Shame on you Granger cz. X

Hermiona delikatnie otworzyła oczy,jednak zaraz tego pożałowała.Poczuła kłujący ból głowy i lekkie zawroty.Z wysiłkiem zwlekła się z łóżka,zastanawiając jak tam trafiła.W łazience umyła włosy,twarz i popsikała się perfumami.Postanowiła spotkać się z Wiktorem,ale jak tylko przyszło jej to do głowy,doznała olśnienia.Alkohol,Severus,Wiktor,pocałunki,szklanka...Migawka wspomnień przyprawiła ją o dreszcze.Musi porozmawiać z jednym i z drugim.Ale z którym najpierw?Wiktor.Zadecydowała o tym od razu,bo na pewno będzie to ta prostsza rozmowa.Jakże się myliła...





-Witaj Wiktorze,mogę wejść?

-Po co?-Jego gburliwy ton wkurzał ją,bo chyba dopiero teraz zrozumiała jak bardzo gburowaty jest ten mężczyzna.

-Porozmawiać?-Może jak będzie udawała głupka to nie będzie awantury?

-O czym tu rozmawiać?Dość jasno się wyraziłaś.

-Co masz na myśli?

-Twierdziłaś,że nie chcesz się wiązać z kimś z pracy,ale najwidoczniej Snape nie podchodzi pod tę kategorię.

-Hę?-Musiała zrobić bardzo głupią minę,bo Bułgar załamał ręce i wpuścił ją do swojego dormitorium.

-Wiem,że nie jestem doskonały,ale co takiego ma on,czego ja nie mam?I proszę cię o szczerość,nie zniosę więcej kłamstw.-Ku jego przerażeniu Hermiona zaczęła się śmiać i to na całe gardło.Gdy wreszcie się opanowała,spojrzała na niego jak na przybysza z marsa i uspokoiła oddech.

-Ty myślisz,że coś mnie łączy z Nietoperzem?Proszę cię.Już wolałabym być starą panną niż się z nim związać.Nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie przetrwał.-To że nie mówiła do końca prawdy postanowiła przemilczeć.Najważniejsze to wyprowadzić go z błędu.

-To dlaczego wciąż mnie od siebie odsuwasz i zachowujesz się jakby on był ważniejszy ode mnie?-"Bo jest" miała ochotę krzyczeć,ale szybko się zreflektowała.

-To nie tak,że jest ważniejszy...mamy sporo wspólnych spraw.Zakon,eliksiry,wspólne ćwiczenia.To normalne że ludzie w takich okolicznościach się zbliżają,ale nasze relacje nie wykraczają poza te zwykłe kumplowskie.Poza tym on mógłby być moim ojcem,przecież wiesz..

-W świecie czarodziejów wiek nie stanowi,aż tak dużej przeszkody dla związków...

-Och skończ już!Nic mnie nie łączy ze Snape'm zrozumiano?!-Krum wyglądał na prawie udobruchanego,bo przygarnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach.Najwidoczniej chciał ją pocałować,dlatego błyskawicznie wtuliła się w jego tors by uniknąć tych zachłannych ust.Najwidoczniej to też mu odpowiadało,bo oplótł ją ciaśniej i zaczął się kołysać w tył i w przód.

-Ja...już myślałem że cię straciłem...i to na rzecz tego dupka!Obiecaj mi,że mnie dla niego nie zostawisz.-Hermiona bezmyślnie kiwnęła głową,ale zaraz zdała sobie sprawę,że on tego nie widzi.Zrozumiała również,co brunet sugerował.Od razu poderwała się na równe nogi.

-Wiktorze!Nie zostawię cię dla Snape'a bo my nie jesteśmy razem!Skąd ci to przyszło do głowy?

-Noo...jak ty pozwalałaś się całować,to jak dla mnie było jasne,że chcesz...

-To był błąd.Nie powinnam robić ci nadziei,przepraszam.

-Dlaczego tak mówisz?-Spojrzał jej w oczy z nadzieją,która jednak zaraz zgasła.

-My nie pasujemy do siebie Wiktorze...ty lubisz sport,ja książki.Jesteś pewny siebie i rozgadany,a ja cicha i raczej nieśmiała...myślę,że szybko byśmy się sobą znudzili.

