Łapa - osobisty Huncwot (szesnasty rozdział-ostatni)

Łapa - osobisty Huncwot (szesnasty rozdział-ostatni)Dwa miesiące później.
Obudziła się gwałtownie, czując w brzuchu jakieś dziwne rewolucje.
- O nie! – uświadomiła sobie raptownie, co to oznacza. Dostała skurczy! Z trudem zwlekła się z łóżka i wyszła na korytarz. – Charlie? – szepnęła płaczliwie. Była przerażona i kompletnie nie wiedziała, co robić. – Charlie! – zastukała w drzwi jego pokoju, starając się jakoś trzymać. Otworzył jej mocno zaspany.
- Co się dzieje, Hermionooooo? – zapytała, ziewając jak smok i przecierając mało widzące jeszcze oczy.
- Rodzę – jęknęła.
- Co? – nie zrozumiał.
- Ja rodzę, do jasnej cholery, Charlie! – warknęła. Oprzytomniał w sekundę i schwycił ją w objęcia.
- Dasz radę się ubrać? – zapytał, patrząc w jej bladą twarz. Zaprzeczyła, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze – pocałował ją w czoło i wyczarował patronusa. Podyktował wiadomość i wysłał go do Ginny. – Zaraz będziemy w Mungu, nic się nie bój – mruknął, choć sam już zaczynał się denerwować. Wziął ją ostrożnie na ręce i zszedł do salonu, gdzie za pomocą Sieci Fiuu przenieśli się do szpitala.
- Moja dziewczyna rodzi! – wrzasnął na całe gardło. Natychmiast podbiegło do nich kilku magomedyków.
- Który miesiąc?
- Na jutro mam termin – jęknęła Hermiona.
- Na salę, szybko!

