Fałszywa zdrada cz. XV

Przebudziła się koło 9, ale czuła się wyspana. Była w dobrym humorze. Sięgała właśnie po filiżankę, gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszła otworzyć. W progu ujrzała Wojtka. Uśmiechnęła się:
- Cześć. Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
- Witaj Jola. Chciałbym, żebyś czegoś wysłuchała i powiedziała co o tym myślisz. Masz czas?
- No pewnie, wchodź. Właśnie robiłam sobie kawę. Masz ochotę?
- Jasne.
-To chodź.
     Poszli do kuchni. Kiedy skończyła robić kawę, przeszli do salonu. Wojtek sięgnął do kieszeni i wyjął dyktafon i postawił go na ławie. Zanim jednak włączył odezwał się:
- Ale musisz coś obiecać.
- Co takiego?
- Że wysłuchasz do końca, pomimo tego co usłyszysz.
-A co tam takiego strasznego jest, że muszę ci obiecywać? Jakieś efekty specjalne?- zaśmiała się
- Nic strasznego, ale w razie czego obiecaj.
- No dobrze, obiecuje. Włączaj.
     Włączył i z dyktafonu popłynęły pierwsze dźwięki:
"- Przepraszam, że to trochę trwało
- Nie szkodzi. Czy mogłabyś mi teraz opowiedzieć jak to zrobiłaś?
- Co?"
     Jolka włączyła stop i podniosła się z kanapy. Trzęsła się cała.
- Obiecałaś... - pierwszy odezwał się Wojtek.
- Mogłeś mnie uprzedzić. Przecież, to Andrzej i ta... ta.... ta...
- Anka. Wiem, ale on chcę byś dowiedziała się prawdy.
- Mnie nie obchodzi co on chcę. A prawdę znam. Pół roku przed ślubem przespał się z moją najlepszą przyjaciółką. Bo się w niej zakochał.
- To nie tak
- A jak do cholery?
- Dlatego chce, żebyś to wysłuchała. Proszę. Tylko posłuchaj, a potem zrób z tym co chcesz. Proszę...
- No dobrze, ale robię to tylko dla ciebie. Przez to, że znamy się na tyle długo. Poczekaj jednak chwilę, wezmę sobie trochę wina. Chcesz?
- Poproszę.
     Jolka skierowała się do kuchni. Wyjęła dwa kieliszki i nalała do niego białego wina. Odetchnęła głęboko i wróciła do salonu. Usiadła na fotelu najdalej od dyktafonu, jakby ją parzył. Policzyła do dziesięciu i poprosiła by włączył. Wojtek wcisnął zielony guzik i znów usłyszała znane głosu:
     "- No tą niby zdradę.
-A to... jasne. Od czego mam zacząć?
- Najlepiej od początku.
- No dobrze. To ja pierwsza zauważyłam cię na tej dyskotece tylko nie miałam odwagi zagadać. Jolka to wykorzystała i podeszła.
- Ale przez pięć lat ciągle Jolkę namawiałaś by mnie zostawiła. Czemu?
- Bo byłam zazdrosna, nie mogłam patrzeć ja wodzicie za sobą oczami. Jak nie możecie się od siebie oderwać. Więc skoro ja cię nie mogłam mieć, ona też miała nie mieć. Tylko, że się nie udało. Ciągle powtarzała jaki jesteś cudowny i wspaniały. Wiedziałam, o tym tylko chciałam cię mieć dla siebie.
- Czemu więc tak długo czekałaś?
- Najpierw chciałam, żebyś zniknął na zawsze. Potem, kiedy wyznaczyliście datę ślubu i przygotowania ruszyły, stwierdziłam że to ja chce stać z tobą przed ołtarzem i ślubować ci miłość i wierność.
- A odpowiedz mi o tamtej nocy.
- Tydzień wcześniej Jolka chwaliła się, że wyjeżdżasz do Wrocławia. Zwietrzyłam okazję. U nas też planowali szkolenie w tym samym czasie. Uznałam to jako znak od nieba i szansę. Cały tydzień planowałam. Najpierw poszłam do lekarza udając, że mam problemy ze snem. Przepisał mi krople po których momentalnie miałam zasypiać. Następnie poprosiłam szefa, żeby to mnie tam wysłał. Zgodził się bez mrugnięcia okiem. Dowiedziałam się od Jolki w jakim hotelu będziesz nocował i resztę poszło według planu.
- Czyli jak?
- To przypadkowe spotkanie było ustawione. Dowiedziałam się o której kończy się u was szkolenie więc kręciłam się koło sali konferencyjnej. Kiedy wybiła godzina 19 i zaczęliście wychodzić ruszyłam równym krokiem koło niej. Udałam, że widzę cię przypadkiem. No i dalej wiesz. Poszliśmy do baru a potem...
- A potem zaprosiłaś mnie do swojego pokoju, że niby chcesz pogadać o Joli i przygotowaniach do ślubu. Poszedłem.
- No właśnie, a ty dołączyłeś do mnie. Pierwszego drinka robiłeś ty. Następnego ja, w którym dolałam ci kilka kropel nasennych. Wypiłeś i 10 minut później spałeś jak małe dziecko. Zadzwoniłam do recepcji prosząc o pomoc. Przysłali mi kogoś do pomocy i przenieśliśmy cię razem na łóżko.
- A on nie zadawał pytań po co i kim jestem?
- Nie mają prawa. Wiedzą, że za to mogli by wylecieć. Po za tym, każdy zarobek jest dobry. Jak wyszedł rozebrałam cię i poszłam spać. Rano pamiętasz już. Obudziłeś się i nie mogłeś uwierzyć. Zerwałeś się jak poparzony ciągle powtarzając, że kochasz tylko Jolkę. Wiedziałam, że prędzej czy później się wygadasz."
     Wojtek wyłączył dyktafon i spojrzał na Jolkę. Siedziała wpatrzona w ścianę, nie wierząc w to co usłyszała. Po kilku minutach odezwała się:
- A więc to tak.  
- Taka jest prawda. Nie zdradził cię i nigdy nie miał zamiaru. Kocha cię całym sercem i nie może bez ciebie żyć.  
- Dziękuje, że mi to przyniosłeś. Mogę to sobie zostawić?
- Jasne, zrób z tym co chcesz i uważasz za słuszne.
- Jeszcze raz dziękuje, ale chciałabym zostać sama. Nie obrazisz się?
- Nie. Cześć.
     Po wyjściu Wojtka, Jolka odsłuchała jeszcze raz i wiedziała co ma z tym zrobić. Ubrała się i wyszła.

