Przeklęta - 09 | Coś nowego

W całej mojej szkolnej karierze ani razu nie byłam w gabinecie dyrektora. Zawsze byłam grzeczna i nie sprawiałam problemów. Gabinet dyrektora kojarzył mi się z czymś złym, gdzie zawsze wysyłano typowych łobuzów i chuliganów. Zazwyczaj omijałam ten pokój szerokim łukiem, tak jakbym się bała, że nagle czyjaś ręka mnie złapie i tam wtrąci. Nigdy się tak oczywiście nie stało, a ja mogłam się jedynie cieszyć z tego, że nigdy nie dostarczyłam nikomu powodów, by lądować na dywaniku albo na poważnej rozmowie.
Tymczasem życie nieco zweryfikowało ten status – nagle wylądowałam w tym gabinecie, wezwana nie przez dyrektora, a przez policję. Siedziałam w skórzanym fotelu jak na krześle elektrycznym i nerwowo przełykałam ślinę, patrząc na funkcjonariuszy w granatowych mundurach, przewracających jakieś kartki.
- Panno Brown – odezwał się nagle jeden z nich. – Była pani z Dianą Scott, kiedy chwilę później zmarła. Czy widziała pani napastnika?
Pokręciłam głową.
- Niestety nie – starałam się opanować drżenie głosu. – W sali było ciemno, a ja się trochę źle czułam… miałam zawroty głowy… ledwo widziałam, co się działo wokół mnie.
- Ustaliliśmy, że przyczyną zgonu był silny krwotok wewnętrzny z większości narządów – powiedział mężczyzna, znowu zaglądając w papiery. – Żeby tego dokonać, potrzeba trochę więcej czasu niż parę sekund. Niech pani sobie przypomni więcej szczegółów. Napastnik musiał stać tuż za Dianą. Musiała go pani widzieć.
Oczywiście, że go widziałam. Ale nie mogłam tego powiedzieć. Kręciłam się na fotelu. Nie lubiłam kłamać, a już na pewno nie przed funkcjonariuszami policji. Nagle drgnęłam gwałtownie i wciągnęłam powietrze. Za plecami jednego z policjantów pojawił się on – duch, który zabił Dianę. Ledwie mogłam go dostrzec – nie był w ludzkiej postaci. Mimo to wyraźnie widziałam jego puste oczodoły i szeroki uśmiech. Poczułam się tak, jakby całe ciało mi zlodowaciało. Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, która na pewno nie była moja. Usłyszałam, jak jakiś głos szepce: „To ty byłaś napastnikiem. Ty ją zabiłaś. Powiedz to”. Poczułam napór. Jakaś niewidzialna siła usiłowała wypchnąć mi przez usta słowa, których wcale nie chciałam wypowiedzieć. Przypomniałam sobie, co mówił Adam i momentalnie skoncentrowałam się na szczęśliwych wspomnieniach. Przywołałam w myślach moment, kiedy Jason po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha. Próbowałam przypomnieć sobie, jak się wtedy czułam, jak całą mnie rozpierała duma i szczęście. Głos zniknął. Gdy ponownie spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał duch, niczego już nie zobaczyłam. Lekko mi ulżyło i poczułam odrobinę satysfakcji. Udało mi się. Zniknął. To naprawdę działało! Usłyszałam chrząknięcie policjantów i szybko powiedziałam:
- Zaraz po jej słowach zemdlałam – usiłowałam wytłumaczyć, ale przerwał mi drugi policjant:
- Po jej słowach? Co powiedziała?
Kalkulowałam szybko w myślach, co mogłabym im odpowiedzieć, ale w głowie miałam kompletną pustkę. Powitała mnie w piekle! Ciężko było mi znaleźć na to jakiś logiczny zamiennik.
- Panno Brown?