-I dlatego nie chcesz nawet spróbować?

-Ciężko będzie nam razem pracować,jeśli faktycznie zerwiemy...

-I nie chodzi o to,że chcesz być ze Snape'm?

-W żadnym razie.-Kategorycznie pokiwała głową i uśmiechnęła się niepewnie.

-Dobrze więc,jakoś się z tym pogodzę.

-Cieszę się.


Bułgar namawiał ją jeszcze aby została na kieliszek wina,ale znów wymówiła się zmęczeniem.Jak miała mu powiedzieć,że chyba z pięć razy mówiła mu,że nie pije wina.I to jeszcze na kacu.Niektórzy nigdy się nie zmienią..A propo zmian. Gryfonka zaczęła zastanawiać się,czy jej stosunki z Mistrzem Eliksirów ulegną zmianie.Z tego co wydedukowała,zaniósł ją do łóżka i chyba na niego zwymiotowała,ale równie dobrze mogło jej się to śnić.No i te rzeczy które mówił...które ona mówiła...musi to wszystko wyjaśnić i to przed jutrem.Będzie potrzebowała jego wsparcia,gdy zjadą się wszyscy uczniowie.Nie zwlekając ruszyła do lochów.

Gdy otworzył drzwi już wiedziała,że nie będzie łatwo.Miał jak zawsze marsową minę i uniesione drwiąco brwi.Gestem zaprosił ją do środka i chyba,żeby z niej zadrwić,nalał sobie szklaneczkę Ognistej i wychylił ją jednych haustem.Patrzyła na niego wyczekująco,aż wreszcie usiadł w dobrze znanym jej fotelu i również na nią spojrzał.

-Głowa cię nie boli?-Znów uniósł brwi.

-Nie,mam się całkiem nieźle,dziękuję.

-W przeciwieństwie do moich butów,które potraktowałaś,bardzo nieelegancko.

-Wiem,przepraszam.

-Za co?-Pogardliwy ton zasugerował jej,że jest jeszcze coś za co należą mu się przeprosiny.

-Za wszystko.Wygłupiłam się.-Spojrzała na niego nieśmiało,niepewna jak zareaguje na jej kajanie się.Gdy jednak się nie odezwał,odebrała to jako dobrą kartę i kontynuowała.-Nie powinnam się tak zachowywać,wytłumaczyłam już Wiktorowi..-O dziwo uniósł dłoń,jakby każąc jej przestać. Spojrzała mu prosto w oczy.

-Nie chce słuchać o czym sobie gruchaliście.Przeprosiłaś,doceniam to,ale teraz to ty mnie posłuchasz.

Ostatnio nasze stosunki były luźne.Jak dla mnie za luźne.Wiem,że jak ludzie razem pracują,to się do siebie przyzwyczajają,to jest nieuniknione,ale to wszystko zabrnęło za daleko.Rozumiem,że moja wiedza i umiejętności mogą ci imponować,ale twoja chora fascynacja zabrnęła za daleko.Nie interesują mnie żadne romanse czy co ci się jeszcze jawi w tej głowie..

-Czekaj czekaj.Jakie romanse?Jaka fascynacja?

-Nooo twoja,mną.-Spojrzała na niego jak na wariata.Znów.

-Słuchaj no Snape.Nie wiem co sobie ubzdurałeś,ale chyba troszkę poniosła cię fantazja.Owszem imponujesz mi,ale jako czarodziej,Mistrz Eliksirów i wybitny uczony,a nie jako mężczyzna.Moja jak to określiłeś "chora fascynacja"-wykonała ruch palcami zaznaczając cudzysłów-wiąże się tylko z twoimi umiejętnościami,a sam pomysł o mnie i o tobie mających romans,jest dla mnie śmieszny.Wierzyć mi się nie chce,że wpadłeś na taki pomysł.Nasza współpraca,choćby nie wiem jak bliska,w życiu nie wyzwoliłaby aż tak gorących uczuć.Więc-uprzedzając twoje pytanie,-nie nie podobasz mi się.-Spojrzała na niego pewna siebie,a gdy zobaczyła jego chytry uśmieszek,aż się zaczerwieniła.

