Carpe diem #1

Jak co ranka przygotowywałam się do szkoły. Wykąpałam się, ubrałam i zjadłam śniadanie. Dzień jak co dzień. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam do szkoły. Była taka piękna pogoda, że szłam sobie spacerkiem. Lubiłam swoją szkołę, ogólnie lubiłam do niej chodzić. Chyba dlatego, że byłam dobrym uczniem. Z każdej kartkówki, sprawdzianu czy zadania domowego miałam same piętki i szóstki czasami zdarzały się czwórki. Zachowanie miałam dobre. Miałam dużo znajomych i oczywiście najlepszą przyjaciółkę. Niektórzy mogli mnie uważać za kujona, ale ja się tym nie przejmowałam dla mnie nauka jest bardzo ważna. Nie uganiałam się za chłopakami jak niektóre dziewczyny z mojej szkoły. Nie miałam chłopaka, bo nie był mi potrzebny do szczęścia. Po za tym, że byłam dobrą uczennicą, byłam też ładna. Nie malowałam się jak inne dziewczyny, kilo tapety i myślą, że są piękne. Ja byłam inna niż te wszystkie dziewczyny. Gdy były jakieś konkursy na najpiękniejszą dziewczynę w szkole zazwyczaj je wygrywałam. Chodź były piękniejsze ode mnie dziewczyny. Ja miałam piękne długie, kręcone włosy, koloru brązowego. Oczy miałam niebieskie i zawsze lekko podkreślone tuszem. Zauważyłam, że moja przyjaciółka Martyna, już na mnie czeka pod szkołą. Doszłam do niej pośpiesznie z uśmiechem. Spojrzałam w prawą stronę i dostrzegłam Daniela, jak zwykle z papierosem. Daniel chodzi do mojej klasy już raz nie zdał. Był to nieciekawy chłopak. Kiwnął do mnie głową, co mnie bardzo zdziwiło, ale pomachałam mu. Nigdy wcześniej mi nie powiedział cześć. W końcu byliśmy z dwóch innych bajek. Wydawał się być fajnym chłopakiem, tylko miał parę problemów.
- Hej! - przywitała się ze mną Martyna. Oderwałam wzrok od Daniela i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Hej! - uśmiechnęłam się do niej.
- Muszę przyznać, że jakoś dzisiaj inaczej wyglądasz. Nie wiem co się w tobie zmieniło, ale wyglądasz jeszcze śliczniej. - zaśmiałam się.
- Dziękuje ci, ale nic nie zmieniałam. - stałyśmy chwilę pod szkołą.
- Tak czy inaczej ładnie dzisiaj wyglądasz. Poczekaj chwilę, idzie Olka. Muszę na chwilę do niej iść. - Martyna pobiegła na chwilę do Olki, a ja na nią czekałam pod szkołą. Zauważyłam, że Daniel idzie w moją stronę. Myślałam, że pójdzie do szkoły, ale się pomyliłam pod szedł do mnie. Patrzyłam na niego, a on na mnie.
- Hej! - przywitał się ze mną z miłym uśmiechem. Też się uśmiechnęłam.
- Hej! - także się przywitałam. Zastanawiałam się o czym mam z nim rozmawiać. Myślałam, że może chce ode mnie zgapić zadanie czy coś, bo niby po co miał ze mną gadać. Dla niego jestem tylko kujonem.
- Chciałem się ciebie zapytać co robisz po szkole, bo może poszlibyśmy gdzieś razem? No chyba, że masz już plany, albo nie chcesz to spoko ja rozumiem. - zaszokował mnie teraz. Szli jacyś jego koledzy.
- Siema stary! - krzyknęli do niego. On się tylko odwrócił w ich stronę i kiwnął głową.
- Raczej nie mam żadnych planów. Z chęciom tobą gdzieś pójdę. To gdzie i o której? - zapytałam go. Chciałam być miła, więc się zgodziłam. Po za tym jakoś wydawał się całkiem miły. Chłopak się szeroko uśmiechnął. Widać, że się ucieszył.
- To świetnie. To nie wiem na co masz ochotę? - zapytał mnie.
- Spacer?
- Spoko. To o 16 na kwiatowej obok monopolowego, ok?
- Pasuje mi. To jesteśmy umówieni.
- Tak, ja już będę spadał, bo na mnie już czekają. -kiwnęłam głową. - To cześć!
- Pa! - chłopak z uśmiechem odszedł. Szczerze to bardzo mi się podobał. Był bardzo przystojny, tylko niestety miał problemy. Po paru sekundach doszła do mnie Martyna. W jej oczach wypatrzyłam zdziwienie.
- O czym ty z nim gadałaś? - zapytała mnie.
- Podszedł do mnie i się zemną umówił. Nie martw się zdziwiłam się tak samo jak ty. Chodźmy do szkoły, bo zaraz zacznie się lekcja. - dziewczyna kiwnęła głową i poszłyśmy pod salę.
Zadzwonił dzwonek na lekcję i weszłyśmy do klasy.  
Martyna cały czas mnie wypytywała o Daniela.  
Nie rozumiałam jej o czym tyle gadki. Po prostu, umówił się ze mną i tyle, ona cały czas drążyła ten temat. Stało się to denerwujące. Po szkole poszłam do domu, szłam bardzo wolno, bo nadal była piękna pogoda. W domu zjadłam obiad, odrobiłam lekcję i przebrałam się. Do 16 miałam jeszcze trochę czasu. Wzięłam laptopa i poszłam z nim na taras. Słuchałam muzyki i siedziałam na Facebooku. Byłam sama w domu. Strasznie mi się nudziło. Rodzice cały czas pracowali, obydwoje byli dobrymi prawnikami. Nie miałam rodzeństwa, więc często byłam sama w domu. Zresztą wcale mi to nie przeszkadzało, miałam ciszę i spokój. Miałam mnóstwo czasu na naukę, rodzice byli ze mnie dumni, że nie muszą mnie zaciągać siłą do nauki. Była już przyzwyczajona do samotności. Zaniosłam z powrotem laptopa na górę i wzięłam książkę. Położyłam się na leżaku i zaczęłam czytać. Przeczytałam parę stron i odłożyłam książkę na bok. Nie miałam dzisiaj ochoty na czytanie. A po za tym psy mi na to nie pozwalały. Cały czas, albo szczekały, albo mnie zaczepiały, żebym się z nimi bawiła. Były to dwa owczarki niemieckie długowłose... Były to psy z rodowodami. Strasznie je kochałam, były takie słodkie.
- Diana! Aza! - zawołałam je i rzucałam im zabawki. W końcu mnie wykończyły. Musiałam już się zbierać do wyjścia. Poszłam na górę, poprawiłam włosy i makijaż. Wzięłam torebkę i poszłam powoli na dół. Włożyłam moje czarne vansy i zamknęłam drzwi na klucz. Wrzuciłam klucze do torby i poszłam powoli do furtki. Zamknęłam powoli furtkę, żeby psy mi nie uciekły i poszłam na umówione spotkanie. Dochodziłam już do umówionego miejsca. Ujrzałam Daniela, oczywiście z papierosem w ręce. Gdy mnie zobaczył od razu go zgasił i do mnie podszedł.
- Hej! - przywitał się.
- Hej! Długo czekasz? - zapytałam.
- Chwilę. To co idziemy do parku? - teraz dopiero zauważyłam jakie ma piękne oczy i uśmiech.
- Tak. - ruszyliśmy w stronę parku. - Strasznie mi się dzisiaj nudziło w domu.
- Co robiłaś?
- Odrobiłam lekcje, siedziałam chwilę na lapku, przeczytałam kilka stron książki i pobawiłam się z psami. Ale tylko chwile, bo mnie strasznie wymęczyły. - chłopak się zaśmiał. - A ty co robiłeś?
- Same nudne rzeczy. Siedziałem na kompie co mi się strasznie znudziło, więc poszedłem przejść się z psem.
- Jak go nazwałeś? - zapytałam ciekawa.
- Tayson, to pitbull. A ty jak swoje nazwałaś? Jakiej są rasy? - zapytał z miłym uśmiechem.
- Diana i Aza. To są owczarki niemieckie długowłose. Pokaże ci je kiedyś. - doszliśmy już do parku. Podeszliśmy do ławki i usiedliśmy. Spodobało mi się jak był ubrany Daniel. Nigdy na to nie zwracałam uwagi. Miał czarnego full capa, czarne skaty, ciemno niebieskie spodnie i luźną białą bluzkę. Był typowym skatem. - Co robisz tak na co dzień? - spytałam.
- Włóczę się z kumplami i jeżdżę na bmx'ie. Zapytałbym co ty robisz, ale wiem. W ogóle dziwie się, że się ze mną spotkałaś. - spuścił głowę i wpatrywał się w ziemię.
- Niby dlaczego, bym się z tobą nie miała spotkać? - podniósł głowę i wpatrywał się we mnie.
