Przeklęta - 25 | Wyzwolenie

♪ Suicide Squad: Soundtrack - Sucker for Pain ♪

Nie miałam siły na żadną walkę, ale wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Samo to słowo brzmiało śmiesznie – walka. Walki czy wojny kojarzyły mi się jedynie z długimi lekcjami historii, na których zawsze zasypiałam z nudów, bo zwyczajnie mnie to nie interesowało. Naprawdę nie sądziłam, że pewnego dnia to ja sama będę bohaterką czegoś takiego. Nie byłam nawet pewna, czy chciałam znać szczegóły. Bo niby jak mogły walczyć ze sobą duchy?
Adam chyba wyczuł, co chodzi mi po głowie, bo gdy szliśmy wąskim korytarzem, ujął mnie nagle pod ramię i skierował tak, byśmy skręcili. Zanim zdążyłam coś z siebie wydusić, stanęłam przed ogromną gablotą, w której znajdowało się…
- Co to? – zapytałam bezbarwnym tonem.
Przed oczami miałam różne noże, krótkie miecze i coś, co wyglądało jak małe pistoleciki, ale intuicja podpowiadała mi, że to na pewno nie było to, na co wyglądało. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
- Nasza broń – odparł krótko Adam, równie pozbawionym emocji tonem jak mój. – Nie możemy się zabić, więc to wszystko służy jedynie do osłabienia nas bądź do zatrzymania.
- Zatrzymania? – powtórzyłam, bo brzmiało to dziwnie.
Adam, zamiast odpowiedzieć, podszedł do gabloty i wcisnął jakiś przycisk z boku. Szyba oddzielająca nas od broni nagle zniknęła. Adam chwycił jeden z noży i wyjął go.
- Naprawdę nie musisz pokazywać mi tego na sobie – burknęłam szybko. – Teoria mi wystarczy.
Adam nie zwrócił uwagi na moje słowa.  
- Masz – powiedział, wciskając mi nóż do ręki. Odruchowo się cofnęłam. – Nie bój się. Wbij go we mnie i po chwili wyjmij.
- Co? – spytałam głupio, bo jego gadanie nie miało sensu.
- Rób co mówię – rzucił ze zniecierpliwieniem. Westchnęłam, nie mając siły się z nim kłócić. W tym momencie naprawdę było mi już wszystko jedno, ale mimo wszystko czułam się dziwnie, mając wbić nóż w Adama. Był duchem, nie mógł już umrzeć i tak dalej, ale nie mogłam pozbyć się humanitarnych odruchów. Miał przecież ciało – cienkie, niematerialne, przezroczyste – ale nadal ciało.
- Przestań nad tym rozmyślać – usłyszałam jego głos. – Nic mi się nie stanie.
Wzięłam głęboki oddech, zacisnęłam powieki i wycelowałam. Uczucie było takie, jakbym zatopiła nóż w gęstej cieczy. Otworzyłam oczy i musiałam się powstrzymać, żeby nie jęknąć. Adam stał przede mną z nożem zatopionym w piersi i… nie ruszał się. W ogóle. Poruszały się jedynie jego oczy i to było przerażające, choć patrzyły na mnie tak samo, jak zawsze. Powolnym ruchem wyciągnęłam nóż z jego klatki piersiowej. Głęboko odetchnął, jakby obudził się z głębokiego snu i nagle odzyskał władzę ruchową. Patrzyłam na to, będąc w głębokim szoku.
- No więc tak to działa – powiedział spokojnie, tak jakbym dopiero co nie wbiła w niego noża. – Zatrzymanie. Dopóki nie wyciągniesz noża, duch nie może się poruszyć ani nic zrobić. To chyba najszybszy sposób na zdobycie przewagi, ale trzeba mieć przy tym sporo szczęścia.  
- Jak przy wszystkim – stwierdziłam.
Nagle za moimi plecami coś przeleciało. Wrzasnęłam i odwróciłam się, ale niczego nie zobaczyłam. Poczułam tylko zimny powiew.
- Spokojnie. Jonathan zbiera wszystkich.
- Super – wymamrotałam, usiłując głęboko oddychać. – O tym właśnie marzyłam. Jeszcze więcej duchów. – Zacisnęłam zęby i zadałam kluczowe pytanie: - No, a my? Co my robimy?
Adam spojrzał na mnie i wyglądał, jakby bardzo nie chciał odpowiadać, ale nie miał wyjścia, więc tylko westchnął i rzucił:
- Idziemy do Jasona.
***
Kiedy Adam powiedział mi, że idziemy uratować Jasona, by nagle nie był już opętany, w pierwszej chwili chciałam się roześmiać. Przez tyle czasu nie mogliśmy nic zrobić. Dlaczego teraz miałoby się to udać?
