– Jest dobrze, nie muszę pytać.
– W takim razie sama ci będę mówić. Jeśli chodzi o twoich bliskich, są bezpieczni. Wiem, że gdybym ci powiedziała więcej, zmieniłabyś trochę przeznaczenie. Otóż wszyscy, którzy zostali we wsi, są uratowani. Niestety, Garla została w zamku. Nie zginęła. Żeby się nie martwiło serce twoje, dostała się człowiekowi, który będzie ją traktował dobrze. Nie wszyscy ludzie Paxtona są źli. Nawet pośród żołnierzy Krunna, są tacy, którzy boleją w swoich sercach o tym wszystkim. Jak już wiesz od Rexana, lud królestwa Assi, gdzie rządzi Paxton, już kilka razy próbował powstać przeciwko terrorowi Krunna i Paxtona, ale bez powodzenia.
– Gdzie jest Rexan?
– W dobrym miejscu. Wszyscy dobrzy ludzie idą po śmierci do dobrego miejsca, a źli do złego.
– Powiedziałaś, że nie jesteśmy na Ziemi. Nie wiem, jak daleko są gwiazdy, ale przecież my szłyśmy tylko trochę, może jedna straż.
– Tak, masz rację. Ten korytarz nie jest zwykły. Wkrótce zaczniesz chłonąć wiedzę i wszystko zrozumiesz.
– To znaczy, nie jesteśmy w niebie? – Królowa Rey nie widziała twarzy Halsy, a na niej panował cały czas subtelny uśmiech.
– Nie, jesteśmy w bardzo dobrym miejscu. To jest inny świat. Jak widzisz, jest niebo, słońce, trawa. Są oceany i rzeki. Ten drugi świat gdzie mieszka Bóg, jest zbudowany z czegoś innego. Oczywiście on i jego pomocnicy mogą się przenosić do świata, z którego przyszłaś, natomiast odwrotnie droga jest tylko w jedną stronę. I musi zaistnieć śmierć.
– Wyglądasz na mój wiek, ale czuję, że jesteś dużo starsza...
– Tu czas inaczej płynie. Mam dużo więcej lat niż ty, Halso.
– Czy zabrałaś mnie, żebym już nie używała tej mocy?
– Tak. Ty masz dobre serce, ale jeślibyś została, zmieniłabyś przeznaczenie. Kiedy to mówię, nie znaczy to, że jest ustalony plan dla każdego i dla wszystkich. Bóg, który ma piecze nad wszystkim, daje możliwość życia i podejmowania decyzji. Tylko on wie, co się stanie. I ja to nazywam przeznaczeniem. Ja też wykonuję tylko Jego wolę.
– Pamiętam z kościoła modlitwę ,,bądź wola twoja”. To oznacza, że nie ma jego woli.
– Tak, doskonale to zobaczyłaś. On by chciał, żeby ludzie z miłości do niego, pełnili Jego wole. Bo to jest dla nich jedynie dobre, ale oni nie chcą. Czasem nieświadomie, czasem świadomie. Każdy ma pierwszego i jedynego wroga jak twój brat. Mało kto chce z nim walczyć, a powinni wszyscy. Są jednostki, że go nie mają, ale oni już się tacy rodzą.
Halsa ślicznie się uśmiechnęła do Rey.
– A co z moim bratem, wiesz, o co pytam?
– Tak droga moja. Kerst jest szczególny, on ma dwóch wrogów. Nawet jeżeli pokona pierwszego, będzie mu trudno zwyciężyć drugiego – królowa Rey spodziewała się pytania z ust zielonookiej, ale te nie nastąpiło.
– Jesteś może zmęczona wędrówką, pójdźmy zatem do mojego zamku.
– No tak, jesteś królową, powinnaś mieć zamek – dziewczynka się znowu uśmiechnęła.
Zaczęły iść po soczystej trawie, jakiej Halsa nigdy nie widziała na ziemi. Czuła się dobrze obok swojej przyjaciółki, bo dawno ją tak odbierała. Rey wzięła jej dłoń w swoją i miedzianowłosa odczuła delikatne prądy rozkoszy i radość napełniła jej serce.
– Pokażesz mi swoje królestwo? – zapytała.
