Łapa - osobisty Huncwot (rozdział ósmy)

Łapa - osobisty Huncwot (rozdział ósmy)Miesiąc później.
- Ginny, widziałaś gdzieś może Syriusza? – zapytała nerwowo Hermiona, spotykając się na Pokątnej z przyjaciółką.
- Nie, a co? Jest tu z tobą i zaginął? – zaśmiała się.
- Nie, nie ma go tu i szczerze powiedziawszy, nie bardzo mam pojęcie, gdzie teraz przebywa. Zniknął gdzieś bez słowa przed południem i do tej pory się nie pojawił… Myślałam, że może poszedł do Draco, czy coś… - wyjaśniła Miona.
- Niestety, ale nic mi nie wiadomo, by Draco miał się spotkać z Syriuszem – odparła Ruda. – Na twoim miejscu bym się nie martwiła. Może po prostu chciał pobyć sam?
- Nie wiem. Ostatnio stał się bardziej zamknięty w sobie – wyznała druga z Gryfonek. – Czasami mam wrażenie, że ma mnie dość, chociaż codziennie się kochamy i mówi, że mnie kocha.
- A ty jego?
- Oczywiście! Kocham go, Ginny.
- No to tym bardziej nie miałabym się czego obawiać. Może po prostu szykuje ci jakąś niespodziankę i tyle?
- Myślisz, że Syriusz chce mi się oświadczyć? – zapytała zaskoczona brunetka.
- A kto go tam wie… - Ginny uśmiechnęła się szeroko do Hermiony. – A gdy już powiesz „tak”, masz mi się pochwalić tą biżutką!
- Ginny… - jęknęła panna Granger. – Nawet nie wiemy, czy to faktycznie o to chodzi! Nie wybiegaj z myślami przed szereg, błagam cię!
- Oj, no dobrze, ale zobaczysz, że mam rację.

Wieczorem Syriusza nadal nie było w domu Hermiony, która coraz bardziej zaczynała się o niego niepokoić. W końcu zjawił się mocno po północy i ku zaskoczeniu dziewczyny, nawet nie był pijany.
- Gdzie byłeś? – zapytała go, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. Spojrzał na nią dziwnie i westchnął.
- Martwiłaś się o mnie? – zapytał, podchodząc do niej i biorąc ją w ramiona.
- To raczej oczywiste! Znikasz na cały dzień, nie racząc nawet powiadomić mnie, gdzie idziesz i na jak długo, a potem… - nie dokończyła, bo zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Zsunął dłonie na jej kształtne pośladki i ściskając mocniej, uniósł ją do góry. Natychmiast oplotła go w pasie nogami, zapominając o całej złości na niego.

- Wybacz, ale musiałem pobyć przez pewien czas sam – powiedział jakiś czas później, gdy leżeli spełnieni w łóżku.
- Dlaczego? – zdumiała się. – Stało się coś? Zrobiłam coś źle?
- Uspokój się, nie chodzi o ciebie. Po prostu w pewnym momencie poczułem, że kompletnie nie rozumiem tej rzeczywistości. Ta prawda spadła na mnie tak nagle, że wystraszyłem się tego, że mogę zagubić własne „ja”. Musiałem wyjść z domu, pomyśleć, poprzebywać wśród ludzi… Sam. Wybacz, że nie wtajemniczyłem cię w moje plany. Nie pomyślałem, że będziesz się o mnie tak martwić…
- Nigdy więcej nie stawiaj mnie w takiej niepewności, jasne? – mruknęła, przytulając się mocno do jego nagiego torsu.
- Nie martw się, mała. Już tak nie zrobię – powiedział i pocałował ją w czubek głowy. – Nie chcę przecież, żebyś zeszła mi na zawał – zaśmiał się, by po chwili złączyć ich usta w kolejnym gorącym pocałunku, który wkrótce przerodził się w pełen żądzy i namiętności taniec ich rozpalonych ciał.

Tydzień później.
- Wychodzę! – krzyknął, ubierając buty w korytarzyku. Hermiona wyjrzała z sypialni, marszcząc lekko brwi.
- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona, wychodząc z pokoju.
- Nic – mruknął, podchodząc do niej i obejmując ją lekko. – Po prostu muszę się przejść. To wszystko.
- Jeśli chcesz, chętnie do ciebie dołączę – powiedziała, uśmiechając się łagodnie.
- Nie! – zaprzeczył gwałtownie. Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy się tak do niej nie odzywał! – Wybacz. Bardzo chętnie bym się tam z tobą wybrał, ale idę w trudno dostępne rejony. Chciałbym sprawdzić, jak wygląda teraz dom mojej odległej rodziny. Czy ktoś tam jeszcze mieszka… Niestety oni nie przepadają za mugolakami…
- Przecież nie powiedziałabym im na samym wstępie, że jestem czarownicą mugolskiego pochodzenia! – zauważyła przytomnie.
