posługiwania ogniem? oszalałeś? najpierw podstawy! 
Rudy123: ale po co ja się produkuję… do debila to i tak nie dotrze...

Kilka wiadomości, a mi odechciało się żyć. Po co ja w ogóle w to grałam? Paweł spał, więc bez problemu mogłabym wyłączyć komputer i również pójść spać. Dochodziła druga w nocy, a ja siedziałam w ciemnym pokoju, próbując sobie udowodnić, że nie jestem beznadziejna. 

invisible_: przepraszam
Rudy123: myślisz, że przepraszam załatwi sprawę? 
Rudy123: przegraliśmy przez zabicia! tak naprawdę nie byłeś nam do niczego potrzebny, ale mogłeś chociaż trzymać się z tyłu i nie ginąć…
Rudy123: kto gra magiem w pierwszej linii?!
invisible_: dopiero zaczęłam w to grać i jeszcze nie potrafię…
invisible_: naprawdę przepraszam
Rudy123: oho, moment!
Rudy123: jesteś dziewczyną?!

Uniosłam wysoko brew. Czyżby Paweł miał rację? 

invisible_: tak
Rudy123: może zagramy razem w plutonie? pokażę ci, co i jak, co ty na to?

Nagła zmiana tonu trochę mnie zaskoczyła. I tak byłam pod ogromnym wrażeniem, bo Rudy123 użył tylko raz słowa: “debil”. Inni gracze z naszej drużyny nie byli zbyt mile do mnie nastawieni. Z drugiej strony, nic mi nie szkodziło spróbować. Liczyłam, że następnego dnia pokażę Pawłowi, że wcale nie jestem taka zła. Było mi łatwiej, bo graliśmy przez internet. Tam nikt mnie nie znał i nie widział jak wyglądał. 

invisible_: nie wiem… już późno
Rudy123: sorry za tamto
Rudy123: jesteś początkującym graczem i masz prawo się mylić

Byłam ciekawa, czy byłby równie wyrozumiały dla chłopaka, który dopiero zaczyna grać… 

Zerknęłam jeszcze raz na Pawła, ale wciąż spał. Westchnęłam cicho i poszłam z ciosem. 

invisible_: no dobrze, możemy zagrać z dwie rozgrywki
Rudy123: super!
Rudy123: będę ci pisał co masz robić, więc powinno być ci łatwiej poruszać się po mapie
Rudy123: i zanim zaczniemy... wyślę ci zaraz kolejność wybierania umiejętności dla maga, łącznie z zaklęciami, dobra?

Oszołomiona, pokiwałam głową. Gdy zorientowałam się, co zrobiłam, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Spojrzałam na Pawła, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech pełen wdzięczności. Może miał rację… Może gry pomogą mi wyjść do ludzi… Póki co, zapowiadało się obiecująco.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2751 słów i 15811 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Convallaria

    Ojojjj mam nadzieję że nie przeniesie się to świata wirtualnego. Byłoby szkoda.  
    Historia zapowiada się ciekawie. 😊

    18 lis 2019

  • Użytkownik elorence

    @Convallaria, a dlaczego miałaby się nie przenieść? I dlaczego szkoda? :)

    18 lis 2019

  • Użytkownik Iga21

    Ciekawa jestem czy coś więcej wyniknie z tej nowej znajmości :)

    12 lis 2019

  • Użytkownik elorence

    @Iga21, może tak, może nie 😃

    18 lis 2019

  • Użytkownik agnes1709

    Bosko, i uśmiech był. :dancing: pe.łes. Nasza bohaterka powinna nauczyć się asertywności:D Tak... łatwo powiedzieć, nie?:lol2:

    10 lis 2019

  • Użytkownik elorence

    @agnes1709, hahaha, spokojnie :D Niebawem będzie miała swojego nauczyciela :D

    10 lis 2019

  • Użytkownik agnes1709

    @elorence Liczę na to, i że nawrzuca tej torbie. Tylko GORZKO, wierzę w Twój pikantny sarkazm:ciuch: No i jestem ciekawa reakcji tej sucz:krzeslo:

    10 lis 2019