XI.
- I nic więcej nie powiedziała? Nie wspomniała nic o mnie?
- Niestety. Chciała zostać sama więc to uszanowałem.
- Dzięki i tak wiele... - nie zdążył dokończyć gdy usłyszał dźwięk telefonu - sorry na chwilę.
     Na wyświetlaczy ujrzał napis :"Anka". Zdziwiony wzruszył ramionami. Odebrał telefon, ale zanim zdążył się odezwać zaatakowała go:
- Ty draniu. To był podstęp. Nienawidzę cię. Mogłam się domyśleć. Jesteś nikim.
- Ale nie rozumiem o co ci chodzi. Możesz powiedzieć?
- Nie udawaj głupka. Nagrałeś naszą ostatnią rozmowę. Wyciągnąłeś ze mnie najmniejszy szczegół a potem pokazałeś Jolce. Ta suka była dziś u mnie. Puściła mi naszą rozmowę na dyktafonie. Jak mogłeś? Myślałam, że naprawdę mnie kochasz a ty mnie wykorzystałeś. Nie chce cię znać.
- Jak mogłem? Jak ja mogłem?! Kobieto to ty uspałaś mnie, a potem wmówiłaś, że zdradziłem z tobą moją narzeczoną. Ty przez dwa miesiące robiłaś wszystko abym powiedział jej, że ją zdradziłem. Potem prawie kolejne dwa śledziłaś mnie i nie dawałaś spokoju bo niby się we mnie zakochałaś. Nigdy nie wyznałem ci miłości. I w tym momencie jestem szczęśliwy, że ona zna prawdę.
- Szczęśliwy? Człowieku i tak do ciebie nie wróci. Nie bądź śmieszny. Mogłeś mieć mnie, a teraz będziesz sam do końca życia. Zgnijesz jako staruch w jakimś śmierdzącym domu starców, wśród takich jak ty. Samotnych i nieszczęśliwych.
- Wolę takie życie, niż u boku jakiejś psycholki.
-Jeszcze zapłaczesz, że mnie odrzuciłeś.
     Po tych słowach się rozłączyła się. Skierował się w stronę kuchni, gdzie czekał na niego Wojtek. Podszedł do niego i go uścisnął.
- Za co to? - spytał zdziwiony.  
- Za pomoc. Właśnie dzwoniła Anka. Była u niej Jolka i powiedziała, że zna prawdę. Gdyby nie ty, nigdy by nie ujrzała światła dziennego.
     Andrzej pokrótce opowiedział o czym rozmawiał z Anką. W jednym miała rację, to nie zmieni sytuacji między nim a Jolką. I choć mimo wszystko w głębi siebie miał nadzieję, ostatnia iskierka zgasła.
- I nadal chcesz to zrobić? - wyrwał go z zamyślenia głos kolegi.
- Co? Przeprowadzić się?
- Tak.
- Nawet jakbym nie chciał, to jest najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze to jej mieszkanie, i tak za długo tu mieszkałem. Po drugie ona i tak już nie wróci. Po za tym słyszałem, że z kimś się spotyka. To znaczy...
- To nic nie znaczy. A ja wiem, że to była jedna randka. Jest nadzieja.
- Mówisz tak bo jesteśmy przyjaciółmi. Dzięki ci Wojtek, ale postanowiłem. Za trzy dni już mnie tu nie będzie.
- Daleko się wyprowadzasz?
- Chciałem wyjechać z miasta, ale tydzień temu awansowałem. Przeprowadzę się bliżej pracy, czyli w drugi koniec miasta. Tam napewno nie będę jej widywał i nie będę cierpiał. A ona również nie będzie musiała na mnie patrzeć.
-Ok. To twój wybór. Jakby co daj znać, to pomogę ci w przeprowadzce. Spadam do pracy.
- Narka.
     Po wyjściu Wojtka Andrzej poszedł się pakować. W sypiali na stoliku leżało pudełeczko, które znalazł w kuchni. Podniósł go i otworzył. I znów się uśmiechnął. Robił to za każdym razem gdy je otwierał. Był tam łańcuszek. Odłożył na miejsce i wrócił do pudeł.