- Wiem, skarbie. Niestety ciotka ma jakąś dziwną moc, dzięki której takie rzeczy bardzo szybko wyłapuje. Nie chciałbym narazić cię na ich gniew. Poza tym nie mam pojęcia, jak zareagują, gdy mnie zobaczą.
- Przecież jesteś ich rodziną…
- Hermiono, wyglądam na dwadzieścia lat, a powinienem mieć prawie czterdzieści… Sądzę, iż nie łatwo będzie wytłumaczyć im, dlaczego tak wyglądam… I pewnie nie będą zadowoleni z faktu, że współpracowałem z Dumbledorem… - powiedział. – Nie musisz się jednak o mnie martwić. Nie zaatakują mnie…
- Skąd możesz to wiedzieć? – zapytała zaniepokojona.
- Po prostu to wiem – mruknął. – Wybacz, ale naprawdę muszę już iść. Pomimo teleportacji i tak będę musiał przejść spory kawałek.
- Kiedy wrócisz?
- Postaram się nie być tam dłużej niż pięć dni… Może tydzień. A gdy wrócę, nadrobimy ten czas, kiedy mnie nie będzie, ok?
- Dobrze. Uważaj na siebie, Syriuszu – wyszeptała, całując go jeszcze w policzek na pożegnanie. Uśmiechnął się do niej tylko łagodnie i już go nie było.
Następnego dnia Hermiona poprosiła Ginny o spotkanie. Lekko zaniepokojona przyjaciółka zjawiła się za pomocą sieci Fiuu w kominku brunetki już w kilka minut po przeczytaniu listu.
- Co się stało? – zapytała, wchodząc do saloniku i widząc zmartwioną psiapsiółę. – Gdzie Syriusz?
- Wyjechał – padła szybka odpowiedź od strony fotela. Ginny uniosła wysoko brwi i usiadła w fotelu naprzeciwko.
- Jak to wyjechał? Gdzie? Zostawił cię? – zapytała.
- Gdzieś do rodziny. Podobno chciał zorientować się, czy tam ktoś jeszcze żyje. Nie, nie rozstaliśmy się, ale mam wrażenie, jakby miał mnie dość – wyznała Hermiona.
- Wątpię, by miał cię dość, Miona. Przecież on za tobą szaleje! Sama mi o tym mówiłaś wtedy na Pokątnej!
- Ale może już mu się znudziłam?... – miauknęła nieco płaczliwie.
- Nie żartuj! Ten, któremu mogłabyś się znudzić, będzie niewątpliwie totalnym idiotą!
- Ronowi się znudziłam – przypomniała cichym szeptem w nadziei, że Ruda tego nie dosłyszy. Usłyszała…
- Zawsze powtarzaliśmy z Fredem i Georgem, że Rona magomedyk musiał upuścić na podłogę zaraz po porodzie! – syknęła Ginny, lecz oczy się jej śmiały. – Na twoim miejscu nie przejmowałabym się zbytnio jego wyjazdem. Pewnie faktycznie chciał odwiedzić rodzinę. W końcu to nie jest jego rzeczywistość, musi się odnaleźć w nowym świecie i przypuszczam, że trochę czasu jeszcze minie, nim poczuje się tu w pełni dobrze… Porozmawiaj z nim, gdy wróci i wyjaśnij mu swoje wątpliwości. Powiedz, że martwisz się. Może taka szczera rozmowa do czegoś o popchnie. Do jakiejś wiążącej decyzji…
- A jeśli wtedy powie, że nie chce mnie znać?
- Hermiono, błagam! Na własną prośbę piętrzysz sobie problemy i dodajesz zmartwień – ofuknęła ją Ginny. – Nie dowiesz się prawdy, jeśli go nie zapytasz! Zrób to, a jeśli powie, że mu na tobie nie zależy, znaczyć to będzie, że jednak jest idiotą. I to większym, niż za jakiego go miałam w czasach spotkań Zakonu Feniksa!
- Więc myślisz, że wszystko będzie dobrze? – chlipnęła jeszcze brunetka.
- Oczywiście! I na brodę Merlina, przestań zadręczać się takimi głupotami! Podejrzewam, że za niedługi czas przylecisz po prostu do mnie, chwaląc się pierścionkiem, który ci ofiarował…
- Być może – zaśmiała się druga Gryfonka. Smutek przeszedł jej, jak ręką odjął. – A powiedz mi, jak układa ci się z tą blond fretką?
- Szczerze? Gdyby nie Zabini, który odwiedza nas dość regularnie i poi Draco hektolitrami Ognistej, blondasek byłby całkiem spokojnym chłopakiem… No, może poza łóżkiem – zarumieniła się uroczo na samo wspomnienie.
- Taki z niego ogier? – zaciekawiła się Hermiona, z kuchni przywołując różdżką filiżanki z herbatą jaśminową i talerzyk z ciasteczkami. – To kiedy zostanę ciocią?
