Łapa - osobisty Huncwot (prolog)

Łapa - osobisty Huncwot (prolog)Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak mogłoby wyglądać życie Syriusza, gdyby przenieść go w czasie?
Co by się działo, gdyby nie został osadzony do Azkabanie, tylko jako dwudziestoparolatek przeniesiony w przyszłość, która może całkowicie odmienić jego pogląd na świat oraz jego życie?


*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*


- Witam, panie profesorze. Chciał się pan podobno ze mną widzieć – powiedział Syriusz, wchodząc do gabinetu dyrektor. Jak zwykle nonszalancki i pełen klasy. Dumbledore spojrzał na niego poważnie znad swoich okularów – połówek i wskazał młodzieńcowi krzesło naprzeciw swego biurka.
- Tak, Syriuszu, chciałem. Widzisz...dowiedziałem się, że grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo – rzekł Albus, siadając na swoim miejscu.
- Jak nam wszystkim zresztą – zauważył chłopak beznamiętnie. – Osobiście mnie to nie rusza, mówię o swojej śmierci, ale dopóki Czarny Pan żyje, żaden czarodziej nie może czuć się bezpieczny, więc i po co się nad ym roztkliwiać.
- Zgadza się, nie jest bezpiecznie. Nie mniej jednak ty znajdujesz się w większym niebezpieczeństwie niż inni. Dlatego musisz się ukryć.
- W większym niż Lilly i James? Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, profesorze – prychnął, odchylając się na tylnych nogach krzesła. – Poza tym doskonale pan wie, profesorze, że gdy on się na kogoś uweźmie, to nie bardzo jest możliwość gdziekolwiek się schować. Więc według pana, gdzie niby powinienem się udać, by mnie nie znalazł?
- Mam możliwość przeniesienia cię w czasie, Syriuszu. Dla ciebie jest jeszcze nadzieja na lepsze jutro.
- I mam tu zostawić przyjaciół?! – obruszył się. – Proszę wybaczyć, lecz nie jestem już pańskim uczniem, więc niekoniecznie muszę wykonywać pańskie polecenia.
- Powiedzmy sobie szczerze, Syriuszu, właściwie nigdy tego nie robiłeś, więc w tym przypadku nie odbiegniesz aż tak bardzo od normy – odpowiedział Dumbledore, a kąciki ust mu niebezpiecznie zadrżały.
- Ale dlaczego akurat ja? Czemu nie Lilly, James i Harry? Dlaczego to akurat ja mam się ukrywać?!
- Niestety dla twoich przyjaciół nie ma już ratunku, drogi chłopcze.
- Co?! O czym pan mówi? – wrzasnął brunet, zrywając się na równe nogi i przewracając tym samym swoje krzesło. – Gdzie są Potter’owie?
- Posłuchaj mnie, Syriuszu. Dosłownie na pięć minut przed twoim przybyciem otrzymałem wiadomość, że on ich dopadł...
- Co?! Niee!!! To nie może być prawda! – zawył Syriusz.
- Harry jednak przeżył – kontynuował dyrektor, nie zważając na zachowanie swojego byłego ucznia.
- Wiedziałem! – Syriusz rzucił się w stronę drzwi, potykając się uprzednio o wciąż leżące na podłodze krzesło, co niego go spowolniło.
- Będziesz musiał mi to darować... Petrificus Totalus! – krzyknął Dumbledore. Syriusz upadł twarzą na ziemię, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Albus podszedł do niego i obrócił go na plecy. – Później mi podziękujesz. Teraz pożyczę od ciebie kilka twoich włosów – mówiąc to, wrzucił je do flakonika z gęstą cieczą w środku, który wyciągnął zza pazuchy – Chyba ni muszę ci mówić, co to jest. Gdy wrócę mniej więcej za godzinę, wytłumaczę ci resztę.
Młody czarodziej rozłożony plackiem na podłodze i potraktowany Zaklęciem Pełnego Porażenia Ciała z mordem w oczach patrzył, jak jego były dyrektor wypija zawartość flakonika i wkrótce zaczyna się zmieniać. Po chwili Dumbledore-Syriusz transmutował swoje ubranie w bardziej przypominające odzienie prawdziwego Black’a i wyszedł, zabezpieczając gabinet zaklęciami. Syriusz miał ochotę własnoręcznie go udusić, lecz trafiony zaklęciem, nie mógł zrobić kompletnie nic. Leżąc na puszystym dywanie, czuł, jak zaczyna targać nim płacz, gdy w końcu dotarło do niego, co stało się z jego przyjaciółmi.