Brunetka była śliczna. Cerę miała gładką i w lekko brązowym kolorze, ale najpiękniejsze co Halsa dostrzegła, zresztą już dawno, to oczy. Wielkie o ciemnoszafirowym kolorze. Wachlarze długich czarnych rzęs łagodnie falowały, kiedy Rey zamykała powieki. Czarne brwi dodawały jej dostojności. Halsa uznała już dawno, że Rey jest najpiękniejszą istotą, jaką widziała. Dziewczynka umiała dostrzec piękno stworzeń bożych. Widziała drzewa i kwiaty. Uznała, że Piorun wyglądał dostojnie, lecz nic nie mogło się równać z urodą Rey. Ani Atamira, ani Garla, bo obie były bardzo urodziwe. Oczywiście w wypadku ludzi Halsa dostrzegła nie tylko piękno wizualne. Rey musiała wyczuć jej myśli, bo spojrzała na nią.
– Mylisz się, miła – powiedziała łagodnie.
Większość ludzi nie mogłaby odgadnąć co Rey mogla mieć na myśli, ale Halsa nie należała do tego grona.
– Nie? – spojrzała z zagadkowym uśmiechem.
– Wiesz, co miałam na myśli? – zapytała zdziwiona błękitnooka.
Halsa, zamiast odpowiedzieć, zapytała.
– Jeśli nie ty to kto?
– Moja umiłowana przyjaciółka.
Na buzi zielonookiej panował nieprzerwanie błogi uśmiech.
– Najpierw byłam droga, potem miła a teraz jestem umiłowana – patrzyła prosto w oczy królowej.
– Wiesz, że wszystkie te słowa to synonimy tego samego uczucia. Różnią się tylko natężeniem. Ty nie zdziwiłaś się wcale, że nie mam świty i nikt mnie nie broni. Wiedziałaś, że jestem księżniczką, a teraz nazywasz mnie królową.
– Tak już jest, ale nadal nie odpowiedziałaś kto.
– No tak, możemy się o to spierać, ale z mojego osądu ty jesteś najpiękniejszą w tych dwóch światach.
– Czy aniołowie są piękniejsi, Rey?
– To znowu zależy, kto ocenia. Piękno faktycznie jest trudno jednoznacznie określić. Wszystko rozumiesz, a przecież używam nieco innych słów.
– Jeżeli czegoś nie zrozumiem, zapytam. Czy możemy najpierw pójść nad brzeg oceanu, a dopiero do twojego zamku, królowo Rey? – Halsa łagodnie pochyliła głowę.
– Ty wiesz więcej, a ja nie wiem skąd i to jest dziwne, bo wiem prawie wszystko.
– Och przesadzasz moja najmilsza przyjaciółko.
– Wcale nie. Nie pytasz, dlaczego nie mam świty jak każdy król czy królowa. Nie pytasz, a powiedziałaś, że jeśli czegoś nie będziesz wiedziała, zapytasz. Czyli musisz wiedzieć lub to cię nie interesuje, a w to nie uwierzę.
– Nie chcę nadużywać dobroci wszej królewskiej mości – Halsa znowu pochyliła głowę przed brunetką.
– Dobrze, pójdźmy nad ocean. Wiem, że wymieniłam tę nazwę, ale dziwię się, że wiesz, że jest blisko oraz czuję, że znasz, co ta nazwa określa.
– Na ziemi też są oceany, prawda? – Halsa zatrzymała się w pół kroku i spojrzała po raz kolejny na Rey.
– To prawda, ale skąd to wszystko wiesz?
Dziewczynka nieco szerzej otworzyła oczy, a uśmiech niezmiennie panował na jej jasnym licu.
Rey zmieniła nieco kierunek marszu.
– To już niedaleko, za tymi łagodnymi wzgórzami. Nie jesteś zmęczona drogą?
– Jeżeli chcesz, Rey połóżmy się na trawie. Jest tak mocno zielona i pachnie ślicznie.
– Nie ma pierzastych obłoków, jakie lubi obserwować Kerst – powiedziała brunetka.
– Nie szkodzi. Patrzenie na błękit uspokaja.
Rey poczuła się dziwnie. Od bardzo, bardzo długiego czasu, a zasadzie od początku niebo miało bursztynowy kolor i świeciło. Teraz stało się błękitne i słońce dochodziło do zachodu, a zanim przyszła z Halsą nie było nigdy słońca. Królowa Rey poczuła rozkosz w swojej duszy, bo zrozumiał, chociaż tylko częściowo kim jest Halsa. Tu obok niej nie mogła istnieć inna istota jak tylko ta miedzianowłosa dziewczynka.
