Carpe diem - cz.8.

Carpe diem - cz.8.-Boże! Jak cudownie! – Diana nie mogła się nacieszyć morską pianą, chłodno pieszczącą łydki.
Zmoczone nogawki beżowych rybaczek zmieniły kolor, który i tak był prawie niewidoczny w ciemności nocy. Pomimo rozświetlającej fale pełni, chmury raz po raz przysłaniały księżyc, czyniąc pustą plażę miejscem bezkresnej, atłasowej rzeczywistości, przeplatanej lśnieniami rytmicznie nacierających, choć niewielkich fal.

Jack stał na brzegu z zadowoleniem przyglądając się wbiegającej do wody dziewczynie. Czekał, jak rzucone niedbale sandały na powrót właścicielki, ale po chwili wrócił do stojącego na wydmie samochodu. Wracając dźwigał kilka szczapek drewna, koc i wymownie stukające o siebie butelki.
-Hej, Di! Wracaj nim dotrzesz do Francji! – mężczyzna usiadł na brzegu.
-Veux-tu coucher avec moi? – zaśmiała się dziewczyna, wiedząc, że nie dosłyszy popularnych, kuszących słów.

- Mam coś dla ciebie. – arbuzowy Brezeer powędrował w górę dźwięcznie uderzając o swoją alternatywną, ananasową wersję.
– Twoje zdrowie! Siadaj! – Jack poklepał piasek obok siebie.  
- Nie ma „siadaj”! Idziemy do wody! – dziewczyna odłożyła pustą butelkę i pociągnęła mężczyznę za rękę.
-Zwariowałaś?
-Przestań! Wcale nie jest zimna! –  na dowód, że nie żartuje Diana nie tylko zrzuciła swoją koszulkę, ale zaczęła podnosić polówkę Jacka.
-Ej, nie chcę! – zaśmiał się, udając, że zatrzymuje ręce rozpinające pasek.
-Nie interesuje mnie to! Zawsze możesz uciec. Na przykład tędy – nie przestając rozbierać mężczyzny ruchem głowy wskazała na pełne morze. – do Francji.
-Ten Breezer tak kopie czy to ty jesteś taka szalona?
Diana bez zbędnej dyskusji pozbyła się spodni i pozostając w samej bieliźnie pociągnęła mężczyznę do wody.  
-O Boże! – otrząsnął się z pierwszego szoku. – Jest lodowata!
-Marudzisz! Płyń! – Diana zanurkowała i wynurzyła się kilkanaście metrów od brzegu. – Tu jest cieplej!
Jej postać raz po raz znikała wśród błyszczących od poświaty księżyca fal. Jack spiął się w sobie i po chwili dopłynął do dziewczyny.  
-Gdzie jest cieplej? – dezorientacja zmieszała się z rozczarowaniem.
-Tutaj… – Diana przywarła ciałem do mężczyzny.  Zarzuciła ręce na jego szyję i zdecydowanym ruchem przyciągnęła głowę do swoich ust. Jack objął ją w pasie, ale zaraz puścił, czując jak splecione ciała zaczynają się zanurzać.  
-Utopisz nas! – oderwał w końcu wargi.  
- To tylko przyszłość! Pieprz to, Jack!  Sam mówiłeś, że liczy się tu i teraz.- słona, morska woda doprawiła kolejny pocałunek.  
-Diana… Diana… Czekaj! Wracamy na brzeg. – Jack objął kobietę w pasie.  
Nie przekonał jej tak, jak fala zalewająca twarz zaskoczonej dziewczyny. Diana zakrztusiła się, zamachała rękami, próbując utrzymać się na powierzchni.

