Tylko Ty. Rozdział 18

Leżymy wszystkie trzy zanurzone w seledynowej wodzie basenu. Dobrze, że ta część jest ocieniona. Od czasu do czasu padają na nas pojedyncze refleksy światła, kiedy słonce przebije się przez pióropusze rosnących opodal palm.  
- Masz fart – Manuela odwraca się do mnie, kiedy Samanta wychodzi do toalety – wpadłaś w oko temu Sandlerowi.
- No to, co? – wzruszam ramionami.
- Jak to, co? Nie rozumiesz? – Manuela patrzy na mnie zdumiona – jak się koło niego zakręcisz, to może zabierze cię do Palm Beach. On zna wszystkich: Rockefellerów i Kennedy’ch. To bogacz! Milioner!
- Obudź się, dziewczyno! – pukam się w czoło – Mam tu chłopaka i guzik mnie obchodzi ten Sandler, nawet jakby miał sto hoteli i znał samego diabła – ależ ona jest pusta, myślę – Poza tym, on może przebierać w prawdziwych sławnych modelkach, a nie w takich jak ja. Nie sądzę, żeby sobie zawracał głowę mną.
- No, może i tak – Manuela, po zastanowieniu, przyznaje mi rację.  
- Zbierajmy się, Monika czeka na nas z lunchem – wychodzę z basenu.
     Po południu Monika funduje nam masaż i już nie pozwala włóczyć się po plaży. Po kolacji idziemy do pokoi. Dzwoni mój telefon. Adam? Przecież miał spędzić czas z ojcem.
- Tu Monika – słyszę w jej głosie wahanie – masz ochotę na drinka?
     Myślałam, że nam nie wolno. Może mnie podpuszcza?  
- Mogę się czegoś napić – mówię ostrożnie – teraz?
- Za 5 minut w barze na dole – rozłącza się.
     Kiedy wchodzę, Monika już siedzi rozparta wygodnie w fotelu koło okna. Kelner jej nadskakuje, ale trudno się dziwić, jest olśniewająca. Po prostu przyciąga spojrzenia. Idę do niej nie spiesząc się. Ku mojemu zdumieniu ludzie przy sąsiednich stolikach milkną i odwracają głowy w moją stronę.
- To się nazywa wejście! – Monica uśmiecha się kącikiem ust - Jeszcze raz to samo i szklanka wody – rzuca do kelnera.
- Gazowanej – dodaję.
- Jak Ci się tu podoba? – pyta, kiedy zapadam się w fotel obok.  
- W Stanach czy w tym hotelu? – bariera językowa po raz kolejny daje o sobie znać.
- I tu, i tu – Monica podsuwa mi kieliszek białego wina.
- W hotelu bardzo, choć tęsknię za Adamem, moim chłopakiem – dodaję szybko, żeby zaznaczyć, że jest mój. Niech sobie nie myśli.
- A w Stanach? – widzę w jej oczach sympatię.
- Sama nie wiem. To inny świat. Nie wiem, czy potrafiłabym się przystosować. Wielu moich kolegów dużo by dało, żeby być na moim miejscu.  
- A ty nie jesteś zadowolona? – Monica przygląda mi się badawczo.
- Oczywiście, że jestem - czy mam jej szczerze odpowiedzieć? – ale to dlatego, że mieszkam w pięknym hotelu nad brzegiem Atlantyku. Mam ekskluzywną pracę, a za tydzień jadę w cudowną podróż z ukochanym, który doskonale wie jak ten kraj funkcjonuje. Tylko, że to jest sen, który trwa przez kilka tygodni, a potem zaczyna się życie – wzdycham – pieniądze szybko się skończą.  
- Można je zarobić – Monica przewraca oczami – jakoś dajesz radę, jak do tej pory.
- Ale tak się nie da przejść przez życie – wzruszam ramionami – mogłabym tu zostać, jak moi rodacy i dorabiać się powoli, ale ja chciałabym żyć tak, jak teraz. Tam na górze jest podobno super ekskluzywna restauracja z morskim akwarium. Chciałabym tam zjeść obiad i sama za niego zapłacić.  
- Masz materialistyczne podejście – Monica kręci głową z dezaprobatą.