- Nic już nie rozumiem – mamrotałam, podczas gdy Adam wyprowadzał nas z bazy. – Niby jak chcesz to zrobić?  
- Sporo nad tym myślałem, uwierz mi – odburknął Adam, nie patrząc na mnie. – Choć wcale nie chciałem, ale postanowiłem zrobić… jak to się mówi? Dobry uczynek. Ostatnio robiłem wszystko, żeby mi się to udało. Z początku nie wychodziło, ale wreszcie postawiłem na swoim.
- Ale nadal nie… - zaczęłam.
- Złego ducha trzeba zwalczyć siłą podobną do tej, jaką on sam ma – przerwał mi Adam. – W Jasonie zasiedlił się wyjątkowo mocny duch, dlatego nie mogłem nic zrobić. Głowiłem się, jak można to obejść. W końcu zorientowałem się, że to prostsze niż sądziłem. – Uniósł do góry nóż, który dopiero zorientowałam się, że trzymał w ręce. – Za pomocą takiego noża zatrzymałem moc jednego z duchów, a potem ją nieco… przejąłem – uśmiechnął się jak dziecko, które coś zbroiło.
Analizowałam jego słowa w ciszy i po raz pierwszy od dłuższego czasu wstąpił we mnie nieśmiały promyk nadziei.
- Więc… jesteś w stanie wykurzyć z niego tego złego ducha? – spytałam cicho, próbując nie wyobrażać sobie za wiele.
Adam skinął głową.
- Ale sam tego nie zrobię. Potrzebuję tam ciebie. – Spojrzał na mnie znacząco. – Jesteś jego dziewczyną. Musisz mu przypomnieć to wszystko, co w tobie kochał. Musisz mu przypomnieć siebie… wtedy i on do ciebie wróci.
- I co wtedy? – nagle odzyskałam głos. – Przecież nie wytłumaczę mu tego wszystkiego.
- Nic nie będzie pamiętał – odparł Adam z przekonaniem w głosie.
- A co mu powiem potem? Że idę na wojnę z duchami? – rozkręcałam się, bo w mojej głowie pojawiało się coraz więcej nowych wątpliwości. – Jeśli to się faktycznie uda, on mnie nigdzie nie puści. Nie wytłumaczę mu tego, że wyglądam jak wrak człowieka i nawet nie mogę wejść do własnego domu, i w zasadzie to jestem bezdomna. A co z moją mamą? – panikowałam. – Ją też odczarujesz?
- Przestań panikować – Adam zgromił mnie spojrzeniem. – Postaram się, ale nic nie obiecuję. Ale jeśli później wygramy, ten duch sam z niej wyjdzie.
- Jeśli wygramy… - powtórzyłam. – A jeśli nie?
Adam nie odpowiedział na moje pytanie. Kiedy stanęliśmy pod domem Jasona, przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Gdy ostatnio tutaj byłam, wygonił mnie. Krzyczał na mnie i naprawdę się go bałam. Nie chciałam ponownie tam wchodzić. Utrzymywała mnie tylko myśl, że zaraz być może będzie koniec tego koszmaru i Adam da radę wszystko odwrócić.  
- Co mam robić? – wyszeptałam do Adama.  
- Wejdź tam, jak gdyby nigdy nic.  
Żeby to było takie łatwe.
Zadzwoniłam do drzwi, bo miałam nadzieję, że otworzy mi któreś z rodziców Jasona i wpuszczą mnie dalej. Pewnie gdyby otworzył mi Jason, od razu zatrzasnąłby drzwi. Cała drżałam ze stresu. Nie było żadnego planu i wiedziałam, że muszę kombinować. Nie byłam w tym dobra, a już zwłaszcza nie wtedy, kiedy byłam u skraju załamania psychicznego.
Ale musiałam dać radę. Bo kochałam Jasona, a on kochał mnie. Czy liczyło się coś więcej?  
Odpowiedź brzmiała: pewnie tak. Ale nie dla mnie. Nie w tamtej chwili.
Żołądek miałam zaciśnięty na supeł, kiedy drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama Jasona. Jej twarz rozjaśnił uśmiech i nieco odetchnęłam z ulgą. A więc chociaż ona nie była opętana… ani świadoma tego, co stało się między mną a Jasonem.
- Cześć, Leslie. Wejdź, proszę. – Odsunęła się, robiąc mi miejsce. Adam wślizgnął się za mną. Przez chwilę bałam się, że mama Jasona go zobaczy i dostanie zawału, ale najwyraźniej maskował się tak, że był widoczny tylko dla mnie. Mama Jasona spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi ze zmartwieniem. – Kochanie, wyglądasz… okropnie.
Uśmiechnęłam się blado, choć wargi mi drżały.