Położyły się na miękkiej zielonej łące. Pośród źdźbeł trawy wyrastały polne kwiatki, podobne do ziemskich, właściwie bliźniacze, ale jednak nieco inne. Mlecze, niezapominajki, maki i chabry.
– Mam nadzieję, że trawa nie pogniewa się, że na niej leżymy – powiedziała Halsa.
– Z pewnością nie. Poprosiłam ją o to chwilkę wcześniej.
– I ja też – odrzekła miedzianowłosa.
Leżały blisko i nadal trzymały się za ręce.
– Nikt się nie niepokoi, że Królowa Południowych Zórz jest nieobecna?
Rey przekręciła się na bok i popatrzyła zdziwiona na Halsę.
– Tego z pewnością nie powiedziałam. Jak możesz znać moje imiona?
– Kochanie, nie cieszysz się, że je znam? – odparła tajemniczo Halsa.
– Musimy koniecznie porozmawiać – Rey powiedziała to tak, że i Halsa przekręciła się na bok i razem patrzyły sobie w oczy.
– Czy chodzi o to, że powiedziałam do ciebie, kochanie?
– Tak, właśnie dlatego.
Halsa chwilkę wpatrywała się w oczy Rey i rzekła.
– Twoi poddani cię miłują, prawda?
– Tak, ale oni...
– Ci, najmilsza. Wszystko, co cię otacza, ma jedno uczucie do ciebie. Wszystko cię miłuje, czyli kocha. Słońce, niebo, łąka i kwiaty. Ocean i małe delfiny, które co wieczór usypiasz.
– Halso!
– Co kochanie? Czy powiedziałam coś niewłaściwie?
,,Zna moje imiona, wie, że usypiam małe delfiny. Zaistniało słońce... Moja ukochana Halsa wie wszystko, ja tylko prawie wszystko i to jest dziwne"
Rey była bardzo zdziwiona, ale w tym pozytywnym stopniu. Przez małą chwilę na buzi zarysowało się pragnienie poznania, skąd Halsa to wszystko wie, ale po chwili błogość, podobna do tej na twarzy Halsy zaczęła okrywać królewskie oblicze.
– Tak, kochanie. Masz we wszystkim rację, wreszcie pojęłam.
– To dobrze, bo już zaczęłam się martwić o waszą królewską mość.
– Muszę koniecznie sprawdzić w bibliotece królewskiej, w księdze dekretów, czy przyjaciółka królowej południowych zorzy powinna się zwracać do królowej Rey.
– Czy będziemy mogły to razem sprawdzić, kochanie.
– Oczywiście. Nie po to pragnęłam, byś tu przybyła, bym chociaż na chwilkę cię zostawiła samą.
– Wiesz przecież, że będą takie chwile.
– Tak, ale nie tak długie – tym razem Rey nie wykazała wyrazem twarzy, że jest zdziwiona.
Kiedy zrozumiała jak to jest, że Halsa to wszystko wie, przestała się dziwić.
– Ty jesteś – odrzekła Rey i sądziła, że tym razem Halsa zapyta.
– Dla mnie ty, ale nie będzie to powodem do kłótni, prawda?
– Masz rację, Halso miła. W królestwie Rey od dwustu czterdziestu siedmiu lat i czterech miesięcy nikt z nikim się nie kłóci – posmutniała na chwilkę.
Halsa wstała pierwsza i podała dłoń Rey.
Królowa wstała i pokłoniła się trawie.
– To możemy iść nad brzeg oceanu, zobacz słońce już nisko. Musimy się pospieszyć, by wspomagać fale oceanu, w usypianiu małych delfinów.
Pobiegły przez chwilkę osobno, ale znowu złapały dłonie.
Nie trwało to długo. Halsa wcale się nie zdziwiła, że nie jest zmęczona biegnąć pod górę. Kiedy minęły szczyt łagodnego wzgórza, zobaczyły bezkresną taflę oceanu. Zbiegły i po kilku chwilach dotarły do brzegu. Od brzegu oceanu oddzielało łagodne urwisko, mające może dwa jardy wysokości. Można było zeskoczyć, przy samej linii brzegu zalegał pas złotego piachu. Tylko w kilku miejscach urwisko było pionowe, w większości jak okiem sięgnąć przechodziło ostrzejszym kątem w dół, na tyle jednak stromym, że można było zejść.