- Nie oceniaj mnie na podstawie tygodniowej obserwacji – czuję się trochę dotknięta – nie chodzi o to, że chcę pieniędzy, choć tak naprawdę to wszyscy ich chcemy. Może nawet tu w Stanach bardziej się to odczuwa? U nas wszyscy mają mało, więc nie ma takiej przepaści. Tu jesteś np. emigrantem i mieszkasz w domu z przyczepy albo takim Sandlerem i stać Cię na wszystko. Ja w Polsce zostanę lekarzem i będę miała kiedyś dom z ogródkiem, a tu mogłabym zostać kelnerką, bo bariera językowa i brak wykształcenia nie pozwolą mi iść dalej. Może jak skończę studia, to rozważę nostryfikację? Tylko, że we Włoszech czy w Niemczech czułam się lepiej, niż tu. Byłam bliżej domu, rodziny…
     Monika patrzy na mnie jakoś tak dziwnie. Bez niechęci, raczej z zaciekawieniem.
- A ten Twój chłopak, co na to? – pyta wreszcie.
- Nie rozmawialiśmy o tym – taka prawda – nie wiem, jakie ma dalej plany. Myślę, że niedługo się dowiem. Ja mam jeszcze trzy lata studiów, a on właściwie skończył. Przyleciał tu do ojca, wiec pewnie coś z nim ustali. Mam tylko nadzieję, że nie postawi mi ultimatum: zostajesz ze mną albo wracasz sama.
- A co byś zrobiła? – Monica patrzy na mnie w napięciu.
- To decyzja na całe życie – mówię powoli – nie oczekuj natychmiastowej odpowiedzi.
     Siedzimy w milczeniu i popijamy wino. Monica zamawia drugi kieliszek, a ja wodę. I tak mam lepiej niż pozostałe dziewczyny. Może powinnam zapytać o tego Sandlera? Tylko, o co konkretnie? Czy jest draniem? No pewnie, że jest, jak doszedł do takich pieniędzy. Manuela twierdzi, że facet miał dwie żony i nie wiadomo ile kochanek, ale płaci tym, które urodziły mu dzieci. Też mi łaska.  
- Idziemy spać – Monica ziewa ukradkiem – jutro robota!
     Wstaję rano z bólem głowy, ale na szczęście szybko mija. Idziemy na zdjęcia do hotelu Sandlera. Mamy przygotowaną nietkniętą plażę. Chyba całą noc nad nią pracowali, bo przysięgłabym, że wczoraj opalali się tu ludzie. Fotografem jest tym razem kobieta, Ella. Wymaga od nas tylko jednego: mamy być naturalne, takie, jakie jesteśmy. No, zobaczymy, jak to będzie. Do tej pory fotograf mówił mi, co mam zrobić, jak wyglądać, po prostu, kogo udawać. Teraz mam pokazać siebie. To znacznie trudniejsze, przynajmniej dla mnie. Dostaję pudełko kremu i mam się tym kremem posmarować. Tak po prostu. Siadam z wyprostowanymi nogami na piasku, odkręcam pudełko i stawiam je przed sobą, zanurzam palec w kremie, jak w jogurcie i zaczynam robić kropki na nodze, zaczynając od kolana i w górę. Rozsmarowuję krem powoli, przymykając przy tym oczy. Wyobrażam sobie ciepłą dłoń Adama sunącą po moim udzie. Stawiam małą kropkę na ramieniu, obok drugą i trzecią, maluję powoli kółko wokół kropek. Przypominam sobie, jak Adam bawił się płynem do kąpieli i nie mogę powstrzymać uśmiechu. Słyszę trzask migawki, ale to mi nie przeszkadza.  
- OK – Ella zarządza zmianę modelki i mogę iść się przebrać.
     Monika podaje mi skąpy dół od kostiumu i białą płócienną koszulę. Wchodzą nowe produkty, wodoodporne. Trzeba to jakoś pokazać, więc razem z Manuelą wchodzimy po kolana do wody. Jest ciepła jak w wannie. Kąpiel w wannie… Udajemy, że pryskamy się wodą, choć nasze koszule polała słodką woda asystentka, w taki sposób, żeby nie prześwitywało zbyt wiele. Pracujemy jeszcze ponad godzinę, puki słońce nie zaczyna przypiekać.