-O Boże… Miałeś rację… Przepraszam. – zakaszlała kilkukrotnie, gdy dotarli na piasek.
-W porządku? – mężczyzna położył dłoń na zmarzniętych plecach. - Nie przepraszaj. To było ekscytujące, ale teraz musisz się zagrzać. Nie chcę się rano tłumaczyć policji z zimnego trupa na plaży.  
-Rano?
-No cóż, nie przewidziałem takich atrakcji i nie mam ręcznika, ale jest koc, a zaraz będzie ciepło. – Jack zabrał się za rozpalanie ogniska.
-O, ktoś tu był w skautach? – śmiech trzęsącej się z zimna dziewczyny wypełnił pustą plażę.- Wiem, wiem… Nie potwierdzisz, nie zaprzeczysz…

Usiadła obok pochłanianych przez płomienie szczapek drewna, wpatrując się w oddalone o kilkaset metrów molo. Setkami świateł wdzierało się w mrok morza,  oświetlając zakamarki jego tajemniczej natury.  
-Piękne…  
- Rano możemy podjechać.  
-Rano? Spędzimy tu noc?  
-Niestety nie zarezerwowałem hotelu, a już za późno, by któreś z nas mogło prowadzić – śmiejąc się wskazał na butelki po alkoholu. Usiadł obok dziewczyny.
-Taki miałeś plan?
-Tak wyszło. To mój tydzień. Robię co chcę. – odsunął mokre włosy z odkrytych ramion i pocałował skórę tuż obok ramiączka czarnego, mokrego stanika.  
Drżąc coraz mniej z zimna, dziewczyna powoli rozchyliła koc.  
-Jeśli ci nie pasuje, to zawsze… możesz… odejść… - kolejne, przerywane słowami pocałunki zbliżały wargi do ust Diany.  

Kobieta powoli położyła się na rozciągniętym wcześniej kocu. Objęła dłońmi ramiona mężczyzny, wtopiła palce w jego włosy. Przyciągnęła do siebie i na moment znieruchomiała. Niewygodna myśl nie pozwoliła podążać za dłońmi błądzącymi po prawie nagim ciele. Udając, że nic się nie stało przez chwilę starała się skupić na oddawaniu pieszczot, gdy nagle rozwiązanie samo wpadło do głowy.
-Jack… -delikatnie odepchnęła od siebie mężczyznę. – Ognisko, spanie na plaży… To chyba nie jest legalne?
-Nie, nie jest. – zamruczał delikatnie wgryzając się w kusząco naprężony bok, tuż pod żebrami.
-Świetnie! – Diana odsunęła rozpalone wargi. – Ile zapłacimy? Tysiąc funtów?
-Raz, gdy dodatkowo pyskowałem to skończyło się na dwóch tysiącach osiemset…
Jack jakby nigdy nic ponownie pochylił usta nad talią dziewczyny. Diana odsunęła się jak oparzona. Mężczyzna podniósł głowę. Spojrzał na nią spod byka. Miał znużony, wręcz zblazowany wyraz twarzy.
-Bo jeśli chciałaś przez to się dowiedzieć, czy już tu z kimś byłem… To powiedz mi: jaka będzie różnica czy jesteś piąta czy dwudziesta piąta? Nie jest ci przyjemnie?
Wbił nieustępliwy wzrok czekając na odpowiedź.  
Diana założyła kosmyk włosów za ucho, zagryzła wargi.
-Żadna. – skłamała gładko.- Jest… jest bardzo przyjemnie…
-To na tym się skupmy… - mężczyzna nie czekając na reakcję przeciągnął powoli wargami wzdłuż napiętego brzucha. Kobieta westchnęła i ponownie położyła się na kocu, rozluźniając ciało wystawione na pieszczoty.  
Po kilku minutach Jack rozpiął pasek i sięgnął do kieszeni spodni.  
-Kurwa! – przeklął i zmarszczył brwi. – Musiała mi wypaść przy wodzie. Gumka!
Diana zaśmiała się i choć szybko zakryła ręką usta, oczy nie przestawały się śmiać.
-To przez ciebie! – Jack śmiejąc się zaczął łaskotać wyrywającą się dziewczynę. – Musiałaś mnie tam rozbierać?
-Żadnych pretensji! – zaśmiała się jeszcze głośniej, wierzgając między dopadającymi wrażliwe miejsca palcami. – Liczy się tylko tu i teraz!
-Ty mała cholero! – Jack złapał dziewczynę za głowę i mocno pocałował w usta. Wstał z kolan i dorzucił kilka drew do ognia. Odwrócił się w stronę morza, mając nadzieję, że chłodna, morska bryza łaskawie przyniesie uspokojenie napiętym mięśniom.
***

