Gdyby można było życie przyrównać do kamienia, to jaki byłby Twój?Błyszczący, gładki, o intensywnej barwie?Czy może chropowaty, ostro zakończony, szary?Ludzkie istnienia nie są kamieniami odpowiesz.Bo gdyby były, nie miały by serc które czują, kochają, cierpią.
Severus siedział w swoich komnatach i wertował pewną księgę.Jego myśli powędrowały na piętro w domu państwa Weasley'ów. Czy Hermiona otrzymała już jego list?Sam się dziwił, że tak łatwo i miło pisywało mu się do niej.Tak naturalnie, że właściwie przelewał swoje myśli na papier, wysyłał za pomocą sowy i nerwowo oczekiwał odpowiedzi.Cały czas jednak bał się, czy przypadkiem nie przesadził.W końcu to, że już jej nie uczy, nie świadczy o tym że taki pisywanie do siebie jest w porządku.Choć w głębi duszy czuł, że jest.Z nią jedną mógł swobodnie rozważyć niektóre tematy, nie tylko naukowe.Rozumiała go, choć było to troszkę przerażające.Nadal oczywiście traktował ją jak smarkule, która nie wie co to życie, ale nabrał do niej trochę szacunku.Zasłużonego zresztą.Jej listy były nad wyraz dojrzałe, mądre i dowcipne.Gdyby nie wiedział kto jest ich nadawcą, pomyślałby, że znalazł bratnią duszę.Kogoś na tyle dojrzałego i "starego", że potrafił zaakceptować jego dziwactwa, a równocześnie kogoś tak młodego, że tchnął tą młodością w niego samego.Bo właśnie tak ostatnio się czuł.Korespondencja przychodząca dzień w dzień, stała się głównym punktem jego rozkładu dnia.Gdy napisał już swoje zrzędliwe "wiecznie nienawidzący, życzy dobranoc", kładł się do łóżka by poczytać ale rozpraszał się myślą, że zaraz ona przeczyta te słowa.Wyobrażał sobie jej reakcje i z tymi myślami zasypiał.Coraz częściej myślał o nieszczęsnym przyjęciu z okazji urodzin Harrego Pottera, gdzie przyjdzie im stanąć twarzą w twarz.
Jak ma się zachować?Surowo, wrednie, nauczycielsko?Czy może bardziej jak autor listów?Rozważny, ale też ironiczny, błyskotliwy?Sam nie wiedział, czy takimi epitetami by go określiła, ale chciał wierzyć, że tak.Czuł również, że ona zmieniła do niego stosunek, po uratowaniu mu życia.Tak jakby dostrzegła w nim człowieka, którego kiedyś widziała tylko Lily.Człowieka wartego uwagi.Musiał też przyznać, że ich pisanie do siebie bardzo łechtało jego ego, bo skoro odpisywała, to znaczy że chciała tak?Nie wydawała się być osobą interesowną, więc raczej nie robiła tego aby coś zyskać, chyba raczej dla samej przyjemności pisania?
Jego rozważaniom nie byłoby końca gdyby nie fakt, że za niecałe 24godziny musi stawić się w Norze w nieszczęsnym garniturze i jeszcze pasowałoby znaleźć dla solenizanta jakiś prezent.Nie miał najmniejszej ochoty, aby tam iść.Nie dość, że bał się konfrontacji z Granger, to jeszcze musi znosić tę zgraję dziwnych ludzi za którymi nigdy nie przepadał.
