Stanęła jak wryta.Mężczyzna od razu podniósł się z fotela.
-Hermiona!-Podbiegł do niej i chwycił ją w ramiona okręcając.Nawet nie wiedziała kiedy łzy popłynęły jej z oczu.Gdy wreszcie postawił ją na ziemi, jeszcze chwilę trzymał ją w ramionach bez słowa. Severus przewrócił oczami w irytacji, na co Dyrektor zachichotał.Dostał w zamian mordercze spojrzenie.
-Skończyliście?Nie mam całego dnia.-Głos Severusa przebił się przez wzruszenie dziewczyny, więc szybko odsunęła się od Wiktora.
-Usiądźcie proszę.-Dumbledore wskazał dwa pozostałe fotele.Zaczerwieniona dziewczyna usiadła i spuściła wzrok wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
-Zebrałem nas tutaj, bo mam do omówienia parę spraw.Po pierwsze, witamy nowego nauczyciela latania.-Uśmiechnął się do Bułgara.W tym momencie wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.
-Oszalałeś?-Snape krzyknął na co Krum tylko delikatnie się uśmiechnął.
-Wiedziałem Dyrektorze że tak będzie.Nie wszyscy uwierzą w to, że wcale nie byłem smierciożercą.
-Bo nim byłeś!
-Ty też Snape, pamiętasz?
-Na czyjeś wyraźne polecenie!
-Może ja też?Nie pomyślałeś o tym co?-Krum uśmiechnął się krzywo, posyłając Mistrzowi Eliksirów zirytowane spojrzenie.
-Dumbledore, chyba nie sądzisz, że..
-Spokój Severusie, wiem co robię.Podamy Wiktorowi Veritaserum, które zgodził się przyjąć dobrowolnie.
-Ha...a miał wybór?
-Nie bądź niemądry, nie przyjąłbym do szkoły kogoś komu nie ufam.
-Jak chcesz, ale nie oczekuj ode mnie, ze się z tym pogodzę.
-Nie martw się, nie będę ci wchodził w drogę.-Wiktor poczuł się zobligowany do odezwania się.
-Lepiej żeby tak było.-Obaj panowie patrzyli tylko na Dyrektora mimo, że zwracali się do siebie.
Hermiona do tej pory cicha, w końcu nie wytrzymała tej ich pyskówki.
-Ktoś mi powie, po co tu jestem?
-Oczywiście moja droga.Poprosiłem cię tutaj, bo zależy mi na twojej opinii w tej sprawie.Znałaś Pana Kruma za czasów Turnieju Trójmagicznego, więc na pewno powiesz coś na ten temat.
-Jaki temat?-Dziewczyna wyglądała na lekko zdezorientowaną.
-No czy Pan Krum zasługuje na drugą szansę i czy jest wart zaufania.
-No to już jest śmieszne Albusie!Będziesz pytał smarkuli, czy jej kochaś jest wart zaufania?-Furia w jego głosie, aż zmroziła pozostałych.
-Mój kochaś?Pogięło cię Snape?!-W mgnieniu oka znalazła się koło niego gotowa do rękoczynów.
-A jak to inaczej nazwiesz GRANGER?!-On również wstał i teraz mierzył ją wzrokiem.
-Przyjaźń?A no tak, skąd ty możesz wiedzieć jak to jest mieć przyjaciela.
-Nic o mnie nie wiesz!
-Bo nie chcesz, żebym wiedziała!Gdybyś tylko dał się poznać, wszystko byłoby inaczej.
-Bzdury!Jak sama powiedziałaś, ja nie wiem co to przyjaźń!-Otworzył drzwi i po prostu wyszedł.W pomieszczeniu nastała głucha cisza.W końcu Bułgar się odezwał.
-Mówiłem ci Albusie, że to nie jest dobry pomysł.