- Może dlatego, że nie jestem odpowiednim towarzystwem dla ciebie. - zaczęłam się śmiać.
- Ty tak sądzisz, nie ja. Jakbyś był takim złym, towarzystwem to chyba bym się z tobą nie spotkała. Albo jakbym nie chciała, ale jak widzisz musiałam chcieć skoro tu jestem. - uśmiechnęłam się do niego. Cały czas mi się przyglądał. Chyba się w nim zakochałam. Coś mnie do niego ciągnęło. Chciałam bardziej go poznać.
- Fajnie to słyszeć. - uśmiechnął się.
- A tak w ogóle, to czemu się chciałeś ze mną spotkać?
- Może dlatego, że mi się podobasz. Zresztą już od dawna. - zaszokował mnie. Potrzebowałam chwili, żeby się odezwać.  
- Ja?! - chłopak się zaśmiał.
- Co w tym dziwnego?
- To, że myślałam, że jestem w twoich oczach tylko kujonem. - chłopak się uśmiechnął słodkim uśmiechem.
- To oznacza, że o mnie myślałaś. - zaczęliśmy się śmiać.
- Nie łap mnie za słówka. Strasznie cię lubię. Jesteś osobą, której nie da się nie lubić.  
- Dasz mi swój numer? - ucieszyły mnie te słowa. Zakochałam się w nim i to bardzo. Ale nie chciałam być taką łatwą laską jak każda inna. Wyciągnęłam telefon z torby. Podałam mu swój numer i on mi podał swój. Po chwili dostałam SMS'a oczywiście od Daniela. Napisał: ,,Dzięki ;* ’’ zaczęłam się śmiać. Oczywiście mu odpisałam ,,Nie ma za co ;* ’’ teraz to on zaczął się śmiać.
- Mam nadzieję, że na każdy mój SMS się będziesz tak cieszyła. - zaczęłam znowu się śmiać.
- I wzajemnie. Świetnie się z tobą bawię. - Daniel tak ślicznie się uśmiechał, że nie umiałam się na niego napatrzeć.
- No ja będę się cieszył, na pewno. O to nie musisz się martwić. Cieszę się, że się ze mną dobrze bawisz. - siedzieliśmy na ławce do 20. Po czym odprowadził mnie do domu.
Podchodziliśmy już pod furtkę. Psy zaczęły szczekać, za co chciałam je udusić. Nie za bardzo chciałam, żeby rodzice wiedzieli z kim wychodzę.  
- Pokaże ci moje psy. - chciałam przy najmniej jeszcze chwile z nim spędzić.
- Nie zjedzą mnie? - zaczął się śmiać.
- Raczej nie powinny, ale wiesz może się wszystko zdarzyć. - weszliśmy na plac. Psy zaczęły po nas skakać. - Diana! Aza! - krzyknęłam na nie. Zachowywały się jakby oszalały.
- Pa. - uśmiechnęłam się do niego uroczo. Daniel poszedł w stronę furtki i wyszedł. Oczywiście wyciągnął z kieszeni fajki i od razu jedną odpalił. Nie przeszkadzało mi, że palił. Pogłaskałam szybko oba psy i pobiegłam do domu. Zatrzymałam się dłużej pod drzwiami, nie umiałam znaleźć w torebce kluczy. W końcu znalazłam, zapomniałam, że włożyłam je do bocznej kieszeni. Weszłam do domu, ściągnęłam szybko buty i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju rzuciłam torebkę na łóżko i włączyłam laptopa. Pobiegłam szybko na dół, zjadłam kolację i napiłam się soku. Potem wykąpałam się i zasiadłam do laptopa. Weszłam na Gadu-Gadu i na Facebooka. Dostałam od razu na GG wiadomość od Martyny. Nie było jej już na GG.
- Hej! Jutro mi opowiesz jak było, bo chyba dzisiaj się już nie doczekam. - nic jej nie odpisałam. Siedziałam na Facebooku, bo nie miałam nic innego do roboty. Po chwili ujrzałam na tablicy, że Daniel coś napisał. Odrazu zaczęłam czytać to co napisał. ,,Nie ma to jak spędzić połowę dnia z miłą koleżanką. Świetnie się z tobą bawiłem. Musimy to jeszcze powtórzyć. :)’’ Oczywiście polubiłam to, ale nie skomentowałam. Jego koledzy zaczęli to komentować. Były to różne komentarze, tylko jeden zapadł mi w pamięci: ,,Tak myślałem, że coś jest na rzeczy.’’ Przeczytałam wszystkie i zamknęłam komputer. Poszłam na dół, bo rodzice właśnie wrócili od babci. Przywitałam się z nimi i porozmawiałam, po czym poszłam na górę. Było już późno i poszłam spać. Następnego dnia mój ranek wyglądał tak samo jak każdy. Dzisiaj ubrałam się w miętowe rurki, białą bluzkę i czarne vansy. Zabrałam torbę i poszłam do szkoły. Pod szkołą jak zawsze czekała na mnie Martyna. Powoli do niej już dochodziłam. Spojrzałam na barierki tak jak wczoraj. Zauważyłam Daniela wpatrującego się we mnie z uśmiechem. Też się uśmiechnęłam. Stał z kolegami. Nie zauważyli mnie ani tego, że Daniel na mnie patrzy. Podeszłam bliżej Martyny. Kiwnął do mnie głową, a ja mu pomachałam ze słodkim uśmieszkiem. To akurat już jego koledzy zauważyli. I musieli coś głupiego powiedzieć.
- O kogo ja wiedzę! Idzie laska Daniela! - krzyknął chłopak na mój widok. W głębi duszy bardzo mnie to ucieszyło, ale nie mogłam tego okazywać.
- Skończ głupie odzywki. - powiedział spokojnie Daniel. Jak zwykle skończyli palić i poszli do szkoły.
- Hej! - odezwała się do mnie Martyna. Spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy.
- Hej! - weszłyśmy do szkoły i poszłyśmy pod klasę.  
- Kornelia mam do ciebie tylko jedno pytanie? - zaczęła się śmiać. - Jak było wczoraj?
- Świetnie, nawet sobie nie wyobrażasz jaki to fajny chłopak. Strasznie go polubiłam. Byliśmy w parku i dużo rozmawialiśmy. - spojrzałam dookoła czy nikt nas nie słyszy. - Jeśli mam być szczera, to się w nim zakochałam. - Martyna się uśmiechnęła. Usiadłyśmy na ławce obok klasy i opowiedziałam jej o wszystkim co się wczoraj wydarzyło. Bardzo ją to ucieszyło. Gdy zadzwonił dzwonek weszłyśmy do klasy, Daniel chyba pierwszy raz się nie spóźnił. Rozpakowałam się i usiadłam w ławce jak zwykle z Martyną. Od razu na początku lekcji dostałam SMS'a od Daniela. Ucieszyłam się co pewnie było po mnie widać.
- ,,Ślicznie dzisiaj wyglądasz. Przejdziesz się ze mną po szkole na przerwie?’’ - nie zastanawiałam się co odpisać.  
- ,,Dziękuje. Oczywiście. ;P’’ - chciało mi się śmiać. Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Trzymał w rękach telefon i, gdy dostał SMS'a zaczął się śmiać. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Siedziałam całą lekcję z myślami o nim. Ta lekcja trwała wieczność. Cały czas sprawdzałam za ile jest dzwonek. W połowie lekcji dostałam kolejnego SMS'a.  
- ,,Tobie też się dłuży ta lekcja. Czuję się jakbym tu siedział już 200 lat. XD’’ - obejrzałam się do tyłu i kiwnęłam głową w odpowiedzi. W końcu dobiegł koniec lekcji. Na lekcji powiedziałam o wszystkim Martynie. Powiedziała, że pogada sobie z Olką. Gdy zadzwonił dzwonek pośpiesznie się spakowałam. Daniel już na mnie czekał. Podeszłam do niego z uśmiechem wyrytym na twarzy. Wyszliśmy z klasy i poszliśmy pochodzić po szkole.
- To co spotkamy się dzisiaj? - zapytał.
- Oczywiście .- zaczęłam się śmiać.
- W parku, oczywiście? - zaczęłam się śmiać.
- Dla odmiany możemy iść na spacer po mieście. I weź Taysona.
- Oczywiście. Nie boisz się, że cię pożre. W końcu to pitbull.
- Sądzę, że prędzej ty mnie pożresz niż twój pies. - zaczął się śmiać. Chwycił swoją ręką moje palce i mnie zatrzymał. Stanęłam przed nim. Staliśmy teraz twarzą w twarz.
- I co masz obawy, że cię pożrę? - uśmiechnęłam się.
- Tak, na przykład teraz. - zaczął się znowu śmiać.
- Nie odważyłbym się, mógłbym za dużo stracić.  
- Na przykład? - byłam ciekawa co ma na myśli.
