Shame on you Granger cz. III

-Profesorze!To sypialnia dziewcząt, a konkretnie to moja sypialnia!-Nie mogła sobie podarować mędrkowatego tonu i położenia rąk na biodrach. Snape za to znów zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów i lekko się uśmiechnął.Wszystko szło zgodnie z planem.Wstał i podszedł na bezpieczną odległość.

-Dziewcząt?Myślałem, że to ty i Ginevra tu śpicie.-Patrząc jej w oczy zaczął się śmiać na całe gardło.

-Żegnaj Granger, chciałem tylko żebyś wiedziała, że byłabyś dobrym nauczycielem, ale może po prostu do tego nie dojrzałaś?W końcu jesteś tylko dzieckiem, nie można od ciebie wymagać dorosłych zachowań prawda?Owszem jesteś dzielna i waleczna, ale trochę brakuje ci ogłady, dystansu, dyscypliny i....powiedzmy sobie szczerze wiedzy.-O tak, jego plan działał idealnie.Najpierw będzie ją nudził jak cholera mając nadzieje że się zgodzi, ale ona się nie ugnie więc etap drugi.Wyśle Dumbledore'a żeby trochę ją skomplementował w jego imieniu, a kiedy do tego dojdzie, wycofa się z propozycji.Wtedy dziewczyna zacznie pragnąć tej pracy jak niczego innego.Plan dość szalony, ale chyba działa.Ostatni i przedostatni etap były najtrudniejsze, bo jeden fałszywy ruch mógł wszystko zaprzepaścić.Podkopać jej pewność siebie, trochę poobrażać.Pobudzić w niej chęć sprawdzenia się i udowodnienia wszystkim, że jednak dałaby sobie radę.Potem zakazać jej wszelkich kontaktów i czekać.

-Przecież ja...jestem dorosła, nie widzi Pan tego?Nie jestem już tą małą smarkulą z burzą loków które tak Pana denerwowały.Dojrzałam, jestem w stanie poprowadzić zajęcia, badania, przecież widział Pan.Pracowaliśmy razem, to były...najlepsze tygodnie mojego życia.Spełniałam się w tej pracy i myślę, że nawet panu pomagałam.

-Przykro mi, ale nawet jeśli tak było, nie mogę powierzyć tak poważnego stanowiska uczennicy.

-Nie jestem Pana uczennicą.

-Od tygodnia.

-To po co ta cała szopka?Przecież wychodziliście ze skóry z Dyrektorem, żeby wzięła tę pracę, a teraz bardzo usilnie chce mnie Pan spławić, czemu?Co się zmieniło?

-Ja.Zrozumiałem, że chciałem cię w mojej pracowni i w Ministerstwie, ze złych pobudek.Chciałem twojego talentu, wigoru i wiedzy, bo chyba sam się wypalam.To nie uczciwe, nie powinnaś być brana pod uwagę jako substytut.Jeśli kiedyś, kiedyś miałabyś pracować w Hogwarcie, to tylko dlatego, że potrzeba nauczyciela z twoimi predyspozycjami, a nie dlatego, że takie jest widzimisię.Przyznaje, przekonywanie cię było złe, było błędem, przepraszam.

-Ale ja chce przyjąć tę pracę!-Podeszła bliżej niego tak by dokładnie widział jej upór i determinacje.

-Nie musisz naprawdę.

-Chcę!Słyszy Pan?To nie będzie żadne zmuszanie, tylko moja własna wola.

-Nie i kropka.Za niedługo wyjeżdżam na misję, więc pewnie już się nie spotkamy.Żegnaj Granger, nie będę tęsknić.

-Aaaa niech się Pan wypcha.Wynoś się.-Dosłownie wyrzuciła go za drzwi, a potem opadła na łóżko i zaczęła spazmatycznie płakać. Snape stojący za drzwiami poczuł się jak drań.Ale niestety, aby mieć jej pełne posłuszeństwo i zaangażowanie, musi ją troszkę zmanipulować.Musi być jej pewien.Jak bardzo zależało mu na powodzeniu planu, tak słysząc jej szloch miał ochotę otworzyć te drzwi i tulić ją póki nie przestałaby płakać a potem wyznać jej, że to wszystko to mistyfikacja a ona byłaby w niebezpieczeństwie pracując z nim, choć idealnie pasowałaby do jego pracowni.Och Snape!Robisz się miękki.Nie czekając, aż ktoś go zauważy, ruszył schodami do wyjścia i teleportował się.


Gdy Hermiona usnęła było już grubo po północy.Śniło jej się, że faktycznie prowadzi zajęcia, była świetna.

Uczniowie ją uwielbiali a wśród grona pedagogicznego czuła się akceptowana i doceniana.Jednak obraz zmienił się, stała pośrodku sali w stroju nietoperza z ogromnymi granatowymi skrzydłami, miała tłuste włosy w strąkach i wszyscy się z niej śmiali a najbardziej sam Dumbledore, który siedział w pierwszej ławce.Obudziła się cała zlana potem z mocno bijącym sercem.Nie pewnie rozejrzała się po pokoju i dostrzegła na sąsiednim łóżku Rona.Pewnie Harry i Ginny potrzebowali trochę prywatności i dlatego wykopali przyjaciela do tego pokoju.Dziewczyna wstała z zamiarem zejścia do kuchni po coś do picia, ale gdy skrzypnęły drewniane panele Ron się przebudził.Spojrzał na nią zaspanymi oczami i uśmiechnął się.Przysiadła na brzegu łóżka i objęła się rękoma.Chłopak jakby w oczekiwaniu na jej słowa przytaknął.

-Zawsze wiedziałam, że ciężko będzie mi żyć z dala od szkoły, ale nie sądziłam, że aż tak.Nie chodzi tylko o naukę.Wszystko co się tam wydarzyło, nasze wspólne lata, SUMY, OWUTEMY, wojna, to mnie ukształtowało.Nawet ta głupia praca u Snape'a.

-Dlaczego głupia?Odniosłem wrażenie, że świetnie się bawiłaś.

-Taaak, ale wiesz jaki jest Snape.Nie przeżyłby 5 minut bez obrażania mnie.

-Kiedy do niego chodziłaś, jakoś ci to nie przeszkadzało.

-Bo miałam świadomość, że kiedyś się to skończy, a teraz kiedy wreszcie się tak stało, nie umiem się z tym pogodzić.Chcę uczyć w Hogwarcie!

-Hermiona, przecież jesteś za młoda!

-Wcale nie, Nietoperz też zaczął pracę zaraz po skończeniu szkoły.

-Ale wtedy były mroczne czasy, Dumbledore wziął go do szkoły bardziej żeby mieć go na oku.

-Przydałabym im się.Mogę powierzyć ci sekret?

-Jasne.-Spojrzała mu ufnie w oczy i dostrzegła tam tylko czystą troskę.

-Snape i Dumbledore chcieli, abym po wakacjach uczyła Eliksirów.-Popatrzyła na niego wyczekująco.

-To wspaniale!-Ron zerwał się z pościeli, aby ją wyściskać.

-Poczekaj.Potem powiedzieli, że jednak nie, nie jest to aż tak pilne i mogę szukać innej pracy.Czyż to nie dziwne?-Entuzjazm Rona od razu przygasł, ale nadal patrzył na nią zainteresowany.

-Faktycznie to podejrzane.Jak myślisz, czemu cię odwołali?

-Nie wiem...Snape twierdził najpierw, że jestem im niezbędna, potem, że jestem za młoda i mam małą wiedzę, a potem najzwyczajniej mnie zbył i powiedział, że mam nie szukać z nim kontaktu.Odciął się.

-Hm..dziwne.Nie jestem orłem w dedukcji, ale nie sądzisz, że to podstęp?Specjalnie cię namawiali, a kiedy ty uciekłaś od Snape'a obrali odwrotną taktykę?Bo przecież nie mogłaś znieść pracy z nim nie?Obrażał cię, ale mimo wszystko chciał cię w pracowni.Ty zrezygnowałaś, to uganiał się za tobą.Teraz zmieniłaś zdanie i on też.Zagrał na twoim sumieniu i ambicji.Pewnie teraz liczy, że codziennie będziesz wysyłać do niego sowy, błagając o tę pracę.-Ku zdziwieniu gryfona, dziewczyna wybuchnęła serdecznym śmiechem.

-Nie bądź niemądry Ron.Przecież to niedorzeczne.Chcieliby współpracy ze mną, to by o nią poprosili, a skoro delikatnie się mnie pozbyli, to widocznie nie jestem aż tak dobra, jak myśleli.

-No nie wiem.Zrobisz jak uważasz, ale ja zacząłbym od cieszenia się wakacjami i zobaczył co dalej.Gwarantuje ci, jeśli mam racje, nie dalej jak za miesiąc pojawi się jakiś znak, albo Dyrektor, albo sam Nietoperz znów będą mieli jakiś interes do taty.

-Zobaczymy.



Choć Hermionie ciężko było to przyznać, pomysł Rona miał sens.W końcu Mistrz Eliksirów zmieniał zdanie dosłownie jak rozkapryszona małolata, a przecież nią nie był.Pluła sobie w brodę, że dała się zmanipulować jak jakaś uczennica.Przecież jeszcze chwilę temu byłaś uczennicą.


Następny dzień przywitał ją bólem głowy i głodem jakiego nie czuła od czasów poszukiwań horkruksów.

Zeszła na dół, gdzie zastała Harrego, Ginny i lekko zmiętego Rona.Podeszła do przyjaciółki, wyściskała ją i pocałowała w policzek.To samo uczyniła z Wybrańcem.Ron mrugnął do niej.Nalała sobie kawy, gdy poczuła na sobie badawcze spojrzenie bystrych oczu przyjaciela, odwzajemniła je. Świeżo upieczeni narzeczeni posłali im pytające spojrzenia, ale Hermiona tylko zachichotała sztucznie i również mrugnęła do rudzielca.

Potter już miał się odezwać, gdy do pomieszczenia wkroczył Pan Weasley.

-No i jak dzieciaki?Pewnie jesteście wykończeni, przyjęcie było wyśmienite, ale bardzo długo trwało. Hermiono, coś blado wyglądasz?

-Och!To nic, szampan mi nie służy.-Uśmiechnęła się do gospodarza znad kubka z kawą.

-Weź trochę eliksiru pieprzowego.Ktoś wybiera się ze mną na Pokątną?Ron?Ginny?

-Ja zostanę z narzeczonym.-Uśmiechnęła się słodko do czarnowłosego, przez co nie mogła zauważyć jak Ron i Hermiona rozbawieni przewracają oczami.

-Ja chętnie się wybiorę Panie Weasley, Ron też idziesz?-Chłopak tylko przytaknął, co zdawało się być deklaracją, że woli nudne zakupy z ojcem, niż siedzenie i wysłuchiwanie ochów i achów przyjaciela i siostry.

-Wstąpimy do Freda i George'a?-Chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu drobnych.

-Dam wam godzinkę i tak muszę spotkać się z Severusem, więc po prostu podeślijcie mi patronusa jak skończycie i spotkamy się pod Gringottem.

Podróż przy pomocy proszku Fiuu może nie należała do najprzyjemniejszych, ale była efektowna i szybka.Wszyscy po kolei weszli do kominka i za chwilę wylądowali na Pokątnej.Jeśli nie liczyć samego Hogwartu, było to jedno z ulubionych miejsc młodych czarodziejów.Skupisko magicznych sklepów, aż tętniło życiem.Było tyle osób, że można było pomyśleć, że to ostatni dzień wakacji, a nie jeden z pierwszych.Tata Rona szybko się pożegnał i odszedł w kierunku Trzech Mioteł, byli Gryfoni zaś ruszyli do Magicznych Dowcipów Weasleyów. W sklepie jak zawsze był ogromny ruch.Dorośli czarodzieje zaopatrywali się w najróżniejsze wynalazki bliźniaków, a ci młodsi oglądali wszystko po kolei, nie mogąc nadziwić się wszystkim przedmiotom, wywarom i miksturom, które można było dostać w sklepie. Krwotoczki, wymiotki i wiele wiele innych patentów, wciąż i od nowa zachwycały coraz to nowe rzesze uczniów.

Hermiona weszła i jak tylko przestąpiła próg doszedł do niej znajomy zapach.W budynku aż się gotowało od magicznej mocy.Bliźniacy uczynili to miejsce niezwykłym i trudno się dziwić, że wszyscy chętnie ich odwiedzali.Po chwili koło odwiedzających teleportowali się właściciele.Zabrali brata i jego przyjaciółkę na zaplecze i poczęstowali kremowym piwem.Oczywiście głównym tematem rozmów była wczorajsza bomba w postaci oświadczyn Harrego. Rudzielce żartowali, że przybędzie kolejna mordka do wyżywienia i obstawiali, że najdalej na święta zostaną wujkami. Hermiona jakoś nie podzielała ich entuzjazmu, jak dla niej powinni poczekać przynajmniej 2 lata, ale nie mówiła tego głośno.

Godzinka upłynęła im w wesołej atmosferze, a dodatkowe pudełko akcesoriów jako prezent od braci było miłym akcentem kończącym wizytę.Wychodząc ze sklepu Hermiona dostrzegła w tłumie wysoką, chudą postać o kruczoczarnych włosach, ale gdy mężczyzna się odwrócił, ogarnęło ją rozczarowanie.Przystojna młoda twarz bynajmniej nie należała do Mistrza Eliksirów.Z ociąganiem ruszyła za swoim towarzyszem, który kierował się w stronę banku.Jak się okazało Pan Weasley już tam na nich czekał.Jego mina wskazywała, że spotkanie nie poszło po jego myśli.Ron również wyłapał niepokój na twarzy ojca, bo gdy się zbliżyli od razu zapytał z zainteresowaniem.

-Jak poszło ze Snape'm?-Wypowiedział te słowa z pogardą i wzdrygnął się teatralnie.

-Ron!To że Severus już cię nie uczy, to nie znaczy, że nie należy mu się szacunek.

-To że nie uczy, nie znaczy, że przestał być dupkiem!

-Ron!

-Ron!

-No co?-Chłopak zrobił skruszoną minę jakby wiedział, że przegiął.

Dalsza część drogi minęła w zupełnej ciszy.Artur oznajmił tylko, że Mistrz Eliksirów wybiera się na misję i będzie potrzebował kilku pozwoleń z Ministerstwa, ale pytania cisnące się na usta pozostałej dwójki zbył machnięciem ręki.

Gdy wrócili do Nory zastali Harrego i Ginny w dość jednoznacznej sytuacji na kanapie, ale ani Ron ani Hermiona zbytnio się tym nie przejęli, tylko od razu pociągnęli ich na górę do pokoju chłopaków.

-Co tym razem?-Wybraniec wyglądał na lekko rozkojarzonego, ale i wkurzonego.

-Snape wyrusza na misje, czy to nie dziwne, że potrzebuje pozwoleń z Ministerstwa?Przecież jest bohaterem wojennym, przez cały rok nosili go na rękach!

-Hej, spokojnie, ten Nietoperz chyba faktycznie zalazł ci za skórę co?-Harry popatrzył na nią rozbawiony, a gdy zrobiła naburmuszoną minę, objął ją.

-Jak tak bardzo cię to ciekawi, napisz do niego.

-CO?

-No wiesz....sowy, listy, normalka.

-Nie mogę tak po prostu wysłać do niego listu!

-A kto ci zabronił?-Gdy dziewczyna gwałtownie poczerwieniała, Potter spojrzał jej głęboko w oczy i poważnym tonem zapytał:

-Czego nam nie mówisz przyjaciółko?

-Ja...niczego, tylko to dziwne tak pisać do niego.

-Jak był rok szkolny, to wcale ci nie przeszkadzało wysyłać do niego po kilka sów dziennie z jakimiś bzdurnymi pytaniami.

-Ale to co innego, teraz...już nie jest moim nauczycielem..-Zaczerwieniła się głęboko.

-Dobrze więc, ja do niego napisze skoro ty nie chcesz.-Ron posłał jej triumfujące spojrzenie, ale wcale go nie odwzajemniła, tylko patrzyła w ziemię.Wyglądała jakby walczyła z samą sobą, w końcu podniosła się z klęczek i spojrzała po wszystkich.

-Dobrze, napisze do niego dziś wieczorem.Tylko wymyślmy co mam napisać, żeby brzmiało jak najmniej podejrzliwie.

Przez resztę popołudnia debatowali nad treścią listu. Hermiona nikomu nie wyjawiła, że i tak wyśle swoją własną wersję, a zastanawia się z nimi tylko z nerwów.W głowie już miała gotową treść.Wyważony, poważny list od młodej kobiety do byłego nauczyciela.Wyrażający troskę, ale nie poufały.Zwięzły, pełen konkretów.

Gdy wszyscy zeszli na kolację, dziewczyna szybko napisała swoją wersję, a tę zbiorową schowała w pudełku pod łóżkiem.Wysłała sowę z listem nim jej koledzy wrócili, a gdy w końcu się z nią spotkali, na ich twarzach była niepewność i oczekiwanie.Sama nie wiedziała, czemu nie wyjawiła swojego planu.Może się wstydziła, że martwi się o niego.Może bała się, że dopatrzą się tam jakiś nieprawdziwych uczuć?A może zobaczą te które naprawdę nią targały?

Kolejne dni mijały na nerwowym oczekiwaniu. Gryfonka co i rusz sprawdzała czy nie pojawia się sowa z odpowiedzią, ale ciągle się rozczarowywała.Po prawie tygodniu, gdy szczotkowała włosy przed snem, w okno pokoju zastukała sowa.Z przejęcia dziewczyna potknęła się o własne nogi, a gdy wreszcie otworzyła okno i ptak wleciał do środka była już zlana potem.Na trzęsących się nogach odwijała pergamin i nie zwracając ju dalszej uwagi na zwierze domagające się smakołyka, wskoczyła na łóżko i zaczęła czytać.


GRANGER IDIOTKO!  


Rozumiem, że po wojnie okrzyknęli Cię bystrzachą i bohaterką, ale pisanie takich rzeczy w liście, który każdy mógłby przechwycić było głupie nawet jak na Ciebie!

U mnie wszystko w porządku.Nie odpowiadaj na ten list i nie kontaktuj się ze mną.Nic co robię, Ciebie nie dotyczy i lepiej żeby tak pozostało.

Nie mniej jednak nie zaszkodzi abyś miała oczy i uszy szeroko otwarte!

Wcale nie ściskam i nie pozdrawiam.


PS. SPAL TO.

S.S.



Do momentu aż Ginny wyszła z łazienki, Hermiona umiała już cały list na pamięć i w myślach recytowała go i układała odpowiedź.Wiedziała, że nie powinna, ale to było silniejsze od niej.Nie odpowiedział, na żadne z jej pytań!W zasadzie to kompletnie zignorował jej list i odpowiedział tylko po to, żeby znów ją po obrażać.

Nie dzieląc się z przyjaciółką rewelacjami, zeszła na dół, by przy kominku niezwłocznie napisać odpowiedź.Pech chciał, że natknęła się na Rona, który nie mógł spać.

-Właśnie szłam po szklankę mleka.-Uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

-Z pergaminem?-Gdy tylko to powiedział, w jego oczach błysnęło zrozumienie.

-Snape!Odpisujesz mu!Czemu nic nie powiedziałaś?-Dziewczyna szybko przekalkulowała w myślach i postanowiła powiedzieć prawdę.

-Ok. skoro już razem w tym siedzimy to ci powiem.Najprawdopodobniej miałeś racje.Zostałam zmanipulowana przez Nietoperza.Chciałam się na własną rękę dowiedzieć jak i dlaczego.Wysłałam mu mój własny list, nie patrz tak na mnie, musiałam.Odpisał same głupoty, że mam mu nie zawracać głowy i tyle.Dlatego teraz chce poznać prawdę.

-I myślisz, że on ci ot tak odpowie?

-Napiszę, że jeśli na serio nie zależy mu, żebym uczyła w szkole, to żeby nie odpisywał.Jeśli nic nie wróci, będę wiedziała.

-Sprytne.-Chłopak patrzył na nią z podziwem.

Razem ułożyli treść listu, a podczas tej czynności gryfonka nie mogła wyjść z podziwu nad tym jak bardzo Ron się zmienił.Jego argumenty były wyważone, uwagi celne, a język o wiele bardziej cięty niż pamiętała.Nie był już tym ciamajdowatym chłopakiem, za którym szalała kiedyś, ale też miał w sobie potencjał.Dziewczyna która go odkryje, będzie szczęściarą.

Grubo po północy wysłali ostateczną wersję i powlekli się do łóżek.Na korytarzu, wiedziona impulsem, Hermiona przytuliła się mocno do rudzielca, a on zdziwiony odwzajemnił uścisk.Stali tak chwilę.W końcu dziewczyna pocałowała go w policzek i ruszyła do drzwi sypialni.

Długo jeszcze nie mogła zasnąć.

Następnego dnia czekała na nią na parapecie sowa.Gdy tylko przetarła zaspane oczy i spostrzegła, że to nie omam wpuściła zwierze i zabrała się do czytania.


GRANGER IDIOTKO!