- Tak, wiem. Jestem ostatnio trochę zmęczona. – Nie miałam czasu na gadki-szmatki, dlatego przeszłam od razu do rzeczy: - Jason jest u siebie?
- Tak. Idź do niego – odpowiedziała jego mama, wciąż patrząc na mnie z troską.
Przynajmniej był w domu… i najwyraźniej sam, bez tej opętanej dziewczyny, inaczej na pewno zostałabym o tym poinformowana. Kroki stawiałam niepewnie, bojąc się iść dalej. Bałam się, jak Jason na mnie zareaguje. Zacznie na mnie krzyczeć? Zrobi scenę przy mamie? Wyrzuci mnie z domu, jak wtedy? W głowie miałam same czarne scenariusze, ale nie mogłam się już wycofać. Przed drzwiami od jego pokoju zawahałam się.
- Boję się – szepnęłam.
- Nie mamy czasu – odszepnął mi Adam. – Teraz!
Nawet nie pukałam. Po prostu pchnęłam drzwi, zanim zdążyłam zmienić zdanie. Jason siedział przy biurku, ale odwrócił się na dźwięk otwieranych drzwi. Od razu zmarszczył brwi – ale nie z troską, jak jego mama. Z gniewem.
- Co ty tu robisz? – spytał ostro i wstał. Skuliłam się w sobie. Miałam ochotę natychmiast wybiec z jego pokoju, ale wtedy Adam wysunął się przede mnie i dotknął ramienia Jasona, który nagle stanął jak rażony prądem. W panice zerknęłam na Adama. Kurczowo zaciskał powieki i coś mamrotał pod nosem. Przypomniało mi się to, co mówił mi wcześniej. Szybko złapałam Jasona za rękę. Źle wyglądał. Toczyła się w nim wewnętrzna walka i było to widoczne, ale nie mogłam znowu pozwolić, by wygrało zło. Zaczęłam gładzić go po ręce.  
- Spójrz na mnie – wyszeptałam. Lewą ręką skierowałam ku sobie jego twarz. – Kocham cię, Jason. Kocham cię. Kocham. Wróć do mnie. Błagam. – Głos zaczął mi się trząść, poczułam łzy w oczach, ale ciągnęłam dalej: - Ty jeden zawsze przy mnie byłeś. Bez ciebie nie daję sobie rady. Nie wiem już, co robić. Wróć do mnie. Daj mi coś, w co mogę wierzyć – mówiłam, ale miałam wrażenie, że już nic nie wskóram. Jason patrzył na mnie, ale nic się nie działo. Po paru sekundach parę rzeczy wydarzyło się naraz – Adam odskoczył od Jasona jak oparzony, Jason zachwiał się gwałtownie, a z jego klatki piersiowej nagle wyfrunęła jakaś biała otoczka. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, usłyszałam, jak Jason upada na podłogę. Od razu do niego przypadłam, dalej ściskając go za rękę. Oczy miał zamknięte. Nie ruszał się.
- Co się stało? – wyjąkałam do Adama, cały czas patrząc na Jasona. – Boże, co się stało? Nie żyje?!
Adam nic nie odpowiedział, ale nagle poczułam, jak dłoń Jasona zaciska się na mojej. Choć oczy miał nadal zamknięte, jego palce otuliły moje i już wiedziałam, że mimo wszystko się udało. Wrócił do mnie, naprawdę wrócił!
- Udało się – wyszeptałam. Obejrzałam się na Adama i moja ulga szybko ustąpiła przerażeniu. Adam nie wyglądał dobrze. Kucał i wyglądał tak, jakby właśnie przebiegł maraton. Trzymał się kurczowo za serce.
- To było trudniejsze niż przypuszczałem – wymamrotał.
- Co ci jest? – Momentalnie wpadłam w panikę. – Przecież chyba nie umrzesz!
- Nie umrę – mruknął. Podniósł się chwiejnie. – Muszę się tylko wzmocnić. Grunt, że się udało. Teraz musimy iść.
- Przecież go tu nie zostawię! – syknęłam.
- Zostawisz – powiedział Adam nieznoszącym sprzecwu tonem. – On nieprędko się ocknie. Najważniejsze jest to, że się udało. Teraz musimy iść zawalczyć o resztę.
Westchnęłam rozpaczliwie. Mimo wszystko nie wyszłam z pokoju od razu. Używając całej swojej siły, wciągnęłam Jasona na łóżko, okrywając go kołdrą, tak jakby był przeziębiony. Nie zważając na obecność Adama, pocałowałam Jasona w czoło, czując, jak moje łzy moczą mu twarz. Był nieprzytomny, ale czułam, że było już inaczej. Było jak kiedyś. Jason znowu mnie kochał. Znowu był ze mną.
- Wygram to – szepnęłam, patrząc na niego. – Dla ciebie. Dla mamy. Po prostu wygram. Muszę.