- Hmm, może na przykład ciebie. Nie zobaczyłbym cię już nigdy, więc nie masz czego się obawiać.
- Normalnie kamień spadł mi z serca.
Zadzwonił dzwonek i musieliśmy wracać pod klasę.  
- A właśnie zapomniałem, sorry za to rano. Chodzi mi o moich kumpli.
- Nie masz po co przepraszać. - znowu się uśmiechnął.  
Poszliśmy do klasy i się rozstaliśmy. Usiadłam w ławce. Przez wszystkie lekcje myślałam o Danielu. Następne przerwy spędziłam już z Martyną.
Przed ostatnią lekcją na przerwie Daniel podszedł do mnie i Martyny.
- Nie umówiliśmy się jeszcze na określoną godzinę, ani miejsce. To o 15? Przyjdę po ciebie.-zaproponował.
- Ok.- odpowiedziałam krótko.
- Liczyłem na inną odpowiedz. Typu oczywiście.- zaczęłam się z niego śmiać.
- Oczywiście.- uśmiechnął się. Zauważyłam że koledzy Daniela idą w naszą stronę. Wiedziałam że będą gadać jakieś głupie rzeczy. Szybko do nas podeszli.
- Cześć Kornelia! - krzyknął od razu gdy tylko mnie zobaczył chłopak. Ten sam co rano pod szkołą.
- Cześć! - przywitałam się z nieznajomym.
- Jestem Przemek. To jest Szymon, Dawid i Kamil. - przedstawił resztę chłopaków.
- Dobra to się widzimy. Chodźcie. - powiedział i poszli.
- Śliczny ten Szymon. Nie mów tego czasem temu twojemu Danielowi. - powiedziała Martyna.
- Przecież wiesz, że nie powiem. - ostatnia lekcja upłynęła dość szybko. Po lekcjach poszłam do domu. W domu jak zwykle nikogo nie było. Znowu zanudzałam się na śmierć. Gdy wreszcie nadeszła 15 poczułam się wybawiona. Wyszłam powoli z domu zamknęłam drzwi na klucz i poszłam w stronę furtki. Dostrzegłam tam palącego Daniela. Jak zwykle z papierosem. Gdy wyszłam za furtkę dostrzegłam siedzącego pitbulla. Był koloru brązowego, miał parę białych plam. Strasznie mi się spodobał. Wydawał się bardzo spokojny, chociaż moje psy szczekały. On nawet nie popatrzył w tamtą stronę. Siedział posłusznie obok nogi Daniela. Podeszłam do niego bliżej i go pogłaskałam. Zaczął merdać ogonem.
- Ale on słodki. - odezwałam się. Gdy tylko podeszłam Daniel od razu wyrzucił papierosa. Cieszyłam się, że w moim towarzystwie nie palił. - Zmienimy plany i pójdziemy posiedzieć w parku? - zapytałam go. Miałam jakąś ochotę iść do parku.  
- Możemy. - uśmiechnął się. Poszliśmy więc do parku. Usiedliśmy na tej samej ławce co wczoraj. Wpadł mi w oko jego full cap, więc pozwoliłam sobie go pożyczyć. Przysunęłam się bliżej do Daniela i wyciągnęłam rękę po czapkę. Bez żadnego oporu zdjęłam mu ją z głowy.
- Dziękuję. - włożyłam sobie full capa na głowę. - Jak wyglądam?
- Ładnie jak zawsze. - uśmiechnęłam się do niego. I tak zyskałam dwie rzeczy, full capa i to, że siedziałam obok niego bliżej. - Idziemy na chwilę do mnie? Zimno się zrobiło, wzięłabym sobie sweter. Nie martw się, nie będziesz poszkodowany tobie też jeden dam. - zaczęłam się śmiać. - Na pewno będziesz ładnie wyglądał.
- Masz jakiś różowy? Jeśli nie to nie idziemy.
- Przykro mi, ale nie mam.
- To mam lepszy pomysł. Pójdziemy do mnie, zostawimy psa i ja ci dam bluzę. Co ty na to?
- To chodźmy. - wstaliśmy z ławki. Położył swoją rękę na moich plecach i przysunął do siebie. Poczułam się cudownie. Po chwali doszliśmy do jego domu. Mieszkał w bardzo ładnym domu. Weszliśmy na podwórko, spuścił psa ze smyczy i poszliśmy do domu. Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. W domu chyba nikogo nie było. Na górze weszliśmy do jednego z pokoi. Do pokoju Daniela. Miał ładny duży pokój. Chłopak od razu skierował się do dużej szafy. Wyciągnął dwie bluzy i jedną z nich podał mi.
- Dziękuję. - odezwałam się.
- Zastajemy tu czy idziemy? No chyba, że nadal mnie się boisz.
- Przyjście tu po bluzę to był tylko pretekst? Sprytny jesteś. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Myślałem, że się nie domyślisz. Co mam teraz zrobić skoro zostałem zdemaskowany?
- Hmm no nie wiem, musisz mnie przeprosić, że knujesz plany za moimi plecami. - uwielbiałam się z nim droczyć.
- Zależy jakie chcesz te przeprosiny. - uśmiechnęłam się. Wskazałam mu na mój policzek. Zaczął się śmiać.
- Wiedziałem, że chcesz mnie wykorzystać. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Było to bardzo słodkie i bardzo mi się podobało. - Przeprosiny przyjęte?
- No wybaczam ci. Widzę, że się starasz. - uśmiechnęłam się. - To co zostajemy?
- Wiedziałem. - usiedliśmy na łóżku. Pochwali wyciągnęłam telefon z torby. Weszłam w aparat i zrobiłam parę zdjęć Danielowi. Przez to zaczęła się wojna, albo on mi robi zdjęcia, albo ja jemu. W końcu doszliśmy do ładu i zrobiliśmy sobie razem. Jedno, które mi się najbardziej spodobało to jak całowałam go w policzek. Zdjęcia były śmieszne.
- Ale ja lubię z tobą spędzać czas. W domu to tylko nauka i nauka. Z tobą nawet o tym nie myślę, zawsze mnie rozbawiasz.
- To dla mnie zaszczyt słyszeć takie słowa. - zaśmiał się. Nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go. Tym razem nie w policzek tylko w usta. Czekałam na ten moment od wieków. Wreszcie nastąpił. Świetnie całował. Czułam się jak w niebie. Daniel oderwał swoje usta od moich. - Jesteśmy razem?
- Oczywiście. - zaczęłam się śmiać i znowu go pocałowałam. Spojrzałam na telefon było już po 20. - Muszę niestety już iść. - chciałam z nim zostać już na zawsze. Niestety nie mogłam.
- Pa. - pożegnałam się z uśmiechem i poszłam do domu.
Reklama
Zjadłam kolację, chwilę pogadałam z rodzicami, wykąpałam się i poszłam do swojego pokoju. W głowie miałam tylko Daniela. Cały czas o nim myślałam. Weszłam na kompa, Martyny już nie było. Dzisiaj nic do mnie nie napisała. Weszłam na Facebooka i od razu zaczęłam się śmiać. Zobaczyłam na tablicy zdjęcie jak całuję Daniela w policzek. Opis pod zdjęciem był śmieszny: ,,Słodziutki pocałunek. ;*’’ Zaczęłam się śmiać. Polubiłam to zdjęcie i skomentowałam: ,,Nawet bardzo słodziutki. Xd’’ Za chwilę jego koledzy zaczęli komentować to zdjęcie. Chciało mi się bardzo spać, więc wyłączyłam komputer i poszłam na łóżko. Zasnęłam po 5 minutach. Rano obudziłam się w znakomitym nastroju. Zrobiłam wszystko tak jak każdego ranka i poszłam do szkoły. Jak zwykle Martyna już tam na mnie czekała. Gdy podchodziłam już bliżej szkoły zauważyłam Daniela odchodzącego od kolegów. Szedł w moją stronę. Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. podszedł do mnie, przytulił i pocałował. Gdy jego koledzy to zobaczyli zaczęli gadać jakieś rzeczy, ale nie słuchałam ich. Gdy Daniel mnie przytulał ściągnął swojego full capa i włożył mi go na głowę.
- Hej! - przywitałam się żywo.
- Hej! Nie umiałem się doczekać aż cię w końcu zobaczę. Widzisz jak na mnie działasz? - zaśmiałam się.
- No widzę. Dobra ja idę, bo Martyna na mnie czeka.
- Jesteśmy razem jeden dzień, a ty już mnie spławiasz. - zaczęłam się z niego śmiać.
- Widocznie na to zasługujesz. - znowu zaczęliśmy się droczyć. Ruszyłam w stronę Martyny. Czekała na mnie niecierpliwie. Daniel ruszył za mną. - Spotkamy się dzisiaj?
- No właśnie jest problem, bo muszę załatwić pewną sprawę i dzisiaj za bardzo nie mogę. Przełożyć tego się raczej nie da, więc niestety nie. - tłumaczył się.