- Idźcie się przebrać - Monica jest zadowolona – idziemy na lunch, a wieczorem na kolację do Sandlera.  
     W pokoju zastaję bukiet storczyków. Czyżby Adam przyjechał wcześniej? Schował się? Nie ma żadnego listu, same kwiaty. Pewnie przysłał je z NY. Jest naprawdę niemożliwy. Muszę do niego zadzwonić wieczorem. Dzisiaj go uprzedzę.  
     W czasie lunchu mogłyśmy zobaczyć cześć zdjęć z dzisiejszej sesji. Niesamowite, że można je wywołać w kilka minut. Wybieram swoje. Są naprawdę niezłe, zwłaszcza te w koszuli. Monica oddaje mi te, gdzie jej zdaniem widać zbyt wiele. W Europie by przeszły, ale tu podobno nie. Szkoda, bo wyglądam na nich całkiem dobrze. Po lunchu możemy trochę pobuszować po sklepach. Ceny są koszmarne, ale dziewczyny twierdzą, że za dobrą markę warto zapłacić. Ciekawe gdzie bym to nosiła? Na zajęcia z interny? Wracam z nową szminką i pełnym portfelem. Muszę mieć kasę na naszą wspólną podróż z Adamem.  
     Na kolację zakładam jedwabną sukienkę, którą kupiłam w Rzymie i sandałki na szpilce od Adama. Dziewczyny też się wystroiły, ale Monika nas przebiła obcisłym srebrno-szarym gorsetem i szerokimi jedwabnymi spodniami w kolorze śliwki, ściąganymi przy kostce. W holu czeka na nas niespodzianka, pan Sandler zaprosił nas na kolację do restauracji na samej górze.  
     Sama kolacja jest nudna, bo wszystkie jesteśmy dość spięte i gada głównie Monika, ale mamy za to fantastyczny widok na przepływające transatlantyki. Sandler usadowił się między Moniką a mną. W pewnej chwili odwraca się do mnie.
- Chciałabym porozmawiać z Tobą przez chwilę – mówi na tyle cicho, że nawet Monica go nie słyszy.
- Więc rozmawiajmy – uśmiecham się uprzejmie.
- Nie tu – wskazuje mi okno – idź obejrzeć panoramę.
     Siedzę przez chwilę osłupiała. Czego on chce? Dowiem się, jak podejdę do okna. W restauracji jest pełno ludzi, co może mi się stać?
- Przepraszam - odsuwam krzesło, które natychmiast odstawia kelner i podchodzę do okna. Panorama jest niesamowita. Facet wiedział, gdzie wybudować hotel. Podchodzi do mnie Sandler. Jest pewny siebie. Założył dzisiaj białą jedwabną koszulę i granatowe spodnie. Żel na włosach sprawia, że wydaje się młodszy.
- Chciałbym Cię zaprosić do siebie po jutrzejszych zdjęciach – nie owija w bawełnę.
- Obawiam się, że to niemożliwe – staram się, aby to zabrzmiało uprzejmie.
- Dlaczego? – unosi brwi – Monika jutro kończy zdjęcia z Wami i jesteś wolna.  
- I tak, i nie – co on sobie myśli?
- Spodoba Ci się – uśmiecha się lekko – potrafię być naprawdę miły i hojny. Lubię szczupłe blondynki, a w tobie jest coś niewinnego. Masz ładne piersi, a ja lubię otaczać się pięknem – zatacza ręką krąg.  
- Widziałeś mnie przez kilka minut i tyle o mnie wiesz? – kątem oka widzę, że Monika idzie w naszą stronę, ale ochroniarz zastępuje jej drogę.
- Obejrzałem sobie ciebie bardzo dokładnie – wyjmuje z wewnętrznej kieszeni marynarki kilka moich zdjęć z dzisiejszej sesji. W większości te, które dostałam od Moniki.
- Skąd to masz? – przełykam ślinę.
- Kupiłem – obnaża zęby w uśmiechu i patrzy na mnie wzrokiem pantery.
- Nie wszystko można kupić – już nie brzmi to uprzejmie.