– Skaczemy czy wolisz zejść, Halso miła?
– A jak zechce królowa południowych zorzy?
– Królowa Rey zechcą tak, jak zażyczy sobie jej najukochańsza przyjaciółka o oczach, jak trawa na królewskich łąkach, włosach o kolorze złota zmieszanego z sokiem malin, o skórze policzków co następuje: jednej porcji złota z królewskich kopalni, jednej porcji soku z malin, trzem porcjom mleka od królewskich krów.
– Jesteś pewna, ze trzech porcji, nie czterech? – zapytała Halsa.
– Królowa Rej, królowa południowych zorzy jest pewna, ale żeby jej przyjaciółka Halsa miała pewność, królowa Rey sprawdzi informacje w królewskich dekretach.
– Które znajdują się w królewskiej bibliotece, królewskich dekretów.
– Tak – odrzekła krótko Rey.
Halsa spojrzała na Rey i delikatnie dotknęła swoich warg.
– Och! Zbyt wiele radości z powodu, że cię wreszcie mam i zapomniałam. Przyjaciółka królowej Rey ma usta w kolorze soku z maliny zmieszanym z dwoma porcjami mleka z królewskich obór.
– Myślę, że...
– Dobrze, przyjaciółko, sprawdzę i to. Być może jesteś teraz nieco zmęczona biegiem i twoje usta mają kolor jednej porcji soku z malin, z królewskiego ogrodu i dwóch porcji mleka z królewskich obór, prawdopodobnie w normalnych warunkach byłyby trzy porcje mleka.
– Sprawdzimy razem jutro po królewskich ceremoniach, dobrze, Rey?
– Dobrze kochanie.
Usiadły w miejscu, gdzie ziemia kończyła się urwiskiem i dlatego ich stopy i nogi do kolona zwisały pionowo.
– Rey?
– Tak, kochanie?
– Czasami możemy mówić tylko imiona?
– Oczywiście, jeżeli wolisz, możesz dorzucać słowo.
– To które najbardziej lubię?
– Tak.
– Wiesz, jakie to będzie słowo?
– Mówiłam ci, że wiem prawie wszystko.
– To powiedz.
– Kochana.
Halsa delikatnie pokręciła głową, a Rey otworzyła szerzej oczy.
– Nie? Dlaczego?
– Najukochańsza – odpowiedziała Halsa z tym samym błogim uśmiechem.
– To już dwie osoby takie uczucie do ciebie mają.
– Tak i to jest mały kłopot.
Gorąca rozkosz przeszła przez ciało Rey, bo zdała sobie sprawę, że Halsa dokładnie wie, co jest ostatnim wrogiem Kersta. Jednak po tym przyjemnym odczuciu przyszło za chwilę smutne, lecz na szczęście nie trwało długo, bo w królestwie królowej południowych zorzy nie panował smutek i żal. Rey nie miała pewności czy Halsa wie o tym również.
Trzymały się za ręce i słuchały delikatnego szumu oceanu. Nie widziały delfinów, ale obie miały świadomość, że zasypiają zupełnie niedaleko. Nad taflą niemal cichego oceanu latały mewy, lecz nie pikowały w dół, tylko krążyły kilkadziesiąt jardów nad powierzchnią wody. Słońce powoli chyliło się do spania, ale Halsa i Rey wciąż siedziały w milczeniu. W końcu wstały i zaczęły iść w kierunku zamku. Ze szczytu niskiego wzgórza mury ogromnej budowli były widoczne zupełnie dobrze, ponieważ fosforyzowały bielą.
– Czy coś oświetla ściany zamku, Rey? – zapytała Halsa.
– Nie, on po prostu świeci, by królowa Rey nie zbłądziła po usypianiu małych delfinów.
Halsa uznała, że będzie pytać, bo sądziła, że tym zrobi przyjemność swojej przyjaciółce. Trudno było to zrobić, bo już wzajemne trzymanie dłoni sprawiało obu ogromną radość, jednak Halsa wierzyła, że i tak może sprawiać Rey dodatkowa przyjemność i w tym się nie myliła.
– Rej, umiłowana, usypiałyśmy małe delfiny, a czy są i duże.
Królowa nie próbował dociekać czy jej przyjaciółka nie wie, ale uznała, że skoro pyta to potrzebuje odpowiedzi.