- Szkoda. Jakoś ten jeden dzień bez ciebie przeżyję. - zaśmiałam się. Doszliśmy już do Martyny.
- Dobra to ja lecę. - poszedł do kolegów.
- Hej! - przywitałam się z przyjaciółką.
- Hej! - odezwała się. Poszłyśmy do szkoły do dzwonka było jeszcze 10 minut. Zostawiłyśmy torby pod klasą i poszłyśmy się przejść po szkole. Ktoś nagle do nas podbiegł. Obróciłyśmy się, żeby zobaczyć kto to. To był Patryk. Uśmiechnął się do nas szeroko. Patryk był można powiedzieć naszym przyjacielem. A raczej chciał nim być. Zresztą bardzo go lubiłyśmy. Strasznie chciałam, żeby chodził do naszej klasy. Był to wesoły i miły chłopak. Nie można mu było zarzucić, że był brzydki, bo był całkiem ładny.
- Hej! - odezwałyśmy się z Martyną do niego.
- Cześć koleżanki. Przyszedłem sobie z wami pogadać. - powiedział z uśmiechem.
- Bardzo się cieszymy. - powiedziała Martyna
- Mam nadzieję. Słyszałem, że jesteś z Danielem. - zwrócił się do mnie. Faktycznie chodził do klasy z kilkoma kumplami Daniela.
- To dobrze słyszałeś. - powiedziałam uśmiechnięta. Szybko się plotki roznosiły po szkole.
- Myślałem, że jak będzie miał laskę to będzie trochę utemperowany. - powiedział. Nie wiedziałam o co mu chodzi. - Bardzo się zdziwiłem, że jest inaczej. Myślałem, że nie przyjdzie dzisiaj, a tu dowiaduje się, że przychodzi. Jeszcze dzisiaj myślałem, że wszystko odwoła, a tu się dowiaduję, że właśnie nie. Dostałem takie zapewnienie od kilku kolesi, bo nie wierzyłem. - zmarszczyłam czoło.
- O czym ty mówisz? W ogóle cię nie rozumiem, o co chodzi? - Patryk spojrzał na mnie zaskoczony.
- To wy o niczym nie wiecie? Przecież to już od czterech dni jest uzgodnione. Daniel ma solówę z Przemkiem. Na serio nic nie wiecie? - gdy to usłyszałam zaszokował mnie. Naprawdę nic nie wiedziałam. Czyli to była ta sprawa.
- Jesteś tego pewnie?
-Tak! Każdy ci to potwierdzi. Dziwne, że nic nie wiecie, a szczególnie ty Nela. - Nic już nie mówiłam. Wyciągnęłam telefon i napisałam SMS'a do Daniela ,,Gdzie ty teraz jesteś? Musimy pogadać.’’ Po chwili dostałam odpowiedź ,,Przed szkołą. Zaraz do ciebie przyjdę.’’ Nie zwracałam uwagi już na to co dzieje się dookoła mnie. Szliśmy korytarzem. Wreszcie przyszedł Daniel. Podszedł do nas.
- Co jest? - zapytał od razu. Byłam wściekła na niego.
- Co ty do cholery robisz? - nie wiedział o co chodzi. Martyna z Patrykiem odeszli na bok. - Masz przecież taką ważną sprawę do załatwienia. Człowieku nie masz co robić tylko bić się? Jeszcze z Przemkiem? O co w ogóle się bijecie?
- To nie jest ważne i tak nie zrozumiesz. No i co z tego, że z Przemkiem? Fakt pewnie ci się podoba i stwierdziłaś, że taki fajny chłopak będzie się bił z twoim żałosnym chłopakiem. Idź do niego na pewno się ucieszy. Przecież po co ci chłopak taki jak ja? Wiesz co lepiej zerwijmy ze sobą. Ty idź do Przemka, będziecie świetną parą. Życzę wam powodzenia. - obydwoje byliśmy wściekli. Nie wiem co się tak uwziął na tego Przemka.
- Wiesz co, masz rację, lepiej zerwijmy, bo to nie ma sensu. Skoro jesteśmy ze sobą tak krótko i się sypie to, to jest bez sensu, żeby to ciągnąć dalej.
- Pozdrów Przemka.
- Na pewno to zrobię. - odeszłam od niego i poszłam w stronę klasy. Zapomniałam, że przyjaciele na mnie nadal czekają.
- Czyli to koniec? Tak chcesz sobie to skończyć?
- Tak. - krzyknęłam i poszłam pod klasę. Usiadłam na ławce. Po chwili Patryk i Martyna do mnie doszli.
Chciało mi się płakać. Musiałam być twarda. Martyna i Patryk coś do mnie mówili, ale za bardzo myślałam o tym co się zdarzyło przed chwilą.
O co mu chodzi z tym Przemkiem? W ogóle go nie rozumiałam. Teraz przynajmniej wiem jaki jest naprawdę.
Mogę się założyć o to, że całą tą ich solówkę wymyślił Daniel. Przemek był od niego inny. Wszystko mnie w środku ściskało. Patryk mnie szturchnął, spojrzałam na niego. Miałam świeczki w oczach. Patryk mnie od razu przytulił. Zaczęłam szybko mrugać. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Najgorsze było to, że musiałam siedzieć z nim w jednej klasie. Było mi przykro, że tak to się wszystko skończyło. Ogarnęłam się i usiadłam prosto. Wyłączyłam się znowu. Nagle zobaczyłam Przemka idącego z kolegą w naszą stronę. Szybko wstałam i do nich podeszłam.
- Hej! - przywitałam się z udawanym uśmiechem. Przemek od razu na mój widok się uśmiechnął.  
- Hej! - odezwał się do mnie.  
- Mam pytanie. O co się macie dzisiaj bić z Danielem? - chłopak się uśmiechnął. Miałam wrażenie, że to dla niego rzecz do popisu.  
- Słyszałem, że jesteście razem.
- To źle słyszałeś. To co? Powiesz mi?
- No, a jak myślisz, o co mogę się z nim bić? O ciebie. - zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.  
- O mnie?! Ale jak to? - zapytałam zdziwiona.
- Dziewczyno, każdy chłopak marzy, żebyś na niego spojrzała. Każdy by chciał z tobą być. - zadzwonił dzwonek. On mówił dalej. - Podobasz się mu i mi. Dziwne, że tego nie zauważyłaś. - w tym momencie, gdy on mówił, pod klasę szedł Daniel. Nauczyciela jeszcze nie było. Przeszedł obok nas, prychnął i pokiwał głową. Już nie słuchałam co mówi Przemek. Od razu kiedy Daniel obok nas przeszedł, odwróciłam się za nim.
- Czekaj. - powiedziałam wypranym z uczuć głosem. Chłopak się zatrzymał i odwrócił. Minę miał okropną. Podeszłam do niego. - Dlaczego mi nie powiedziałeś o co się będziecie bić? O taką głupotę mam cię zostawić? Przecież już dawno wygrałeś. To nie ma sensu. Ja nadal chce z tobą być. - emocje nam już opadły. Daniel podszedł do mnie bliżej i mnie mocno przytulił.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się. Odchyliłam się trochę do tyłu i go pocałowałam. To był namiętny i bardzo miły pocałunek. To było coś wyjątkowego. - Nie wracajmy już nigdy do tej sprawy. Ok? - kiwnęłam głową. Nauczyciel przyszedł i poszliśmy do klasy. Umówiliśmy się z Danielem, że dzisiaj pójdziemy ze znajomymi na dwór. Po lekcjach spotkałam się z Martyną. Chodziłyśmy po mieście.
- Czyli już między wami w porządku? - spytała Martyna. Uśmiechnęłam się.
- Tak. - szłyśmy i cały czas rozmawiałyśmy i się śmiałyśmy. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam kolegę Daniela Szymona. Podszedł do nas.
- Hej! - przywitał się pierwszy.
- Hej! - przywitałam się z uśmiechem.
- Nie widziałyście się czasem z Danielem?
- Nie, a co?
- Jakbyście go gdzieś spotkały, to powiedzcie mu, że jest kapa. Dzwonie do niego i dzwonie. Dobra, to tyle, ja spadam dalej go szukać. Narka. - był trochę zdenerwowany.
- A o co chodzi? Jaka kapa? Czemu? - zapytałam.
- Jak będzie chciał to sam ci powie, to jest zbyt poważna sprawa. Nie będę się wtrącał. Ja spadam. - kiwnęłam głową i już go nie było.
