Fałszywa zdrada cz. IX

Właśnie Jolka wchodziła do restauracji, kiedy usłyszała dziwnie znajomy śmiech. Spojrzała w stronę z której dochodził, a jej serce złapał skurcz. Ujrzała Ankę. Siedziała przodem do wejścia, a jej partner tyłem. Znów poczuła ukłucie w klatce piersiowej, a do oczu napłynęły łzy. Nie musiał się oglądać by zauważyła kim był tajemniczy towarzysz. Fakt, mogła nie mieć 100% pewności, ponieważ wiele ludzi jest do siebie podobnych z tyłu. Ale po pierwsze domyśliła się, kto mógł Towarzyszyć Ance. Po drugie teraz straciła jakiekolwiek wątpliwości. Oto miała przed oczami pociągłą twarz, z głęboko osadzonymi zielonymi oczami, zwykłym nosem i wąskimi ustami. Przed nią ukazał się Andrzej. Ten który złamał jej serce. Ujrzała w jego patrzałkach strach a kilka sekund później jakby nadzieję. Nie mogła na to patrzeć. Przeprosiła pośpiesznie Wojtka i wybiegła. Jeszcze słyszała za sobą krzyk ale się nie obejrzała. Rozejrzała się wkoło. Zauważyła nadjeżdżającą taksówkę. W pośpiechu podniosła rękę i machnęła. Zaraz koło niej stanął samochód. Wsiadła, podała adres i pośpieszyła kierowcę. Wyjrzała przez okno. W drzwiach restauracji ujrzała Andrzeja i wtedy rozpłakała się na dobre.


     Andrzej zerknął na zegarek. Dochodziła 20:00 gdy Anka zapatrzyła się na coś za jego plecami. Odwrócił się i ujrzał ją. Jolka stała wpatrzona w niego. Na jej twarzy rysowały się różne uczucia. Zacząwszy od bólu, skończywszy na nienawiści.
- To nie tak miało być.
- Co miało być... - nie słyszał już Anki. Zerwał się z krzesła i ruszył w stronę drzwi, w których zniknęła Jolka.
     "Muszę ją dogonić" - pomyślał. Niestety, kiedy był na zewnątrz Anka wsiadała do taksówki. Spuścił głowę i wszedł do środka. W wejściu zaczepił go Wojtek.
- Sorry stary.
- To nie twoja wina. Mogłem jej nie słuchać, ale ona uparła się na ten stolik. Na to miejsce. To tylko moja wina.
-Co teraz zrobisz?
- Zapłacę rachunek, i się pożegnam. Dzięki, że próbowałeś.
- Pamiętaj, że jestem po twojej stronie. Cześć.
- Cześć - uścisnęli sobie ręce i rozeszli.  
     Andrzej zmierzał do stolika, przy którym wraz siedziała Anka. Ledwo podszedł, od razu zaatakowała go słowami. Słuchał ją, w między czasie prosząc o rachunek.
- Anka zamilknij na chwilę.
- Zamilknę, ubiorę się i wyjdę. Będę czekać na ciebie. Jak dorośniesz to się odezwij. - odwróciła się na pięcie i wyszła. Andrzej zapłacił rachunek i też opuścił miejsce. Skierował się w stronę parkingu.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 501 słów i 2615 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik monia

    super :) czekam na następną

    26 paź 2013

  • Użytkownik monia

    Super, pisz dalej :)

    19 paź 2013

  • Użytkownik volvo960t6r

    pisz dalej kolejną część opowiadania

    10 paź 2013