Nie zwlekając dłużej, zatrzasnął książkę i zabierając tylko różdżkę ze stolika ruszył do łazienki.Po odświeżeniu się, ogoleniu i przebraniu w komplet nieśmiertelnych czarnych szat, które Hermiona nazwała nietoperzowatymi, wyszedł na spotkanie z Dumbledore'm. Starzec siedział przy biurku i skrobał coś po pergaminie.Na jego widok uśmiechnął się dobrotliwie i wskazał fotel naprzeciw siebie. Severus bez słowa usiadł i czekał aż drugi mężczyzna się odezwie.Chwile mijały, a on nadal coś pisał.Mistrz Eliksirów zaczął się niecierpliwić.Przecież umawiali się na punkt południe tak?Jest już, siedzi, to czemu ten zdziecinniały staruszek pisze i pisze i go ignoruje?Musi zapytać o to Hermione jak się zobaczą, to znaczy pod warunkiem, że będzie mógł z nią porozmawiać.A czemu miałby nie porozmawiać?Przecież będzie to zwykła pogadanka między Nauczycielem Obrony i Nauczycielem Eliksirów, ot takie tam ploteczki.Ploteczki?Snape opanuj się, zaczynasz zamieniać się w skretyniałego nastolatka!
-Severusie!
-Co?-Czarnowłosy zamrugał kilkakrotnie jakby dopiero co się obudził.
-Dlaczego to zrobiłeś?-Snape wyglądał jakby zobaczył Świętego Mikołaja.
-Zrobiłem co?
-Wpuściłeś mnie do swojego umysłu..z własnej woli.Coś osłabiło twoją koncentrację czy zrobiłeś to specjalnie bo chciałeś mi coś pokazać?-Snape nie potrafił zatuszować zakłopotania, ale tylko wzruszył ramionami i niby spokojnym tonem odpowiedział-Wpuściłem cię, a czemu pytasz?
-Bo zafundowałeś mi istny pokaz slajdów z Panną Granger w roli głównej.-Starzec puścił do niego oczko, a Snape mimo woli poczuł, że się czerwieni.
-Ja....Dumbledore!Wezwałeś mnie tu w konkretnej sprawie, czy po to że chcesz sobie poplotkować o Granger?
-Plotkowanie wam wychodzi chyba zdecydowanie lepiej.
-Jakim wam?!Proszę cię skończ pieprzyć i powiedz mi wreszcie co ja tu robię, muszę jeszcze przymierzyć garnitur.
-Spokojnie, jestem pewien, że Hermionie nawet twój nietoperzowy strój się spodoba.
-Wychodzę!
-Dobrze już.Wezwałem cię, gdyż chcę na przyjęcie Harrego przyprowadzić Ministerstwo, tzn Ministra, zastępcę i może sekretarza. Przedstawie im Hermionę jako nowego nauczyciela i zobaczymy co z tego wyjdzie.-Snape momentalnie pobladł.
-Dlaczego mam przeczucie, że będę miał w tym jakiś kretyński udział.
-Noo ty im ją przedstawisz.
-Przed chwilą powiedziałeś, że sam to zrobisz.-W jego głosie dało się wyczuć ostrzegawcze nuty.
-Ale po tym co zobaczyłem w twojej głowie, doszedłem do wniosku, że w twoim towarzystwie będzie się czuła swobodniej.Zresztą znów wracacie do współpracy, musicie na nowo się do siebie przyzwyczaić.Jeśli wiesz co mam na myśli.
-Celowo wszedłeś do mojej głowy prawda?
-Punkt 18 mój drogi.-Dyrektor posłał mu tylko rozbawione spojrzenie z nad okularów-połówek i wrócił do pisania. Snape widząc, że nic więcej nie wskóra, wrócił do lochów, cholernie zły na siebie i Granger.Na nią, ale na siebie o wiele bardziej.Jak mógł tak łatwo dać się komuś przebić przez swój mur?I wcale nie był pewien czy myśli o tym umysłowym, czy tym uczuciowym.Zaczynał wierzyć w to, że kasztanowłosej gryfonce udało się i jedno i drugie.
Następnego dnia przybył do Nory około godziny 14 sam nie wiedział dlaczego tak wcześnie, ale sam fakt, że się zjawił się o tak wczesnej porze, troszkę do dziwił.Powinien raczej się modnie spóźnić, aby potem mogli się z czegoś pośmiać z Hermioną.Znowu ta Hermiona!Masz przestać o niej myśleć Snape!Choć nawet głośno się za to okrzyczał, nie potrafił przestać.Jego myśli pędziły jak szalone.Musi się od niej odciąć, bo ona wpędzi go w kłopoty.Nie potrzebnie dał jej podejść tak blisko.Nie może dać jej się omotać.Jest sam, samotny i odosobniony, nie powinien tego zmieniać, jest dobrze tak jak jest.Ograniczy kontakt z Granger do tego zawodowego i tyle.Tak, plan doskonały, czy wykonalny zobaczy się później.