-Hej, obudź się! – Jack delikatnie potrząsnął ramieniem wtulonej w niego dziewczyny. Nad ranem nie tylko zrobiło się zdecydowanie zimniej, ale co gorsza skończyło się drewno.  
Diana zamruczała do siebie i wcisnęła nos jeszcze głębiej w tors mężczyzny.  
-Wstawaj! Jest piękny wschód słońca!  
-Co? Nie chcę!
-Chcesz! Ja chcę! Chodź! – Jack wstał i pociągnął dziewczynę za rękę. Rześkie powietrze rozbudziło ją w oka mgnieniu.  
-Och… Naprawdę piękne… - zamrugała kilkakrotnie powiekami, wsparta mocno o ramię mężczyzny. Kilka godzin snu w jednej pozycji nie sprzyjało koordynacji ruchów.
-Poczekaj, mam pomysł! – pobiegła do samochodu.  
-To trzeba utrwalić! –przytuliła policzek do ramienia Jacka, wyciągnęła przed siebie dłoń.  
-Daj, zrobię ci zdjęcie w wodzie! – Jack wyciągnął apple’a z dłoni dziewczyny.  
Po chwili roześmiana wróciła na brzeg.  
- I jak? – zaczęła przeglądać zdjęcia.
Milcząc, Jack zajął się wytrzepywaniem piasku z koca.
– Co jest? Gdzie jest nasz zdjęcie? Jack?!  - Diana stanęła jak wryta.  
Mężczyzna bez słowa schylił się, by pozbierać butelki.  
-Jack! Spójrz na mnie! - zażądała nieustępliwie.  
Odwrócił się powoli.
-Bo co? Dziewczyna zobaczy na fejsie?  
Zacisnął zęby. Spojrzał w bok.  
- Wiesz co? Pierdol się, Panie Nobody! – dziewczyna podniosła sandały i energicznie ruszyła w stronę molo.  

-Diana! – zaskoczony mężczyzna dopiero po chwili zawołał do oddalających się pleców dziewczyny.
Wyciągnięty środkowy palec jednoznacznie zakończył spotkanie.  

angie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1451 słów i 8419 znaków, zaktualizowała 20 mar 2019.

3 komentarze

 
  • Somebody

    Ciekawe, jak będzie wyglądać przyszły tydzień... W końcu przypada kolej Diany... Cóż, ostatecznie facet tylko trzyma się własnych zasad, prawda?

    20 mar 2019

  • angie

    @Somebody Teoretycznie tak. Zaakceptowanych przez obie strony. Ale... zasady są po to, aby je łamać :D

    20 mar 2019

  • AnonimS

    Ładnie sobie pogrywają. Ona go testuje,  on się zachowuje jakby miał coś do ukrycia... ale to.moze tylko gra. Chce mieć opcję znikniecia bez śladu. Podoba mi się to co piszesz.

    20 mar 2019

  • angie

    @AnonimS On się zachowuje, jakby miał wszystko do ukrycia. Prowokuje do testowania. Sama bym tak robiła  :P

    20 mar 2019

  • angie

    @AnonimS Dziękuję  :przytul:

    20 mar 2019

  • Speker

    Być może to przez wczesną porę, ale nie zrozumiałem końcówki. Całość bardzo świetnie opisane. :przytul:

    20 mar 2019

  • angie

    @Speker Wkurzyła się, że wykasował wspólne zdjęcie. Mógł od razu powiedzieć, żeby nie robiła. Ale do tego trzeba mieć ... odwagę cywilną :D

    20 mar 2019