     Minął tydzień odkąd był u niej Wojtek, a potem ona u Anki. Kiedy wyrzuciła jej wszystko w twarz poczuła się dużo lepiej. Jednak gdy wróciła do mieszkania nie wiedziała co ma począć. Bowiem uświadomiła sobie, że nadal kocha Andrzeja i zawsze go będzie kochać. Rozejrzała się dookoła. Nie była już w wynajmowanym mieszkaniu. Od trzech dni była w swoim własnym. W tym, w którym mieszkała z nim. Dzień przed przeprowadzką tutaj dostała sms od niego:
     "Droga Aniu. Właśnie wyprowadziłem się z twojego mieszkania. Możesz spokojnie do niego wrócić, bez zmartwień, że mnie spotkasz. To ostatni sms. Cieszę się, że dowiedziałaś się prawdy chociaż wiem, że to niczego nie zmieni. Chce tylko pamiętała, że zawsze cię będę kochać. Życzę szczęścia. Twój na zawsze Andrzej"
     No i stało się. Wróciła tu, choć wiedziała iż wszystko będzie jej przypominało o nim. Siedziała w swoim ulubionym fotelu i popijała wino. Swoje myśli oddała wspomnieniom. Zamknęła oczy i ujrzała siebie pięć lat temu. Była na dyskotece z Anką. Ona miała na sobie bardzo efektowną sukienkę. Czerwoną o kroju bombki - rozkloszowaną ku dołowi. Góra posiadała wszyte fiszbiny a resztę dopełniał kwiat. Anka miała natomiast mała czarną z cekinami. Na plecach miała głęboki dekolt. Właśnie tańczyły na parkiecie gdy ujrzała jego. Miał na sobie koszulę w kratkę z krótkim rękawkiem i podrygiwał w rytm piosenki. Dojrzał ją. Spojrzała na niego i ujrzała jego zielone oczy głęboko osadzone. Uśmiechnęła się nie śmiało, a on podszedł ku niej. Potem zleciało jak biczem strzelił. Najpierw były zwykłe spotkania. Pamięta jak pierwszy raz się kochali. On się postarał. Zrobił romantyczną kolację przy świecach. Po zjedzeniu lekko wtulona w niego kołysali się w rytm piosenki Whitney Houston "I always love you". Wtedy wypowiedział te dwa magiczne słowa.
- Kocham Cię Jolu.
- A ja kocham ciebie.
     A potem potoczyło się resztę swoim torem. Po trzy letnim związku podczas którego wiele razy słyszała od Anki jaki on jest nieodpowiedzialny i ją zrani on się oświadczył. Dopiero teraz przypomniała sobie, że on również nie zbyt chętnie przebywał w jej towarzystwie. Wiedział jednak o ich wieloletniej przyjaźni, więc ją tolerował. Była ich trzecia rocznica związku, gdy zaprosił ją do siebie. I jak trzy lata temu zjedli romantyczną kolację. Tyle, że zamiast tańca on uklęknął na jedno kolano i wyjął małe pudełeczko. W nim znajdował się piękny pierścionek. Złoty z małym okrągłym brylancikiem. Był skromny ale jej się podobał.
- Jola, pamiętam jakby to było wczoraj kiedy cię zobaczyłem. I ten twój cudowny uśmiech. odkąd go zobaczyłem ciągle widziałem go w snach. Zaprosiłem cię na randkę a ty się zgodziłeś. Potem było coraz cudowniej. Aż do dziś. Jola jesteś kobietą mojego życia. Czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną?
- Tak - rzuciła się mu wtedy na szyję i popłakała.
     Otrząsnęła się ze wspomnień. Otworzyła oczy. Spojrzała przed siebie. Zerwała się z fotela i ruszyła do kuchni. Otworzyła szafkę z kubkami i sięgnęła w róg. Wymacała ręką co chciała. Otworzyła szare pudełko i wyjęła odnowiony krzyżyk na srebrnym łańcuszku. Dotknęła go. Miał być to prezent dla Andrzeja w dniu ślubu. Opowiadał jej kiedyś jak dostał go od dziadka w dniu komunii. Bardzo był z dziadkiem zżyty ale tydzień po komunii umarł... Kilka lat temu zgubił go. A to była jedyna pamiątka po dziadku.  
- Kocham cię - usłyszała ciche, wypowiedziane niski głosem. Poczuła cudowne i miękkie wargi na swoich. Do nosa dorwał się zapach perfum rzadko spotykanych. Mimo woli powiedziała:
- I ja kocham ciebie. - po tych słowach odzyskała poczucie rzeczywistości.  
Przecież go kocha. On jej nie zdradził. To było inaczej. Nie może się oszukiwać. Chciała z nim dzielić każdy dzień swojego życia. Przy nim chciała zasypiać, i budzić w jego ramionach. To on potrafił rozśmieszyć ją do łez. I przy nim czuła się naprawdę szczęśliwa. Postanowiła wybrała numer Wojtka.

