Perseida - Rozdział 15

Siedziałam na plaży i rysowałam. Dziewczyna bez twarzy trzymała w dłoniach kilka gwiazd. Przygryzłam wargę, bo tak bardzo chciałam nadać jej tożsamość… Przyłożyłam ołówek do kartki i nagle zrezygnowałam, postanawiając rozmazać palcami szare tło. Dorysowałam malutkie gwiazdy, a w rogu umieściłam datę. 

Po głowie chodził mi Kostek. Wpatrywałam się w szare gwiazdy, a moje serce oblepiła głupia nadzieja. Przypomniałam sobie o wiadomości… Wciąż łudziłam się, że w jakiś sposób mu mnie brakowało. Byłam nikim, ale może jednak…

Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się po plaży, ale było pusto. Minął tydzień, a Kostek jakby zapadł się pod ziemię. Tęskniłam za jego ramionami, głosem i chłodnymi oczami. Przy nim nie byłam sobą…

Wyciągnęłam komórkę z torby, ale nie miałam żadnych powiadomień. Czekał na mój ruch? A może już zapomniał? 

Zamrugałam, żeby odgonić łzy cisnące się do oczu. Zamknęłam szkicownik, wrzuciłam go do torby i wstałam. Skoro mnie nie chciał… to po co robił te wszystkie rzeczy? Dlaczego karmił nadzieją? Po co mu to było? 

I… po co mi to było?

***

Siedziałam przy stole i patrzyłam jak mama przygotowywała ciasto. Uważnie obserwowałam każdy jej ruch. Kiedy odłożyła wałek, od razu podsunęła w moją stronę szklankę i malutki kieliszek. 

– Będą z dżemem – wyjaśniła, uśmiechając się ciepło. 

Pokiwałam głową i zabrałam się za wykrawanie, ale co jakiś czas zerkałam na komórkę, wciąż czekając na wiadomość od Kostka. Napisał, że zachował się jak dupek i przeprasza, ale i tak milczał. Dlaczego? 

– Leti?

Zamrugałam, nagle zdając sobie sprawę, że skończyło się ciasto. Zarumieniona, odłożyłam szklanki i popatrzyłam na mamę, która zebrała resztki i ulepiła z nich nową kulkę. Zagniotła ją w rękach i znów rozwałkowała. 

– Leti? – usłyszałam ponownie, więc podniosłam głowę. – O czym tak intensywnie myślisz? – zapytała zmartwiona mama. 

– Mam chyba gorszy dzień.

– Ten gorszy dzień trwa już tydzień, a to bardzo długo. 

Nabrałam powietrza do płuc i uśmiechnęłam się z wysiłkiem. 

– To nic takiego, naprawdę – skłamałam.

– A Kostek? Odzywa się czy milczy?

Założyłam włosy na ucho, żeby zrobić coś z dłońmi, które zaczęły delikatnie drżeć. Nie chciałam płakać, a już na pewno nie przy mamie. Nie zamierzałam dokładać jej kolejnych zmartwień. Kostek od samego początku był poza moim zasięgiem i chociaż to wiedziałam, to jednak wpuściłam go do swojego świata i pozwoliłam, żeby stał się dla mnie ważny. 

– Milczy, ale pewnie ma dużo pracy – powiedziałam szybko, chociaż policzki zaczęły mnie palić. 

– A może powinnaś się do niego odezwać?

– Ja? – pisnęłam. 

Mama roześmiała się serdecznie. 

– Tak, gwiazdko. Zawsze to on pisał, prawda? 

Zmarszczyłam brwi, ale po chwili pokiwałam wolno głową. 

– To może teraz ty napisz pierwsza? – zasugerowała mama, przyglądając mi się uważnie. 

– No nie wiem – mruknęłam niepewnie, spuszczając wzrok na blat stołu, na którym leżało rozwałkowane ciasto. Chwyciłam szklankę i zaczęłam wykrawać. – Na pewno jest zajęty, nie chcę mu przeszkadzać. 

– Jesteś pewna? 

– Tak. 