- Ciekawe w co się wpakował. On po prostu nie umie żyć bez problemów. Ciekawe w jakie gówno się wpakował. - strasznie się o niego martwiłam. To jest człowiek, który nie potrafi normalnie żyć. Spędziłam jeszcze z godzinę czasu z Martyną, po czym się rozstałyśmy i każda poszła w swoją stronę. Poszłam do domu. Gdy wreszcie dotarłam, poszłam od razu do swojego pokoju. Napisałam do Daniela wiadomość na GG ,,W co ty się do cholery wpakowałeś?’’ Nie było go na GG, więc poszłam na dół. Napiłam się soku i wróciłam do swojego pokoju. Włączyłam sobie telewizor i zajęłam się oglądaniem. Nic innego mi nie pozostało do roboty. Jutro weekend. Zamierzałam go spędzić ze swoim chłopakiem. Następnego dnia, spotkałam się z Danielem. Nie odpowiedział mi na GG. Przyszedł do mnie.  
- Więc w co się wpakowałeś? Tylko błagam nie kłam. Nienawidzę jak ktoś kłamie. - chłopak się skrzywił.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Spotkałam wczoraj Szymona. I widać było, że nieźle sobie nagrabiliście. No to mów. - westchnął i zaczął mówić.
- No narobiliśmy sobie gówna. Tylko ja i Szymon. Zadłużyliśmy się u dilera. On teraz chce nas dojechać. To nie jest byle kto, on jest do wszystkiego zdolny.
- Na ile? - westchnęłam.
- Na sporą sumkę. Jesteśmy udupieni. Nie mamy skąd wziąć tej kasy. Ja jestem już spłukany wszystko już mu oddałem, Szymon ma trzy stówy. - załamałam się.
- Człowieku czy wy jesteście mądrzy? - krzyknęłam na niego.
- Ile potrzebujecie tej kasy? - zapytałam. Miałam spore oszczędności. Postanowiłam im pożyczyć.
- Potrzebujemy jeszcze trzy stówy.
- Dobra, pożyczę wam tą kasę. Ale nie ważcie się jeszcze kiedykolwiek kupować jakieś narkotyki. Zachowujecie się jak jakieś ćpuny. Wielce potem masz problem, że się kłócimy.
Byłam strasznie na nich zła. Jak mogli być tak głupi i wciągnąć się w takie bagno. Usiadłam obok niego na sofie.
- Nie wkurzaj się już. - przytulił mnie i pocałował.
- Nie wkurzam się, tylko jesteście nieodpowiedzialni. Kocham nieodpowiedzialnego idiotę. - zaczął się śmiać.
- Dzięki. Ja muszę już spadać. Muszę jeszcze zanieść mu tą kasę. Widzimy się jutro. - pokiwałam głową. - To narka. - pocałował mnie i poszedł. Postanowiłam dzisiaj się jeszcze trochę pouczyć i poczytać książkę. W tygodniu nie miałam na to czasu. Zabrałam się do nauki. Uczyłam się chyba z dwie godziny. W końcu zrobiłam sobie na chwilę przerwę i postanowiłam teraz poczytać książkę. Czytać to ja kochałam, więc nie umiałam się oderwać od książki. Byłam jak zwykle sama w domu, bo rodzice pojechali do babci. Miałam ciszę i spokój w domu, więc mogłam sobie pozwolić na naukę i czytanie. Gdy rodzice wrócili od babci było już późno, poszłam na dół, żeby z nimi pogadać. Siedzieliśmy w kuchni. Oni jedli, a ja do nich mówiłam.
- Jak się czuje babcia?
- Już lepiej. Pytała o ciebie, czemu nie przyjechałaś i jak ci idzie w szkole. Powiedziałam, że nie chciałaś, bo się uczyłaś. Mam nadzieję, że się uczyłaś. - powiedziała mama.
- Oczywiście! Uczyłam się i czytałam książkę. - powiedziałam jej. - A co w ogóle słychać u was w pracy?
- Dobrze, jak zawsze dużo pracy. - Odpowiedział tata. - A co u ciebie w szkole? Nic ostatnio nie mówiłaś.
- Bo wszystko dobrze. W tamtym tygodniu mieliśmy bardzo mało nauki i w przyszłym będzie tak samo. Więc trochę sobie odpocznę. - rodzice nie skomentowali tego co mnie bardzo zdziwiło.
- To ja już pójdę do siebie. - rodzice kiwnęli tylko głowami. Poszłam na górę. Włączyłam laptopa. Położyłam się na łóżku i położyłam sobie laptopa na brzuchu. Weszłam w Skype i zadzwoniłam do Martyny.  
- Hej!
- Hej! - przywitała się.
- Był u mnie Daniel. Nawet nie spodziewałabyś się nigdy w co te debile się wpakowali. Zadłużyli się u dilera. Najgorsze jest to, że on ich zaczął ścigać, a oni nie mieli całej kasy. Pożyczyłam im trzy stówy.
- To na ile oni się zadłużyli ?- zapytała.
- Ja pożyczyłam im trzy, Szymon miał też chyba trzy i Daniel jakąś kasę chyba już mu dał. Więc zobacz ile oni kasy wydali na to gówno. Zrobiłam mu kazanie.
- Tyle kasy wydać na takie gówno. Oni są chorzy. Dobra to tyle mi chciałaś powiedzieć? Bo ja muszę już spadać.
- Tak, to pa. - pożegnałam się z nią.
- Pa. - wyszłam ze Skype i wyłączyłam kompa. Chciało mi się strasznie spać, więc poszłam spać. Od razu zasnęłam. Następnego dnia, mój ranek wyglądał jak każdy inny.
Chciałam dzisiaj się spotkać z Danielem. Po południu do mnie zadzwonił. Strasznie się ucieszyłam.
...
- Hej! - przywitałam się z entuzjazmem.
- Hej! - powiedział dziwnym głosem, zmartwiłam się.
- Czemu masz taki dziwny głos? - westchnął.
- Raczej dzisiaj się nie spotkamy. Raczej przez pewien czas się nie będziemy spotykać.
- Dlaczego? - czy on miał mnie już dość?
- To nic poważnego, tylko jestem w szpitalu. Poszedłem sam wczoraj do tego kolesia no i dostałem niezłe baty. Ale nie martw się, nie jest ze mną tak źle. Jestem tylko trochę pobity.
- Mogę cię odwiedzić? - teraz niczego innego nie pragnęłam jak go zobaczyć.
- Możesz tylko nie chcę, żebyś się za bardzo denerwowała. Mi naprawdę nic nie jest. Muszę już kończyć, bo Szymon przyszedł.
- To ja za jakąś godzinę przyjdę.
- Ok. To do zobaczenia. Kocham cię.
- Też cię kocham. Pa .- rozłączyłam się. Przebrałam się, zjadłam śniadanie, wzięłam torbę i poszłam do szpitala. Strasznie się spieszyłam. Wreszcie, gdy dotarłam do szpitala zapytałam gdzie leży Daniel. Jakaś miła kobieta mnie pokierowała. Zapukałam do sali i weszłam. Od razu ujrzałam Daniela, Szymon siedział obok jego łóżka. Gdy zobaczyłam jak Daniel jest poturbowany, ciarki przeszły mi po skórze.
- Hej! - przywitałam się z chłopakami.
- Cześć! - odpowiedział Szymon. Podeszłam bliżej jego łóżka i usiadłam na krześle obok Szymona. Daniel był cały w siniakach i miał rękę w gipsie. Było mi go żal. Nieźle musiał się wczoraj nacierpieć.
- Wyglądasz okropnie. - powiedziałam zasmucona. Łóżko obok Daniela było zajęte przez jakąś dziewczynę. Miała nogę w gipsie, albo szynie. Była ładna i na pierwszy rzut oka wydawała się miła. Od czasu do czasu zerkała na nas.
- Dzięki za komplement. Za to ty wyglądasz ładnie. - uśmiechnęłam się.
- Mówiłeś, że nic ci nie jest. Masz pełno siniaków i rękę w gipsie. Złamana? - zapytałam marszcząc czoło. Strasznie teraz zaczęła się o niego martwić.
- No niestety tak. Mam złamaną rękę i żebro. Nawet sobie nie wyobrażacie z jaką siłą dostałem. Ale to wszystko moja wina. Sprowokowałem go. Po za tym nie oddałem kasy na czas. Należało mi się.
- Nawet tak nie mów. On nie miał prawa cię nawet dotknąć. Powinien ponieść jakieś konsekwencję. Zgłosisz to na policję? - zapytałam.
- Coś ty. Mam iść na psy na dilera. Jeszcze mi życie miłe. On by mnie chyba za to zabił. A jak nie on to jego koledzy. - dziewczyna z łóżka obok spojrzała na nas, ale szybko uciekła wzrokiem.
- Nawet nie wiesz jaki jestem na siebie zły, za to, że poszedłeś sam. Mogłem iść z tobą. Nawet nie wiesz jakie mam wyrzuty sumienia. - robił sobie wyrzuty Szymon.
- Chciałbyś leżeć w takim samym stanie jak ja na łóżku obok. Nie wiadomo może nawet gorszym. Człowieku, nawet nie wiesz co gadasz. Szybko wrócę do zdrowia, nie martwcie się.  
- Ile będziesz w szpitalu? - tak strasznie bym chciała, żeby wyszedł już dziś. Żeby było tak jak wcześniej. Żeby tyle nie cierpiał. Niestety, to było niemożliwe.