- Że przeprasza mnie za to, że przez długi czas się do mnie nie odzywała – powiedziałam automatycznie. – Zaraz potem… zaczęła wrzeszczeć… a ja poczułam na podłodze krew i zemdlałam. Przykro mi, to jedyne, co pamiętam.
Policjanci spojrzeli po sobie i podziękowali mi. Wyszłam z gabinetu, mając wrażenie, że moje nogi zamieniły się w galaretę. Miałam wrażenie, że lada moment się przewrócę. Jason zerwał się z krzesła na mój widok.
- Chodź. Spadamy stąd. – Objął mnie ramieniem i poprowadził do głównego wyjścia ze szkoły.
- Ale przecież ciebie jeszcze nie przesłuchiwali – zauważyłam.
- Przesłuchała mnie inna policjantka. Strasznie nadęta – mruknął Jason, otwierając drzwi. Owionęło nas zimne powietrze. Jason poprawił mi szalik. – To jest chore. Nigdy nie chciało mi się przychodzić do tej szkoły, ale teraz to już szczyt. Człowiek przychodzi się uczyć, a zamiast tego wzywa go policja – westchnął. – O co cię pytali? – dodał ciszej.
Posłałam mu smętne spojrzenie.
- A jak myślisz? Czy widziałam napastnika, oczywiście.
- A widziałaś? – spytał Jason, obserwując mnie uważnie.
- Oczywiście, że nie! – zawołałam, nagle czując, jak wstępuje we mnie oburzenie. Nie do końca słuszne – przecież dobrze wiedziałam, jak to się stało – ale Jason słyszał moją wersję tego wydarzenia już kilkakrotnie. Czemu akurat teraz naszły go wątpliwości? – Mówiłam ci przecież, jak było. Nie wierzysz mi? – spytałam, czując, jak serce zaczyna mi mocniej galopować.
- Wierzę, oczywiście, że ci wierzę – zapewnił mnie szybko, ale dalej patrzyłam na niego nieufnie. – Po prostu to wszystko jest okropnie dziwne i przerażające. Jak ten ktoś mógł zabić Dianę i jednocześnie się tak szybko ulotnić, żebyś nikogo nie zauważyła? – zauważył rozsądnie. – To praktycznie niemożliwe.
Cholera. Czyli już nawet Jason zaczynał się czegoś domyślać. Co miałam z tym zrobić? Co mogłam z tym zrobić? Problem był taki, że mogłam niewiele. Jedynie powiedzieć Adamowi, że te bydlaki, jak określał złe duchy, zaczynają się coraz bardziej panoszyć, ale znając Adama, pewnie machnąłby na to ręką i nakazał mi skupiać się jedynie na odganianiu duchów. No, świetnie, tylko że mnie to nie wystarczało. Musiałam działać, a przede wszystkim – znaleźć tatę. Świadomość, że mój tata był wplątany w te dziwaczne i przerażające rzeczy wciąż była dla mnie niepojęta, ale jednocześnie zmotywowała mnie do działania. Nie mogłam siedzieć bezczynnie i tylko czekać, do czego posuną się duchy, by mnie złamać. Musiałam dotrzeć do taty, do sztyletu, do prawdy.
- Ja też tego nie rozumiem – powiedziałam cicho do Jasona. – I też się boję. Ale naprawdę nie wiem, kto to zrobił. Myślisz, że gdybym wiedziała, nie powiedziałabym? – Przełknęłam ślinę, bo moje gardło nagle zrobiło się strasznie suche. Czy w tym momencie kłamałam? Nie mogłam powiedzieć prawdy, jakkolwiek bym tego chciała. Kto by mi uwierzył? Nikt. Uznano by, że jestem nienormalna, że coś mi się przywidziało, ale na pewno nikt by mi nie uwierzył. Musiałam jednak jakoś uspokoić Jasona. Tylko tego mi brakowało, żeby i on się w to wplątał.
- Masz rację, przepraszam – powiedział Jason uspokajającym tonem i cmoknął mnie w czoło, po czym objął ramieniem. – Chodź. Odprowadzę cię do domu.