-Nie martw się Severusem, przejdzie mu.Potem z nim porozmawiam.-Machnął ręką. Hermiona wciąż stała oddychając cieżko. W końcu jednak usiadła i patrzyła w ścianę.
-Dlaczego on taki jest?
-Severus jest bardzo specyficzną osobą, jak zdążyłaś się już zorientować.
-Aż za bardzo.Dyrektorze, doceniam że liczy się Pan z moim zdaniem, oczywiście mogę zaświadczyć za dobre intencje Wiktora, ale chciałabym już wrócić do siebie.
-Oczywiście moja droga.Do zobaczenia na kolacji.
Gdy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się biegiem.Gdy tylko dotarła do swoich komnat wybuchnęła płaczem.Nie mogła pojąć dlaczego tak jest. Snape, z całą swoją gburowatością i nienawiścią do świata, był ostatnimi czasy najbliższą jej osobą.Dlaczego tak gwałtownie zareagował?Przecież to nic złego, że przyjaźniła się z Wiktorem!W zasadzie to podkochiwała się w nim, ale tego Nietoperz nie mógł wiedzieć...Było to tylko zauroczenie...
Sama nie wiedziała kiedy usnęła.Obudziła się grubo po 22.Wciąż bolała ją głowa od płaczu, więc postanowiła wyjść na błonia się przewietrzyć.Pomyślała o Norze.O chłopakach..o tym wszystkim co przeszli, o tych trudnych chwilach, które tylko cementowały ich przyjaźń.Ruszyła korytarzem, jeszcze lekko zaspana rozglądała się na boki, a gdy zorientowała się, że jest przed gabinetem Snape'a stanęła jak wryta.Podświadomie przyszła tutaj.Nie leżało jej, że znów się pokłócili i chciała to wyjaśnić, ale on na pewno już śpi.Cofnęła się z zamiarem zawrócenia na schody i wpadła na coś twardego.Gdy spostrzegła, że to coś ma twarz Mistrza Eliksirów i nienawiść w oczach, aż się wzdrygnęła.
-Ja..ja..
-Brawo, jak zwykle wiesz co powiedzieć.Co tutaj robisz?
-Szłam na błonia na spacer.-Zmierzył ją dziwnym spojrzeniem.
-O dziesiątej?Cierpisz na bezsenność?A może lunatykujesz?
-To nie Pana sprawa!
-Znów to samo?
-Nie lubię się kłócić, ale zachowałeś się jak dziecko!
-Czyli tak jak ty?-Parsknął śmiechem.
-To nie jest zabawne, czemu tak zareagowałeś?Przecież to że się przyjaźniłam z Wiktorem to nie grzech a już na pewno nie twoja sprawa.
-Masz racje, ale Krum robił w życiu tyle złych rzeczy!
-Skądś to znasz co?Nie, przepraszam to źle zabrzmiało.
-Skończ!Zejdź mi z oczu.
-Nie Severusie!Nie zamykaj się na mnie, proszę...Ja bardzo się cieszę, że będziemy ze sobą współpracować i nie mogę znieść myśli, że znów się kłócimy.
-Mną się nie przejmuj, ja nie mam serca pamiętasz?
-Przestań!Dlaczego nie możemy normalnie rozmawiać, dlaczego nie możesz mi zaufać i się otworzyć?Gdzie się podział ten mężczyzna z listów?
-Może on nigdy nie istniał?
-Mylisz się.Istniał i chcę, żeby wrócił.-Popatrzyła mu hardo w oczy.
-Przykro mi.Nigdy nie będziemy przyjaciółmi.Istnieje zbyt wiele spraw co do których się nie zgadzamy.Poza tym widzę, że masz problem z moim smierciożerstwem, a Krumowi jakoś bardzo szybko przebaczyłaś.
-Otwórz.
-Co?-Spojrzał na nią bardzo rozkojarzony i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś co rzekomo miałby otworzyć.
-Drzwi.
-Po co?