- Jeszcze nie tak szybko, panno Granger – odparła Ginny, niby z powagą udając ton McGonagall. Obie wybuchły niekontrolowanym śmiechem. Hermiona poczuła się już dużo lepiej. A gdy odprowadzała przyjaciółkę do furtki, poprzednie uczucia poszły już w głębokie zapomnienie. Po dwóch dniach okazało się, że panna Weasley miała rację. Syriusz wrócił do domu Hermiony cały i zdrowy, tyle że nieziemsko wściekły i w lekko podartej szacie. Hermiona, która tego dnia musiała zostać dłużej w pracy, miała szczęście zastać go już nieco uspokojonego.
- Już jesteś? – zapytała zaskoczona jego obecnością, wchodząc do domu i natychmiast zauważając go w drzwiach od salonu.
- Ano – burknął, nie patrząc na nią.
- Co się stało? – zapytała, zostawiając torbę na ziemi i podchodząc do niego. Przekrzywiła głowę, by spojrzeć mu w oczy i dostrzegła na jego prawym policzku wykwitający fioletowy siniec. – Ktoś cię pobił?
- Ktoś walnął we mnie brzydkim zaklęciem. I tylko refleks uratował mnie od oderwania mi głowy. Zaklęcie jedynie mnie musnęło – powiedział, wreszcie na nią spoglądając i uśmiechając się do niej krzywo.
- Z kim ty się pojedynkowałeś? – zapytała ze zgrozą, prowadząc go do kuchni, gdzie miała więcej światła dziennego. – Z byłym Śmierciożercą?
- Z kuzynem – sprostował, krzywiąc się, gdy przyłożyła mu zimny kompres do twarzy. – Nie spodobał mu się mój powrót.
- Czemu?
- Powiedzmy, że nigdy za sobą nie przepadaliśmy – mruknął wymijająco.
- To po co tam lazłeś? – zirytowała się, wyciągając z szafki mugolską wodę utlenioną. – Przecież ten konflikt nie mógł wylecieć ci z pamięci przez podróż w czasie! – zauważyła przytomnie, mokrym wacikiem obmywając mu ranę, bowiem zorientowała się, że oprócz siniaka i opuchlizny, jej partner ma również brzydko rozcięty łuk brwiowy.
- Miałem głupi nadzieję, że pozwoli mi wszystko wytłumaczyć… Niestety teraz okazał się jeszcze bardziej nerwowy, niż był wcześniej. No i mój aktualny wygląd również nie przypadł mu do gustu… Dobrze, że również jestem świetnym czarodziejem i trochę mu się odpłaciłem za tamten atak…
- Nie będzie próbować cię szukać? – zapytała zaniepokojona, sięgając po różdżkę, którą wkrótce zaczęła „malować” w powietrzu dziwne wzory. Pod nosem mruczała cicho inkantację zaklęcia leczniczego. Twarz Syriusza zaczęła w końcu nabierać swojego poprzedniego wyglądu.
- Jesteś wspaniałą czarownicą, Hermiono – powiedział, z uśmiechem przeglądając się w podsuniętym mu lusterku. – Dobrze jest mieć cię przy boku.
- Ale nie jesteś ze mną tylko i wyłącznie z tego powodu? – zapytała niby swobodnie, a faktycznie serce waliło jej w piersi jak oszalałe.
- Czemu pytasz? – zdumiał się szczerze. – Czyżbym nie pokazał ci dostatecznie, że mi na tobie zależy?
- Pokazałeś, ale… - zająknęła się, przygryzając wargę.
- Ale? – zapytał, marszcząc brwi. – Co się dzieje, Hermiono?
- Kochasz mnie?! – zapytała nagle.
- Co? – zdumiał się szczerze nieoczekiwanym pytaniem.
- Pytam, czy mnie kochasz? Bo widzisz, ja… ja…
- Hermiono… Jesteś naprawdę droga memu sercu – wziął ją natychmiast w ramiona. – Może to jeszcze nie miłość, ale chyba jesteśmy na dobrej drodze, nie uważasz?
- Tak, ale… Ja… No… - zaczęła się jąkać, nie wiedząc, jak ma mu to powiedzieć.
- Miona, spokojnie… Jesteś mi naprawdę bliska i nie chciałbym tracić z tobą tego kontaktu, który mamy. Tej więzi, jaka się pomiędzy nami zrodziła – powiedział, obejmując ją mocno. – Może to jeszcze nie miłość, ale wydaje mi się, że jesteśmy na najlepszej drodze do tego uczucia, nie sądzisz?
- Nie wiem – przyznała. – Wiem za to, że cholernie mnie pociągasz, gdy tak się do ciebie tulę – wyszeptała, z przyjemnością wdychając jego mocne perfumy.
- Tylko, gdy się do mnie tulisz? – zapytał zmysłowo, gładząc ją delikatnie po plecach.
- Nie tylko – wyznała cichutko, oddychając nieco szybciej i głębiej.
- To dobrze – mruknął i natychmiast porwał ją na ręce, „uprowadzając” do sypialni. Po raz kolejny rozmowa o uczuciach wyższych, którą chciała z nim przeprowadzić, spaliła na panewce i została zepchnięta na dalszy tor. Syriusz odetchnął z ulgą…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2216 słów i 12618 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto