- Byłeś moim Huncwotem, Syriuszu – powiedziała cicho Hermiona, składając kwiaty na jego grobie. – I choć tak mocno mnie zraniłeś, już na zawsze pozostaniesz w moim sercu… Dziękuję ci za Rose. Byłbyś z niej dumny. Przejawia wszystkie cechy Huncwotów, ale jest też niebywale bystra. Szkoda, że nie chciałeś uczestniczyć w jej życiu, Łapo – otarła łzę. – Wie, że kiedyś byłeś i że cię kochałam… I choć tego nie mówi, wiem, że za tobą tęskni… - obróciła głowę, spoglądając na męża stojącego na ścieżce kilka metrów dalej z kilkuletnią Rose za rękę i trzyletnim Fredem na drugiej ręce… I pewnie, gdyby mogła, Hermiona ujrzałaby w tym momencie przystojnego bruneta stojącego tuż obok niej i po raz pierwszy patrzącego na nią z miłością. I choć Syriusz Black nigdy nie powrócił na ziemię jako materialny duch, jak Prawiebezgłowy Nick czy inne duchy Hogwartu, pozostał na ziemi przy swoich dziewczynach, jako coś w rodzaju dobrej energii i z radością obserwował swoją piękną córeczkę, która odziedziczyła po nim zarówno charakter, jak i czarne włoski. I mógł już tylko zastanawiać się, czy gdyby nie był takim tchórzem, to on zasypiałby każdego wieczoru, obejmując czule ukochaną Hermionę…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.