CUD. Napisałam rozdział. Nie mam kompletnie weny, więc może nie jest za rewelacyjny. Ale cudy trzeba doceniać.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2206 słów i 12103 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Fan

    Kolejny dowód, że  nie da się Ciebie nie kochać.  To jest super.  Na następny "cud" mogę czekać jeszcze dłużej.

    27 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Fan jejjku! Jak czytam takie komentarze, to się cieszę jak głupia i mam ogromne wyrzuty sumienia, że szybciej nie piszę rozdziałów :sad: aż mi się zrobiło cieplej na serduchu. Dziękuję! <3

    28 lut 2017

  • Użytkownik Fan

    @candy Na takie rozdział można długo czekać

    3 mar 2017

  • Użytkownik Czytelnik2

    Dziękuję Cudotwórczynio.

    27 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Czytelnik2 osz kurna, ale tytuł dostałam! Nie ma za co! <3

    27 lut 2017

  • Użytkownik Black

    Cudem jest to, że przeżyłam sesje i w nagrodę przeczytałam twoje opowiadanie  :D A tak całkiem poważnie to warto czekać na kolejną część twojego cudu  <3

    21 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Black ja też już praaawie przeżyłam! Dziękuję bardzo <3 z ciekawości, co studiujesz? :D

    21 lut 2017

  • Użytkownik Black

    @candy  Resocjalizacja... Ciężki temat  :)

    22 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Black o kurczę:D podziwiam

    22 lut 2017

  • Użytkownik Black

    @candy Powodów do podziwu brak jeżeli o to chodzi  :) czekam na kolejną część i nawiedzam twój profil  ;)

    22 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Black na razie tonę w notatkach z historii, teraz już nie mogę tego odpuścić :(

    22 lut 2017

  • Użytkownik Black

    @candy Przed, po egzaminie? Bo ja już tak mocno trzymam za ciebie kciuki , że aż boli<3

    28 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Black kochanaaa <3 przed jeszcze, bo wszystko się opóźniło :sad:

    28 lut 2017

  • Użytkownik Drum2010

    Normalnie za to ze udalo sie splodzic ten rozdzial to masz u mnie piwo i calusa do odbioru osobistego :)

    21 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Drum2010 hahaha! Bardzo chętnie :D

    21 lut 2017

  • Użytkownik Drum2010

    @candy to bedziesz musiala sie wybrac do Irlandii albo poczekac jak bede sie przez Twoje okolice przewijal :)

    22 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @Drum2010 o maaatko, co tak daleko?!

    22 lut 2017

  • Użytkownik #Drapieżna#

    Cuudooo  :yahoo:

    21 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @#Drapieżna# dziękujęęę bardzo :)

    21 lut 2017

  • Użytkownik POKUSER

    Jak zawsze rewelacja, a po takim czasie tak mamy apetyt zaostrzony, że o kolejną część nie tylko prosimy,ale wręcz błagamy :) Jak sesja?

    21 lut 2017

  • Użytkownik candy

    @POKUSER haha <3 ostatni egzamin mi został, w drugim terminie, niestety

    21 lut 2017