- No nie prędko. Nawet nie ma co o to pytać. Lekarze mi nie powiedzą.
- Może przynajmniej rzucisz fajki. - powiedziałam z uśmiechem. Daniel przewrócił oczami.
- Co ja bym dał za zapalenie. - zaśmiałam się. - Już nie narzekaj przecież przy tobie nie palę.
- To oznaka, że mnie kochasz. - znowu się zaśmiałam. Dziewczyna znowu spojrzała w naszą stronę.
- Czyli jakbym przy tobie palił to by oznaczało, że cię nie kocham? - uśmiechnął się.
- Oczywiście. - też się uśmiechnęłam. Zerkałam na sąsiednie łóżko, na nieznajomą mi dziewczynę. Wyciągała teraz książkę z szafki. Była to dla niej trudność, bo miała usztywnioną nogę. Ledwo umiała cokolwiek wyciągnąć z szafki. Chwyciła książkę w rękę i nagle wyślizgnęła jej się z ręki. Dziewczyna się załamała. Uśmiechnęłam się do niej i wstałam z krzesła. Podeszłam do jej łóżka i podałam jej książkę.
- Proszę! - dziewczyna się także uśmiechnęła.
- Wielkie dzięki. Z tą nogą to już totalnie bym jej nie umiała podnieść.
- Właśnie widzę. Współczuję. - dziewczyna wydała się naprawdę bardzo miła. Spojrzałam na książkę. - Ooo, moja ulubiona książka. - zaczęłam się śmiać.
- Moja także. Jest cudowna. - mówiła z uśmiechem.
- I to bardzo. Jestem Kornelia .- wyciągnęłam rękę do dziewczyny.
- Miło mi cię poznać. Ja jestem Oliwia.
- Sądzę, że się jeszcze spotkamy, bo na pewno tu jeszcze przyjdę. Ale teraz muszę już wracać do nich z powrotem. - uśmiechnęłam się.
- Jasne, ja się zajmę czytaniem .- odeszłam od jej łóżka i usiadłam na krześle. Moja i Szymona wizyta trwała około godziny. Już musieliśmy się zbierać.
- To do zobaczenia jutro na pewno przyjdziemy. - podeszłam do Daniela i go pocałowałam. - Kocham cię. Nie wiem jak ja bez ciebie tyle czasu wytrzymam. - zaczął się śmiać.
- Weźmiesz sobie na pocieszenie Szymona. Sądzę, że nie będzie miał nic przeciwko. Nie Szymon? Zrobisz mi przysługę? - zaczęliśmy się śmiać.
- Wiadomo, że to zrobię dla ciebie. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Dobra, trzymaj się stary.
- Pa. Cześć Oliwia. - wymieniłyśmy się uśmiechami i wyszliśmy z Szymonem.  
Wyszliśmy z sali i poszliśmy na zewnątrz.  
- On wygląda okropnie. Mam straszne wyrzuty sumienia. Teraz powinienem leżeć obok niego na łóżku. - zadręczał się Szymon.
- Chodź, usiądziemy na ławce. - kiwnęłam głową i poszliśmy na ławkę. Szymon po chwili milczenia odezwał się. - Dzięki.
- Za co?
- Za to, że tu jesteś i, że mogę z tobą pogadać.
Reklama
- Nie gadajmy przez jakiś czas o szpitalu. Mam już powoli dość tego tematu. Wolałabym, żeby to się nigdy nie stało. - Szymon po raz pierwszy się uśmiechnął. Zauważyłam, że Szymon jest od dawna w stosunku do mnie bardzo śmiały. Cieszyło mnie to i to bardzo.
- Nie obraź się, ale muszę o coś zapytać. Jestem po prostu bardzo ciekawy. - mówił niepewnie. - Czemu jesteś akurat z Danielem? Masz szanse u każdego, a akurat wybrałaś Daniela. Czemu? - spojrzałam na niego. Lustrował moją twarz.
- Bo jestem głupia i się w nim zakochałam. To proste wytłumaczenie. A po za tym nigdy w ten sposób nie myślałam o sobie. I nadal tak nie myślę.
- Czemu sądzisz, że jesteś głupia, bo z nim jesteś? Nie obraź się, ale dużo osób tak sądzi.
- Wiem, że nie powinnam z nim być. Pochodzimy z dwóch różnych bajek. Dziwię się czasami, że się razem kolegujecie. Jesteście inni, a raczej ty jesteś lepszy. To co mówię w ogóle nie ma sensu. - zaczęłam się śmiać. - Chodzi mi o to, że on jest bardziej niezrównoważony. Czasami ma strasznie głupie pomysły. Sądzę, że ty ich masz mniej. - teraz zaczęliśmy się oboje śmiać. - Założę się, że pomysł z narkotykami to też jego pomysł. Sam pomysł, żeby iść do dilera samemu. Do dilera, u którego jest zadłużony.
- Tak, narkotyki to jego pomysł. Ale za to ja go wciągnąłem w papierosy. Miał ode mnie więcej głupich pomysłów. - znowu zapadła cisza. Bardzo niezręczna cisza.  
- Będę się zbierała do domu.
- No ja też. Muszę jeszcze powiedzieć kumplom co jest z Danielem. Mam nadzieję, że o naszej rozmowie nie dowie się Daniel.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się.
- To dobrze. Dobra, to ja się zbieram. Cześć!
- Pa! - pożegnałam się i poszłam do domu. W domu pałętałam się bez celu. Następnego dnia, ubrałam się i poszłam do szkoły. Pod szkołą czekała na mnie już Martyna. Przywitałam się z nią i zaczęłam mówić o zdarzeniach, które zdarzyły się wczoraj.
- Leży w szpitalu, ale jest już z nim lepiej. Napisał do mnie rano, że czuję się lepiej.
- To straszne. Ten człowiek jest jakiś bezduszny.
- Też tak sądzę. Poznałam w szpitalu fajną dziewczynę Oliwię. Leży na tej samej sali co Daniel.
- A ładna jest? - zapytała mnie Martyna. Skrzywiłam się.
- No tak. Czemu o to pytasz? Przecież wygląd to nie wszystko.
- Po wyjściu ze szpitala Daniela, będziesz mogła szukać sobie nowego chłopaka. On w szpitalu będzie szukał pocieszenia. No i oczywiście znajdzie w Oliwii. Wyjdzie ci to tylko na dobre. Wiesz dobrze, że to nieodpowiedni chłopak dla ciebie. - byłam oburzona tym co do mnie mówiła.
Daniel taki nie jest. Co ona może o nim wiedzieć nawet go nie zna. Postanowiłam się do niej nie odzywać. Cały dzień w szkole nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi. Gdy chciała mi coś powiedzieć, udawałam, że nie słyszę, albo obracałam się w drugą stronę. Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek pozbierałam swoje rzeczy z ławki i wyszłam z klasy. Poszłam do szatni, a następnie wyszłam ze szkoły.
- Nela! - zawołał ktoś za mną. Obróciłam się i zobaczyłam Szymona. Od razu się zatrzymałam. Szybko mnie dogonił.
- Hej! - przywitałam się entuzjastycznie.
- Hejka! - chłopak jak zwykle przywitał się z powalającym uśmiechem. Naprawdę bardzo ładnie się uśmiechał. Aż można było się zakochać w tym cudownym uśmiechu.
- Widzę, że dzisiaj humor masz już lepszy. - zaśmiałam się.
- Po lepszy, lepszy. Idziesz dzisiaj do szpitala? - zapytał.
- No idę. - odpowiedziałam krótko.
- Idziemy razem? No chyba, że aż tak mnie nie lubisz, że nie ma o czym gadać. - zaczął się śmiać.
- Czemu bym cię miała nie lubić? Bardzo cię lubię. Może my iść razem.
- No to cieszę się, że mnie lubisz. To nie wiem, o 15?
- Mi pasuje. Dobra, to ja idę. Do zobaczenia. - odeszłam z uśmiechem. Gdy przyszłam do domu, przebrałam się, zjadłam obiad, zrobiłam lekcję, nakarmiłam psy i przygotowałam się do wyjścia. Spojrzałam na zegarek, była już 14:47. Ubrałam buty i poszłam na umówione miejsce. Szymon już na mnie czekał. Poszliśmy do szpitala, po drodze strasznie się wygłupialiśmy. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów. Gdy doszliśmy do szpitala, ogarnęliśmy się i weszliśmy do środka. Zapukaliśmy do sali Daniela i weszliśmy. Daniel na nasz widok ucieszył się.
- Hej! - przywitałam się. Podeszłam do łóżka Daniela i pocałowałam go. - Hej Oliwia! - przywitałam się z dziewczyną. Przyglądała nam się. Uśmiechnęła się, gdy się z nią przywitałam. - Jak się czujesz?