- Wszystko – Sandler uśmiecha się czarująco – tylko nie zawsze płaci się gotówką. Kwiaty się podobały?
     Patrzę zaskoczona. Więc to od niego. Tak to sobie wymyślił. Omota mnie prezentami, pokaże jak może być przyjemnie, kiedy jest się bogatym, a potem dostanę listę życzeń. O nie, mój panie! Nie ze mną te numery.
- Powinnam wracać do stołu – odwracam się – Monika się niepokoi.
- Nie sądzę – podchodzi bliżej – Widać, że masz temperament, a ja lubię, jak dziewczyna pokazuje pazurki. Czuję, że nie jesteś takim aniołkiem, jak na zdjęciach. Zgódź się na jeden raz na próbę, jak Ci się spodoba, to zostaniesz, jak nie to nie.
- Jesteś bardzo pewny siebie – krzywię się – ale ja naprawdę nie jestem zainteresowana. Poza tym mam kogoś.
- Nie dzielę się z nikim! – mówi z groźbą w głosie – Odpraw go, a nie pożałujesz. Widziałaś bransoletkę Moniki? Kupię Ci taką samą. Dwie godziny u mnie, teraz. Możesz mi zrobić loda i bransoletka jest Twoja.
     Podchodzi bliżej, a ja się cofam. Jednak nie pozwala sobie na dotknięcie mnie. Jeszcze czego? Loda to ja mogę zrobić Adamowi, ty kutasie!
- Ile miałaś lat, jak to zrobiłaś pierwszy raz? 17? 18? – zniża głos – więcej?
     Odruchowo kiwam głową. Kurde, co go to obchodzi? Nie ma prawa pytać!
- Jesteś z tym chłopakiem, który Cię zdeflorował – widać, że te rozważania sprawiają mu przyjemność.
     Wsuwa ręce do kieszeni, a ja odruchowo zerkam w dół. Stanął mu! Nie wytrzymam, facet się podniecił gadkami o dziewictwie!  
- Przemyśl to – strzela palcami i ochroniarz się usuwa.
     Monica podchodzi do nas najeżona.
- Co się tu dzieje? – pyta oschłym tonem.
- Panna Jezierski rozważa propozycję pracy u mnie. Jutro przyślę umowę, a teraz panie wybaczą.
     Odchodzi bez pożegnania.
- Ola, o czym on mówi? - Monica jest zszokowana – Jaką pracę?  
- Nie mam pojęcia – unoszę brwi – zapraszał mnie do siebie po zdjęciach, ale odmówiłam. Nie rozmawialiśmy o żadnej pracy. Nie będę dla niego pracować, bo zdaje się, że obowiązki mnie przerastają.
     Wracamy do stołu i więcej nie poruszamy tego tematu. Następnego dnia dorabiamy zdjęcia, które nam nie wyszły i robimy ujęcia na leżakach i ręcznikach. Nie mogę się skupić. Słowa Sandlera mnie prześladują. Wczoraj wróciłyśmy zbyt późno żeby zadzwonić do Adama a dziś rano już go nie było w domu. Chciałabym usłyszeć jego głos. Chciałabym jego zapachu, jego dotyku. Wracam do pokoju, w którym czeka na mnie nowy bukiet i prawdziwy szampan Moet z bilecikiem:
                                " Gratuluję udanych zdjęć. G.S, ”
                Dzwonię do Moniki, niech do mnie przyjdzie.
- Właśnie miałam do Ciebie iść – mówi, wchodząc – Sandler przysłał umowę dla Ciebie.
- Na ile mnie wycenił? – pytam nie patrząc na papiery rzucone przez Monikę na łóżko.
- Na 20 tys. za tydzień – Monica patrzy na mnie wyczekująco – to dużo pieniędzy i umowa jest otwarta. Można ją przedłużyć za zgodą obu stron.
     Siadam z wrażenia. Czuję jak powietrze w pokoju gęstnieje.  
- Chcesz szampana? – wskazuję głową butelkę – Sandler przysłał.
     Monica kręci głową, nie odrywając ode mnie wzroku. Jest skonsternowana.
- No to dobrze, że nie chcesz – mówię powoli – Możesz to odesłać razem z umową?
     Oddycha z ulgą. Nagle wstaje i przygarnia mnie do siebie.  