-Pójdziemy, usiądziemy i porozmawiamy jak dorośli ludzie, którymi jesteśmy.
-Nie będziesz mną sterować!
-Dobrze, żegnam.-Ruszyła przed siebie wręcz nie posiadając się z gniewu.
-Wracaj.-Odwróciła się i pomaszerowała za nim do gabinetu.Usiedli w fotelach i nastała cisza.
-Więc?-Spojrzała na niego sceptycznie, nie wiedząc czego może się spodziewać.
-Posłuchaj.Jak wiesz, byłem w szeregach Voldemorta na polecenie Dumbledore'a. Moją przeszłość znasz.Robiłem okropne rzeczy, jednak większość członków Zakonu wybaczyła mi to, za zasługi po wojnie i w trakcie.Niczego tak nie żałuję, jak całej tej niewinnej krwi przelanej przez moje błędy.Nie ma dnia bym nie miał koszmarów z nimi wszystkimi.Ja sam nigdy sobie tego nie wybaczę, ale musisz zrozumieć, że robiłem to co było konieczne.Ni mniej ni więcej.Gdybym mógł, zrobiłbym kilka rzeczy inaczej, ale...to wszystko co się wydarzyło zrobiło ze mnie takiego człowieka jakim jestem.
Owszem, zgorzkniałego, cierpiętnika, nienawidzącego najbardziej siebie samego, ale chyba nie jestem w niczym gorszy od Kruma?
-Nigdy nawet bym tak nie pomyślała.
-To dlaczego jemu wybaczasz winy a mnie nie?!
-To nie tak.Wiktor...on jest dobrym, czułym, serdecznym przyjacielem, nigdy na mnie nie krzyknął ani nie obraził.
-Prawdziwy z niego lowelas co?
-Nie żartuj.
-To że nie jestem czułym, serdecznym przyjacielem, czyni ze mnie większego zbrodniarza?Czy może to, że kochasz się w Krumie?-Dziewczyna momentalnie się zaczerwieniła, co powiedziało Severusowi wszystko co chciał wiedzieć.
-Nie kocham się w nim.
-To dlaczego tak zaciekle go bronisz?
-Gdybyś mi pozwolił i była taka potrzeba, ciebie też bym tak broniła.Odpuść wreszcie.Chce się zaprzyjaźnić czy to tak wiele?-Gdy na niego spojrzała wyraźnie się odprężył.
-Więc mam ci uwierzyć, że chcesz zaprzyjaźnić się z dupkiem z lochów, który nigdy nie doceniał twojej pracy, krzyczał, obrażał cię i wymordował więcej mugolaków niż widziałaś w życiu?
-Wierzę, że pod tą skorupą jest ktoś wart tej przyjaźni.
-Dobrze więc, ale nie oczekuj, że będziemy urządzać sobie piżama party i malować nawzajem paznokcie.-Parsknęła śmiechem, ale spojrzała na niego poważnie.
-Przecież wiem, że śpisz nago, a tego już bym nie zniosła.
-Dlaczego już zacząłem żałować, że w ogóle z tobą rozmawiam?
-Bo mnie kochasz?-Zatrzepotała zalotnie rzęsami, po napiętej atmosferze nie było śladu.
-Noo tak coś sobie przypominam, w takim razie zapraszam do sypialni.-Dziewczyna przewróciła oczami i wstała z fotela.
-Idę spać.
-Samych koszmarów.
-Czarujący jak zawsze.-Pokazała mu język.
-O proszę znów mamy 5 lat co?Mówię ci to się nie uda.Jesteś zbyt młoda i nieopierzona, a ja za stary, widziałem już wszystko, przeżyłem dwie wojny, co "przyjaźń z tobą" miałaby zmienić?
-Potrzebujesz mnie.-Prychnął.
-Ja?Ja nikogo nie potrzebuje.
-Tak jak nie potrzebowałeś Evans?