Wszedł do kuchni i z ulgą stwierdził, że przy stole siedzi tylko Potter.Chwilę później dołączył do niego Artur.Choć Potter patrzył na Severusa z rezerwą i jakby zaciekawieniem, nie odezwał się wcale.Tak więc Mistrz Eliksirów postawił przed nim małą sakiewkę z błyszczącego, fioletowego materiału.Wybraniec spojrzał na niego zaskoczony, ale gdy drugi mężczyzna nawet nie mrugnął, chwycił woreczek i wyciągnął jego zawartość.W jego dłoni znalazł się maleńki wisiorek w kształcie lwa.Nie był to magiczny przedmiot.Zwierze się nie poruszało nie było również zaczarowane ręką czarodzieja, ale gdy Harry przejechał palcem po grzbiecie i grzywie kota, poczuł dziwne ciepło w palcach.Uniósł pytający wzrok na Severusa.Ten z dziwnie zamglonym wzrokiem spojrzał lekko ponad jego głową i ze ściśniętym gardłem odezwał się.
-Nie byłem pewien co ci dać.Natrafiłem na niego przy porządkach.Na pewno chciałaby, żebyś to ty go miał.-Oczy młodego chłopaka rozszerzyły się i nabrały niezdrowego zielonego blasku.
-To....to należało do mamy?
-Kupiła go na pierwszej wycieczce do Hogsmeade. Podarowała mi go, na znak przebaczenia..pewnych rzeczy...
-O których nie chcę wiedzieć.Wiem, co Pan zrobił dla Zakonu i dla mnie więc...reszta się nie liczy, dziękuję Profesorze.
-Mów mi Severus.-Chłopak tylko skinął głową i wyszedł z kuchni.Obecny w pomieszczeniu Artur spojrzał na czarnowłosego mężczyznę z podziwem i poklepał go po ramieniu również wychodząc.Koło schodów minął się z Hermioną, która od razu na niego naskoczyła.
-Widział Pan Erola?Wiedziałam, że nie trzeba go posyłać, ale Hedwiga poleciała z innym listem, a jak zabłądził, co jeśli Severus nie dostał mojego listu?-Słysząc jej zrozpaczony ton, mężczyzna, choć bardzo chciał ją odtrącić i się odciąć nie mógł się powstrzymać słysząc pieszczotliwą nutę w jej głosie.
-Dotarł.-Dziewczyna przechyliła się przez barierkę schodów, tak że tylko jej głowa była widoczna przez drzwi kuchni, ale to wystarczyło, by dostrzegł rumieniec na jej twarzy, o którym potem orzekł, że był uroczy.Podszedł w jej stronę i wyciągnął rękę.Co prawda nie tak planował się zachować i nie na tym miał polegać cały jego dystans, ale nic nie mógł na to poradzić, chciał zobaczyć jej reakcję na ten przypadkowy dotyk.Dziewczyna niepewnie przysunęła się i chwyciła jego wyciągniętą dłoń.Potrząsnęła nią lekko i od razu się cofnęła obejmując się ramionami.Uciekła wzrokiem w bok, a jego to rozbawiło.Skoro ona chce się bawić w kotka i myszkę, to on też będzie.
-Jak się masz Hermiono?Luna już nie nęka cię historiami o chrapakach i ględkach?-Gdy nawiązał do jednego z jej listów, w których żaliła się na ględzenie Luny, oblała się jeszcze większym rumieńcem, co nie uszło uwadze Mistrze Eliksirów.Objął ją ramieniem, jak starą znajomą i przy akompaniamencie prychnięć Artura, wyprowadził do ogrodu.
-Widziałaś jego minę?-Teraz już był naprawdę rozbawiony.
-Tak, pewnie na uroczystości będziemy już małżeństwem, tata Rona to straszny plotkarz.
-Nooo nas nie przebije.
-Jakoś nie mam wyrzutów sumienia, a Pan?
-Skądże.-Nawet zdobył się na uśmiech.
-Mogę być z Panem szczera?
-Niczego innego od ciebie nie oczekuje.-Odpowiedział poważnie.
-Nie?
-Och, mów już kokietko.-Udał zniecierpliwienie.
-No więc, obawiałam się tego spotkania.Myślałam, że będzie się Pan do mnie zwracał tak jak zawsze z tym całym wrednym pakietem, ale jestem pozytywnie zaskoczona.Cieszę się, że nasze kontakty nie uległy zmianie.-Skoro nawet ona się nad tym zastanawiała, musi to przerwać.
-Oooo tu się mylisz.Uległy zmianie, a wcale nie powinny.Jestem dojrzałym mężczyzną, ty nie masz nawet 20 lat...myślę, że powrót do stosunków uczennica i nauczyciel będzie rozsądny.
-Nie jestem twoją uczennicą!
-Nie przypominam sobie, abyśmy przechodzili na ty.
-I może w tym problem!-Wydawałoby się, że swoim krzykiem powinna ściągnąć domowników do ogrodu, ale o dziwo nikt się nie zjawił.-Ja otworzyłam się przed Panem, pokazałam siebie jakiej nikt nie zna, a Pan jak zawsze musi grać zimnego drania.
-Ja jestem zimnym draniem!
-Właśnie widzę.Nie wiem jak mogłam pomyśleć, że jest inaczej.Idź do diabła!-Z tymi słowami ruszyła przed siebie.
-Już u niego byłem pamiętasz?-Krzyknął raczej z bezsilności, ale nie pobiegł za nią.Co prawda nie tak miał to rozegrać, ale przynajmniej już się nie spoufalają.Co prawda nie będzie miał z kim nawet pogadać na tym przyjęciu, no ale trudno.Zrezygnowany ruszył do domu, gdzie spotkał Rona.
-Dlaczego Hermiona krzyczała?Co jej Pan zrobił?-Zimne spojrzenie nastolatka nawet go rozbawiło.Rycerzyk.
-Nic jej nie zrobiłem Ronaldzie.Ot zwykła różnica zdań.
-Lepiej żeby tak było.-Mruknął, ale na tyle głośno, że Snape go usłyszał.
-Coś ty powiedział?-Nauczyciel nie wytrzymał i złapał młodego Weasley'a za przód koszulki, przyciskając go do ściany.
-Powiedziałem, że nie pozwolę skrzywdzić Hermiony!-Spojrzał mu hardo w oczy, ale na Nietoperzu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
-To co robię nie jest twoją sprawą Weasley!
-Niech Pan go puści!-Gryfonka podbiegła do Rona i objęła go ramieniem.
-Rozumiem.Nie będę wam przeszkadzał.-Posłał dziewczynie twarde, zbolałe spojrzenie i odszedł.Nawet się za nim nie obejrzała, tylko mocno przytuliła Rona.
-O co poszło?
-O ciebie.
-Jak to o mnie?
-Jesteś moją przyjaciółką, nie pozwolę, aby cię skrzywdził.
-Snape?On by mnie w życiu nie skrzywdził.
-Skąd wiesz?
-Bo mu ufam?Poza tym, my po prostu się pokłóciliśmy, ale było w tym więcej mojej winy niż jego...
-Nie ważne, nie będzie na ciebie krzyczał.
-Dziękuję Ron, że się za mną wstawiłeś, ale sama mogę toczyć moje bitwy.-Uśmiechnęła się do niego.
-Wiem, przepraszam.
-W porządku.Pójdę z nim porozmawiać.-Chłopak tylko wzruszył ramionami.