Wcale nie byłam. Nieznośny głos w mojej głowie podpowiadał mi, że może faktycznie coś kryło się za podejrzanym zachowaniem Kostka. Nadzieja lubiła mnie zabijać, dlatego wolałam się nie oszukiwać. Tak było po prostu bezpieczniej. 

– Może jednak spróbujesz?

Pokręciłam głową. 

– Nie chcę mu się narzucać – szepnęłam. – Może… chodzi na randki.

Zrobiło mi się niedobrze. Nie chciałam, żeby istniała w jego życiu jakaś dziewczyna, w której mógłby się zakochać. 

– Czyli nie jesteś pewna? – drążyła mama. 

Westchnęłam. 

– Nie rozmawiamy o takich rzeczach. 

– Myślę, że powiedziałby ci, gdyby z kimś się spotykał.

Zaskoczona, spojrzałam na mamę. 

– Dlaczego miałby to zrobić? – zapytałam szczerze zaskoczona.

– No już dobrze, zostawmy ten temat – powiedziała mama, kładąc blaszkę na stole. Zaczęła układać na niej kawałki ciasta. – Upieczemy je, a dopiero potem posmarujemy dżemem i złożymy. – Puściła do mnie oko. – I zostawimy parę dla Kostka. 

Zaniemówiłam i szybko odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zauważył, że mi zależało; że za nim tęskniłam; że… 

– Pozmywam naczynia – mruknęłam, wstając szybko od stołu. 

***

– Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – krzyczał Paweł do słuchawki. – Chciałem się odezwać, naprawdę! 

Uśmiechnęłam się smutno. Siedziałam na łóżku i przeglądałam rysunki, a przynajmniej planowałam to zrobić, bo od godziny siedziałam, wpatrując się w szare tęczówki. Tak bardzo za nim tęskniłam... Wiedziałam, że to zły omen, ale serce nie chciało słuchać… 

– Nic się nie stało – skłamałam, bo po części to była prawda. Całkowicie o nim zapomniałam. Kostek wymazał z mojej pamięci każdego. To zaczynało być niebezpieczne. Myślałam o nim całymi dniami, tęskniłam i… – Co u ciebie? 

– Na pewno jest w porządku? – dopytywał Paweł. – Nie chciałem cię tak zostawić. Wkręciłem cię w grę i mogłem…

– Spokojnie – wpadłam mu w słowo, bo nie chciałam, aby czuł się winny. – Mam już kolegów, którzy…

– Moment! Kolegów?! Ty masz kolegów?! 

Zaskoczenie w głosie Pawła trochę mnie zabolało. Wiedziałam, że nie miał nic złego na myśli, ale jednak nie potrafiłam odciąć się od głupich myśli. 

– No… tak – szepnęłam niepewnie. – Pomagają mi i są naprawdę fajni. 

– To teraz zacznij wychodzić do ludzi i będzie super!

Uśmiechnęłam się do siebie, a potem przygryzłam wargę. 

– Spotkałam się z nimi dwa razy.

Zapadła cisza. 

– Paweł? Jesteś? 

Usłyszałam głośne westchnięcie. 

– Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją kochaną, nieśmiałą kuzynką? – zapytał śmiertelnie poważnie. – Teraz jestem w podwójnym szoku! 

– To nic takiego – powiedziałam szybko. – Jestem kiepska, ale przymykają na to oko i…

– Każdy na początku był kiepski. Akurat tym nie powinnaś się przejmować.

– Niby tak, ale wolałabym mieć jakiekolwiek pojęcie… Znasz mnie.

– Myślałem, że znam – rzucił żartobliwie. – Brzmisz inaczej… 

– Inaczej? – zapytałam zaskoczona. 

– No tak. To naprawdę dziwne… – Zamilkł na chwilę. – Muszę koniecznie przyjechać i poznać to towarzystwo! 

Parsknęłam cichym śmiechem, chociaż nerwy skręciły mój żołądek w supeł.