- Spoko, tylko strasznie tu nudno. Na szczęście mogę jeszcze się odezwać do Oliwii. Inaczej bym tu zwariował. Dobrze, że wy jeszcze przychodzicie i moi rodzice. Czasami wpadnie mój bart. A tak to sama nuda. - nasza wizyta w szpitalu przebiegła bardzo szybko. Było strasznie nudno. Pogadałam nawet chwilę z Oliwią. Ucieszyłam się nawet trochę, że już musimy iść. Znowu usiedliśmy na ławce obok szpitala.
- Co jest? - zapytał mnie Szymon.
- Nic, czemu pytasz?
- Widzę, że coś jest nie tak. Nie no, jak nie chcesz to niemów. Nie będę cię do niczego zmuszał.
- Po prostu z Danielem oddalamy się od siebie. Czuję, że za niedługo się rozstaniemy. Już nie czuję do niego tego samego co dawniej. Rozumiesz? - przynajmniej mogłam się komuś wygadać.
- Rozumiem, rozumiem.
- Po za tym chyba powoli się w kimś zakochuje. Nie jestem pewna. - uśmiechnęłam się.
- Nie będę ci nic radził. Powinnaś sama podjąć decyzję co chcesz zrobić.  
- Wiem. - nasza rozmowa nie trwała długo. Odprowadził mnie do domu i poszłam rozmyślać do swojego pokoju. Przez moją głowę przeszło milion różnych myśli. W końcu podjęłam decyzję. Postanowiłam iść za głosem serca. A serce mi mówiło, żebym zostawiła Daniela dla kogoś kogo pokochałam przez ostatnie dni. Postanowiłam porozmawiać z nimi obojga, jutro. Bałam się tych dwóch rozmów.
*Następnego dnia*
Obudziłam się jak zwykle o tej samej godzinie. Leżałam jeszcze przez 5 minut w łóżku. Trudno było mi się z niego wyrwać. W końcu usiadłam na brzegu łóżka, rozciągnęłam się i podeszłam do szafy.  
Wstałam, otworzyłam szafę i zaczęłam przeglądać swoje ubrania. No i znowu jak co dzień trudny wybór. Zaśmiałam się sama do siebie.  
Postanowiłam jeszcze poczekać z rozmową z dwoma chłopakami. Poczekam jeszcze trochę, bardziej się zastanowię. W końcu podjęłam tą trudną decyzję, ubrałam czarne getry i moją nową bluzkę. Była to szara tunika na grubych ramiączkach, od ramienia w dół przez bluzkę przebiegała ładna falbanka. Do tego stroju włożyłam czarne, wysokie trampki ze skóry. Ubrałam do tego jeszcze czarny sweter. Rano było trochę zimno. Po ubraniu się, uczesałam włosy i pomalowałam się. Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie z uśmiechem.
- Co się z tobą dzieje dziewczyno. - powiedziałam szeptem do siebie. Zaczęłam się śmiać. Postanowiłam utrzymać taki humor cały dzień, a nawet dłużej. Zeszłam tanecznym krokiem po schodach, z ostatniego schodu skoczyłam i znowu zaczęłam się śmiać. Weszłam do kuchni. Rodziców już nie było. Spojrzałam na stół.
- Wow. - powiedziałam bardzo zdziwiona. Na stole czekało na mnie przepyszne śniadanie i mała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos. "Dzisiaj wrócimy później. Przygotowaliśmy dla ciebie pyszne śniadanie. Mam nadzieję, że ci będzie smakować". – to miłe, że zrobili mi śniadanie. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść pyszny posiłek. Po zjedzeniu śniadania wzięłam torebkę, włożyłam sobie słuchawki do uszów i poszłam wolnym krokiem do szkoły. Zapowiadała się naprawdę piękna pogoda. Włączyłam piosenkę The Lumineers - Ho Hey. Jednym słowem uwielbiałam ją. Słuchałam jej na okrągło. Gdy podeszłam bliżej szkoły zauważyłam, że Martyna czeka na mnie. Miała marną minę. Podeszłam do niej.
- Hej! Co się stało? - zapytałam.
- Hej! Myślałam, że jesteś na mnie nadal zła. Przepraszam cię za te moje wczorajsze słowa. Bardzo cię przepraszam.  
- Ja to o tym już zapomniałam, więc ty też zapomnij.-  uśmiechnęłam się serdecznie do przyjaciółki.
- Cieszę się. - przytuliła mnie. Weszłyśmy do szkoły i poszłyśmy pod klasę. Zostawiłyśmy pod nią torby i poszłyśmy połazić po szkole. Chodziłyśmy z uśmiechami na twarzach. Widać nie tylko ja miałam dobry humor. Szłyśmy po szkole, nagle ktoś niespodziewanie mnie złapał od tyłu. Strasznie się wystraszyłam. Obróciłam się szybko.
- Boże, Szymon ty idioto! Nawet nie wyobrażasz sobie jak się wystraszyłam. - zaczął się ze mnie śmiać, uderzyłam go w ramię.
- I o to chodziło. - zmierzyłam go wzrokiem. On tylko się śmiał.
- No widzę, że bardzo ci do śmiechu. Żeby mi to był ostatni raz. - pogroziłam mu i także się zaczęłam śmiać. - Jesteś okropny.
- Warto było to zrobić. Żebyś widziała swoją minę. Podskoczyłaś jak oparzona. - nabijał się zemnie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - naprawdę było to śmieszne, ale nie mogłam mu przyznać racji.
- Nie podszedłem tu tylko, żeby cię straszyć. Chciałem cię zapytać czy pójdziemy się gdzieś dzisiaj przejść. Mam już dość tego szpitala. W koło tylko szpital, szpital. Potrzebuje trochę odpoczynku. - uśmiechnęłam się. Faktycznie też już byłam tym wszystkim zmęczona.
- No nie wiem, czy mogę się na to zgodzić za ten twój dzisiejszy wybryk. Co ty o tym sądzisz Martyna? Co powinnam zrobić? Chyba też sądzisz, że nie powinnam z tym panem spędzać czasu? - Martyna zaczęła się śmiać.
- Sądzę, że nie powinnaś. To by było nierozsądne, gdybyś się z nim spotkała. - powiedziała z uśmiechem.
- W takim razie spotkajmy się. Już od dłuższego czasu jestem nierozsądna. Tak bynajmniej twierdzą inni, więc chyba powinnam iść. - chłopak podarował nam swój piękny uśmiech. Zrobiły mu się dołeczki.
- Przyjdę po ciebie o 15, ok? - kiwnęłam głową. - To ja spadam na lekcje, zaraz będzie dzwonek. - chłopak odszedł, a my udałyśmy się pod naszą klasę. Usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy aż zadzwoni dzwonek i przyjdzie nauczyciel. Pierwszą lekcją była biologia. Po paru minutach po dzwonku, przyszedł nauczyciel. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. Oczywiście musiałam być pytana. Nie uczyłam się, ale dostałam czwórkę. Lekcje upłynęły wyjątkowo szybko. Po lekcjach poszłam od razu do domu. W domu jak zawsze zjadłam obiad, obrobiłam lekcję, posiedziałam na kompie, poprawiłam włosy i makijaż. Gdy już wszystko zrobiłam poszłam na dwór powygłupiać się z psami. Świetnie się z nimi bawiłam.
- Hej! - krzyknął ktoś. Obróciłam się, to był Szymon. Stał za bramą i z uśmiechem mi się przyglądał.
- Hej! Chodź tu. - powiedziałam do niego. Chłopak oczywiście mnie posłuchał.
- Widzę, że tym razem cię nie wystraszyłem. Szkoda. – zaczęliśmy się śmiać. Podszedł do mnie i na przywitanie pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się szeroko. Było to bardzo miłe.

Zatrzymaliśmy się i patrzyliśmy się na siebie. Teraz sobie uświadomiłam, że to było niebezpieczne zagranie. Przecież ja jeszcze mam chłopaka. Szymon położył rękę na moim policzki, spuściłam głowę.
- Co ja wyrabiam? Przecież ty jesteś z moim przyjacielem. Przepraszam. - wziął rękę.
- To ja przepraszam sama cię prowokuje. A tak w ogóle to mam zamiar zerwać z Danielem. Tylko jeszcze nie teraz. Chcę jeszcze z tym poczekać. - powiedziałam. Nie podniosłam jeszcze głowy do góry.
- Czyli to już pewne? - zapytał.
- Raczej tak. Ja po prostu nie czuję do niego tego co kiedyś. - popatrzyłam na niego. Ten tylko kiwną głową. - Dobra, koniec tematu. - uśmiechnęłam się.
- Za niedługo wakacje. Masz już jakieś plany?

- Szczerze? To nie myślałam jeszcze o tym. Ale pewnie pojadę nad morze z Martyną. Planujemy to od dłuższego czasu. Nie mogę się już doczekać. - znowu zaczęliśmy iść przed siebie.