-Nawet o niej nie wspominaj.-Od razu zrobił się czerwony na twarzy.Wiedziała, że trafiła w 10.
-A tu cię boli.Czyli jednak nie wybaczyłeś sobie jej śmierci co?Kiedy się nauczysz, że nie wszystkich da się uratować?Że są ofiary, które trzeba ponieść, no i....kiedy otworzysz serce na kogoś innego?
-Moje serce leży w Dolinie Godryka.-Powiedział to bardzo cicho, zbolałym głosem pełnym jadu.
-Wcale nie musi tak być.-Spojrzała na niego łagodnie.Jego oczy, czarne jak węgiel, wyrażały cały smutek jaki nosił w sercu.Zbliżyła się do niego z zamiarem przytulenia, ale od razu uciekł w bok.
-Nie mąć mi w głowie.Całe życie byłem sam i nie chce żadnych zmian.Rozumiesz?Nie wiem co ubzdurałaś sobie w tej pustej głowie, ale nie da się przyjaźnić z kimś, kto nie ma uczuć!
-Skoro nie masz uczuć, to dlaczego aż tak bardzo się denerwujesz?
-Bo mnie wkurzasz?Doprowadzasz do furii tym swoim gadaniem?Wyjdź.Cała ta farsa była błędem.Nie rozumiesz mnie.Przez parę listów, wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko.A jak ci się wydaje, dlaczego w moim życiu nigdy nikogo nie było?Bo nikt przy zdrowych zmysłach by przy mnie nie wytrzymał.Tylko Dumbledore mnie akceptuje, ale on po prostu wykorzystuje mnie na 200%, teraz jeszcze kazał mi cię pilnować.-Jej spojrzenie przeszyło go na wylot.
-Wróć.Co ci kazał?Pilnować mnie?A co ja mam 5 lat?
-No czasami tak właśnie się zachowujesz.
-Twoje poczucie humoru zawsze będzie dla mnie zagadką.
-I bardzo dobrze.Nie histeryzuj.Mam mieć na ciebie oko.Większość dzieciaków z 6 i 7 roku będzie cię kojarzyć z gazet i ze szkoły, więc trzeba wybadać czy przypadkiem nikt nie ostrzy na ciebie zębów.
-Gdyby ktoś chciał mnie skrzywdzić, zrobiłby to podczas ostatniego roku.
-Nie koniecznie.Z resztą przekonamy się.
-Wszystko to jest popieprzone, idę spać.
-Zważaj na język Granger.-Podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach.Przez jedną sekundę była pewna że ją pocałuje.Sama nie wiedziała skąd taka irracjonalna myśl jej przemknęła, ale zaraz ją od siebie odepchnęła.On tylko obrócił ją przodem do drzwi i popchnął delikatnie.
-Żegnam.
-Z czasem zmienisz zdanie, ja jestem tutaj w razie czego.
-Nie łudź się.Jestem twoim byłym profesorem, ty byłą uczennicą, tak to zostawmy.
-Zobaczy się.
Gdy dziewczyna wyszła na pusty korytarz od razu poczuła się pusta i samotna.Dziwiło ją to.Z całym szacunkiem ale Snape zachowywał się jak rozkapryszona małolata.Ale cóż jeszcze trochę nad nim popracuje i może wreszcie uda im się dojść do porozumienia.Ruszyła przed siebie, gdy poczuła, że ktoś łapie ją i ciągnie w głąb korytarza.Momentalnie spojrzała w tęczówki, które rozpoznałaby wszędzie.
-Wiktor!
-Cii nie krzycz.-Objął ją ramieniem.
-Stęskniłem się za tobą, nawet nie wiesz jak bardzo.
-Ja też...dlaczego nie dałeś mi znać, że wracasz?
-Nie mogłem Dyrektor zabronił.