***
Moja mama po raz pierwszy od długiego czasu wyglądała na poruszoną. Gdy weszłam do domu, nie zastałam jej snującej się po pokojach ani patrzącej otępiałym wzrokiem w telewizor. Wręcz przeciwnie – siedziała przy kuchennym stole i stukała nerwowo obcasem o podłogę. Wyglądała, jakby na kogoś czekała. Na jej twarzy widziałam zmartwienie. Choć co pięć minut informowałam ją, gdzie jestem, co robię i co się dzieje, to jednak poczułam się nieco lepiej, że w końcu zwróciła na mnie uwagę – że wreszcie coś odciągnęło ją od stanu bezkresnej żałoby.
- Siadaj – powiedziała łagodnie, gdy tylko mnie zobaczyła. Posłusznie odsunęłam krzesło od stołu i usiadłam na zimnym drewnie. Jej duże oczy patrzyły na mnie z niepokojem. – To wręcz niebywałe, co tam się stało. Ogromne nieszczęście. Pamiętam tę dziewczynę. Kiedyś byłyście nierozłączne. – Umilkła na chwilę. Ścisnęła moją rękę. – A na dodatek widziałaś to. Znowu widziałaś czyjąś śmierć – głos jej się załamał. – Leslie, tak mi przykro.
- Spokojnie – odparłam zachrypniętym głosem, wzruszona jej słowami. Już dawno ich tyle do mnie nie wypowiedziała. – To było straszne, ale radzę sobie.
- Wiem, że ostatnio nie byłam najlepszą matką. – Podniosła na mnie smutny wzrok. – Ale tak bardzo tęsknię za tatą. Przepraszam, że się od ciebie odsunęłam.
Czułam, że zaraz się rozpłaczę, dlatego po prostu wpadłam w objęcia mamy i przymknęłam powieki. Szkoda, że to śmierć Diany na nowo zbliżyła mnie i mamę, ale znów poczułam, że mam rodzica. Że przez chwilę mogę być znów małą, bezradną dziewczynką, bo obok mnie jest ktoś, kto się mną zajmie. Nie mogłam tego stracić. Cokolwiek duchy chciały mi zrobić, nie mogłam do tego dopuścić.
***
Wszystkie lekcje zostały zawieszone aż do odwołania. W normalnych okolicznościach na pewno bym się z tego cieszyła, jednak nie tym razem. Temat morderstwa Diany wciąż był wałkowany na nowo, od każdej możliwej strony, a ja wciąż byłam przesłuchiwana. Miałam wrażenie, że równie dobrze z przebiegu tego wieczoru mogłabym napisać sprawdzian. Z zamkniętymi oczami. Po każdym kolejnym przesłuchaniu dopadał mnie potężny ból głowy i w duchu modliłam się, żeby już z tym skończyli. Winnego i tak nie znajdą.
Parę razy kusiło mnie, by spotkać się z Adamem, ale powstrzymywał mnie fakt, że nie miałabym mu nic nowego do powiedzenia. Jeszcze dwa razy odparłam ataki tak, jak mi radził – skupiałam się na szczęśliwych chwilach. Wtedy duchy znikały, choć kosztowało mnie to sporo wysiłku. Za każdym razem umierałam ze strachu. Wciąż pojawiały się nowe kreatury, przemykające przede mną widma, które zjawiały się niespodziewanie i wywoływały u mnie jedynie chęć natychmiastowego wrzasku i ucieczki. Sama już nie wiedziałam, co w tym było najbardziej przerażającego – sam fakt, że nękały mnie duchy, czy może to, że dostawałam już paranoi? Bałam się nawet otworzyć drzwi i wyjść z domu. Bałam się otworzyć oczy po przebudzeniu i bałam się, że gdy pewnego dnia zapukam do drzwi Jasona, on będzie ranny – lub co gorsza – martwy. A może przerażało mnie to, jakimi mocami dysponowały duchy? To, że na mnie naciskały, zaszczepiały w moim umyśle słowa, które nie były moje i za wszelką cenę