Czego nie rozumiesz w słowach "nie odpowiadaj na ten list"?

Twoje wszystkie pytania, teorie, to bzdury!W życiu nie zdobyłbym się na aż taką intrygę, tylko po to, żebyś pracowała w Hogwarcie. Nie jestem szalony.Nie mogłaś znieść pracy ze mną, w porządku, nikt Cię zmuszał nie będzie.Nie ma w tym wszystkim drugiego dna i na Merlina wiem, że dobrze mi w czarnym!To jedyny kolor jaki toleruje!

NIE ZAWRACAJ MI WIĘCEJ GŁOWY!

Tu gdzie jestem może i jest nudno i cicho, ale nie brakuje mi pracy.

Szczerze nienawidzący.


S.S





Hermiona pędem ruszyła do sypialni chłopców, by ściągnąć nie przytomnego Rona z łóżka i pognać wraz z nim do ogrodu.Chłopak dopiero po kwadransie oprzytomniał i był w stanie normalnie rozmawiać.Dziewczyna czym prędzej wyrecytowała mu list prawie z pamięci i spojrzała na niego wyczekująco.Ten jednak tylko stał i smętnie patrzył na nią zamglonymi oczami.

-Ron!Ocknij się chłopie!

-Dooobra.-Ziewnął i wreszcie skupił na niej wzrok.Gdy jednak to zrobił, dotarło do niego, że w sumie jest ledwo świt a on stoi w piżamie, na boso w ogrodzie z Hermioną, która miała na sobie tylko prześwitującą koszulkę odsłaniającą opalony brzuch i krótkie szorty, w których na pewno nie powinna chodzić po ulicy.Zaczerwienił się ogniście i uciekł spojrzeniem w bok.Jak się okazało, jego rozmówczyni nic nie zauważyła, bo znów zajęła się studiowaniem tekstu.

-Pokaż mi to.-Chcąc zatuszować zmieszanie, rudzielec zaczął czytać.W końcu pokręcił głową w geście poddania.

-Nic tu nie ma.Żadnych podtekstów, szyfrów, nic.On po prostu robi coś dla Zakonu, a ty mu przeszkadzasz.Widocznie się myliliśmy.

-Też tak pomyślałam.-Dziewczyna nie kryła się z rozczarowaniem.Miała nadzieje, że przyjaciel czegoś się dopatrzy, ale niestety się nie udało.Pociągnęła go za rękę i ruszyła w stronę domu.

-Nie będziesz drążyć?Nie odpiszesz mu?

-Nie.To nie ma sensu, widocznie mój zmysł od intryg się stępił.Idź prześpij się jeszcze, przepraszam że cię obudziłam.

Zostawiła chłopaka na korytarzu, a sama ruszyła do kuchni po szklankę mleka.Kilka godzin później, nawet poranne ćwiczenia nie poprawiły jej humoru.

Nie dość, że nie będzie uczyć, teraz kiedy wreszcie zapaliła się do tego pomysłu, to jeszcze nie wolno jej kontaktować się z jedynym łącznikiem z Hogwartem.Będzie musiała się z tym pogodzić, ale będzie ciężko.Tygodnie spędzone ze Snapem może i były koszmarem, ale dawały jej dużo satysfakcji.Uczyła się dyscypliny i rozwagi, a sam nauczyciel, choć był dupkiem, dawał cenne rady, z których miała nadzieje kiedyś skorzystać.Teraz naprawdę żałowała swojego szczeniackiego wybuchu i tego że zmusiła go do zerwania współpracy.Musi to naprawić.Tylko jak?

Odpowiedź na to pytanie przyszła kilka dni później, gdy wraz z Harrym i Ginny siedzieli przed domem i grali w szachy.Oczywiście para grała, Hermiona błądziła myślami gdzie indziej.Byli w tej chwili jedynymi domownikami.Reszta zajmowała się swoimi sprawami.Gra znajdowała się w kulminacyjnym punkcie, Ginny właśnie miała zaszachować Harrego, gdy na niebie coś rozbłysło i zmaterializowała się przed nimi dziwna zgarbiona, zakrwawiona postać. Hermiona automatycznie chwyciła różdżkę, stanęła koło Harrego, który osłaniał drugą dziewczynę swoim ciałem.Gdy jednak postać ta zatoczyła się do tyłu, upadła i głośno jęknęła, brązowowłosa pędem ruszyła w jej stronę.Widok, który ujrzała jeszcze wiele razy nawiedzał ją w snach.Na ziemi leżał Severus Snape, w bardzo ciężkim stanie.Z jego boku sączyła się krew, ręka wyglądała na złamaną a oddech był bardzo płytki.Nie wiele myśląc gryfonka lewitowała nauczyciela do domu i nakazała przyjaciołom pójść z nią.Gdy byli już w salonie rozkazała Ginny wysłać patronusa do ojca a Harremu przynieść tyle eliksirów ile się da.