- Cieszę się, że się nie zgodziłaś. Naprawdę! – patrzy mi w oczy – To niebezpieczny facet. Zrobiłby Ci krzywdę. Zresztą i tak bym do tego nie dopuściła – kładzie mi dłonie na ramionach.
- Ciekawe jak? – przewracam oczami.
- Zadzwoniłabym do Adama – spuszcza głowę.
- Masz jego numer? – jestem zaskoczona.
- Prosił żebym się o Ciebie troszczyła, pamiętasz? – mówi z powagą – miałam dzwonić w razie problemów.  
- A dzwoniłaś?
- Nie - kręci głową – na razie nie było potrzeby, ale gdybyś się zgodziła, to byłby problem. Na wszelki wypadek wrócimy jutro do Orlando. Będę spokojniejsza, jak opuścimy Miami.
- Słuchaj, czy Ciebie coś łączy z Adamem? – patrzę na jej reakcję – mam na myśli, czy znaliście się wcześniej?  
- Musisz o to zapytać Adama – Monica odwraca wzrok – ja Ci nic więcej nie powiem.
     Czuję się okropnie. Więc jednak Adama coś z nią łączy. Czułam, że to ich spotkanie na lotnisku miało jakieś drugie dno. Ciekawe, czy mieli romans? Adam nigdy nie opowiada o swoich byłych, ale ona mogła być jedną z nich. To co, że jest starsza? Nadal jest piękna, a mogli się spotykać jak była młodsza. Nagle uświadamiam sobie, że być może Adam użył tej znajomości, żebym ja dostała pracę. Co za upokorzenie. Jak on mógł? To wszystko było ukartowane i to z byłą kochanką. Ohyda! W czym on jest lepszy od takiego Sandlera? Tamten przynajmniej stawia sprawę otwarcie. Ale to przecież niemożliwe! Mój Adam zrobiłby coś takiego? Jeśli to prawda, to jak ja mogę mu ufać? Łzy napływają mi do oczu. Nie, nie zgadzam się! Łkam jak dziecko. Co on teraz robi? Może wcale nie musi pracować, tylko ma kogoś w tym NY? Szlocham w poduszkę tak głośno, że nie słyszę telefonu. Podnoszę w końcu słuchawkę.  
- Cześć skarbie – Adam ma taki radosny głos.
- Cześć – silę się na spokój.
- Co się stało? Płakałaś? – słyszę troskę w jego głosie.
- Nic mi nie jest – głos mi się łamie – porozmawiamy, jak przyjedziesz…
- Powiedz mi teraz! – troska zamienia się w strach.
- Nie chcę teraz rozmawiać – pociągam nosem – daj mi spokój!
- Ola, natychmiast powiedz, co się stało! – chyba naprawdę się teraz zdenerwował.
- Zapytaj Monikę – szlocham – zdaje się, że świetnie się znacie! Zastanawiam się tylko, jak ktoś, kto mówi o zaufaniu, może robić takie rzeczy?
- Ola, wszystko Ci wytłumaczę…
- Nie chcę tego słuchać. Porozmawiamy, jak przyjedziesz! – odkładam słuchawkę i zapadam się w poduszkę z głośnym szlochem.
     Ktoś długo puka do moich drzwi. Nie mam ochoty otwierać. Jednak pukanie jest tak natarczywe, że w końcu wstaję. Przechodzę koło lustra i widzę bladą twarz z podpuchniętymi oczami. Za drzwiami stoi Monika. Witam ją ponurą miną. Za to ona jest poruszona moim wyglądem.
- Jezu, Ola! - brak jej słów – Adam do mnie zadzwonił. Okropnie go przestraszyłaś.
- Naprawdę? – głośno wycieram nos – przestraszy się dopiero jak usłyszy, że stąd wyjeżdżam. Natychmiast!
- O rany, mówiłam mu, że to głupi pomysł, ale on jest taki uparty. Nigdy niczego nie wyjaśnia... Widzę, że nie ma innego wyjścia, jak powiedzieć Ci całą prawdę. Najwyżej mnie potem ubije…
Siadam nachmurzona. A więc jest jakiś ukryty plan.  
