Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Pierwszy wróg i ostatni wróg cz. 8

Garla kucnęła przy ogniu. Czuła lekki chłód, bo już mieli późna jesień. Podszedł inny żołdak potężnego wzrostu.
     – To ci się udało zawszony cyganie. Gdzieś taką młódkę wytrzasnął – Lentryx, bo tak się zwał ryży żołdak, wyciągnął łapę w kierunku dziewczyny.
Varda rzeczywiście był szybki. Lentryx poczuł ostrze na gardle.
     – Won Lentryx! To moja zdobycz! – syknął cygan.
     – Zabierz nóż, przyszedłem jako przyjaciel. Dam ci dziesięć sztuk srebra za tę małą. Dwa konie za to można kupić.
Varda zabrał nóż, ale patrzył ostro na intruza.
     – Wynocha, nie potrzebuję twoich monet.
     – Żebyś nie pożałował cyganie – odszedł zły.
     – Tak będzie ciągle, Varda? – szepnęła dziewczyna.
     – Mam nadzieję, że nie. Ładna jesteś, to dlatego.
     – Och, zawsze się szczyciłam urodą a teraz to moje przekleństwo. Żebyś widział moją... – zamilkła, bo przypomniała sobie słowa cygana.
     
Chciała powiedzieć o urodzie Atamiry. Księżna była cudna jak anioł.
     – Głodna nie jesteś? Mam kawał wędzonego jelenia i troszkę sera.
     – Nie tak bardzo – powiedziała to, ale oblizała usta, od wczoraj nie miał nic w ustach.

     Brunet już przygotował szałas. Miał wszystko, długie kijki, małe paliki i rzemienie do naciągania. Weszli do środka. Panował półmrok, bo tylko światło ogniska i gasnącego dnia przenikało do środka. Varda dał dziewczynie wszystko, co miał do jedzenia. Zaczęła jeść łapczywie, ale się pomiarkowała.
     – Tyś pewnie głodny?
     – Nie. Jadłem dwie straże wcześniej – skłamał.
     – Zjedz, proszę – podała mu do ust kawałek mięsa.
     – Tyś więcej głodna, widzę.
     – Proszę – szepnęła.

     Od rozmowy z Halsa stała się inna. Żałowała, że kiedyś była inna. Dumna i głupia. Czuła ogromną wdzięczność do młodzieńca. Z drugiej strony Varda był bardzo przystojny. Miał śniadą skórę, czarne włosy i brązowe oczy.

     Na ziemi leżała derka ze skóry zająców obszyta kilkoma warstwami skóry z byczków, co dobrze chroniło przed wilgotnym podłożem.
     – Nie jest zbyt dużo miejsca, ale damy radę. Nie bój się, nie dotknę cię, jak obiecałem.
     – Varda! Uratowałeś mi życie. Możesz mnie mieć, jeśli chcesz.

     Spojrzał na nią.
     – Co ty mówisz! Nie dotknę cię!
     – Będziesz musiał. Jak inaczej zaśniemy.
     – Nie miałem tego na myśli, wiesz chyba?
     – Wiem – uśmiechnęła się milo, ale nie mógł widzieć, bo zrobiło się ciemno.

     On się ułożył, a ona przywarła do jego ciepłych pleców. Poczuł się dobrze. Dziewczyna czuła, że jej serce bić mocniej zaczęło dla tego bruneta.
     Coś ją obudziło. Varda był spięty, nie spał. Usłyszał cichy szelest przecinanej skóry. Wyskoczył z szałasu. Chwilkę trwała potyczka. Lentryx leżał znowu na ziemi z ostrzem noża Vardy na gardle. Jego nóż, którym napastnik rozwinął skórę namiotu, leżał jard obok, a prawicę, która go dzierżyła, miał skaleczoną w nadgarstku. Po chwili pojawili się strażnicy z pochodniami. W końcu przybył kapitan Rolsen.
     – Co tu się dzieje! – zapytał podniesionym głosem.
     – Ten wszawy cygan mnie napadł – łgał Lentryx.
     – A co ty powiesz, cyganie. Jak cię wołają? – Roslen nie był głupcem i domyślił się od razu.
     – Varda, panie. Już przed zmierzchem chciał dziewkę kupić za srebro, teraz pewne chciał mnie zabić i dziewkę zabrać.
     Kapitan zrozumiał, że cygan mówi prawdę.
     – Związać tego żołdaka. Tym razem ci daruje, bo powinieneś wisieć, ale precz pójdziesz z obozu. Wrócisz, zginiesz. Zabrać go do granicy obozowiska i puścić w powrozach – rozkazał strażnikom.
     Rudy klnąc pod nosem i szedł pokorny jak baranek.
     – Dobrej nocy Varda. Dzielny jesteś, słyszałem o tobie. Dobrze bronisz zdobyczy.