– Ależ oczywiście, kochanie. W królestwie królowej południowych zorzy wszystko jest duże, to znaczy dorosłe.
– Zauważyłam, że mewy fruwały, ale nie polowały na ryby.
Rey, której skóra przypominała kolorem dobrze wypieczony chleb, spojrzała z miłością na Halsę.
– W królestwie królowej Rey jest nieco inaczej niż na Ziemi, myślałam, że wiesz. Tu nic nie umiera.
– Wiedziałam, kochanie, ale czuję, że sprawiam ci radość, kiedy pytam.
Rey mocniej uścisnęła dłoń umiłowanej istoty.
– Dobrze, czułaś umiłowana. Proszę, pytaj o wszystko, nawet jak wiesz.
– Właśnie tak zamierzam czynić, by radość królowej południowych zorzy, o ciele w kolorze dobrze wypieczonego chleba, włosach jak przedni onyks z królewskich kopalni i oczach o barwie nieba w najwyższych partiach gór był pełna.
– Dlatego moje serce miłuje cię umiłowana od początku.
Tym razem Halsa uśmiechnęła się nieco bardziej subtelnie. Pomyślała tylko, że przyjdzie czas, że Rey zapyta ją o kilka spraw, bo przecież sama wyznała, iż wie prawie wszystko, znaczy to tylko to, że są sprawy, o których nie wie. Rey nie wiedziała jednego z pewnością, że Halsa w momencie przekroczenia wyjścia z korytarza wie wszystko. Nie sama z siebie, a tylko dlatego, że taki dar otrzymała.
Doszły do zamku. Sto czterdzieści cztery jardy przed zamkiem zaczynała się droga wyłożona płatkami róż. Pomierzono czerwone, białe i różowe, lecz co jakiś czas Halsa dostrzegała połacie herbacianych. Zapach w powietrzu powodował, że chciałoby się zatrzymać i tylko chłonąć aromat dający rozkosz, ale przecież dwie przyjaciółki musiały iść do zamku. Po obu stronach drogi co dwanaście jardów stali dworzanie, sami mężczyźni wyglądający na dwadzieścia lat. Wysocy na sześć stóp i o nienagannych posturach. Wszyscy ubrani jednakowo w złote stroje z przedniego jedwabiu. Opasani srebrnymi pasami stali boso i bez żadnej broni. Kiedy królowa i jej przyjaciółka ich mijali, kłaniali się nisko a Rey i Halsa odwzajemniały im ukłony. W końcu doszły do bramy. Wykonana z różnych rodzajów drewna. Przeważał orzech i heban. Okucia zrobiono ze złota lub mosiądzu. Dziedziniec zamku wyłożono białym marmurem. Halsa wyczula stopami, że kamień ma temperaturę ciała. Mogło tak być, ponieważ kamień trzyma ciepło, a słońce w ciągu dnia grzało przyjemnie, lecz dziewczynka wiedziała, że powód jest inny. Zapytała jednak Rey.
– Czy marmur jest ciepły z powodu słońca?
– Nie tylko. Pod nami są ciepłe podziemne strumienie. Kiedyś pójdziemy tam się kąpać, pachną cudownie.
– Czy bardziej niż droga do zamku?
– To tak jak z urodą. Smak, zapach, muzyka to wszystko jest kwestia indywidualnego odczuwania. Powiesz mi, kiedy już tam będziemy. Teraz pokażę ci twoją komnatę i przekaże kilka praw, jakie panują na zamku królowej Rey. Ponieważ jest późno, jutro przedstawię cię moim ministrom.
– Czy w miejscu, gdzie stoi zamek królowej południowych zorzy dzień i noc trwają po równo?
– Tak, kochanie. Jest dwanaście godzin dnia i tyle samo godzin nocy.
– Rey co to jest godzina?
– To jednostka czasu, tam, gdzie mieszkałaś, odpowiadała długości połowy straży. To nie jest takie istotne, bo czas tu płynie inaczej, ale przyjmiemy, że słońce wstaje o szóstej rano, a zachodzi o szóstej wieczorem.
– Dobrze, zapamiętam. Wspomniałaś cos o prawach. Chętnie się zapoznam i będę przestrzegać.
– Na razie powiem ci o prawie dotyczącym sypialni królowej Rey. Nikt nie może wejść przez drzwi do sypialni królowej południowych zorzy po zachodzie słońca, a po wschodzie musi zapukać i uzyskać zgodę królowej. Do mojej sypialni wchodzą tylko pokojówki i jest ich cztery. Ścielą łóżko królowej.