-Dobrze w takim razie.Cieszę się,że wszystko sobie wyjaśniliśmy.Trochę szkoda,no ale..

-Tak?-Wydała z siebie żałosny kwik.

-Oczywiście,że nie głupia.-Przewrócił oczami ubolewając nad jej bezmyślnością.

-Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy,pójdę coś zjeść.

-Tęsknił nie będę.-Burknął jak to on ma w zwyczaju.


                                                                       *


1 września.Przez wielu dzień postrzegany jako utrapienie,dla pewnej młodej kobiety stanowił próbę charakteru i powód do zmartwień też.Dziś pojawią się wszyscy uczniowie.Dziś,zostanie ogłoszona jako nowy nauczyciel i dziś będzie musiała sprostać wszelkim wymaganiom.Pocieszała ją tylko jedna myśl.Jeśli te pierwsze dni dadzą jej w kość,będzie mogła uciec do Nory na resztę weekendu i ponarzekać Ginny i reszcie.

Ociągając się,wykonała poranną toaletę,nałożyła makijaż i ubrała się w dłuższą ciemno granatową spódnicę i czarną bluzkę.Już gdy wyszła z wierzy i ruszyła schodami w dół,dobiegł ją gwar podnieconych głosów i nieśmiałych szeptów.Pierwszoroczni.Na myśl o jutrzejszych zajęciach,coś w jej brzuchu wykonało koziołka.Niepewnie chwyciła się balustrady i zeszła z ostatniej kondygnacji schodów.W tłumie szkrabów nie dostrzegła żadnej znajomej buzi,ale za to rozpoznała wyróżniającego się Gajowego. Hargid stał otoczony kręcącymi się na wszystkie strony dzieciakami i niemrawo wymachiwał rękami.Dopiero po chwili dotarło do niej,że on macha w jej kierunku,dając jej znać,aby podeszła.

-Hermiona!Niech no cię uściskam!-Bez pardonu podszedł i uniósł ją do góry,jakby nie ważyła absolutnie nic i wciąż miała 12 lat.

-Hej!Puść!Złamiesz mnie!-Gdy wreszcie dał się przekonać i postawił ją na ziemi,wszystkie małe buźki zwróciły się w ich stronę co chwilę posyłając ukradkowe spojrzenia i szeptając.

-Jak się masz Pani Psor?-Olbrzym wesoło mrugnął i zaniósł się śmiechem łapiąc się za ogromny brzuch.-To wszystko nie jest takie straszne,przyzwyczaisz się.No,pogadałbym,ale Mini się wścieknie,ekhem...Psor McGonagall się wścieknie jeśli zaraz nie przyprowadzę ich pod Wielką Salę.Dzieciaki!Za mną!-Gdy wreszcie udało mu się wykonać pełen obrót,wszyscy patrzyli za nim jak urzeczeni.Jak to w takich chwilach Hermionę wzięło na wspominki.Zaraz jednak się ogarnęła i wyszła przed szkolną bramę.Robiło się coraz tłoczniej.Uczniowie przybywali na Testralach,łodziami i a to nowość balonami.Dziewczyna spojrzała zaskoczona,na pilota jednego z balonów,mianowicie był to sam Severus Snape.Gdy tylko garstka uczniów wysypała się na dziedziniec,podeszła do niego,nie kryjąc podziwu.Uniesienie brwi,znów powiedziało jej co sądzi o usłyszanych pochwałach.Zaraz się zreflektowała.

-Mój tata też umie latać balonem.

-To miał być przytyk do mojego wieku?-Prychnął z pogardą,ale nadal patrzył jej w oczy i gdy już wysiadł z balonu również.

-Nie nie.Czemu ty zawsze przewidujesz najgorsze?Lubiłam z nim latać,a wiem jaka to trudna sztuka...to wszystko.-W obronnym geście splotła ręce ze sobą.-Nie wszyscy cały czas myślą o tym jaki to jesteś stary!Nie żebyś był stary!-Zaczęła wymachiwać rękami,jakby chcąc cofnąć te słowa.O dziwo Severus tylko zachichotał.