Dziesięć minut później do wciąż ubranego w piżamę Charliego dołączyła Ginny, a w chwilę później również rozespany Malfoy, który wciąż narzekał, że Granger mogła jednak zaczekać z tym rodzeniem, aby on mógł się wyspać… Jego marudzenie Ginny skomentowała tylko pogardliwym spojrzeniem i wściekłym sykiem rozdrażnionej żmii. Zamilkł natychmiast.
- Co z Hermioną? – zapytała brata, siadając obok niego na krześle.
- Nie wiem, wyszedłem, żeby jej nie krępować – odparł nerwowo.
- Przestań marudzić i idź do niej! Czego tu jeszcze siedzisz? – syknęła Ruda. Po chwili wahania zniknął za drzwiami.
- Nie wydaje ci się, że to nie on powinien tam przy niej teraz siedzieć? – zapytał Draco zrzędliwie. – Ojcem dziecka jest mój kuzyn…
- Który ją perfidnie potraktował! – przypomniała mu. – I to nie jeden raz! Poza tym sam byłeś na niego wściekły.
- Mimo wszystko jestem zdania, że powinien wiedzieć, iż Hermiona właśnie rodzi mu dziecko…
- Gdyby jej nie oszukiwał i był z nią cały czas, na pewno tak właśnie by było! Nie jesteś już na niego zły?
- Jestem, skrzacie, ale wydaje mi się, że powinien wiedzieć, co dzieje się za tamtymi drzwiami – westchnął.
- Skrzacie? – oburzyła się. – Skrzacie?!
- Uspokój się, bo ci jakaś żyłka pęknie… Poza tym to nie ty powinnaś teraz krzyczeć…
Jakby na potwierdzenie jego słów zza zamkniętych drzwi dał się słyszeć wrzask Hermiony. Ginny złapała Draco za rękę i przytuliła się mocno do niego.
Jednak poród tej małej istotki trwał na tyle długo, że zestresowany i niewyspany Ślizgon oznajmi w końcu, że musi się przewietrzyć i już po chwili go nie było. Wiewióra została na korytarzu sama, z coraz bardziej przerażoną miną wsłuchując się w okrzyki przyjaciółki…
Pół godziny później Malfoy wrócił do szpitala, ale nie sam. Metr za nim szedł blady jak płótno Syriusz!
- Co on tu robi? – zdenerwowała się natychmiast rudowłosa Gryfonka, patrząc złowrogo na swojego narzeczonego. - Po coś go tu przyprowadził?
- Ginny, on ma prawo tu być… - zaczął Malfoy, lecz w tym momencie zza drzwi dobiegł ich cichutki płacz noworodka. Chwilę później z sali wyszedł magomedyk wraz ze swoją asystentką. Syriusz sapnął jakoś dziwnie i nie zważając na protesty Rudej, ruszył do sali. Dotarł do drzwi akurat w momencie, gdy Charlie zdecydował się je od wewnątrz odtworzyć. Rudowłosy chłopak stanął zaskoczony w progu.
- Oh, to ty…
- Tak… Wpuścisz mnie? Hermiona urodziła mi dziecko… - zapytał przytłumionym od emocji głosem. Charlie obejrzał się, spoglądając na zmęczoną brunetkę i położył mu ciężko dłoń na ramieniu.
- Obiecuję ci, że jeśli znów ją skrzywdzisz – syknął w jego stronę – To znajdę cię wszędzie i avada będzie twoim wybawieniem! – wyszedł na korytarz i usiadł obok siostry, ukrywając twarz w dłoniach.
Tymczasem Łapa podszedł do łóżka Hermiony.
- Witaj – powiedział miękko. Podniosła na niego zaskoczone spojrzenie, tuląc do siebie tę kochaną, małą istotkę o czarnych włoskach.
- Co ty tu robisz? – zapytała słabo.
- Draco mnie tu ściągnął… Przepraszam, że nie byłem od początku przy porodzie…
- Powinieneś być ze mną przez całą ciążę, a nie tylko teraz! – skrzywiła się, odwracając wzrok.
- Wiem – przyznał cicho i usiadł na krzesełku obok łóżka. – Nawaliłem… Pokażesz mi moją córkę?
- A zostaniesz potem ze mną? – chlipnęła. – Czy tylko pozachwycasz się teraz małą i odejdziesz jak zawsze?
- Hermiono… dobrze wiesz, że nie nadaję się na ojca…
- Więc po co tu przyszedłeś? Po co dawałeś mi te złudne nadzieje, że będziemy świetną parą?... Po co dawałeś mi ją? – dodała dużo ciszej.
- Nie miałem o niej pojęcia i doskonale o tym wiesz! – zirytował się. – I jest to twoja wina, bo nie raczyłaś mi nawet o niej powiedzieć…
- Może jeszcze mi powiedz, że to ja jestem winna twoich zdrad, co?! – warknęła, zdając sobie sprawę, że już nigdy go nie odzyska… Swojego osobistego Huncwota, któremu oddała swoje serce. Oddał jej je pocięte na kawałeczki… Pojawił się jednak ktoś, kto zdołał skleić je na nowo…
Westchnął ciężko i powiedział:
- Doskonale wiesz, że wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdybyś…
- Wyjdź! – przerwała mu gwałtownie, a po jej policzkach spłynęły łzy. – Wyjdź stąd, Syriuszu i nie waż się nigdy więcej stawać drzwiach mojego domu!
- Jak sobie życzysz – prychnął tylko i wyszedł z sali, zostawiając otwarte drzwi.
- Gdzie idziesz? – zapytał go zaskoczony Malfoy, gdy Black ich wyminął.
Charlie jednak nie czekał na odpowiedź Łapy, tylko wpadł do sali i podbiegł do łóżka Hermiony.
- Jestem, skarbie – szepnął, obejmując czule łkającą Gryfonkę i jej córeczkę. – Jestem i nigdy nie odejdę, rozumiesz? Nigdy…

I choć historia z Łapą zakończyła się w gruncie rzeczy tragicznie, bo młody mężczyzna zginął kilka miesięcy później w pojedynku z innym czarodziejem, to Hermiona znalazła wreszcie szczęście u boku płomiennowłosego Weasley’a, wreszcie stając się członkiem jego rodziny… Ginny została panią Malfoy i nawet Harry z Ronem poukładali sobie na nowo życie. I tylko mała Rose zaczęła z czasem pytać, czemu ma czarne włoski. Usłyszała wtedy historię osobistego Huncwota, który kiedyś tak bardzo zawrócił w głowie jej mamusi…

KONIEC…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1211 słów i 6950 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.