– Nie sądzę, aby to było konieczne – powiedziałam cicho, mając na myśli Kostka. Nie chciałam, żeby Paweł go poznał i zobaczył, jak bardzo mi na nim zależało. – Lepiej powiedz, co u ciebie słychać? – zapytałam, próbując wykrzesać z siebie entuzjazm. 

– Ogarniamy tutaj ślub mojego kumpla. No wiesz, ten Bastek, mówiłem ci o nim… Ma siostrę, która wychodzi za mąż za jego najlepszego przyjaciela. Pamiętasz? 

Potarłam dłonią czoło. 

– To jednak jego najlepszy przyjaciel? 

– Wreszcie się pogodzili, dlatego ślub jest tak późno. Wiadomo, Zuza też chciała skończyć studia, ale jednak Bastek stał na pierwszym miejscu. Maks był nieco innego zdania, ale dla Zuzy zrobiłby wszystko. No i się dogadali. – Wybuchł śmiechem. – Chyba wszyscy odetchnęli z ulgą. 

– Szczęśliwe zakończenie – podsumowałam z lekkim żalem. 

Paweł prychnął. 

– Gdybyś tylko poznała całą historię Zuzy i Maksa… Co tam się działo… – Westchnął ciężko. – Ale na szczęście tamte czasy dawno minęły. 

Poczułam bolesne ukłucie w sercu. Zuzę znałam ze zdjęć, Maksa też. Ona taka ładna, że aż bolało, a on… Przez chwilę pomyślałam, że może… Może, gdybym wyglądała tak jak ona, to Kostek chciałby ze mną być? Może wtedy spojrzałby na mnie inaczej?

– Chyba będę kończyć – szepnęłam. 

– Znajdziesz kogoś – wypalił Paweł. – A wtedy będę musiał z nim poważnie porozmawiać i przedstawić mu plan, co się z nim stanie, jeśli cię zrani. 

Zamknęłam oczy i zacisnęłam mocno powieki. 

– Yhym.

– Leti?

– Tak? – zapytałam, starając się wyrzucić smutek z mojego głosu. – Jestem chyba zmęczona – skłamałam. 

– Wszystko gra?

– Tak, tak.

– Przyjadę niedługo. – Jęknął głośno. – Dobra, wcale nie niedługo. Ślub za miesiąc, a tu dużo rzeczy jest do ogarnięcia. Obiecuję, że zjawię się we wrześniu! 

– Dobrze.

– Leti? – Westchnął ciężko. – Pamiętaj, że jesteś wyjątkowa i spotkasz kogoś równie wyjątkowego. Trochę więcej cierpliwości. 

Pokiwałam głową, chociaż doskonale wiedziałam, że nie mógł mnie widzieć. 

– Będę kończyć… – Wzięłam głęboki wdech. – Dobranoc. 

– Dobranoc – powiedziała zrezygnowany Paweł.

Gwałtownym ruchem odwróciłam kartkę z rysunkiem Kostka na drugą stronę. Spojrzałam na komórkę i weszłam w wiadomości. Nic nowego się nie pojawiło. Przetarłam wolną dłonią twarz, a potem chciałam zablokować telefon, ale palec zjechał na słuchawkę przy kontakcie z Kostkiem. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na realizowane połączenie. Serce przestało mi bić, a za chwilę zaczęło walić jak oszalałe. 

– Nie, nie, nie – szeptałam do siebie, energicznie naciskając na czerwoną słuchawkę. 

Położyłam komórkę na kartkach i schowałam dłonie za plecy. Miałam nadzieję, że połączenie było na tyle krótkie… Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc, bo telefon się zaświecił, a na ekranie pojawiło się znajome imię. Dlaczego oddzwaniał? Przecież nawet nie było sygnału… 

Wzięłam kilka głębokich wdechów i dopiero później odebrałam. 

– Tak?

– Cześć, Leti.

Serce podeszło mi do gardła. Wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. 

– Przepraszam, ale telefon… przez przypadek… zadzwonił i… – Westchnęłam cicho. – Nie chciałam ci przeszkadzać, więc jeszcze raz…

– Będziesz mnie tak przepraszać w nieskończoność? – zapytał lekko rozbawiony. – Przecież nic złego się nie stało. 