- Adam jest moim bratankiem – wyrzuca z siebie tę informacje z wyraźną ulgą - Mieszkam tu od urodzenia i pracuję w tej samej firmie, co Adam teraz. Dwa lata temu szukałam w europie modelek do promocji naszych kosmetyków i wtedy Adam poprosił mnie, żebym Cię odszukała we Włoszech. Podał mi nazwę agencji i pokazał zdjęcie – czuję, że oczy robią mi się ogromne - Spodobałaś się i postanowiliśmy zatrudniać Cię dalej. Adam niewiele miał w tej sprawie do gadania, ale przypadkowo było to po jego myśli. Mówiłam mu, że powinien Ci powiedzieć, ale jak sama wiesz, on wszystko robi po swojemu.
- Ale dlaczego mnie oszukiwał?
- Ma swoje racje i staram się je uszanować. Masz prawo być na niego wściekła, ale trochę go rozumiem. Gdyby Cię tu zaprosił na wakacje, przyjechałabyś?
- Pewnie nie… – szepczę.
- Miał Ci to wyjaśnić w zeszłym roku w Niemczech, ale nie mogłam tam pojechać, bo miałam kłopoty ze zdrowiem. I tak, problem chwilowo przestał istnieć. Nie rozmawialiśmy o tym wtedy i uznałam, że to załatwił. Zresztą, miałam ważniejsze sprawy na głowie – wzdycha.
- Mam nadzieję, że już jesteś zdrowa? – nie wiem, czy wypada pytać.
- Niby tak – mówi z goryczą - ale chcę mieć dziecko, a nie mogę. To znaczy chcemy oboje. W zeszłym roku byłam w ciąży, kiedy miałam lecieć do Europy – urywa, a w jej oczach lśnią łzy.
- Jezu, tak mi przykro… – nie wiem, co powiedzieć.
- Niby dwa miesiące, to jeszcze nie dziecko, ale jak na nie czekasz, to czujesz tak, jakby ono było – chlipie – Staramy się, ale już straciłam nadzieję. Lekarze mówią, że wszystko jest OK. Przed wyjazdem ustaliliśmy ze Steewem, że zdecydujemy się na sztuczne zapłodnienie…
- A ja myślałam, że masz życie usłane różami… – nieśmiało głaszczę jej szczupłą dłoń. Jest zimna, tak jak moja. Musi jej być strasznie ciężko.
- Przepraszam, że Cię tym obarczam, ale czasem wydaje mi się, że już nie dam rady. Mam obsesję na punkcie tej ciąży. Co tydzień kupuję test, a potem boję się go zrobić. Po przylocie tutaj też kupiłam – zakrywa oczy dłonią – To bez sensu.
- Wiesz co? – ściskam lekko jej dłoń – trzymaj go w torebce jako talizman. Teraz myślimy o tym obydwie, czyli podzieliłyśmy się Twoim zmartwieniem - może wydam jej się niespełna rozumu, ale muszę jakoś podnieść ją na duchu – Czy w ogóle istnieje możliwość, że jesteś w ciąży?
- Niewielka…  
- Ten test, masz go tu? Jak się go robi?  
- Z moczu. Trzeba na niego nasikać – uśmiecha się, widząc moje zdziwienie – nie wiedziałaś?
- Nigdy się tym nie interesowałam. Po prostu nie był mi potrzebny. To masz go? Chciałabym zobaczyć, jak wygląda.
     Monika wyciąga z torebki małe podłużne pudełeczko. Na boku widać zdjęcie pałeczki z dwoma paseczkami w małym okienku na jednym z końców.  
- I wystarczy na to nasikać? – patrzę z niedowierzaniem.
- Tak. Jeśli po 5 minutach zobaczysz dwa paski, to jesteś w ciąży, jeśli nie, to nie.
- Zrób go!
- Co?
- Nasikaj na test. Teraz.
- Zwariowałaś?
- Nie. Poczekam z tobą te 5 minut i po sprawie.
     Po dłuższej chwili Monika idzie do łazienki. Zostaję sama z moimi myślami. Jakie to jest pokręcone. Kobieta, która przyszła mnie pocieszać, najpierw wypłakała się na moim ramieniu, a teraz trzęsie się ze strachu przed wynikiem testu ciążowego. Ja chciałam zrobić jej awanturę, a teraz martwię się razem z nią. Powinnam zadzwonić jeszcze do Adama i porządnie go objechać za te tajemnice.  
- Już – Monica wychodzi z łazienki z plastikową pałeczką w ręce.