-Taaak.To było do przewidzenia. Dumbledore i jego gierki.-Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko pocałował ją gwałtownie.Nie odpowiedziała na jego pocałunek, tylko patrzyła okrągłymi z niedowierzania oczami.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Bo mi na tobie zależy.
-Ale..nie możemy być razem, wiesz o tym?
-Dlaczego?Chodzi o tego brudnego śmierciożercę?
-Snape'a?Nie.Ja po prostu też będę tu uczyć i nie mogę sobie pozwolić na romansowanie w pracy.Rozumiesz?Mam zbyt wiele do stracenia.-Mówiła spokojnym wyważonym tonem, ale coś nie dawało jej spokoju.Dlaczego Bułgar wspomniał o Snapie?Był zazdrosny?
-Dobrze, ale mogę próbować cię przekonać?
-Och Wiktorze.-Przewróciła oczami.
-Pozwól mi chociaż odprowadzić cię do pokoju.
-Tylko odprowadzić?
-Tak tak.-Chwycił ją pod rękę i odeszli w stronę schodów.
Następnego dnia obudziły ją promienie wschodzącego słońca.Przeciągnęła się, wstała i rozpoczęła poranną toaletę.Na śniadanie zeszła w wyśmienitym humorze.Nie dość, że wreszcie ruszyła na przód w sprawie Snape'a to jeszcze wyjaśniła sprawy z Wiktorem.Choć co do tego ostatniego nie była pewna.Bułgar słynął z licznych podbojów, raczej nie był typem osoby stałej w uczuciach.Ale podobał jej się i to bardzo.Mogłaby godzinami patrzeć w jego zielone oczy.Tylko problemem była praca.Nie można całe życie rozmawiać o Quiddichu. Hermiona potrafiła zrozumieć tę chorobliwą fascynację jaką podzielali również Ron i Harry, ale żeby myśleć tylko o tym?Tego nie mogła zaakceptować.Gdyby Wiktor mógł rozprawiać o wydarzeniach ze świata-nie tylko sportowego, o miksturach, o siłach przyrody, gdyby był bardziej dowcipny, gdyby był bardziej...bała się tego stwierdzenia-Snape'owaty. Przeraziła się nie na żarty.Jeśli już zaczęła ich porównywać, to musi być na serio pieprznięta. Severus był nauczycielem tak?Tylko relacje zawodowe wchodzą w grę, żadne więcej.Nie żeby chciała jakiś innych, ale gdyby to i tak nie było na to szans.On był dupkiem.I to najgorszym z najgorszych.Obrażał ją, zawsze miał jakieś "ale" i choć miał wspaniały umysł, był po prostu zbyt zamknięty w sobie.Nie można się zbliżyć do kogoś kto tego nie chce. Pozostawała jeszcze różnica wieku.Te nie bagatelka 20 lat...robiło swoje.Choćby nie wiem jak się starała, nigdy nie będzie tak dojrzała jak on i pewnie nigdy nie dostanie jego akceptacji.Nie żeby jej na tym zależało, ale jakby...
Pokręciła z niedowierzaniem głową, ubolewając nad swoimi myślami.Czy naprawdę aż tyle myśli poświęcała Nietoperzowi?
Ubrała bardzo dopasowany strój, jakiego Hogwart jeszcze nie widział.Spódnica bombka przed kolano, czerwony sweterek na guziki i balerinki.Delikatny makijaż dyskretnie podkreślający jej urodę, nałożyła oczywiście mugolskimi sposobami.
Zeszła do Wielkiej Sali jak zwykle w pośpiechu.Od razu dostrzegła Dyrektora, obok niego Severusa, z przyjemnością zanotowała, że umył włosy, a obok niego Wiktor.Zdziwiło ją to, ale zaprzątała sobie głowy dziwnymi podejrzeniami.Skinęła Snape'owi głową i delikatnie uśmiechnęła się do przyjaciela. Snape pochwycił jej uśmiech, skrzywił się i odezwał jak zwykle zrzędliwym głosem.