-Już się nie plącz.Widziałaś te dzieciaki?Nie żebym was komplementował,ale za waszych czasów jakoś pierwszoroczni byli bardziej zdyscyplinowani.-Pod jego spojrzeniem dziewczyna spłonęła rumieńcem,ale nic nie powiedziała.Nagle przypomniało jej się coś,o co chciała zapytać.

-Dlaczego wszystko rozpoczyna się tak wcześnie?

-Dyrektor stwierdził,że skoro wreszcie rodzice na nowo mu zaufali i w tym roku będzie rekordowa liczba uczniów,najlepiej rozpocząć jak najszybciej,żeby się zaaklimatyzowali.Mnie nie pytaj,rok jak każdy inny.-Wzruszył ramionami.Mistrz Eliksirów raptownie się zatrzymał i dopiero po chwili Hermiona zorientowała się,że przepuszcza ją w drzwiach.Posłusznie przez nie weszła i już miała się odezwać,gdy spostrzegła,że mężczyzna skręca na schody,a nie w stronę Wielkiej Sali.Nie zawracając sobie głowy krzykiem,weszła przez ogromne wrota.Od razu spostrzegła grupę niskich dzieci na przedzie sali.Rzeczywiście pomieszczenie pękało w szwach o ile można tak powiedzieć o magicznej sali powiększanej zaklęciem wedle potrzeb.Dostawiono cztery dodatkowe ławy oraz trzy dodatkowe krzesła przy stole nauczycielskim. Gryfonka ruszyła niepewnie w stronę swojego miejsca,gdy kątem oka dostrzegła Minerwę.Delikatnie się uśmiechnęła i skinęła jej głową.Ten sam gest wykonała względem Albusa Dumbledore'a, który mrugnął do niej,a Pani Sprout poklepała ją po plecach.Gdy wreszcie usiadła poczuła się dziwnie.Wszystkie twarze na nią patrzyły.Te małe z zaciekawieniem,a starsze dzieci na przemian z podziwem i lekkim rozbawieniem.Poczuła,że palą ją policzki.Marzyła,aby wreszcie zjawił się ktoś z kim mogłaby porozmawiać,ale jak na złość,ani Severusa,ani nawet Wiktora jeszcze nie było.W końcu jednak,niezmiennie trzepocząc peleryną pojawił się Snape,a za nim lekko utykając-Krum. Brązowowłosa patrzyła jak gniewnie mierzą się wzrokiem,jednak nie miała już czasu zapytać żadnego z nich co się stało,bo Dyrektor powstał i odchrząknął.

-Witacie moi drodzy!Kolejny rok się rozpoczyna!Życzę wam samych dobrych ocen i abyście pobyt tu wspominali jak najlepiej.Mamy kilka zmian w kadrze.Tym którzy jeszcze jej nie znają,przedstawiam nową nauczycielkę Eliksirów-Hermionę Granger-Skinął w jej stronę na co rozległy się ogromne brawa.Jedynymi osobami które nie klaskały,byli Krum i Snape. Gdy brawa ucichły Starzec kontynuował.-Latania będzie uczył wybitny gracz w Quiddicha-Wiktor Krum.-Tutaj brawa były jeszcze głośniejsze.Gdzieniegdzie słychać było gwizdy.-Przystąpimy teraz do ceremonii przydziału,a zaraz po uczcie prefekci zaprowadzą was do dormitorium.Minerwo?-Gdy profesorka zaczęła monotonnym głosem odczytywać kolejne nazwiska,Hermiona wyłączyła się.Spojrzała na Snape'a,ale tradycyjnie jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć,oprócz pogardy dla całego świata.Będzie musiała go przydybać po uczcie i wypytać o co chodzi.Nim się spostrzegła,Minerwa wesoło zagadywała ją o początek roku szkolnego,racząc się pieczonym indykiem i frytkami.Dziewczyna jednak tylko na wpół koncentrowała się na rozmowie,nie chciała bowiem przegapić momentu jak Nietoperz odejdzie od stołu.Powoli jednak wszyscy zaczęli wstawać,a prefekci kolejno wyprowadzali grupy uczniów,mężczyzna jednak siedział jak zaklęty.Gdy wreszcie się podniósł,szedł tak szybko,że miała trudność z dogonieniem go.W końcu zaczęła się potykać na kamiennych schodach.