     Siedzimy wpatrując się w zegar i okienko. Minuty ciągną się niemiłosiernie. Zaczyna mnie denerwować miganie budzika przy łóżku. Jeszcze dwie minuty. Okienko nadal ma tylko jedną kreskę.  
- Nic z tego – Monica ma na twarzy słabą nadzieję, która powoli zamienia się w rezygnację.
- Zaraz – zerkam na budzik. Jeszcze minuta. Jednak mnie też opuszcza nadzieja.
- Czas minął – Monika ciska test do kosza – powinnyśmy iść spać.  
     Obejmuję ją bez słowa. Nie potrafię powiedzieć niczego, co przyniosłoby jej pociechę. Kiedy wychodzi, wykręcam numer Adama, ale jest zajęte, więc padam na łóżko, nawet nie myjąc zębów. Dzwonię jeszcze raz, ale tym razem nikt nie odbiera. Zadzwonię za chwilę…
     Budzę się nad ranem, trzęsąc się z zimna. Musiałam zasnąć na kołdrze ze słuchawką w ręce. Odkładam ją na aparat i naciągam kołdrę pod samą brodę. Zasypiam natychmiast. Budzę się po dziewiątej. Czuję się, jakbym miała kaca. Wskakuję pod gorący prysznic, który przywraca mnie powoli do życia. Dzwonię jeszcze dwa razy do Adama, ale bezskutecznie. Pewnie poszedł do pracy. Może wczoraj Monika z nim rozmawiała?  
Po śniadaniu żegnam się z dziewczynami. Dostaję takie samo wynagrodzenie jak one, wiec nie czuję się faworyzowana. Jedna trzecia tego, co zaoferował Sandler, ale wolę to sto razy! Schodzimy do baru, wreszcie mogę spokojnie napić się wina.
- Corvo Bianco – Monika zamawia dla nas obu – to wino z Sycylii, uwielbiam je, jest pełne słońca.
- Lubisz Włochy… – pamiętam jaka była radosna na Sardynii – Myślę, że gdybym miała zamieszkać poza Polską, to wybrałabym Włochy.
- Coś w tym jest – Monica jest bardzo zamyślona – też je lubię. Mogłabym tam mieszkać, ale nie w Rzymie. Za dużo turystów. No, ale mieszkam tutaj. Tu mam pracę i dom. Za to mogę podróżować. Adam mówił, że też jesteś obieżyświatem – przygląda mi się z uśmiechem. Jak dobrze nam się rozmawia po wczorajszym wieczorze.  
- Czy Adam chce tu zostać? – nagle doznaję olśnienia - Dlatego nic mi nie powiedział o Tobie i o firmie, tak? Chciał, żebym poznała ten kraj? Żebym nie czuła presji?
- Co mogę Ci powiedzieć? – Monika załamuje ręce – Nam też niewiele mówi. Jest przyzwyczajony do podejmowania decyzji samodzielnie. Nie pozwalał narzucać sobie woli innych, odkąd skończył 15 lat. Przyjmuje tylko rzeczowe argumenty – zastanawia się chwilę – Myślę, że w tej chwili ma problem, bo musi się liczyć z Twoim zdaniem.
     Musi się liczyć z moim zdaniem? To znaczy, że planuje naszą wspólną przyszłość? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To było takie naturalne, że jesteśmy ze sobą. Jednak propozycja zamieszkania razem powinna dać mi do myślenia.
- Martwisz się o niego - patrzę na zatroskaną minę Moniki - Jesteście blisko ze sobą?
- Nie tak blisko, jak bym chciała – odpowiada po namyśle – Wychowałam się tutaj, a on w Niemczech i w Polsce. Tylko wakacje spędzaliśmy razem.
- Ale znasz polski – uśmiecham się na myśl o naszym spotkaniu na Sardynii – Miałam wrażenie, że czytałaś mój list. Celowo użyłaś moich słów?
- Prawie nie mówię, ale sporo rozumiem – uśmiecha się przepraszająco – najlepiej mi idzie czytanie, ale chciałam się tylko zorientować, czy to list miłosny. Przepraszam Cię. A te słowa o skowronku? Chciałam dać Ci jakiś znak. Strasznie chciałam mu pomóc, ale obiecałam, że nic Ci nie powiem, tylko się zorientuję w sytuacji. Cały Adam… – wzdycha.