-Granger chodź tutaj.
-Hermiona.
-Wiem jak masz na imię głupia. Krum ustąp jej miejsca, widzę, że już zjadłeś.
-Po co?Może usiąść obok mnie.
-Muszę z nią porozmawiać, a tak się składa, że to poufna rozmowa.
-Hermiona mi ufa.-Spojrzał na niego hardo.
-Ale ja nie.Zmiataj stąd.-Bułgar chciał jeszcze coś powiedzieć, ale pod piorunującym wzrokiem Hermiony zamilkł.Wstał i ruszył do wyjścia.Dziewczyna miała ochotę pobiec za nim, ale była za bardzo ciekawa, co też Mistrz Eliksirów miał jej do powiedzenia.Usiadła, sięgnęła po tosty i dżem i zaczęła jeść.Gdy kończyła drugi, cisza jej już ciążyła.
-Odezwiesz się w końcu?
-Po co?-Severus spojrzał na nią z chytrym uśmieszkiem.
-Noo podobno chciałeś ze mną o czymś bardzo ważnym porozmawiać.Tak ważnym, że musiałeś wygonić Wiktora jak jakiś paw.-Ku jej konsternacji Snape zachichotał.
-Proszę cię.Nie jesteś Einsteinem, ale chyba domyśliłaś się, że kłamałem.
-E?
-Nie lubię go, nie dość, że muszę znosić go na korytarzach i patrolach, to jeszcze mam jeść w jego towarzystwie?Nie ma mowy.Wykorzystałem cię jako wymówkę.Wybacz.Wystroiłaś się dla niego, a tu takie rozczarowanie.
-Wcale nie dla niego!
-Tak?To może dla mnie?
-Śnisz Snape. Po prostu lubię dobrze wyglądać.
-Tak?To daj znać kiedy to będzie.-Niewiele myśląc dziewczyna walnęła go w plecy.
-Nie obrażaj mnie Snape!
-Chciałaś się przyjaźnić, proszę.Tak wygląda przyjaźń ze mną.
-Jesteś dupkiem.
-Miód dla moich uszu.
-Nienawidzę cię.
-Dobrze, wzajemnie.Powściągnij tą nienawiść jak będziesz się prezentować.
-Jak to prezentować?
-Noo musisz odegrać przede mną modelową lekcję, a ja cię ocenię.
-Ani mi się śni.
-Musisz.
-Zmuś mnie.-Mężczyzna wstał, chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia.W połowie schodów wyszarpnęła się i niestety potknęła o własne nogi.W porę jednak złapał ją i przygarnął do siebie.
-Gdybym wiedział, że nie jesteś w stanie sama przejść takiego odcinka to pobiegłbym po Wiktora, on by cię chętnie zaniósł do lochów, ale ja nie mam zamiaru tego robić.Rusz się.
Resztę drogi pokonali w milczeniu.Dziewczyna w głowie układała plan na te prowizoryczne zajęcia.
Gdy wreszcie dotarli Snape wyczarował sobie cynowy kociołek, krzesło i ławkę. Hermiona podeszła i już miała zacząć od przedstawienia się, gdy ręka Mistrza Eliksirów wystrzeliła w powietrze a on sam zaczął się wiercić na krześle.Dziewczyna zrobiła zdezorientowaną minę.
-E Severus?-Mężczyzna wyglądał jakby właśnie jego marzenia się spełniły, głosem ociekającym entuzjazmem zaczął swój monolog.
-Nazywa się Pani Hermiona Wiem-to-wszystko i jest profesorką z przymusu, te zajęcia nie będą tak dobre jak te z Profesorem Snape'em, ale jakoś je przecierpię.-Teatralnie westchnął i usiadł już normalnie.
-Serio?Tylko na tyle cię stać?
-Właśnie tak wyglądałaś przez ostatnie kilka lat życia.Ciągle musiałaś odpowiadać jakby od tego zależało twoje życie.