Byłam innego zdania. Zadzwoniłam pierwsza, więc mu udowodniłam, że mi naprawdę zależało. Miałam unikać takich sytuacji. Zerknęłam na bluzę leżącą na krześle. Wciąż tak była i wciąż nim pachniała. Lubiłam w niej spać, ale to z pewnością nie pomagało w wybiciu sobie Kostka z głowy. 

– Ale może jesteś zajęty – rzuciłam żałośnie. 

– Niekoniecznie. 

Na krótką chwilę przymknęłam powieki. 

– Przepraszam jeszcze raz! Będę kończyć…

– Już? 

Serce zabiło mi mocniej. 

– Mogę przyjechać? – dodał.

Przystanęłam. Spojrzałam na bluzę, a potem na kartki porozkładane na łóżku. 

– Chcesz tu przyjechać? Do mnie? – zapytałam zdumiona. 

– Tak – odpowiedział rozbawiony. – Dlaczego to cię dziwi?

Usiadłam gwałtownie na łóżku, bo zrobiło mi się gorąco. 

– Nie wiem – skłamałam. 

– To mogę przyjechać?

Pomyślałam o rodzicach. Mama pytała, kiedy pozna Kostka, ale czy tata był na to gotowy? 

– Chyba tak.

– Chyba? – powtórzył bardzo wolno. – Przyjadę, dobrze?

Dlaczego tak bardzo mu zależało? Zrobił mi zbyt mało nadziei? Ale z drugiej strony… Tak bardzo za nim tęskniłam! 

– Dobrze – szepnęłam i od razu pożałowałam. 

Niewiele brakowało, żebym podała mu jeszcze serce na dłoni… 

***

Siedziałam jak na szpilkach przy kuchennym stole. Mama patrzyła na mnie z uśmiechem. Tata burczał coś pod nosem, ale udawał, że pochłonął go najnowszy numer jego ulubionego czasopisma naukowego. 

Przez chwilę myślałam o tym, żeby się przebrać, ale bawełniane legginsy zasłaniały moje nogi, a długa obszerna koszulka sięgała mi prawie do kolan. Od razu przypomniałam sobie o ubraniach jego siostry. Wtedy wyglądałam podobnie i właśnie wtedy Kostek przestał się do mnie odzywać. 

Popatrzyłam na ciastka, a mój żołądek wywrócił się do góry nogami. 

– Zacznij oddychać – poradziła mama. 

Chciałam coś powiedzieć, ale wtedy usłyszałam pukanie. Przy drzwiach znalazłam się tak szybko, że musiałam odczekać dłuższą chwilę. Czy to była tylko tęsknota, a może coś więcej? Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Kostka. Wystarczyło, że spojrzałam mu w oczy, a moje kolana zrobiły się miękkie. Chciałam go przytulić. Nie… Pragnęłam, żeby objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie… Ale nie zrobił tego. Uśmiechnął się krzywo i wszedł do środka. 

– Hej – mruknął, wpatrując się intensywnie w moją twarz. 

– Hej – odpowiedziałam, przez ułamek sekundy skupiając wzrok na jego ustach. Szybko przywołałam się do porządku. – Pójdziemy… do mnie, okej? 

Byłam cała czerwona na twarzy. Kostek z pewnością to zauważył, ale w żaden sposób nie skomentował.

– Twoi rodzice są w domu? 

– Tak, siedzą w kuchni – odpowiedziałam z lekkim strachem, bo co mogło chodzić mu po głowie? 

– Przywitam się, a potem możesz zabrać mnie do siebie. 

Policzki paliły mnie żywym ogniem. Zrobiło się goręcej, bo dostałam prawie zawału, gdy Kostek przekroczył próg kuchni i przywitał się z rodzicami. Mama… miała taki ciepły uśmiech na twarzy, że poczułam autentyczny żal. Może myślała, że między nami było coś więcej? Tata nie był zbyt rozmowny, ale przynajmniej uścisnął dłoń Kostka. 

To był pierwszy chłopak, którego zaprosiłam do domu. Poczułam bolesny ucisk w dołku. Zależało mi bardziej niż sądziłam. 

