- Thor? - zapytał ten całkowicie zaskoczony jego obecnością nie dość, że na innej planecie, to jeszcze w innej rzeczywistości! Jak to możliwe?
- Przepraszam, lecz kim jesteś, panie i dlaczego krzyczysz na mego gościa? - zapytał spokojnie twardo.
- Jam Thor Gromowładny, król Asgardu i żądam wydania mi waszego jeńca.
- Mężczyzna ten nie jest naszym więźniem, lecz mile widzianym tu gościem — odrzekł egipski bóg, mierząc Thora ostrym spojrzeniem.
- Jego miejsce nie tutaj, lecz w komnatach mego pałacu... Loki, idziemy!
- Kiedy mi tu jest całkiem dobrze i bynajmniej nie mam zamiaru się stąd ruszać — odparł asgardczyk, chowając dłoń pod blat stołu, przy którym siedział. W jego dłoni natychmiast pojawił się sztylet. - Poza tym wreszcie jestem tutaj traktowany z szacunkiem należnym mi jako asgardzkiemu księciu.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, co ty właściwie bredzisz? Przecież zawsze byłeś tak traktowany — odparł zdumiony Thor.
- Raczej wątpię — prychnął Loki. - Nie powiesz mi chyba, że nie pamiętasz już tych licznych kpin pod moim adresem?! Nie pamiętasz upokożeń, jakich przez lata doznawałem zarówno z twej strony, jak i ze strony Odyna?
- Bracie, na miłość wszechojca, o czym ty do mnie mówisz? Jakie kpiny, jakie upokorzenia? Przecież jesteś moim bratem! Najbliższym memu sercu, jakże mógłbym wyrządzić ci taką krzywdę? Ojciec też nigdy ci niczego nie żałował.
- Z wyjątkiem jego uczucia do mnie! - ryknął rozsierdzony Loki. - Za to otrzymywałem od niego same pogardy!
- Przesadzasz, Loki... Nie wiem, czym cię tu karmią, ale najwyraźniej spaczyli ci umysł...
- Nikt nie spaczył mi umysłu poza wspaniałym Odynem, który...
- DOSYĆ!! - huknął Ozyrys, wstając ze swego miejsca. - Mam serdecznie dosyć waszej rodzinnej sprzeczki! Nie obchodzi mnie, jakie relacje was łączą, a jakie nie! Loki tu zostaje jako nasz najlepszy gość, a ty panie, proszę, byś opuścił mój pałac, jakoś nie jest mile widziany w jego progach oraz byś nogi swej innym razem nie ważył się już tu postawić...
- Pozwól mi, panie na jeszcze chwilę rozmowy z mym bratem... Spokojnej rozmowy — powiedział szybko Thor, natychmiast spuszczając z tonu.
- Zezwalam...
- Gadaj prędko i wynoś się stąd — warknął Loki, wracając do przerwanej lektury. Thor usiadł naprzeciw, nachylając się do niego.
- Loki — szepnął. - Rozumiem, że jest w tobie pewien żal, którego całkiem nie rozumiem, ale dlaczego przy okazji ostawiasz ten cały cyrk i zabawiasz się kosztem tych lludzi? Nie widzisz tego, że oni słabsi od nas? Bawi cię to?
- Tutaj wreszcie jestem doceniany za to, kim i jaki jestem, bracie...
- Opamiętaj się i wróć ze mną do domu, a przysięgam, że otrzymasz takie honory, jakich nawet ja nie posiadam w królestwie, tylko błagam cię, przestań wreszcie bawić się tymi ludźmi. Nie są tego warci... A najprędzej ktoś tylko przez to wszystko ucierpi. I mam przeczucie, że będziesz to ty... Wróć ze mną, proszę i nie każ używać mi do tego siły.
- Najwyraźniej zapominasz, że jestem tu ich gościem i jako takiego będą mnie chronić — uśmiechnął się wrednie, spoglądając ponad ramieniem brata. Thor również tam spojrzał, wstając szybko ze swego miejsca. Z ukrytych w ścianie drzwi wysypywali się właśnie wojownicy w złotych zbrojach. - Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli to ty odejdziesz. Cicho i spokojnie...
- Zapowiadam ci, bracie, że jeszcze wrócisz ze mną do Asgardu! - syknął Thor, znikając w chwilę później pośród grzmotów i błyskawic. Loki westchnął ciężko, sięgając po jabłko.