     Kapitan się oddalił a po chwili i strażnicy. Garla jeszcze bardziej poczuła miłość w sercu do przystojnego cygana. Wtuliła się w jego plecy i zasnęła.
     Rano zwinęli obóz i zaczęli maszerować do południowej granicy z Rublindą.
Tu zgromadziły się prawie całe siły Krunna. Czekali na rozkazy. Następnego dnia nic się nie wydarzyło. Żołdacy poszli polować, inni zabili kilkanaście krów. Całe wojsko było zgromadzane w kilkunastu grupach. Każda liczyła setkę ludzi. Ponieśli minimalne straty, a armia Alsadyna i króla, nie istniała. Ponoć Asgarda II Krunn kazał zakuć w kajdany i miał przedstawić Paxtonowi, ale po dwóch tygodniach marszu w kajdanach król umarł. Krunn zakazał mordowania chłopów. Wiedział, że musi pozostawić ich przy życiu. Ich oraz ich dobytek. Żołdacy musieli coś jeść. Wojsko nie było zadowolone. Chciało wracać do domu. Gruchnęła wieść, że znaleziono szynk z kilkunastoma beczkami wina. Kapitan Rolins nie był zadowolony, ale wiedział też że nie może im zabronić picia. Wydał tylko rozkaz, by powstrzymali się od burd. Strażnikom pić zabronił.
     – Masz cyganie – jeden z żołnierzy dał butelkę wina, bo poza beczkami przywieźli cztery tuziny butelek białego wina.
     – Dzięki, przyjacielu. Cygan ci nie zapomni dobrego serca – odrzekł Varda.
     – Będziesz pił, Varda ?– zapytała Garla.
     – Mamy szanse. Udam pijanego, dostanę się do strażników i dam im butelkę. Wówczas ich zagadam, a ty zgięta przy ziemi uciekniesz. Moja w tym głowa, by nie dostrzegli. Potem do ciebie dołączę.
     – Boje się!
     – Garla! Los się do nas uśmiechnął. Zaufaj mi.
     – Dobrze, postaram się tak zrobić, jak mówisz. Weźmiemy konia?
     – Nie możemy. Ja jestem cyganem, konie mnie lubią, bo mam wolną duszę jak one. Złapiemy dzikie mustangi. Jest ich sporo.

     Czekali do wieczora. Większość kompanów leżała pijana. Zdobyczne dziewki pogodzone z losem także skosztowały trunku. Kiedy taka kobieta trafiła na dobrego człowieka, żyła. Jeśli zdobył ją łotr, kończyła szybko żywot zamęczona spełnianiem męskich żądzy. Los nie był łaskawy dla wszystkich.
     – Ukucnij w krzakach. Widzisz tych dwóch – wskazał dłonią – to strażnicy. Następna warta jest pewnie pięćdziesiąt jardów dalej w obie strony. Ponieważ jest noc, niczego nie zobaczą. Zajmę tych dwóch, a ty pochyl się nisko i przejdź tam – ponownie wskazał – Tam już jest ziemia Lordeny. Po kilku milach powinniśmy napotkać tamtych strażników.

     Varda chciał już iść, ale Garla go zatrzymała i pocałowała zaskoczonego mężczyznę w usta.
     – Dziękuję za wszystko, Varda. Wierzę, że się uda.
     Lekko oszołomiony młodzieniec szedł z butelką wina i lekko się zataczał, trochę z powodu pocałunku, ale też miał w tym plan. Doszedł do strażników.
     – Stać! Ktoś ty! – wykrzyknął jeden.
     – O co chodzi, bracie? To ja Varda, cygan. Wszyscy piją a wy nie. – Varda mówił nieskładnie i udawał pijanego – przyniosłem wam butlę wina, też sobie ulżyjcie.

