Łapa - osobisty Huncwot (rozdział szósty)

Łapa - osobisty Huncwot (rozdział szósty)- Witaj, Hermiono – powiedział Kingsley przyjaźnie, witając się z byłą Gryfonką. – Mogę wiedzieć, czemu chciałaś się spotkać w mugolskiej części Londynu? Twój list brzmiał dość tajemniczo…
- Proszę, przejdźmy się, panie ministrze… - zaproponowała, ręką wskazując kierunek.
- Daj spokój z tym „ministrem”, Hermiono. Znamy się nie od dzisiaj… Gdzie idziemy?
- Chciałabym, abyś z kimś porozmawiał. Ostrzegam jednak, że możesz być mocno zaskoczony tym, kogo ujrzysz. Zapewniam cię jednak, że nie jest to żaden podstęp i chciałabym prosić, byś wysłuchał go do końca i nie wzywał Aurorów…
- Intrygujesz mnie… Nie wiem, co powiedzieć. O cóż chodzi? Nigdy dotąd nie byłaś aż tak tajemnicza!
- Bo to nie o mnie tu chodzi, Kingsley… Proszę, porozmawiaj z nim na spokojnie – powiedziała, skręcając w niepozorną uliczkę.
- Z kim? – zapytał zdezorientowany Shacklebolt, idąc obok dziewczyny.
- „Ze mną” – odezwał się niespodziewanie męski głos po ich prawej stronie. Zatrzymali się gwałtownie. Ręka Kingsley’a natychmiast powędrowała do kieszeni, w której trzymał różdżkę.
- Nie będzie konieczna – wyszeptała Hermiona. – Wyjdź…
Z cienia między wysokimi budynkami wynurzył się Syriusz, patrząc niepewnie w stronę Ministra. Ten cofnął się o krok. Jego oczy stały się wielkie jak spodeczki, a jego ciemna skóra jakby nawet trochę przybladła. I chyba zapomniał o trzymanej w ręce różdżce albo z niej zrezygnował, bo ręka opadła mu swobodnie wzdłuż ciała.
- Black! – krzyknął zduszonym głosem. – A-ale jak? Przecież to niemożliwe! Zginąłeś w Ministerstwie!
- Słyszałem – odparł spokojnie Syriusz. – Hermiona mi opowiadała… Rzecz jednak w tym, że ja pochodzę z przeszłości. Dumbledore wpadł na genialny pomysł, by… - nie zważając na wciąż oszołomionego Kingsley’a rozpoczął opowieść. W miarę jak mówił, wyraz twarzy Ministra przybierała coraz normalniejszy odcień. A gdy Łapa skończył, czarnoskóry mężczyzna przyglądał mu się już ze zrozumieniem i współczuciem.
- Nie dobrze się stało, że Albus nie skonsultował z nikim tego pomysłu… Podejrzewam, jak ciężko musiało ci być w nowej rzeczywistości, w której znalazłeś się nie na własną prośbę… - powiedział, rozpoczynając powolny spacer. – Dumbledore zawsze miał zwariowane pomysły, ale żeby posunąć się do czegoś takiego… Nie mówię, że uczynił źle, bo chyba rozumiem pobudki, jakie nim kierowały, ale… No cóż… - zatrzymał się przed parą młodych, którzy patrzyli na niego niespokojnie. – Nie zmienimy już tego, co uczynił Albus. Dobrze, że zdecydowałeś się ujawnić, Syriuszu… Postaram się jakoś przekonać Ministerstwo o twoim powrocie… Podejrzewam jednak, że zostaniesz wezwany na przesłuchanie.
- Odnośnie czego? – zaniepokoiła się natychmiast brunetka.
- Odnośnie niespodziewanego powrotu Syriusza, panno Granger… Nie jest to normalna sytuacja, ale myślę, że zgodzisz się na veritaserum, Syriuszu – zwrócił się do Łapy.
- Jeśli będzie to konieczne, to tak – przytaknął czarnowłosy.