starały się mnie zmusić bym powiedziała coś, czego nie chcę? Nie czułam się już bezpieczna, gdziekolwiek bym nie była. Nie czułam się też na siłach do dalszej walki w ten sposób. Wysiłek psychiczny, jakiego wymagało ode mnie odstraszenie ducha, był dużo cięższy niż zwyczajne przywoływanie wspomnień, a nie byłam w stanie przeprowadzać w stu procentach skutecznej retrospekcji, gdy umierałam ze strachu. Musiałam zmusić Adama, by powiedział mi, jak mogę odnaleźć tatę. To nie mogło dłużej trwać. Cholernie bałam się tego, co może nastąpić, ale wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię, resztę mojego życia przeżyję w nieustającej obawie, że ktoś mnie śledzi, obserwuje, chce skrzywdzić. Albo nie przeżyję wcale. Czy rzeczywiście dusza Gordona we mnie była – miałam to gdzieś. Chciałam tylko odnaleźć tatę. Dowiedzieć się, co mogę zrobić. Mieć plan.
Miarka przebrała się w chwili, gdy idąc do domu Jasona, przechodziłam przy nowo otwieranym sklepie. Nie zwracałam na niego większej uwagi – w końcu to był tylko sklep, jednak przechodząc pod świeżo zawieszonym szyldem, nagle usłyszałam zgrzyt. Wszystko stało się tak szybko, że dopiero leżąc już na chodniku zauważyłam biegnącego w moją stronę mężczyznę, który coś do mnie krzyczał przerażonym głosem. Przez chwilę nie miałam pojęcia, co się stało. Po sekundzie poczułam potężny ból gdzieś w okolicy kręgosłupa i żeber. Ogromny i ciężki szyld spadł na mnie z wysokości ponad dwóch metrów, przygwożdżając mnie do zimnej płyty chodnikowej. Przed oczami zatańczyły mi mroczki i ledwo zmotywowałam się, by nie odpłynąć. Mężczyzna dobiegł do mnie i razem z innymi przechodniami ściągnęli ciężki szyld z moich pleców.
- Nie wstawaj – upomniał mnie, jednocześnie wykręcając w komórce jakiś numer. – Zaraz wezwę karetkę. Cholera, miałaś szczęście, że spadło ci to na bok, a nie na głowę. Już byś nie żyła.
Szczęście? Wirowało mi w głowie, ale cicho parsknęłam. To nie było szczęście – to był celowy atak, który nie miał mnie zabić, ale zranić i osłabić. Zewsząd dobiegały mnie pytania jak się czuję, jak się nazywam i co mnie boli, ale nie zwracałam na to uwagi. Znowu poczułam skwierczenie i ostry ból – jakby ktoś nożem rozcinał mi skórę. Wiedziałam, co to oznacza. Ignorując ostrzeżenia zebranych wokół ludzi, bym się nie ruszała, z trudem podwinęłam rękaw kurtki i spojrzałam przez łzy na moje przedramię, bojąc się, co tam zobaczę.
„Naprawdę myślisz, że wygrasz?”

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2310 słów i 12854 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Saszka2208

    Super !!!!

    23 paź 2016

  • candy

    @Saszka2208 dzięki! :*

    24 paź 2016

  • Julka000666

    Cudowne:*:)

    23 paź 2016

  • candy

    @Julka000666 dziękuję <3

    24 paź 2016

  • Julka000666

    @candy nie ma za co<3

    24 paź 2016

  • POKUSER

    Ekscytujące i z dreszczykiem :)

    23 paź 2016

  • candy

    @POKUSER dziękuję :)

    23 paź 2016

  • Koteczka

    Kiedy next? Super opowiadanie

    23 paź 2016

  • candy

    @Koteczka nie wiem, nie wyrabiam się z rozdziałami :/ ale mam nadzieję, że niedługo. Dziękuję bardzo!:)

    23 paź 2016