Gdy w końcu zaklęcie zaczęło powoli słabnąć, usłyszał kroki i do pomieszczenia wszedł dyrektor już we własnej postaci. Za pomocą prostego zaklęcia przelewitował wciąż skrępowanego Syriusza na ustawione krzesło i przyjrzał mu się dokładnie.
- Nie patrz tak na mnie, Syriuszu, bo i tak nic nie wskórasz... Dla twojej informacji Harry znajduje się teraz u swojej ciotki Petunii i choć wiem, że jesteś jego ojcem chrzestnym i prawowitym opiekunem, tak będzie lepiej... Aha, pożyczyłem twój motocykl Hagridowi. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... Voldemort zniknął, nie zdołał zabić Harry’ego, lecz nie został unicestwiony, wciąż gdzieś jest i to pewne, że za jakiś czas znów się ujawni. Dlatego wciąż sądzę, iż najlepszym dla ciebie wyjściem będzie przeniesienie cię w przyszłość.
- Dlaczego to robisz? – warknął młodzieniec, który odzyskał już zdolność mowy.
- Bo pragnę uchronić cię przed straszliwym losem, Syriuszu. A tam być może zaznasz więcej szczęścia, niż tutaj – powiedział, uśmiechając się do niego dobrodusznie.
- Co ty planujesz, Dumbledore?
- Ja? Nic, mój drogi chłopcze. Ja pragnę tylko twojego szczęścia. A teraz bądź grzeczny i przygotuj się na nieco zwariowaną przejażdżkę.
- Uduszę cię w tej przyszłości, Dumbledore! – wykrzyknął jeszcze, a w chwilę później poczuł się tak, jakby ktoś puścił mu przed oczami mocno przyspieszony film, mknący do przodu. Gdy w końcu obraz się zatrzymał, nieco oszołomiony Syriusz zauważył, że co prawda znajduje się wciąż w tym samym pomieszczeniu, lecz ja biurkiem nie siedzi Dumbledore, lecz profesor McGonagall.
- Witam cię, Syriuszu – powitała go ciepło, lecz jednocześnie jakby z pewną nostalgią. – A więc jednak dopiął swego...
- Mówimy o Dumbledorze? Gdzie jest ten stary wariat, chciałbym mu porządnie dokopać – wnerwił się Black, wciąż jeszcze będąc związanym zaklęciem. – Czy mogłaby mnie pani odczarować? Zamierzam znaleźć tego starego wariata.
- To nie będzie zbyt trudne, jest na błoniach – powiedziała Minerwa zmęczonym głosem, odczarowując młodzieńca. – Dumbledore jednak w niczym ci nie pomoże.
- Dlaczego?
- Bo od trzech lat nie żyje – wyjaśniła, dłonią wskazując potężny portret brodatego mężczyzny, wiszący tuż za jej krzesłem. Syriusz wytrzeszczył najpierw oczy, a potem z impetem opadł na krzesło.
- Po co to wszystko? – jęknął, ukrywając twarz w dłoniach.
- By uchronić cię przed śmiercią...
- Tak, Dumbledore coś o tym wspominał, o jakimś grożącym mi niebezpieczeństwie. Podobno Voldemort nie został zgładzony.
- W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym nie, ale Harry dokonał tego dwa lata temu.
- Więc który teraz mamy rok? – zdumiał się Syriusz.
- Dwutysięczny – odparła nauczycielka. – Wiem, że to dla ciebie zbyt wiele, ale Dumbledore chyba miał rację. Dobrze cię widzieć wśród żywych, Syriuszu.
- Więc?... Więc ja umarłem?
- Tak, w dziewięćdziesiątym szóstym. Wpadłeś za zasłonę w Sali Śmierci w Depertamencie Tajemnic. Harry bardzo przeżył twoją śmierć. Myślę, że ucieszy się, gdy zobaczy cię całego, choć nie takim cię zapamiętał...
- Poznam swojego chrześniaka – mruknął Syriusz bardziej do siebie niż do kobiety. – Jaki on jest?
- Oddany, przyjacielski, nieco porywczy. Bardzo podobny do James’a, przez co niejednokrotnie traktowałeś go tak, jakby to on był Jamesem...
- Mówi pani o rzeczach, które zrobiłem w przeszłości, która dla mnie była przyszłością.
- Poradzisz sobie, Syriuszu. Jestem tego pewna... Gdzie się zatrzymasz?
- Czy dom przy Grimuald Place wciąż istnieje? – zapytał cicho.
- Tak – przytaknęła. – Choć zapisałeś go w spadku Harry’emu. Myślę jednak, że nie będzie miał nic przeciwko, jeśli wytłumaczymy mu, w czym rzecz.
- Dobrze – zgodził się i podniósł się z krzesła niczym stuletni starzec. – Chodźmy.
- Zanim tam jednak się udamy, chciałabym, byś odwiedził ze mną jeszcze jedno miejsce.
- Co to za miejsce? – zapytał niemrawo.
- Mieszka tam młoda, bardzo utalentowana czarownica, przyjaciółka twojego chrześniaka. Jestem pewna, że dobrze się tobą zaopiekuje w dzisiejszą noc.
- A co z Harrym?
- Harry ci nie ucieknie, Syriuszu. – Minerwa obdarzyła go ciepłym uśmiechem. – Gotowy?
- Na największą przygodę swojego życia, na którą notabene wcale się nie pisałem? Nie, ale chodźmy – zadecydował twardo.
Wkrótce stanęli oboje przed drzwiami domu Hermiony Granger. McGonagall złapała delikatnie za kołatkę i zastukała w drzwi. Te otworzyły się wkrótce, ukazując im długonogą brunetkę odzianą w kuse spodenki i luźny podkoszulek. Włosy miała roztrzepane, co tylko dodało jej uroku.
- Pani profesor! – powiedziała zdumiona, patrząc na nauczycielkę. – Cóż za późna wizyta. Czym mogę służyć?
- Chciałabym, byś minimum do jutrzejszego południa zajęła się tym uroczym młodzieńcem – wyjaśniła czarownica. Hermiona uśmiechnęła się niepewnie do wysokiego bruneta i zapytała:
- Czy my się skądś nie znamy?
- Jestem Syriusz. Syriusz Black – powiedział. Zamrugała szybko i w sekundę później ogarnęła ją ciemność, gdy z wrażenia zemdlała.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1565 słów i 9343 znaków, zaktualizowała 22 wrz 2017.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Duygu

    Nie mam słów, niesamowite. Jesteś dobra w tym co robisz, naprawdę  :)  Intrygujący początek. Wypada mi tylko dać łapę w górę i czekać na ciąg dalszy  :zjem:

    23 wrz 2017

  • elenawest

    @Duygu dziękuję uprzejmie ;-) cieszę się, że się spodobało ;-)

    23 wrz 2017