***

Kostek przyglądał się uważnie ścianom. W pewnej chwili przekrzywił głowę i wbił wzrok w kwiaty. 

– Sama namalowałaś? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, tylko ciągnął dalej: – Czy ty przypadkiem mi nie mówiłaś, że nie jesteś w tym dobra? 

Stałam w rogu pokoju i obejmowałam się ramionami. Oprócz Pauliny i Olgi… Nikogo nie zapraszałam do swojego pokoju. To był mój kawałek świata. Wpuszczenie do niego Kostka nie pozostawiało złudzeń. Wiedziałam, że mogłam mu odmówić, ale brak asertywności i tęsknota zrobiły swoje.

– To nic takiego – szepnęłam. 

Kostek obrócił głowę i spojrzał na mnie. 

– Naprawdę się mnie boisz? Dlatego stoisz tak daleko? 

– Nie. – Pokręciłam wolno głową. – Nigdy… nie zapraszam tutaj… – Wzięłam głębszy wdech. – Nigdy nikogo tutaj nie zapraszałam oprócz przyjaciółek. 

– Nikogo innego? 

Zmarszczyłam brwi, bo nie do końca rozumiałam pytanie. 

– Chodziło mi o chłopaka – sprostował Kostek.

Chłopaka? Naprawdę sądził, że… Trybiki w mojej głowie zaczęły szybko pracować. Pytał, bo chciał mieć pewność, że jestem zainteresowana kimś innym? Chciał mieć czyste sumienie? 

Odwróciłam wzrok, bo zrobiło mi się smutno. Nie chciałam, żeby to widział. 

– Nie – odpowiedziałam cicho. 

Czułam na sobie spojrzenie Kostka. 

– A jeśli chodzi o przyjaciółki… Pogodziłaś się z nimi? 

Westchnęłam ciężko. 

– Z Paulą tak, ale Olga… To trudny temat. 

– Dlaczego?

W innej sytuacji pewnie bym się uśmiechnęła, ale tym razem byłam zbyt przygnębiona. 

– Olga jest… bardzo specyficzna – wyjaśniłam. 

Kostek podszedł do półek z przyborami. Przyglądał się farbom, aż nagle jego wzrok spoczął na stercie starych szkicowników. 

– Mogę? – zapytał, patrząc na mnie wręcz błagalnie. – Nie musisz pokazywać wszystkich twoich prac. Pokaż kilka albo chociaż jedną. 

Wahałam się, bo przecież rysunków nikomu nie pokazywałam, nie licząc bliskiej rodziny. Jeśli zrobiłabym wyjątek… 

– Nie… Znaczy… – urwałam i podeszłam niepewnie do Kostka. Wciąż na mnie patrzył. Złapałam przypadkowy szkicownik i przycisnęłam go do piersi. – To… kawałek mnie – wyjaśniłam z lekkim wahaniem. – To tak, jakbym… – znowu przerwałam. 

– Jakbyś wpuściła mnie do swojego świata? – zasugerował Kostek. Niespodziewanie dotknął dłonią mojego podbródka i delikatnie uniósł. Utonęłam w chłodnej szarości. – Nie zasłużyłem sobie na to? 

Rozłożył mnie na łopatki. Rozchyliłam usta, gapiąc się na niego w totalnym szoku. Nieznośny głos w mojej głowie stał się głośniejszy. Może mu trochę na mnie zależało, bo w innym przypadku, dlaczego tak bardzo chciałby stać ze mną w moim pokoju i prosić o pokazanie rysunków? 

Usłyszeliśmy pukanie. Kostek cofnął dłoń, ale wciąż stał bardzo blisko. Do pokoju weszła mama, niosąc tacę z dwoma kubkami i ciastkami. 

– Pomyślałam, że chcielibyście się czegoś napić i… może coś zjeść? Ale to drugie już do ciebie, Kostek, bo Letycja nie lubi słodyczy.