-Stój!-Błyskawicznie się obejrzał i posłał jej swoje mistrzowskie,nienawistne spojrzenie.

-Co znowu?

-Dlaczego spóźniłeś się na ucztę i to razem z Wiktorem?

-Książkę piszesz?

-Tak.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

-Cytując klasyka "już tam byłam"-Zrobiła mędrkowatą minę,a Severus w duchu współczuł jej uczniom.

-Ech...z tobą nie da się wygrać co?

-EEE.

-Nasz drogi koleżka Krum ma trochę za długi jęzor,ale ty już to wiesz.-Posłał jej wredne spojrzenie i zachichotał.

-Co masz na myśli?

-Powiedział coś co mi się nie spodobało,więc podłożyłem mu nogę i spadł ze schodów.

-Co takiego?-Wybałuszyła na niego oczy i aż się zatrzymała w miejscu.

-Ach nie zaprzątaj sobie tym tej ślicznej główki,Krum to idiota,ale przynajmniej pod odpowiednim naporem,umie się przyznać do błędu.

-Co ty sugerujesz?-Jej umysł ledwo zarejestrował fakt,że nazwał ją śliczną.

-Nic nic, widzimy się później.-Lekko jej pomachał i już go nie było.Dziewczyna stała tak jeszcze chwilę wypatrując go w tłumie ludzi,ale więcej go nie widziała.Zniknął.

Jak się okazało,nie dane im było się zobaczyć przez resztę dnia,gdyż co i rusz napływały do niej sowy z gratulacjami,niektóre zawierały nawet małe podarki od rodziców uczniów.Zrobiło jej się ciepło na sercu,że aż tyle osób się o nią martwi i o nią dba.Jak zwykle sumienna i staranna,od razu odpisywała na krótkie treściwe wiadomości.Zaparzyła sobie miętową herbatkę i usiadła przed kominkiem by przeczytać list od Harrego. Przyjaciel jak zwykle zaraził ją swoim pozytywnym myśleniem,zapewniając,że da sobie radę i przesyłając uściski.Gdy tylko mu odpisała i odesłała kolejną sowę,usnęła.

Z przerażeniem obudziła się w środku nocy zlana potem i z drżącym sercem.Dla uspokojenia nerwów spojrzała na rozgwieżdżone niebo.Gdzieś tam jest przeznaczony jej mężczyzna.Czy w tym roku go pozna?Oby gwiazdy jej sprzyjały,gdyż życie w pojedynkę,chociaż nie mogła narzekać,zaczynało jej doskwierać.Chciała mieć możliwość przytulenia się do kogoś,porozmawiania na nurtujące tematy,popsioczenia na belfrowskie życie,choć w sumie nie miała jeszcze na co psioczyć,ale jednak.Ludzie wokoło zaczynali łączyć się w pary,nawet zatwardziała panna McGonagall znalazła szczęście u boku Hagrida,więc dlaczego ona nie mogłaby też kogoś sobie znaleźć?Nim się spostrzegła wzeszło słońce i był to jeden z piękniejszych widoków w jej życiu.Horyzont zdawał się płonąć czerwienią a pozorne brzegi złotej kuli delikatnie okalały zakazany las,gdzieniegdzie przeplatając gałęzie złotymi promyczkami.

Patrzyła na ten widok jak urzeczona żałując,że z nikim nie dzieli tego piękna.

Nie zawracała sobie głowy ponownym zaśnięciem,tylko zeszła na krótki spacer w promieniach wschodzącego słońca.Gdy już minęła bramy szkoły natknęła się na Minerwę,która z zarumienionymi policzkami i potarganymi włosami przemykała w stronę zamku.Starsza profesorka tylko jej pomachała i uciekła do zamku.

-Zakochani są wśród nas!-Powiedziała cicho do siebie Hermiona i ruszyła zboczem w dół.Herbatka u Hargida o 5 rano może nie była najlepszym pomysłem,ale zawsze to jakiś pomysł.

kejtidzi666

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3053 słów i 16858 znaków.

Dodaj komentarz