Popatrzyli po sobie.
     – Zacny z ciebie druh, Varda. Słyszeliśmy o tobie, jak dałeś lekcję temu rudemu psu. Dobrze, że go kapitan Rolins pognał, a niech go żołdacy Krunna zabiją. Kawał drania i łotra z niego. Napij się z nami.
     – Dla was przyniosłem, ja mam już dość, a moja zdobycz pewnie śpi – Varda kątem oka dostrzegł, że Garla podkurczona i częściowo ukryta w trawie przeszła już na druga stronę.
     – Idę się odlać – Varda nadal się zataczał.
     – Idzie w druga stronę – rzekł jeden ze strażników.
     – A daj spokój Rubal, napijmy się, puki możemy – siedli na trawie i pociągami solidne łyki.

Całkiem nie myśleli o cyganie czy już wrócił. Varda tylko co jakiś czas rzucał spojrzenia w ich kierunku. Uznał, że zajęli się piciem i nie będą go wołać.
     – Hej, tu jestem – usłyszał głos Garli.

Szli pochyleni jeszcze kilka jardów, potem już normalnie.
     – Chyba się udało – rzekł mężczyzna.
     – Daleko tak nie ujdziemy. Co będzie, jeśli się połapią, że cię nie ma?
     – Zostawiłem szałas, a nikt w nocy nie zajrzy. Szczególnie po wczorajszym. Czuje konie, może ćwierć mili – pokazał dłonią.
     – Czujesz konie? To dziwne.
     – Wiesz, Garla, ja jestem cygan. Nie zrozumiesz. One wolne i mają podobną duszę, jak i ja.
     – Ksiądz mówił, że tylko ludzie posiadają dusze.
     – Ech, tak nie jest. Wszystko ma. Konie z pewnością mają.

Garla wzięła mu dłoń i tak szli. Czuł się dziwnie i prądy po krzyżu chodziły. Dostrzegł piątkę koni, chociaż dziewczyna nic nie widziała.
     – Tam – pokazał dłonią.
     – Nic nie widzę – odrzekła.
     – Zostań tu, muszę iść pod wiatr. Jeden ich pilnuje, to zwiadowca. Spróbuję je podejść. Złapie jednego, bo inne uciekną.
     – Straszno tak po ciemku – szepnęła.
     – Nic się nie bój. Żywego ducha. Wilków nie ma blisko.

     Poszedł i zostawił dziewczynę, lecz ona mimo wszystko się nieco bała. Tymczasem cygan podszedł konie blisko. Złapał jednego za grzywę. Inne zaczęły rżeć, ale się rozbiegły.
     – Nie bój się – rzekł w swoim języku do konia – potrzebujemy twojej pomocy.

     Złapał brązowego dwulatka. Koń chwilę się sprzeciwiał, ale Varda mu długo coś szeptał do ucha i w końcu ogier się uspokoił i Varda na niego wskoczył. Koń nawet nie zareagował. Brunet podjechał do Garli i zeskoczył na trawę. Ogier zarżał.
     – Podejdź tu Garla.

     Dziewczyna stanęła obok swojego wybawiciela. Koń patrzył na nią, ona powoli wyciągnęła dłoń i pogładziła go po pysku.
Młody mężczyzna pomógł jej wejść na wierzchowca i sam wskoczył po chwili. Zaczęli jechać stępa.
     – Tak łatwo ci się udało? To niesłychane. Ponoć dzikie mustangi potrafią gryźć i zajmuje czas, kiedy dadzą się oswoić.
     – Tak, ale ja z nim rozmawiałem i zrozumiał. Wiele ludzi uważa, że konie są głupie, ale to nieprawda. Trzeba umieć z nimi rozmawiać.
     – Cyganie to potrafią?
     – Nie, ale ja się urodziłem z tym darem.
     – Varda jeszcze raz ci dziękuje, ze mnie uratowałeś, bo niechybnie ten wielki by mnie zgwałcił.
     – To był zły człowiek, a może demon w ludzkiej skórze.
     – A tak się zdarza? – dziwiła się Garla.
     – Czasem. Mówią, że tak jest z Krunnem, ale oni się mylą. Ten człowiek został oszukany i zdradzony.
     – Słyszałam, że to syn diabła i wściekłego lisa. Potwór.
     – Garla mów co chcesz, ja ci powiedziałem, co moja dusza mi szepcze.

     Jechali długość straży, a dziewczyna cały czas tuliła się do jego pleców. Czuła ciepło, bo cygan miał gorącą krew. On natomiast chwilami czuł jej twarde brodawki, ale nie cały czas. Stało się tak, bo Garla od chwili, gdy ją uratował, czuła coś do niego, a już na pewno, gdy uratował ją w namiocie przed żołdakiem.
     – Słyszę strażników. Nic się nie bój.