XII.  
     Właśnie rozpakował ostatnią torbę. Od godziny w jego piekarniku siedziała lazania z mięsem mielonym. Poczuł jej zapach. Rozejrzał się dookoła. Skromnie ale czysto. Nie potrzebował zbyt wiele miejsca dla siebie. I tak więcej czasu spędzał w pracy. Musiał tylko mieć gdzie zjeść i przespać się. Usłyszał dźwięk piekarnika, a więc obiad był gotowy. Poszedł do kuchni by wyjąć go z piekarnika. Kiedy wyciągał, usłyszał dzwonek do drzwi. Przestraszony podskoczył do góry a z ręki wypadła mu rękawica kuchenna. Gołą ręka złapał naczynie żaroodporne by nie upadło i się poparzył.
- Cholera - zaklął pod nosem, a upierdliwy dzwonek nadał dzwonił. Postawił obiad na stole i podszedł do drzwi. Nie wyjrzał przez wizjer tylko odrazu otworzył drzwi. To co za nimi zobaczył, zaskoczyło go zupełnie
- Ale jak to, skąd, co ty tu robisz? - przed nim stała Jolka. Uśmiechała się od ucha do ucha
- Mogę wejść do środka? Coś ładnie pachnie.
     Andrzej odsunął się na bok i przepuścił ją. Gestem pokazał jej drogę do kuchni.
- Ja... jasne - jąkał się - Właśnie wyjąłem lazanię z piekarnika. Masz może ochotę?
- Na twoja lazanię zawsze. - zdjęła sweterek i siadła przy stole.
     Tymczasem Andrzej pokroił lazanię. Położył na dwa talerzyki. Jeden podał Jolce a z drugim usiadł po drugiej stronie stołu. W ciszy zjedli obiad. Miał wrażenie, że serce zaraz wyrwie mu się z piersi.
- Słuchaj - powiedzieli jednocześnie i się roześmiali ze zdenerwowaniem.
- Dawno nie słyszałem jak się śmiejesz. - spojrzała na niego - Przepraszam nie powinienem. Mów pierwsza.
- Masz rację, nie powinieneś.... nie powinieneś przepraszać bo niczemu nie jesteś winien.  - zobaczyła, że już miał otworzyć usta więc uniosła rękę - nie przerywaj mi. Kiedy powiedziałeś o zdradzie poczułam ogromną pustkę. Jakbyś wziął serce, wyrwał je i podeptał. Tyle z tobą przeżyłam, tyle było wzlotów i upadków. Ale zdrada to najgorsza rzecz jaka mogła nas spotkać. Miałam cię za wspaniałego, a tu raptownie okazuje się, że jesteś nikim. Odeszłam nie odwracając się ani razu. I wiem iż zrobiłabym to po raz kolejny. Dziękuje że poświęciłeś tyle czasu by pokazać mi jak się myliłam. Dlatego...
- Dlatego nie masz mnie za co przepraszać. Byłaś przekonana o zdradzie. I ja sam do końca miałem wątpliwości. Nie pamiętałem co się stało. Byłem zdruzgotany kiedy obudziłem się rano a obok była ona. I tej słowa "było cudownie...". Zerwałem się z łóżka i jeszcze tego samego dnia spakowałem się i wyjechałem. Od tamtej pory wciąż wypisywała mi smsy o miłości i tym podobne. Nie chciała mi dać spokoju, nie potrafiła zrozumieć, że to ty jesteś miłością mojego życia. Męczyłem się z tym więc postanowiłem ci powiedzieć prawdę. Przepraszam. Wycierpiałaś zbyt wiele przeze mnie. Zrozumiałem iż lepiej ci będzie beze mnie.
- I ja przepraszam. To co wtedy powiedziałam o nienawiści wyszło z moich ust w złości. Tak bardzo mnie zabolało to wszystko. I mylisz się.
- Z czym?
- Z tym, że będzie mi lepiej bez ciebie.
- Nie rozumiem.
- Dlatego tu jestem żeby ci wszystko wytłumaczyć. - wzięła go za rękę i spojrzała mu prosto w oczy- Andrzej ja cię kocham. Dziś kiedy siedziałam w fotelu zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczysz. kiedy byłam przekonana o zdradzie chciałam cię znienawidzić. Uśmiechałam się do wszystkich i udawałam, że mi bez ciebie dobrze, że nie tęsknie, że zapomniałam. A prawda jest taka, iż każdego wieczoru kładłam się spać z twoim obrazem przed moimi oczami. Czułam twój zapach i słyszałam twój niski, głęboki głos. I choć bolało wszystko jeszcze bardziej, nie potrafiłam inaczej.
     Andrzej patrzył z niedowierzaniem. Kochała go i myślała o nim. Przez dwa miesiące ciągle miała go w głowie. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.. Jolka puściła jego rękę na chwilę i sięgnęła do torebki. Wyjęła pudełeczko i postawiła przed nim. Otworzył je i ujrzał łańcuszek a ona kontynuowała:
- Kiedyś opowiedziałeś mi o tym łańcuszku. To miał być twój prezent ślubny, ale chce byś go wziął teraz. - wstała z krzesła, podeszła do niego i uklękła - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?
     Andrzej chciał coś powiedzieć ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Wstał od stołu i poszedł do pokoju. Po chwili wrócił. Ukląkł przed nią i otworzył rękę. Dojrzała pierścionek zaręczynowy. Popatrzył na nią. Po policzkach spływały jej łzy. Odezwał się:
- Kocham cię i wiem, że jeśli się nie zgodzę będę tego żałować do końca życia. Ponieważ w głębi siebie wiem, że jesteśmy dla siebie stworzeni - wziął jej dłoń i założył pierścionek. Jolka rzuciła mu się na szyję i popłakała jeszcze bardziej. Jednak on miał pewność, że tym razem płacze ze szczęścia.