- Doskonale…
- Ministrze, czy Syriuszowi grozi coś za czyny Petera Pettigrew? – zapytała jeszcze Gryfonka.
- Nie… Z tamtych zarzutów został już oczyszczony. Poza tym nie możemy karać kogoś, kto tego nie uczynił… Znaczy, nawet gdyby zamordował tamtych ludzi, to jako osoba, która cofnęła się w czasie i de facto nie miała z tamtymi wydarzeniami nic wspólnego, nie może zostać osądzony. Rozumiesz?
- Tak, Ministrze… Rozumiem.
- Wspaniale… Teraz muszę się z wami pożegnać, ale zapewniam was, że w ciągu tygodnia otrzymacie ode mnie list z datą stawienia się na przesłuchanie. Jeśli do końca przyszłego tygodnia nic takiego nie dostaniecie, oznaczać to będzie, że przesłuchanie nie jest konieczne, a ty, Syriuszu możesz cieszyć się w pełni wszystkimi przywilejami czarodzieja… Żegnajcie…
- Myślisz, że się udało? – zapytał dziewczynę, gdy Minister zniknął z cichym pyknięciem.
- Zobaczymy – odparła. – Jeśli nie napadną gdzieś na nas Aurorzy i magomedycy z Munga, to oznaczać będzie, że Kingsley nam uwierzył…

Wracając do domu, nie zauważyli nigdzie podejrzliwie przyglądającym się im ludziom. W lepszych nastrojach przekroczyli prób domku Hermiony. Niestety w salonie zastała ich niezbyt miła niespodzianka. Mianowicie w jednym z foteli siedział Harry. Gdy tylko ujrzał przyjaciółkę i swojego ojca chrzestnego, którzy jak wryci stanęli w holu, unieruchomił ich w miejscu za pomocą magii. Hermiona krzyknęła przestraszona, nie spodziewała się bowiem włamania i ataku ze strony swojego przyjaciela.
- Cofnij zaklęcie, Harry – powiedział Syriusz ostro, starając się przezwyciężyć ciążące na nim zaklęcie. – Nie bądź idiotą!
- Nie jestem idiotą – odparł tamten spokojnie, wstając z miejsca. – Wiem, co robię…
- Harry, uspokój się. Czemu nas zaatakowałeś? Czemu jesteś taki niemiły wobec Syriusza? – załkała Miona. Bała się. Wiedziała przecież doskonale, że Harry jest świetnym czarodziejem i czuła, że z nim nie wygra w pojedynku. Obawiała się nawet o Syriusza.
- Hermiono, to nie jest Syriusz. Kimkolwiek on jest, omotał cię jakimś zaklęciem! Na początku też sądziłem, że to on, ale potem dotarło do mnie, że Syriusz nie mógł wrócić. Przecież nie żyje i tego nic nie zmieni! Niestety ty zagrałaś ze mną bardzo nieładnie, Hermiono. To przez ciebie Ginny mnie zostawiła!
- Harry, przecież ja jej doniczego nie namawiałam! Sama podjęła tę decyzję, bo widziała, jak wariujesz! – jęknęła. – Poza tym… Rozmawiałeś z Ronem? – domyśliła się po chwili.
- Tak, rozmawiał ze mną – przyznał Ron, ściągając z siebie pelerynę-niewidkę. – I dobrze się stało, bo ten ktoś najwyraźniej tobą manipuluje, skarbie…
- Mówiłem ci, żebyś się więcej tak do niej nie zwracał! – warknął Syriusz, lecz zamilkł, gdy Ron przyłożył mu różdżkę do gardła.
- Nie jesteś już taki twardy, co? – mruknął rudzielec, patrząc na niego z nieukrywaną satysfakcją.
- Gdyby nie to zaklęcie, to już dawno leżałbyś martwy!
- Ron, przestań! – jęknęła, patrząc przerażona, jak jej były chłopak z miną sadysty coraz mocniej wbija różdżkę w gardło Łapy, który zaczął się dławić i krztusić. – Zostaw go!