Po chwili zobaczyli dwa konie z dwoma jeźdźcami.
     – Stać! Tu straż granicy Londery, kto wy?
     – Tu Varda, cygan. Uciekłem z wojsk Krunna.
     – Nie ruszaj się! – cygan zobaczył wycelowane kusze.
Pojawiło się następnych dwóch.
     – Mówi prawdę – krzyknęła Garla – jestem osobista służką Altamiry, żony zabitego księcia Alsadyna.
Jeden ze strażników pojechał z pochodnią.
     – Księżna Altamira jest u nas. Poślemy zaufanego, ale jeśli kłamiesz, kara cię nie minie. Nie wyglądacie na szpiegów, ale zatrzymać musimy.

Zlitował się nad nimi i dali im jeść i pić.
     – Przejechałeś przez ich straże? – pytał jeden Vardy.

     Młody mężczyzna, a miał lat dwadzieścia, opowiedział wszystko. Strażnik obejrzał kopyta konia i uwierzył, bo ogier był niepodkuty.
Atamira została z ludźmi z wioski i mieszkała długość straży koniem od straznicy. Kiedy posłany przekazał wiadomość, nie czekała, a tylko ubrała się szybko i wskoczyła na Pioruna. Pojechało z nią czterech żołnierzy króla Londery. Strażnik już uwierzył, bo księżna opisała wygląd Garli. Kiedy zobaczyła strażnicę, zeskoczyła z czarnego ogiera.
     – Varda, to Atamira! Sama po mnie przyjechała! Uwierzysz?!

Księżna zostawiła wiernego rumaka i przytuliła dziewczynę.
     – Boże, ty żyjesz! Moja droga Garla – poczuła łzy na policzkach, bo umiłowała swoją służkę.
     – Mało nie zginęłam i ten o to mężczyzna uratował mnie przed gwałtem. To Varda – przedstawiła bruneta.
     – Dzięki ci człowieku. Dostaniesz złoto za swój uczynek. Odpoczniesz i jesteś wolny.
     – Dzięki wam, pani.

     Garla spojrzała na młodego męża i na księżnę.
     – Atamiro droga, ja go miłuję. Życie i cnotę mu zawdzięczam, jeśli on odejdzie, ja z nim!

     Zdziwiła się księżna na te słowa, a cygan jeszcze bardziej.
     – Skoro tak, nie będę was rozdzielać. Mówisz, że dzielny z niego rycerz, a ja potrzebuję takiego. A ty nie będziesz już służką, bo mi przyjaciółka już dawno zostałaś. Starsza jestem od ciebie, ale to nie ma znaczenia. Jedźmy zatem, bo zmęczeni jesteście pewnie.

     Po drodze słuchała wieści wszelakich. W osadzie wszyscy się ucieszyli, szczególnie że matka Garli żyła. Rodzice Kersta i Halsy też się aż popłakali na widok dziewczyny, bo im się przypomniała ich dzieci.
     – Co z Kerstem i Halsą? – zapytała dziewczyna.
     – Och to nie wiesz! Kerst mnie tu przywiózł. Zuch i bohater. A Halsa... – Atamira spojrzała na Mary i Burta, ona weszła do jeziora, Rey ją zabrała.
     – Czyli to prawda, a ja głupia nie wierzyłam. Wszyscy myśleliśmy, że to dziecinne bajki, a ona zawsze mówiła prawdę.
     – Halse Bóg mocą obdarował. Rzucała rycerzami Krunna jak zeschłymi liśćmi. – rzekł jeden ze świadków.
     – Ja wiem – rzekła Garla – chciałam jej zniszczyć lalę i podeptać. Uniosła dłoń i rzuciła mnie dziesięć jardów. Dobrze, że ją przeprosiłam i jeszcze lepiej, że wybaczyła. Zmieniłam się potem. Tak, nie tylko moc od Boga dostała, ale ja myślę, że Bóg z nią jest zawsze. Nikogo takiego nie spotkałam nigdy.

     Burt i Mary płakali.
     Zarządzający osadą dał Garli i Vardzie dom. Dziewczyna się uparła, że będzie usługiwać księżnej, ale jeszcze pierwszej nocy miała rozmowę z Vardą.
     – Nie uchodzi, byśmy spali w tym samym domu – rzekł.
     – Spaliśmy w szałasie.
     – To co innego. Teraz jesteś wolna. Ty dziecko, ja młodzieniec.

     Stanęła przed nim. Miał już inną suknię, bo tamta porwana w wielu miejscach była.
     – Słyszałeś, co powiedziałam księżnej?
     – Tak – odrzekł nieco przejęty.
     – A ty?
     – Co ja? – zapytał, ale dobrze wiedział, o co chodzi.
     – Nie udawaj, że nie wiesz!
     – Jesteś piękna, Garla.
     – Gadaj mi szybko – złe błyski pojawiły się w oczach brunetki.
     – Miłuję cię serce moje, ale nie dlatego cię uratowałem.
     – I ja to wiem. Zrobiłeś to, bo jesteś dobrym człowiekiem. Chcesz mnie za żonę?
     – Masz czternaście, za dwa lata prawo mówi, że możesz wziąć męża. Przez ten czas może zdanie zmienisz.
     – Jeszcze słowo, a stanie się coś złego – stała przed nim blisko.
     – Chcę – rzekł tylko – miłuje cię i to bardzo.
     – No to rozumiem – uspokoiła się zupełnie – zamknij oczy – poprosiła.
     – Zamknąć, a to czemu?
     – Bo mam niespodziankę – powiedziała naturalnie.

     Varda zamknął, ale czuł dziwny szelest i wolał nie wierzyć, że to się stało co myśli.
     – Możesz otworzyć.
     Kiedy to zrobił, poczuł się dziwnie. Garla stała przed nim zupełnie nago.
     – Jesteś naga – wyrzekł tylko.
     – Ty zaraz też będziesz. Chcę cię od dawna, jak długo jesteś ze mną.
     – Ale Garla, mówiłaś żeś młoda...
     – Już ci tłumaczyłam. Myślałam, że mnie oszczędzi. Widzisz, chyba że nic mi nie brakuje.
     – Jesteś piękna, nie przeczę.
     – To zdejmuj bluzę i portki. Będziemy się kochać, bo już dłużej nie mogę.
     – Garla! Co ty!

     Dziewczyna podeszła do niego i zdjęła z niego koszulę.
     – Piękny jesteś, wiesz to? Zdejmuj portki albo ci pomogę.
     – No i po twojej wolności cyganie – rzekł cicho.
     – Coś ty powiedział! – tym razem nie zobaczył, że jest zła – jeśli mnie nie miłujesz, jesteś wolny. Ja i tak będę cię kochać.
     – Garla, ja cię kocham.
     – Wiedziałam! – przywarła do niego ustami.

Rano się obudził pierwszy. Ona spała z jedną dłonią na jego karku.
     – Och, dobrze ci w tej niewoli cyganie – szepnął.
     – Hej mój umiłowany – pocałowała go w usta – Nie sądziłam, że to takie miłe. Wyspałeś się dobrze?
     – Tak. Wstanę za potrzebą i zrobimy śniadanie – zaczął szukać kalesony.
     – Nie musisz ich szukać, na długo ci się nie przydadzą. Wracaj szybko, bo musimy to powtórzyć.
     – Garla tak bez ślubu to grzech.
     – Zamilcz Varda, bo mnie zdenerwujesz! Poproszę Atamirę to nam ślub i w południe udzieli.

     Varda załatwił potrzebę i wrócił do łóżka.
     – Masz ładny tyłek – powiedziała.
     – Nie taki jak twój, kochanie – cmoknął ją w usta.

     W południe rozmawiała z księżną. Za niedługo Atamira zebrała wszystkich.
     – Moi umiłowani. Jestem z wami, bo was miłuję. Ponieważ mój mąż zginął, król i królowa Rublindy, jestem następna, by reprezentować prawo, zresztą byłam córka króla w moim kraju Aspagardzie, kraju na północy za górami. Oto udzielę dziś ślubu Garli i Vardzie. Ogładzam uroczyście, że każdy, kto ukończy lat czternaście, może brać slub, o ile jest dorosły w umyśle i sercu. Oświadczam uroczyście, że Garla jest taką. Ślub odbędzie się oficjalnie, kiedy panna młoda dostanie suknię, a pan młody ubranie.
     Jedna z mieszkanek miała w swoim dobytku suknie inny człowiek ubranie dla Vardy. Ślub się odbył tego dnia wieczorem. Garla miała noc poślubną dwa razy tego samego dnia. Wszyscy się radowali, ale i łzy uronili, bo wielu ich bliskich zginęła. Sama Atamira popłakała, ale z całkiem innego powodu.



     Greyann pokazał Kerstowi ogród i weszli do stajni. Koło chłopca stanęły trzy kurki.
Jedna była całkiem biała, druga pstrokata w we wszystkich kolorach a trzecia brązowa ze złotą plamką po bokach.
     – One patrzą tak mądrze – zauważył Kerst.
     – Bo to niezwykłe kury. Biała nazywa się Salka.

     Kiedy to wypowiedział, biała kurka gdaknęła i pochylił łebek.
     – Druga ma na imię Kunegunda, to ta pstrokata – znowu kurka zachowała się tak jak pierwsza – trzecia to Anastazja.
Brązowa również się przedstawiła.
     – To niemożliwe! – zdziwił się chłopak – one znają imiona i się kłaniały.
     – To nie wszystko, one umieją liczyć i nie tylko jak ty do dziesięciu.
     – Może to być Greyannie?
     – Sam sprawdź.
     – Dobrze. Kunegundo ile, jest trzy razy dwa?

     Pstrokata gdaknęła sześć razy.
     – Co jeszcze umieją? – zapytała Kerst.
     – Zapytaj, co chcesz – odparła stary.
     – Dobra. Z czego powstałaś? – zapytał białej.

     Patrzyły na niego to znowu na Greyanna.
     – Myślałem, że narysują jajko – odrzekł chłopak.
     – One potrafią narysować jajko pazurem, ale one nie powstały z jajka.
     – Nie rozumiem Greyannie, kura wykluwa się z jajka.
     – Nie one, ale poproś, to narysują jajo.

     Kiedy brat Halsy o to poprosił, biała naskrobała jajo. Chłopak zapomniał, co powiedział stary. Greyann nie opowiedział mu najważniejszego, skąd pochodzi.
Potem przedstawił mu krówkę. Miała na imię Bulusia. Zauważył, że Sa bardzo ją polubił z wzajemnością.
     – Teraz pójdziemy coś zjeść – rzekł Greyann.
     – Kiedy zaczniemy się uczyć szybkiego strzelania? – zapytał chłopiec.
     – Przyjdzie czas, to zaczniemy. Chciałbym, byś nauczył się pisać i czytać.
     – Czy to trudne?
     – Nie. Nauczysz się, a czytać także. Mam jedną książkę, najważniejszą.
     – To jaka to książka? – zapytał Kerst.
     – Słowa Pana.
     – Jakiego pana? – zapytał.
     – Jest jeden. – Greyann przyniósł Biblię.
     – To Słowo Bożę – rzekł chłopak.
     – Tak też mówiłem. Poznasz litery, a potem słowa i w końcu zaczniesz czytać. Będziesz się też uczył walki.
     – Umiem trochę, ale nie tak dobrze walczę, jak ty.
     – To pierwszy raz powiedziałeś coś dobrze.
     – Będę uczył się walki, by pokonać pierwszego wroga. Halsa mi coś wspominała. Mam też drugiego i tego nie pokonam.

     Greyann tylko spojrzał na niego, odwrócił się i otarł łzę, ale Kerst nie zauważył, bo oglądał Pismo Święte.
     – Czasem ksiądz czytał w kościele, ale nigdy nie widziałem książki z bliska.
     – Zaczniemy od liter. Bo słowa składają się z liter. Będę cię uczył pisać i czytać. Równocześnie nauczę cię rachunku. Będziemy też uczyć się walki, już trochę umiesz, bo Rextan cię uczył. Opowiem ci o wszystkim. O niebie i ziemi. O różnych rzeczach. Kiedy będziesz gotowy, nauczę cię walki na miecze, a potem zrobię dla ciebie miecz. Ze specjalnego metalu. Ten miecz przetnie wszystko i wówczas staniesz się Karblisem.
     – Jak długo będę się uczył?
     – Tego nie wiem, aż się nauczysz. Kiedy będziesz zdolny pokonać pierwszego wroga.
     – A kto nim jest? Czy to Krunn?
     – Nie – Greyann się uśmiechnął miło.

Wspomniał ostatnią rozmowę z ukochaną osobą. Ona mu wyznała, że Kerst nigdy już nie będzie walczył z Krunnem.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użył 3661 słów i 21203 znaków, zaktualizował 24 lis o 22:45.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Jammer106

    Popraw tytuł, bo jest z błędem.

    Przedwczoraj