– Dlaczego jest ich cztery?
– Ponieważ łoże ma cztery rogi. Twoja sypialnia jest zaraz za ścianą i od jutra takie samo prawo będzie dotyczyło wejścia do twojej sypialni i oczywiście cztery pokojówki będą ścieliły twoje łoże, o ile będzie taka potrzeba.
– Rozumiem – odrzekła Halsa.
– Co my będziemy robiły w tym czasie?
– Halso miła. Czy mogę ci o tym powiedzieć jutro?
– Oczywiście, moja umiłowana.
Ponieważ Halsa patrzyła z pytaniem w oczach, Rey nie mogła tego nie dostrzec.
– Czy chcesz o coś zapytać, moja miła?
– Tak. Wspomniałaś, że nie będziemy ze sobą tylko chwilkę, a domyślam się, że zwykle królowa południowych zorzy wchodzi do swojej sypialni najpóźniej po czasie straży po zachodzie słońca, a wstaje o wschodzie, czyli licząc łatwo, wychodzi, że pięć straży nie będziemy razem, czy tak? – Halsa powiedziała to z lekko wyczuwalnym smutkiem.
– Powiem ci od razu, żebyś się nie smuciła. W sypialniach są szafy na ubrania. Od jutra, jeżeli zechcesz, będziesz chodzić w białej sukni do ziemi. Jest z najlepszej bawełny. W szafie jest sześć takich sukienek, a jedna wyglądającą podobnie jest uszyta z jedwabiu. Dodatkowo w szafie znajduje się sześć koszulek do spania, są również z bawełny, ale są nieco krótsze, do połowy uda, siódma jest z jedwabiu.
– Tak, rozumiem, ale nie odpowiedziałaś mi na temat tej nieco smutnej kwestii pięciu straży.
– Tak, już mówię. Otóż jeżeli otworzysz szafę, zobaczysz tam drzwiczki. Jeżeli je otworzysz, wejdziesz do mojej sypialni.
– Aha. Czyli będziemy mogły być razem w nocy, nie łamiąc prawa.
– Dokładnie. Wiesz, dlaczego tak jest, prawda?
– Powiedz mi – Halsa nie powiedziała, że nie wie, bo wówczas by skłamała, a nie mogła, nawet gdyby chciała.
– Wejdziesz do mnie i będziemy razem sobie szeptać nasze najsłodsze sekrety.
– A potem?
– Potem, jeżeli zechcesz, będziesz mogła wrócić do swojej sypialni.
– Czy będę mogła zostać z tobą?
– Mam taką nadzieję, kochanie.
– Na ziemi przed spaniem się myłam. Rodzice od małego robili mi uprzejmość i myłam się pierwsza.
– W sypialni jest misa z wodą, będziesz mogła się umyć, o ile zechcesz. W królestwie królowej Rey nie ma możliwości się ubrudzić czy spocić. Nawet jeżeli będziemy same przygotowywać posiłek z czekolady, nie możemy się ubrudzić, sama zobaczysz.
– A co jeżeli... – Halsa nieco się zarumieniła.
– W królestwie królowej Rey nikt tego nie robi. Nigdy.
– Ale przecież jemy – zdziwiła się Halsa.
Rey bardzo się ucieszyła, z jej stanu.
– Robimy to dla przyjemności. Możemy nie jeść i nie pić, ale robimy to, bo to daje radość.
– Nie jesteśmy jeszcze kobietami, ale wiesz, co dalej mam na myśli.
– Tak, kochanie. Tego też nie ma. Jeżeli bardzo będziesz chciała, królowa południowych zorzy musi utworzyć nowe prawo i zapisać dekret.
– O! Czyli dekrety w bibliotece królewskiej spisała królowa Rey?
– Tak, ale zanim zostaną spisane, rada ministrów musi je zatwierdzić jednogłośnie.
– Czy czasem ktoś ma jakieś sprzeciwy?
Rey spojrzała chwilkę dłużej na Halsę.
– To się nie stało od dwustu czterdziesty siedmiu lat i czterech miesięcy.
– Rozumiem – odrzekła zielonooka – nie będę chciała niczego zmieniać.
– Możesz jeszcze to przemyśleć, w królestwie królowej Rey nie ma przymusu.
– Dobrze, umiłowana, jeżeli zmienię zdanie dam ci znać.
Przeszły po gładkiej posadzce, o wykonaniu lepszym niż w zamku królowej Atamiry. Podłogę wykonano z orzechowego drzewa, lecz co kilka kroków wstawiona kwadratowe płyty z białego marmuru. Tak jak sądziła Halsa, przed bliźniaczymi sypialniami nie dostrzegła dworzan czy strażników. Ostanie osoby, jakie spotkały to dwaj dworzanie przy wejściu do zamku, poza tym nie spotkały żywego ducha.
– Tu cię pożegnam moja umiłowana przyjaciółko.
– Dobranoc królowo Rey – Halsa delikatnie schyliła głowę na znak szacunku, a ciemnowłosa młoda kobieta odwzajemniła tylko subtelnym uśmiechem, nie pochyliła głowy przed Halsą.
Dziewczynka weszła do komnaty. Nie dostrzegła przepychy, ale przecież go nie oczekiwała. Podłogę sypialni wykonano z podobnego drewna jak posadzkę, po której niedawno stąpały. Halsa zobaczyła mały stół, na którym stała mosiężna misa z wodą. Obok na nieco wyższym drewnianym taborecie dostrzegła dwa białe bawełniane kawałki materiału, domyśliła się, że służą do wytarcia ciała. Poza tymi sprzętami zobaczyła jedynie sporą szafę i łoże. Dotknęła kołdry i poduszek, czuła miękkość i domyśliła się, że w środku jest pierze.
,,To dziwne” – pomyślała – ,,wiem wszystko, a tylko domyślam się, co jest w środku”. Kiedy ta myśl przeminęła, od razu uśmiech zapanował na ślicznej buzi. Już wiedziała, czemu tak jest. Zdjęła szybko suknię i nago stanęła koło misy. Wiedziała, że jest czysta, ale skoro woda czekała, należało się umyć. W wodzie pływała gąbka. Halsa wiedziała, co to jest, chociaż to wydawać się mogło irracjonalne. Gąbka miała kolor mleka z kawą, pewnie dwie porcje mleka i jedna kawy. Dziewczynka wycisnęła miękką gąbkę i przetarła twarz i kark. Nie musiała nic więcej. Wiedziała przecież, że w królestwie Rey nikt się nie brudzi. Wytarła mokre ślady i odłożyła materiał. Podeszła do szafy i ją otworzyła. Wewnątrz dostrzegła siedem sukienek długich i siedem koszulek do spania. Wzięła pierwszą koszulkę i założyła na swoje ciało. Uśmiechnęła się do siebie i odsunęła resztę sukienek, by dostrzec drzwi w środku szafy. Otworzyła je szeroko i spojrzała głębiej. Dostrzegła sypialnie Rey.
– Choć do mnie, Halso – szepnęła Rey.
Miedzianowłosa weszła do sypialni królowej południowych zorzy. Czarnowłosa dziewczyna siedziała na brzegu łoża, wyglądającego identycznie jak w jej sypialni i ubrana była w identyczną koszulkę lekko za kolana.
– Czekam na ciebie już chwilkę.
– Nie chciałam wejść za wcześnie – odrzekła Halsa.
– Umyłam buzie i kark – odrzekła królowa Rey.
– I co teraz? – zapytała Halsa.
– Wskakujemy do łóżka.
Rey zobaczyła tajemniczy uśmiech na twarzy przyjaciółki.
– Czy coś nie tak, umiłowana?
– Nie sądzisz, że jesteśmy za duże, by razem spać? Ja wyglądam na czternaście a ty na dziewiętnaście.
– Jak sobie życzysz, skarbie. Jaki wiek jest odpowiedni, by szeptać tajemnice przed spaniem?
Halsa wzniosła wskazujący palec lewej dłoni i spojrzała na biały sufit.
– Myślę, że wiek sześć lat będzie odpowiedni.
– Zgadzam się z tobą całkowicie.
Natychmiast stały się sześciolatkami, a z tej racji końce koszulek obniżyły się znacznie i sięgały teraz do połowy łydek.
Rey odsłoniła kołdrę i pokazała dłonią.
– Wskakuj – szepnęła.
– To nie przystoi, by przyjaciółka królowej południowych zorzy weszła pierwsza – podeszła z drugiej strony i odkryła kołdrę.
– Wejdź pierwsza Rey – powiedziała bardzo cicho.