- Pomogłaś mu bardziej niż myślisz – jestem wzruszona jej słowami – Twoja szczerość mnie poruszyła.
- Byłaś taka zagubiona, jak ja kiedyś… – patrzy na mnie z czułością – bardzo chciałam żebyście byli razem. Widziałam, że Adamowi strasznie na tym zależy. Nigdy wcześniej o nic mnie nie prosił.  
     Patrzę zamyślona, jak ludzie przechodzą, mijając wejście do baru. Nagle ktoś staje w wejściu. Jest wysoki i umięśniony, rozgląda się i niespiesznie podchodzi do naszego stolika. Rozpoznaję jednego z ochroniarzy Sandlera. Patrzę na Monikę i widzę, że ona też go rozpoznała. Jednak obie udajemy zajęte rozmową.
- To dla Ciebie – facet wyciąga dużą białą kopertę – pan Sandler czeka na odpowiedź.
Monika wyciąga rękę, ale facet ją omija i kładzie kopertę przede mną. Staje ze skrzyżowanymi rękami. Rozrywam brzeg i drżącą ręką wyciągam nową umowę. Na podwójną stawkę! Dołączony liścik wysuwa się na stół: "Jakość musi kosztować, ale stać mnie na luksus. G.S.” Podaję umowę i liścik Monice.
- Powiedz szanownemu panu, że może długo czekać, bo nie zamierzam tego podpisywać – staram się mówić to zimnym beznamiętnym tonem.
- Pan Sandler nie będzie zadowolony – olbrzym zaciska na chwilę dłonie w pięści – nie lubi czekać.
- Nie słyszałeś? – on nie rozumie co mówię? – NIE!
- Potrafi być przekonujący – robi mały krok w moja stronę.
- To groźba? – Monika prostuje się w fotelu.
     Facet patrzy na nią niechętnie, ale nasza rozmowa wzbudziła już spore zainteresowanie, nie tylko ludzi przy sąsiednim stoliku, ale także kelnerów. Facet przygląda mi się bacznie, jakby chciał zapamiętać dokładnie, jak wyglądam i odchodzi. Dopiero teraz docierają do mnie jego słowa i ogarnia mnie niepokój. Czy on może mi faktycznie coś zrobić? Patrzę na Monikę, która nad czymś intensywnie myśli.  
- Wiesz co? – mówi w końcu – Chyba lepiej będzie, jak zmienimy hotel. Muszę tylko przefaksować te papiery do kogoś, kto może nam pomóc.  
- Mogę iść z Tobą? – nie chcę zostawać tu sama – Czuję się trochę nieswojo.
- Właśnie się zastanawiam… - patrzy gdzieś nad moją głową – Adam!?
     Odwracam głowę i widzę Adama stojącego na środku lobby. Rozgląda się.  
- Adam – nie zwracając uwagi na ludzi wokół, rzucam mu się na szyję – jesteś!  
     Nagle cały strach gdzieś znika. Ramiona Adama trzymają mnie mocno i czuję jego ciepło i jego cudowny zapach, który sprawia, że wszystko inne przestaje dla mnie istnieć.
- Maleńka – szepcze – kochanie. Wybacz mi, proszę.
Nie musi mówić nic więcej.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4756 słów i 26952 znaków.

8 komentarzy

 
  • Roksana76

    Właśnie dodałam ;)

    13 cze 2014

  • ninka

    kiedy kolejna czesc

    13 cze 2014

  • ann

    Po proszę jak najszybciej kolejną część ! :)

    13 cze 2014

  • gość

    Najlepsze!!! ;) czekam na kolejną część ;)

    13 cze 2014

  • ;]

    Kiedy dodasz?

    12 cze 2014

  • zuz

    nastepna!!!

    12 cze 2014

  • angela

    błagam o kolejna część i to jak najszybciej:) Jestes wspaniała autorko :)

    12 cze 2014

  • natala

    Ja po prostu kocham to opowiadanie:):)

    12 cze 2014