- Potężnych masz przeciwników, mój panie — powiedział Ozyrys, dosiadając się do niego. Czarnowłosy spojrzał na niego krótko i wzruszył ramionami.
- Mój brat zawsze był idiotą, który potrafił tylko dużo mówić. Nie wróci tutaj.
- Obyś miał rację...
Tymczasem wciąż wściekły Thor przyglądał się swojej pięknej żonie zmieniającej pieluszkę ich synkowi.
- Mówię ci, Sif, nie wiem, co mu się stało! - mruknął. - Mam wrażenie, że postradał zmysły. Nie wiem, gdzie do tej pory się włóczył i z kim przebywał, ale wygląda na to, że ktoś go omamił! Zachowuje się tak, jakby był panem wszechświata!
- Nie zapominaj, mój drogi, że zawsze wysoko mierzył — uśmiechnęła się lekko, podając mu dziecko.
- To wiem, jest przecież ambitny, ale nigdy jeszcze nie widziałem go w takim stanie. Mówił takie rzeczy, w które jest mi ciężko uwierzyć.
- Ja również nie wiem, co mogło się stać, więc choć przez chwilę przestań się zajmować Lokim i zwróć wreszcie uwagę na własnego syna... Stęsknił się za tobą.
- Bo ja jestem wspaniałym tatusiem — uśmiechnął się szeroko, delikatnie podrzucając synka, który roześmiał się wdzięcznie, ukazując różowe dziąsełka.
O losie brata przypomniał sobie kilka godzin później, leżąc obok nagiej Sif w ich małżeńskim łożu.
- Najmilsza? - zagadnął ją.
- Co takiego? - mruknęła, nie odrywając wzroku od czytanej książki.
- Tak mi teraz przyszło na myśl... A może to wszystko było całkowitą brednią? Może właśnie kazali mu tak powiedzieć? Kazali mu udawać szczęśliwego, a tak naprawdę jest ich więźniem i dlatego zjawiła się ta straż? Bym nie mógł go wyswobodzić? Winieniem go stamtąd zabrać!
- A przeszło ci w ogóle przez myśl, że być może on właśnie jest tam szczęśliwy? Może znalazł tam miłość i pragnie tam zostać?
- Loki i miłość? - zaśmiał się tubalnie. - Zdaje się, że chyba jeszcze go nie poznałaś dostatecznie dobrze, Sif. Przecież on stroni od kobiet!
- No więc może spotkał tam innego miłego chłopca i teraz boi się do tego przyznać? - mruknęła, z cieniem wrednego uśmieszku w kąciku ust.
- Błagam cię, nawet tak nie żartuj!
- Oh, po prostu próbuję ci pokazać inne alternatywy niż tylko jego przymusowy pobyt tam... Posłuchaj mnie uważnie. Nie możesz zaprzeczyć, że od zawsze Loki stał niejako w twym cieniu. Być może przejadła mu się ta rola?
- Przecież sam czegoś takiego pragnął! Więc dlaczego obwinia mnie o całe zło, które żeśmy mu z ojcem wyrządzili? Jest tego święcie przekonany, a przecież Odyn kochał nas zawsze jednako! Ileż to razy dostałem nawet burę za to, że mówiłem, że jest adoptowany?
- Wiem, mężu, wiem... Wydaje mi się, iż najlepiej będzie, jeśli odwiedzisz go za jakiś czas ponownie, lecz tym razem bez twojego efektownego entrée wśród błyskawic i z młotem w ręce... Tak było i tym razem, prawda? - jego milczenie podpowiedziało jej, że owszem. Westchnęła cicho. Kochała tego młotka pomimo jego chęci popisywania się mocą przed innymi. - I ty się dziwisz, że cię wyprosili?
Następnego dnia.
- Możesz mi właściwie powiedzieć, co ty robisz? - zapytała Sif, patrząc poważnie na męża.
- Jadę do koszar — wyjaśnił, siodłając swego najlepszego rumaka bojowego.
- A właściwie to po co? - mruknęła niezadowolona, zakładając ręce na piersi i doskonale przeczuwając, jaka będzie odpowiedź.
- Zbiorę wojsko i odbiję stamtąd Lokiego — powiedział, dosiadając wierzchowca. - Wracam za tydzień. Wyglądaj mego powrotu, miła — uśmiechnął się promiennie, spinając konia i pogalopował w stronę odległych koszar.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Karolina2
Fajne