Brunetka podeszła i położyła się na łóżku. Halsa ją zakryła i podeszła z drugiej strony i również się położyła. Rey sięgnęła róg kołdry i ją zakryła.
Od razu ułożyły się na bokach i patrzyły na siebie.
– Masz śliczne oczy, Halso – szepnęła Rey.
– Chciałam to samo powiedzieć o twoich oczach, są przepiękne. Zanim zaczniemy szeptać sekrety, możesz mi wyjawić, co jest w środku kołder i poduszek?
– Och, nie wiesz? – zdziwiła się królowa południowych zorzy.
– Tylko się domyślam – odparła Halsa.
– Och więc ci chętnie powiem – Rey miała wyjątkowo ucieszoną buzię – to puszek zbierany z tego, co zostawiają małe łabędzie.
– O! – wyraziła zdziwienie i jednocześnie zadowolenia zielonooka – czyli są tu małe delfiny i małe łabędzie. Czy jest jeszcze coś małego?
– Niestety, kochanie – Rey nieznacznie się zasmuciła – wszystko inne jest w dorosłej formie.
– Czy są duże delfiny i duże łabędzie? – zapytała Halsa.
– Oczywiście, że tak.
– Aha – odrzekła tylko dziewczynka.
Dłuższą chwilkę patrzyła w oczy królowej Rey.
– Rey? – odezwała się ponownie Hasla.
– Co kochanie?
– Wybacz, ale muszę cię poprawić. Czy jest to możliwe i zapisane w dekretach, które spisała królowa Rey?
– Wiesz, Halso miła, muszę jutro sprawdzić.
– Czy będę mogła ci towarzyszyć?
– Oczywiście, przecież jak bym inaczej mogła iść? – zdziwiła się Rey – ale w czym mnie chcesz poprawić. Od razu ci udzielam prawa, by to powiedzieć. Jeżeli jest to zapisane w dekretach, dobrze. Jeżeli nie figuruje, królowa południowych zorzy zwoła zebranie ministrów i zapiszemy dekret mówiący, że przyjaciółka królowej południowych zorzy ma prawo zgłaszać poprawki do słów królowej Rey.
– Otóż moja umiłowana przyjaciółko, jest ktoś jeszcze mały w twoim królestwie.
Rey szeroko się uśmiechnęła.
– Masz racje i nie masz, ale to dlatego, że nie znasz dokładnie dekretów. Jutro je poznasz i będziesz wiedziała dokładnie. Od razu wyjaśnię. Dekrety mają moc i dotyczą dnia. W nocy wszyscy śpią oczywiście poza królową Rey i jej przyjaciółka Halsa, które szepczą dwie godziny, czyli długość jednej straży.
– Czy o tym, że szepczemy sekrety, też jest napisane w dekretach? – Halsa uśmiechnęła się tajemniczo.
– Nie, kochanie. To jest pierwszy sekret. Możemy być tylko małe w nocy.
– Och, uwielbiam być mała – powiedziała Halsa, marszcząc nosek.
– Wiem dlaczego, chodzi ci o zgubione sandały Kersta.
– Wiesz wszystko moja królowo – powiedziała brunetka.
– Prawie wszystko – odrzekła Rey.
Obie wiedziały, że mogłyby leżeć w swoich naturalnych postaciach, jakie mają za dnia, ale uznały, że będzie właściwiej leżeć jako sześciolatki. Dotyczyło to również samego szeptania.
– To, o czym zaczniemy szeptać, kochanie? – szepnęła Halsa.
– Już ci mówię – zbliżyła usta do jej ucha i zaczęła szeptać.
Halsa słuchała z uwagą i po chwili sama zaczęła szeptać w samo ucho królowej Rey.
O tym, co szeptały, nikt inny nie wiedział, inaczej nie byłby to sekret.
Po dwóch godzinach przestały.
– Halso miła, czy chcesz wracać do swojego łoża? – zapytała Rey i delikatnie przygryzła wargi.
– Wolałabym zostać – odparła Halsa.
– To cudownie. Nie śmiałam prosić – powiedziała mięciutko Rey.
– To miłej nocy, kochanie – szepnęła Halsa.
– Śpij dobrze, umiłowana – odrzekła Rey i zamknęły oczy.
Po kilku chwilkach odnalazły swoje prawice i w pełni szczęśliwe zasnęły.
Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.