- Zrobię to, jeśli do mnie wrócisz! – zażądał Weasley, spoglądając na nią spod oka.
- Ron, ja cię już nie kocham – szepnęła.
- Więc się z nim pożegnasz!... Mogę, Harry? – zwrócił się do przyjaciela. Ten tylko machnął ręką. – Avada…
- Expelliarmus! – z holu dobiegł ich krzyk Ginny. Zaklęcia rozbrajające pomknęły w kierunku chłopaków, którzy pod wpływem czarów zostali wyrzuceni w górę. Magia krępująca Granger i Black’a przestała działać i oboje upadli na kolana. Ron i Harry, którzy niespodziewanie sprawnie podnieśli się po ataku, już szykowali się do rzucenia kolejnych zaklęć, gdy wtem jakaś niewidzialna siła znów przygniotła ich do ściany, tym razem pozbawiając ich różdżek.
- Mówiłem, że jestem doskonały w rzucaniu Zaklęć Niewerbalnych? – usłyszeli czyjś głos i już w chwilę później do salonu wkroczył… Draco Malfoy! Zaraz po nim weszła Ginny, a na końcu Blaise Zabini.
- Malfoy? Zabini?! – zdumiała się Hermiona, patrząc na przybyłych. – A co wy tutaj robicie?
- Pomagamy Wiewiórze ukarać tych dwóch jełopów – wyjaśnił spokojnie Blaise, ruchem głowy wskazując na unieruchomionych chłopaków. – Ruda poinformowała nas, jak zachowuje się Potter. Nie mogliśmy zostawić tego bez żadnego odzewu.
- Bo akurat wam uwierzę, że zrobiliście to ot tak bezinteresownie – prychnęła.
- No wiesz… Może nie tak całkowicie, bo jednak jakąś przyjemność z rozbrojenia ich mieliśmy… Poza tym Ruda obiecała mi pewną nagrodę, prawda? – Draco zwrócił się do Ginny i ku totalnemu zaskoczeniu Hermiony, złożył na ustach panny Weasley namiętny pocałunek.
- Zostaw ją, fretko! – wrzasnął Ron, lecz Draco uciszył go jednym machnięciem różdżką.
- Jesteś z Malfoy’em?! – wykrzyknęła zaskoczona Granger.
- Jestem – przyświadczyła Ginny. – Harry zaczął się zachowywać jak kretyn, więc o zostawiłam. Pod rękę napatoczył mi się wtedy Malfoy, więc wykorzystałam okazję, by dopiec Potterowi.
- I ja zgodziłem się być twoim ojcem chrzestnym, Harry – mruknął Syriusz, patrząc na niego pogardliwie.
- Naprawdę jesteś Black’iem? – zwrócił się do niego z zainteresowaniem Blaise.
- Tak. A masz z tym jakiś problem? – odparł Łapa, spoglądając ostro na czarnoskórego chłopaka.
- Najmniejszego! Co teraz z nimi zrobimy? – zapytał, patrząc na Hermionę, która wtuliła się w ramiona Syriusza.
- Nie wiem – mruknęła była Gryfonka.
- To ja ci podpowiem, Miona – powiedziała Ginny, patrząc z niemałą satysfakcją na byłego. – Całą sprawę zgłosimy do Ministerstwa. Sądzę, że Aurorzy bardzo chętnie dowiedzą się o ty, jak to dwóch kandydatów na Aurorów włamało się do prywatnego domu bohaterki wojennej i ich własnej przyjaciółki, by złapać osobę, która podszywa się pod zmarłego Syriusza Black’a i grozili śmiercią wyżej wymienionej osobie!
- Nie wiem, czy to aby dobry pomysł. Przecież dzięki waszej pomocy nic złego się nie stało…
- Ale mogło się stać, Granger – warknął Malfoy. – Gdybyśmy spóźnili się choćby o dwie sekundy, Black już leżałby martwy na twoim dywanie! Blaise, wzywaj Aurorów!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1650 słów i 9775 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.