– Dziękuję. Z pewnością zjem ciastka, może nawet wszystkie, skoro nie mam z kim się podzielić – powiedział Kostek z lekkim uśmiechem. – A lazania była bardzo dobra. 

Mama cała się rozpromieniła.

– Naprawdę? Smakowała? Letycja nie wspominała…

– Zniknęła w ekspresowym tempie – wyjaśnił Kostek. – Nasi koledzy też uważają, że była pyszna. 

– Och, to cudownie!

Poczułam na sobie spojrzenie mamy, więc uśmiechnęłam się do niej, chociaż czułam się bardzo niezręcznie. Niby uratowała mnie od odpowiedzi na trudne pytanie, ale z drugiej… 

Mama wyszła, a Kostek od razu wbił wzrok w moją twarz. 

– Nie lubisz słodyczy? – zapytał zaskoczony. – To tak można? Czarek byłby załamany!

Wygięłam usta w niepewnym uśmiechu. 

– Nigdy za nimi nie przepadałam. 

– Więcej dla mnie. – Puścił do mnie oko, a potem nagle spoważniał. – No i co robimy z twoimi rysunkami? – Przekrzywił delikatnie głowę, żeby móc cały czas patrzeć mi w oczy, bo chciałam jak najszybciej odwrócić wzrok. – Zasłużyłem, żeby je zobaczyć czy nie? 

Przyparta do muru, nie potrafiłam znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Oderwałam szkicownik od piersi i uważnie mu się przyjrzałam. Przecież to były tylko rysunki. Te, na których był Kostek, ukryłam pod materacem. 

Kostek wyciągnął rękę. Poddałam mu szkicownik z mocno bijącym sercem. 

– Widzisz? To nie było takie trudne.

Pokiwałam głową, chociaż chciałam uciec. Kostek usiadł na krawędzi łóżka i zaczął oglądać rysunki – kartka po kartce. Milczał. Zdenerwowana, usiadłam obok niego, łamiąc sobie palce. Nagle zatrzymał się na dziewczynie, która topiła się pod wodą. Nie było widać jej twarzy, bo zakrywały ją włosy. Wokół niej unosiły się kwiaty. Przełknęłam z trudem ślinę, bo nie przypuszczałam, że akurat w tym szkicowniku to się znajdzie. 

– Piękne – szepnął Kostek, przejeżdżając palcem po brzegach kartki. – O czym on mówi?

Rysunek nie krył drugiego dna. To był jeden z najgorszych dla mnie okresów. Nie potrafiłam sobie poradzić z tym, co wydarzyło się tamtej nocy w domu Arona. Czułam, że tonęłam w morzu piękna, a to tylko dlatego… 

Tak bardzo pragnęłam być piękna i zauważana, że ten świat mnie zniszczył, odbierał oddech... Ktoś mógłby pomyśleć, że woda symbolizuje oczyszczenie, ale nigdy nie pogodziłam się z tym, co się tam stało. Nie miałam obok siebie osoby, która by mi w tym pomogła. Nie było nikogo, kto by mnie pokochał i pokazał, że miłość potrafi… wszystko. 

Uwielbiałam kwiaty, dlatego były na moich ścianach, sukienkach i rysunkach. I z tego samego powodu umieściłam je na wodzie. 

– Leti?

Poczułam dłoń na policzku, więc otrząsnęłam się z transu i spojrzałam na zmartwionego Kostka. 

– Wszystko w porządku?

Pokiwałam głową, bo nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Bałam się, że jeśli otworzę usta, to wypadną z nich słowa, których szybko bym pożałowała. Kostek zamknął szkicownik i odłożył go na łóżko. Przysunął się do mnie, ale szybko wstałam i podeszłam do szafy. Czułam bolesny ucisk w dołku, gdy wyciągałam bluzę. Nie mogłam jej mieć. Nie mogłam pozwolić komuś znowu wepchnąć mnie pod wodę. Nie mogłam utonąć. 

Odwróciłam się w stronę Kostka. Był zaskoczony. 

– Dziękuję – powiedziałam cicho, podając mu bluzę. 

– Oddajesz mi ją? – zapytał ze zmarszczonym czołem. – Nie musisz. 