Dziewczyna zostawiła najmłodszego z braci w kuchni i ruszyła na poszukiwanie Nietoperza.Nigdzie jednak nie mogła go znaleźć.Widocznie wrócił do Hogwartu. Było jej źle z tym, że doprowadziła do tej konfrontacji, ale co się stało to się nie odstanie.Napisze mu list i go przeprosi.Musi jednak z tym poczekać.Gdy zeszła na dół, już przebrana i umalowana, goście zaczęli się schodzić.Przywitała się z wszystkimi i podeszła do Wybrańca by wręczyć mu prezent.Harry oczywiście był bardzo zadowolony z jej podarku.Książka na temat sztuki zostania aurorem, była czymś co na pewno mu się przyda.Już chciała odejść porozmawiać z Ginny, gdy Harry pociągnął ją na bok.
-Wiesz, jest coś co muszę powiedzieć...dostałem nieoczekiwany prezent i sądzę, że powinnaś o tym wiedzieć.Wyciągnął wisiorek spod koszuli.
-Jaki piękny. Ginny ci go dała?-Chłopak tylko się uśmiechnął.
-Nie.
-Więc kto?
-Snape.
-Snape dał ci wisiorek z lwem?
-To należało do mamy...
-Och Harry...to cudowny gest.Nie sądziłam, że Nietoperza stać na jakiś ludzki odruch, a tu proszę, niespodzianka.
-Wiem, sam byłem zaskoczony.
-Wiesz dlaczego ci go dał?
-Powiedział tylko tyle, że otrzymał go od mamy, gdy się pogodzili, gdy mu wybaczyła...
-To dziwne, ale bardzo się cieszę.Może wreszcie przestaniecie się nienawidzić.
-Też tak pomyślałem, ale potem usłyszałem, ze Ron miał z nim jakiś zatarg, nie wiesz o co poszło?
-O mnie...pokłóciłam się ze Snape'm a Ron stanął w mojej obronie.
-Nie dobrze...i co tego wyszło?
-Nic. Snape zniknął, a Ron jest wściekły, że się z nim bratam. Co prawda nie powiedział mi tego, ale też nie skakał z radości.
-Czy on wie, że nas zostawiasz?To znaczy wracasz do Hogwartu?
-Wie, ale wydawał się być szczęśliwy.
-Wszystko się ułoży zobaczysz...pogadaj z Nietoperzem, nie skreślaj go tak łatwo.-Przytulili się i dziewczyna odeszła.
Przyjęcie należało zaliczyć do jak najbardziej udanych.Goście już powoli wychodzili więc Hermiona udała się na górę, by napisać list z przeprosinami.Nie wyobrażała sobie współpracy, gdy są między nimi jakieś zgrzyty.Miała mało czasu, bo już we wtorek miała się pojawić w Hogwarcie. Naskrobała to co podpowiedziało jej serce i wypuściła sowę.
Severus Snape siedział w swoich komnatach.Wcale nie użalał się nad sobą.Chciał dziś zachować się przyzwoicie, nawet zawarł coś na kształt sojuszu z Potterem, ale to wciąż było za mało.Myślał, że z Hermioną naprawdę znaleźli wspólny język, że coś ich połączyło, ale jak zwykle łudził się jak idiota.Została z Weasley'em choć ten przecież ją odtrącił.Głupia smarkula.Na myśl o ich wspólnych zajęciach i planach aż się wzdrygnął.Więcej nie pozwoli robić z siebie idioty.To, że stanęła w obronie tego głupka, zabolało go bardziej niż zdolny był przyznać.Gdzieś tam, w środku, jego serce bardzo cierpiało.Przecież on chciał dobrze i powiedział prawdę.Był dużo starszy od niej i ich relacje powinny być czysto zawodowe, dlaczego więc to ją tak wkurzyło?Nie potrafił tego zrozumieć.Przecież ona była młoda i w zasadzie zupełnie nie z jego ligi, w czym więc tkwił problem?Dobrze się dogadywali, a tu takie rozczarowanie.