EPILOG
     30 LAT PÓŹNIEJ...
- Kochanie mam coś dla ciebie - Jolka spojrzała na męża. Dziś obchodzili trzydziestą rocznicę ślubu.
- Co tym razem wykombinowałeś?
- Proszę - podał jej pudełeczko. otworzyła je i ujrzała broszkę z małą perełką na środku. - z okazji 30 lat męczenia się ze mną.
- Andrzej, to miło. Jest piękna. - Jolka trzęsącymi się palcami przypięła ją do sukienki. Z jej oczu popłynęły łzy
- Dziękuje. Kocham cię.
- A ja cię kocham bardziej - podszedł i złożył jej pocałunek na policzku.- i będę cię kochać do końca świata i o jeden dzień dłużej.
-... i o jeden dzień dłużej - powtórzyła i wtuliła się w jego pierś.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3525 słów i 18510 znaków.

2 komentarze

 
  • czytelniczkaa

    cudowne zakończenie :))) dziękujemy!!! :)

    5 sty 2015

  • kromka :)

    ciesze sie ze wszystko sie w końcu ułożyło :) masz talent kobieto :) szkoda tylko ze tak długo trzeba bylo czekac no ale coz rozumiem kazdy ma swoje zycie i nie ma sie czasu na pisanie :) mam nadzieje ze napiszesz cos jeszcze :)

    4 sty 2015