– Powinnam zrobić to już dawno temu – szepnęłam. – Przepraszam. 

Kostek zacisnął mocno usta, nie odrywając wzroku od bluzy. Wyglądał na… rozczarowanego? Zranionego? Nie byłam pewna. Chciałam jak najszybciej zostać sama. 

– To znaczy, że mam już sobie pójść? – zapytał. 

Bolało mnie serce. Po co pokazywałam mu te rysunki? 

– Jest już późno – odpowiedziałam cicho.

Pokiwał głową, jakby rozumiał. Wstał i wyszedł z pokoju bez słowa. Zabrałam talerz z ciastkami i ruszyłam za nim. 

– Zapomniałeś – szepnęłam, zatrzymując się w niewielkim przedpokoju. 

– Nie chcę. – Kostek spojrzał na mnie zimno, a w jego głosie słychać było chłodne tony. – To cześć – mruknął i wyszedł. 

Znowu mnie nie przytulił, ale tym razem… Chyba go wyrzuciłam. 

Ale dlaczego chciał zostać wpuszczony do mojego świata? Po co mu to było? I ten przeklęty rysunek. To miał być znak? Przypomnienie, że moje serce było słabe i nie zniosłoby kolejnego upokorzenia?

Cieszyłam się, że rodzice zamknęli drzwi. Miałam nadzieję, że nas nie słyszeli. Mama nie zrozumiałaby mnie i tego, co zrobiłam. 

Oparłam się plecami o ścianę i spojrzałam na ciastka. To było idiotyczne.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 3737 słów i 21583 znaków.

4 komentarze

 
  • Iga21

    Pięknie. Już sama nie wiem jak on powinien ją traktować tzn jak do niej podejść, żeby dziewczyna dała mu szansę, a przede wszystkim zrozumiała, że dla niego ona też staje się jego małym światem.  
    Mam nadzieję, że szybko coś wymyślisz o kolejna część pojawi się wcześniej :)

    25 lut 2020

  • elorence

    @Iga21, o tym wszystkim będzie w kolejnym rozdziale 😁 Oby udalo mi się napisać go prędzej!

    26 lut 2020

  • Iga21

    @elorence ale bez nacisku :)
    Lepiej jak dodasz tydzień później przemyślany tekst niż napiszesz cokolwiek i sama będziesz z nie zadowolona :)
    Dla mnie osobiście szybciej oznacza, że tydzien max do 2tyg później, a nie np miesiąc czekać i się nie doczekać.
    Wole gdy ktos jest szczery i powie, ze np nie ma czasu, jest chory albo zwyczajnie nie ma weny niz robic złudzenia, ze wtedy i wtedy bedzie i mija ten czas a opka nie ma.  
    Wiec na spokojnie przemyśl i napisz no i oczywiście wstaw ☺

    26 lut 2020

  • elorence

    @Iga21 ojej, cudownie napisane ❤

    26 lut 2020

  • Iga21

    @elorence :* poprostu jestem szczera ☺

    27 lut 2020

  • olgu9

    Uwielbiam to opowiadanie 😻 tylko to wyczekiwanie na kolejną część trochę za długie🙊🙈

    23 lut 2020

  • elorence

    @olgu9, wiem :( mnie również to dobija!  
    Dziękuję <3

    23 lut 2020

  • agnes1709

    "A Kostek? Odzywa się czy milczy?". Proszę przecinek mi tu wstawić  
    :kolobok: Bosko, tylko czemu tak długie przerwy? Za długie  :przytul:

    23 lut 2020

  • elorence

    @agnes1709, dzięki <3  
    No była przerwa, bo był zwiastun, który zajął mi ogrom czasu :D

    23 lut 2020

  • Convallaria

    Więcej, poproszę o więcej... 😊😊😊

    23 lut 2020

  • agnes1709

    @Convallaria O to to ;)

    23 lut 2020

  • elorence

    Tak, tak, wiem :D Ale teraz mam jeszcze więcej na głowie, ale zepnę się i postaram się więcej pisać :D

    23 lut 2020