-Przecież prawie zawsze mnie ignorowałeś.
-Właśnie.Nie znoszę tego twojego paplania.
-Jaaasne, nie mogłeś znieść myśli, że ktoś robi eliksiry tak dobrze jak ty i wie prawie tyle co ty.-Była to prawda, ale on nie miał zamiaru się do niej przyznawać.
-Nie pochlebiaj sobie.-Prychnął.
-Słuchaj.Tyle lat mnie nie doceniałeś, sam to przyznałeś.Ale teraz już będziesz musiał.
-Niby dlaczego?
-Bo na to zasługuje.
-A ja zasługuje na miłość, rodzinę i szczęśliwe życie, myślisz że mam którąkolwiek z tych rzeczy?
-Wreszcie!Wreszcie przyznałeś, że zasługujesz na szczęście!
-Ale go nie dostane.-Wydawał się być dziwnie zasmucony tą rozmową.
-Dlaczego?
-Bo jedyna osoba, która mogła mi dać szczęście, nie żyje.
-A ty dalej o niej?!
-Skończ.
-Człowieku, przestań żyć przeszłością.Nie wrócisz jej życia.
-Jesteś młoda i tego nie rozumiesz, ale coś ci powiem.Jeśli kiedyś byłaś zakochana to wiesz jakie to uczucie, ale czy chłopak którego darzyłaś uczuciem żyje?Założę się, że tak.Nie wiesz co to znaczy żyć ze świadomością, że jedyna osoba jaką pokochałaś nie żyje, przez ciebie.Nie wiesz i się nie dowiesz, a ja wiem i ledwo mogę patrzeć w lustro. Dlatego nigdy więcej nikogo nie pokocham, to za bardzo boli i jest zbyt ryzykowne.
-Bredzisz.Wojna się skończyła, możesz poznać jakąś śliczną dziewczynę i założyć rodzinę.
-Ty chyba kpisz.Spójrz na mnie.Jestem szkaradny, mam na sobie więcej blizn niż jestem w stanie zliczyć, kto chciałby kogoś tak zdezelowanego?
-Ja.-Spojrzała na niego nieśmiało.
-Co?
-Och nie w tym sensie!Gdybym była starsza, bardziej doświadczona, nie znała twoich dziwactw i nienawiści do wszystkiego, gdybyśmy minęli się na ulicy, na pewno zwróciłabym na ciebie uwagę.Na twoje obsydianowe oczy, grację ruchów i wręcz arystokratyczną postawę.-Gdy usłyszała, że parska śmiechem spojrzała na niego zaskoczona.
-Czy ty mnie podrywasz?
-Przestań to insynuować, po prostu chcę ci wytłumaczyć, że powinieneś gdzieś wyjść poznać kogoś.
-Teraz to już jesteś śmieszna.
-Wcale nie.
-Owszem. Severus Snape nie chodzi na randki.
-Ale może zacząć.
-Nie nie może.
-Przestań być tak uparty.Nie zniosę myśli, że będziesz wciąż tym samym dupkiem z lochów, który nie wie co to szczęście i szczery uśmiech.
-Co ci tak zależy, mi jest dobrze tak jak jest.Posłuchaj...-Chwycił ją za rękę.A to nowość, jeśli ktoś unikał kontaktu fizycznego jak ognia był to Snape.-Dziękuję, że się o mnie troszczysz, ale miałem już matkę, drugiej nie potrzebuje.
-A czy twoja matka zrobiłaby coś takiego?-Nachyliła się w jego stronę, działając instynktownie Severus również się pochylił.Spojrzeli sobie w oczy z niedowierzaniem.W tym momencie nad ich głowami rozległa się eksplozja i pękła ściana zaraz koło nich. Hermiona upadła, a Snape zasłonił ją swoim ciałem.
Dodaj komentarz