Gdy przyjaciel nie wracał przez dobre pięć minut, przyklękła koło nauczyciela i położyła sobie jego głowę na kolanach.Odgarnęła tłuste włosy z oczu i delikatnie gładziła go po policzku.Głęboka szrama lśniła od wody...Deszcz?Przecież jest lipiec!-Hermiona myślała gorączkowo, co mogło w taki sposób urządzić profesora i z nerwów mówiła sama do siebie.Gdy wreszcie zjawił się Wybraniec, porwała z jego rąk torbę i przeszukując ją mamrotała inwektywy o nieporządku i zerowej organizacji.W końcu wyciągnęła buteleczkę z mętną gęstą cieczą i wlała nieprzytomnemu mężczyźnie do ust.Przez kilka chwil nic się nie działo, w końcu jednak jego oddech zaczął się wyrównywać. Hermiona przystąpiła do oczyszczania ran, zaaplikowała dyptam, znów podała mu eliksir i odsunęła się by ocenić rezultat pracy.

-Będzie żył.-Nie wiadomo czy powiedziała to bardziej by uspokoić Harrego, czy siebie, ale patrząc w oczy Wybrańca dostrzegła, dumę, podziw i lekkie zaniepokojenie.Bardzo poważny stan Mistrza Eliksirów martwił nie tylko jego.Przecież jeszcze nie dawno był całkiem zdrowy, gdy wymyślał jej w liście, co go zaatakowało?

Gdy w końcu zjawił się Pan Weasley z o dziwo Poppy Pomfrey, jednogłośnie orzekli, że młoda gryfonka spisała się doskonale i uratowała Severusowi życie.Sama dziewczyna była raczej zakłopotana zamieszaniem jakie wywołał jej niezamierzony popis.Gdy pielęgniarka przeniosła pacjenta do sypialni na górze, Hermiona usiadła w kuchni i jeszcze raz opowiedziała wszystkim co zaszło.Pani Weasley wprost rozpływała się nad jej refleksem, jej mąż nad trzeźwością umysłu, a sam Dumbledore?Żartował, że teraz to Severus napytał sobie biedy, bo jest jej dłużnikiem.Dziewczyna nie podzielała jego entuzjazmu, nie znała się na takich ranach, ale wiedziała, że były bardzo poważne.


Gdy po kilku godzinach Nietoperz ocknął się i poprosił o szklankę wody, wszyscy wiwatowali. Hermiona jednak pozostała w swoim pokoju, nie chciała mu przeszkadzać.Gdy przyjdzie czas, może wtedy będzie mogła z nim porozmawiać.

Doczekała się następnego dnia po kolacji.Zastała profesora w swojej sypialni.Siedział na sofie, rękę miał żałośnie przewiązaną bandażem, a siniec pod okiem tylko dopełniał marny wygląd.Spojrzała na niego uważnie nie wiedząc czy może się odezwać i czego on od niej oczekuje.W końcu jednak cisza stała się nieznośna, więc się odezwała.

-Jak się Pan czuje?Zrobiłam co tylko się dało, bałam się, że Pan nie przeżyje...

-Granger!Uspokój się i posłuchaj.-Ich oczy się spotkały na jedną sekundę, ale przeskoczyła pomiędzy nimi iskra.

-Uratowałaś mnie.Jestem twoim dłużnikiem.O cokolwiek poprosisz, spełnię twe życzenie.-Dziewczyna widząc, że nie będzie krzyku i obrażania, wręcz podskoczyła.Jej oczy się roziskrzyły.

-To kiedy mogę wrócić do Hogwartu?

kejtidzi666

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4474 słów i 24780 znaków, zaktualizowała 8 wrz 2016.

1 komentarz

 
  • Fanka

    To jest super :) czytam dalej

    22 kwi 2017