- Rodzice wam pozwolą jechać same nad morze?
- Tak, mamy 17 lat. Za niedługo będziemy mieć 18 i czemu mieliby się nie zgodzić na te wakacje. A po za tym już się zgodzili. A ty jakie masz plany?
- No ja sam nie wiem jeszcze. Pewnie wspólny wypad z rodzinką, a potem reszta ze znajomymi. - uśmiechnął się. Nasz spacer dobiegał już końca. Szymon odprowadził mnie do domu. Ja, gdy weszłam na posesję, skierowałam się od razu na taras i usiadłam na krześle. Teraz sobie coś uświadomiłam. Przecież ja wcale nie chcę zerwać z Danielem. Dlatego to odkładam. W Szymonie widzę tylko przyjaciela. Jeżeli naprawdę by mi na nim zależało to inaczej bym zareagowała na spacerze. Ja nadal kocham Daniela i nie zmienię tego. Wyciągnęłam telefon z torby i wybrałam numer Daniela. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Halo? - powiedział jego słodki głos.
- Hej kochanie! - odezwałam się. Na mojej twarzy wymalował się szczery wielki uśmiech. Daniel się zaśmiał.
- Jakie miłe przywitanie. - też się zaśmiałam.
- Dzwonie do ciebie tylko po to, żeby ci powiedzieć, że cię bardzo kocham. - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Wiem o tym. Też cię bardzo kocham. Przyjdziesz do mnie jutro? Stęskniłem się bardzo za tobą. Tylko przyjdź bez Szymona. Odkąd jestem w szpitalu zawsze cię widzę z Szymonem. Czuje się zazdrosny. - zaczęliśmy się śmiać.
- Zazdrość o mnie dobrze ci zrobi. Kiedy w końcu wyjdziesz ze szpitala? - zapytałam.
- Lekarze mówią, że za tydzień może później. Cieszę się bardzo, że w końcu mi powiedzieli.
- Nawet nie wiesz jak ja się cieszę.
- Pamiętaj, że masz do mnie jutro przyjść. - zaśmiał się.
- To co idziemy na spacer? - zapytał mnie Szymon.
- No idziemy, idziemy. - wzięłam torebkę i poszliśmy na spacer. Szymon cały czas się wygłupiał. Doprowadził mnie do takiego śmiechu, że zaczął mnie boleć brzuch. On nie przestawał się wygłupiać. - Jesteś idiotą. - powiedziałam nadal się śmiejąc.
- Dzięki. - powiedział i zamilkł. Zrobił poważną minę i szedł obok mnie nie odzywając się ani słówkiem. Parsknęłam śmiechem on również.
- O jejku, przepraszam. - nadal się śmialiśmy.
- Co to za przeprosiny? - powiedział z szyderczym uśmieszkiem. Zmierzyłam go wzrokiem.
- A co liczysz na lepsze? Nie wiem czy zasługujesz.
- Zasługuje i to bardzo. Ale cóż kto powiedział, że je przyjmę. - zaczęłam się śmiać.
- Chciałam cię uświadomić, że to ty powinieneś mnie przeprosić. Bo to ty doprowadziłeś mnie do takiego śmiechu, że zaczął mnie boleć brzuch. I co teraz zrobisz? - uśmiechnęliśmy się do siebie.  
*Następnego dnia*
Ranek był taki sam jak każdy inny. Pod szkołą jak zwykle czekała na mnie Martyna. Poszłyśmy razem pod klasę.
- Idę dzisiaj do Daniela. - powiedziałam do przyjaciółki.
- Jak było na spacerze z Szymonem? - zapytała ciekawa.
- Da się przeżyć. - powiedziałam bez żadnego entuzjazmu. Dziewczyna się bardzo zdziwiła moją odpowiedzią. Czego ona się spodziewała, że powiem cudownie.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona.
- Nie nic. Pamiętasz mówiłam ci, że chcę zerwać z Danielem i w ogóle. No i wczoraj po spacerze sobie uświadomiłam, że ja tego nie chcę. Jak mogłam tak w ogóle myśleć.
- Zastanów się nad tym jeszcze raz. Sądzę, że on nie jest ciebie wart. - odezwała się. Rozzłościło mnie to.
- Uwierz, że jest. Nawet go nie znasz. Mogłabyś przestać go oceniać. Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką. W ogóle jakim prawem mówisz kto jest mnie wart, a kto nie. - krzyczałam na nią. Bardzo mnie zdenerwowała. - Weź sobie lepiej znajdź chłopaka, bo widzę, że jesteś zazdrosna, że ja mam, a ty nie.
- Ja zazdrosna?! - na chwilę obydwie zamilkłyśmy. - Przepraszam, ale chciałabym, żebyś była z Szymonem. Podobasz się chłopakowi. Po za tym on się wydaje taki jakiś spokojniejszy od Daniela.
- Tak trudno pojąć, że jestem z Danielem i nikt tego nie zmieni? Chcesz, żebym była z Szymonem chociaż go nie kocham, zamiast być z Danielem, którego kocham nad życie? - spojrzałam na nią marszcząc czoło.
- Nie, nie chcę.
- Dobra, koniec tematu. - powiedziałam. Po chwili zadzwonił dzwonek i poszłyśmy do klasy. Po tej nudnej lekcji trochę ochłonęłam i już normalnie rozmawiałyśmy.  
- To co wakacje nad morzem? - zapytałam z uśmiechem.
- Nie mogę się już doczekać.
- Leżenie w słoneczny dzień na piasku opalając się. Albo pływanie w cieplutkim morzu.
- A dookoła pełno boskich chłopaków.
- Dokładnie! - zaczęłyśmy się śmiać. Po lekcjach poszłam szybko do domu. Przebrałam się, zjadłam obiad, poprawiłam włosy, makijaż i poszłam do szpitala. Szłam może z 10 minut. Gdy stałam już przed drzwiami do sali Daniela, zapukałam i weszłam do środka. Daniel leżał na łóżku z telefonem w ręce. Gdy weszłam od razu na mnie spojrzał.
- Hej! - przywitałam się. Oliwia także na mnie patrzyła. Pomachałam jej, a ona mi. Podeszłam do łóżka Daniela i pocałowałam go.
- Na to czekałem. - zaśmiałam się.
- Ja też. - podarował mi swój piękny uśmiech.
- Szymon wie, że przyszłaś do mnie? - zapytał chwytając mnie za rękę.
- Nie, nie wie. Chcę sobie z tobą dzisiaj sama posiedzieć. Po za tym chciałeś, żebym przyszła sama. Nawet się z nim dzisiaj nie widziałam. - pokiwał głową. - To co za tydzień do domku? - zaśmiałam się.
- No nareszcie. Ciekawe jak tam Tayson. Biedak musiał cierpieć z moją rodzinką. - zaśmiał się. Bacznie mu się przyglądałam. Jak mówił, jak się poruszał. Po prostu każdemu jego ruchowi. On to w końcu zauważył. - Czemu mi się tak przyglądasz? Coś nie tak?
- A co nie mogę?
- No możesz, możesz ale chciałem wiedzieć czemu. - uśmiechnęłam się szeroko.
- A tak sobie po prostu patrzę jakiego mam miłego, ślicznego chłopaka. To chyba dobrze? - chłopak się zaśmiał.
- Bardzo dobrze. Powinnaś się tak częściej na mnie patrzeć i mówić mi takie komplementy.
- Chciałbyś. Za bardzo bym cię rozpuściła.
- Rozpuściła? - spojrzał na mnie. Zaczęłam się z niego śmiać.
- Tak. - powiedziałam stanowczo.
- Ale ja chcę już wyjść z tego szpitala. - marudził. - Bynajmniej po to, żeby cię przytulić, posiedzieć w parku, powygłupiać się i w ogóle. Oczywiście w każdej tej czynności towarzyszysz mi ty.
- O jak miło, że nie zapomniałeś o mnie.
- Jak bym mógł o tobie zapomnieć. O najważniejszej osobie mojego życia. - uśmiechnęłam się słodko. To co powiedział było tak strasznie miłe.
- Kocham cię, wiesz?
- Kochasz mnie tylko i wyłącznie za mój urok osobisty i za to, że jestem taki przystojny.
- Ta twoja skromność nie ma granic. - uśmiechnął się.
- Żebyś wiedziała. - siedziałam w szpitalu chyba ponad godzinę. Stwierdziłam, że czas już iść do domu. Pożegnałam się z nim i wyszłam ze szpitala. Postanowiłam, że zadzwonię do babci.
-Halo? - odezwała się babcia.
- Hej babciu! Wpadnę do ciebie za 15 minut, ok?
- Przyjdź, przyjdź. Niepotrzebnie dzwonisz. Przecież wiesz, że u mnie zawsze jesteś mile widziana.
- Tak wiem, babciu. Ja kończę. Do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Niewidzialna19

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 11392 słów i 59150 znaków.

Dodaj komentarz