Zmartwiony nalał sobie szklaneczkę Ognistej i usiadł koło kominka.Sam nie wiedział kiedy wzięło go na wspominki.Pamiętał tę niską kościstą dziewczynkę z ogromem włosów nie do ujarzmienia.Jej chęć nauki, wręcz chorobliwa, zawsze go fascynowała.Gdy zaczął zauważać jej postępy, był pod wrażeniem.Potem usłyszał, że uwarzyła Wielosokowy i to na drugim roku!Posługiwała się zmieniaczem czasu i trenowała Pottera do Turnieju Trójmagicznego.Wszystko to robiła z właściwą sobie perfekcją.Podziwiał ją za to.Gdyby była starsza, mogliby nawet zostać przyjaciółmi.Zawsze brakowało mu kogoś kto wie i rozumie tak dużo jak on.Miał wybitny umysł, a ona mu prawie dorównywała, szkoda tylko, że nic nie może z tym fantem zrobić.
Po wypiciu całej butelki położył się do łóżka.Troszkę wirowało mu przed oczami, ale zbytnio się tym nie przejął.Jednak gdy usłyszał delikatne stukanie o szybę, lekko się zaniepokoił.Spojrzał w bok i dostrzegł sowę.Zaskoczony wstał i od razu zaczął czytać.Nie myśląc, pewnie za sprawą Ognistej, wskoczył do kominka i krzyknął Nora!
Gdy wydostał się z płomieni po drugiej stronie, czyli w kuchni Pani Weasley, dopiero zorientował się jak głupie było jego zachowanie.Jest coś koło 3 nad ranem, a on w samej piżamie chce złożyć Granger wizytę.Genialne!Już miał się zawrócić, gdy spostrzegł niewysoką postać siedzącą przy stole.Wpatrywała się w niego nieprzeniknionym wzrokiem, a księżyc którego światło spowiło jej twarz, sprawił, że wyglądała jak anioł.
Ruszył na przód w tej samej chwili, gdy ona wstała.Znaleźli się na przeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.
-Przepraszam.-Nie odrywał od niej wzroku, ale z ulgą zauważył, że jej spojrzenie złagodniało.
-Za co?
-Za wszystko, za Weasley'a, za to że nie potrzebnie chciałem wszystko pokomplikować.
-Nie, to akurat moja wina.Powinnam być mądrzejsza.Skoro przez tyle lat był Pan moim nauczycielem, to nie powinniśmy zmieniać stosunków.Od teraz będę zwracała się do Pana tylko w formalnych kwestiach,
dobrze?-Severus poczuł, że oto po raz kolejny zostało mu odebrane coś cennego.
-Dobrze, skoro tego właśnie chcesz..-Albo mu się wydawało, albo dostrzegł błysk rozczarowania w jej oczach.
-Tak będzie najlepiej.A tak właściwie, to co Pan tu robi w tym wyszukanym stroju?
-Miałem walnąć ci przemowę na temat budzenia mnie, ale w sumie i tak nie spałem, więc...
-Więc przyszedł Pan osobiście powiedzieć mi, że wracamy do formalnych stosunków.
-Właśnie.
-Dobranoc Profesorze Snape.-Zbliżyła się do niego i złożyła delikatny pocałunek na jego zabliźnionym policzku.Uśmiechnęła się do niego życzliwie i nim zdążył wykonać jakiś gest, czmychnęła po schodach na górę.Mężczyzna stał jeszcze chwilę oniemiały.Dotknął policzka palcami i przeszedł go lekki dreszcz.Wiedząc, że nic tu po nim, powlókł się do kominka i wrócił do szkoły.
Długo nie mógł zasnąć.Ciągle zastanawiał się czy dobrze zrobił. Zaskoczyła go.Tym, że spokojnie przyjęła tę decyzję i tym ostatnim gestem także.Nie brzydziła się?Jeśli chciała dać mu coś do zrozumienia, mogła od razu powiedzieć.Zaraz zrugał się za tak głupie myśli.Chcąc nie chcąc zasnął z uśmiechem na ustach.
Dodaj komentarz