-Nalej mi.
Wpuścił ją do środka,gdzie dziewczyna od razu usiadła w fotelu.Wyczekująco spojrzała na swoją szklankę,na co Severus ze zbolałą miną podszedł do barku.Gdy już jej nalał,opróżniła szklankę jednym haustem i głośno postawiła ją na blacie biurka.Mężczyzna z rozdrażnieniem obserwował jak na jej twarz występuje rumieniec.Spojrzał wymownie w sufit i gestem zachęcił by się odezwała.
-Wiktor...-Nie zdążyła dokończyć bo Mistrz Eliksirów poderwał się z miejsca i klasnął w dłonie.
-Wiedziałem!Nie będziesz przychodzić do mnie,za każdym razem jak ten idiota robi coś nie tak.Nie jestem twoją niańką.Pozwierzaj się Potterowi,on na pewno prędzej zrozumie działania tego bufona.
-Masz racje.Nie powinnam tu przychodzić,to był błąd.Nie będę ci przeszkadzać.-Wstała z zamiarem wyjścia.
-Czekaj.-Przewrócił oczami i bez sił opadł na fotel po drugiej stronie biurka.-Co takiego przygnało cię,aż tutaj?
-Przecież nie chcesz wysłuchiwać o moich problemach.-Jej ton wyrażał rozdrażnienie i rozczarowanie.
-Niby tak,ale...chętnie pośmieję się z głupoty twojego kochasia.
-On nie jest moim kochasiem!
-Aaaa a problem polega na tym,że chciałby być?
-Skąd ty to wiesz?
-Powiedzmy że mam oczy i uszy.Mów.
-Nie chcę ci przeszkadzać.-Wyglądała na zakłopotaną,ale w duchu cieszyła się,że jej nie odtrącił.
-Jak zrobi się nazbyt obrzydliwie to ci powiem.-Uśmiechnął się wrednie na co ona westchnęła teatralnie.
-No więc,chciałam spotkać się z nim u mnie w dormitorium...pojawił się tam z bukietem róż,a ja kocham tulipany.Przyniósł wino...od którego mnie mdli i trochę się do mnie dobierał.
-Zdefiniuj trochę?
-Odepchnęłam go i wyrzuciłam za drzwi.
-Wystarczy,nie potrzebuje brudnych szczególików.
-Oszczędź mi.Zachowałam się jak kretynka?
-Nic nowego.
-Heeeej,miałeś mnie nie oceniać.
-Nic takiego ci nie obiecywałem,a jeśli tak,to byłem pijany.-Parsknął śmiechem,na co ona też uśmiechnęła się zakłopotana.
-Nie zrozum mnie źle,lubię Wiktora,podoba mi się.Jego muskuły,zdecydowana postawa,duże dłonie.Wszystko byłoby w porządku,gdyby jego umysł ogarniał coś jeszcze poza Quiddichem.-Spojrzała mu w oczy z nadzieją,że zobaczy w nim zrozumienie.Nie zawiodła się.
-Chciałabyś rozmawiać z nim o swoich zainteresowaniach,aspiracjach,o podróżach,o miksturach,o swoich obawach związanych z nauczaniem...-Gdy skwapliwie kiwnęła głową,jego oczy pociemniały,wydawałoby się z gniewu.
-To czemu głupia mu tego nie powiedziałaś?
-Powiedziałam,a chwile potem czułam jego oślizgłe wargi na swojej szyi.-Mimowolnie się wzdrygnęła i o dziwo Mistrz Eliksirów również.
-Nie chciałem tego wiedzieć,rzucisz na mnie Obliviate?
-Nie żartuj sobie proszę.-Zamyślona spojrzała na swoją pustą szklankę i zaczęła wodzić palcem po zaokrąglonych brzegach.Po chwili na dnie pojawił się bursztynowy płyn.Uniosła wzrok na swojego rozmówcę,ale on patrzył gdzieś ponad jej głową.Widocznie i jemu zdarzało się tak odpłynąć.Uśmiechnęła się smutno i kontynuowała.-Czasami myślę,że życie byłoby prostsze gdybym jednak zdecydowała się na związek z Ronem,wtedy gdy on tego chciał.
-Proszę cię.Ten chłopak jest totalnie poniżej twojego poziomu.-Spojrzał na nią pobłażliwie.
-Według ciebie każdy kto nie jest tobą,nie jest wystarczająco dobry.Wszystkich innych uważasz za idiotów.-Gdy zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało,spuściła wzrok znów na swoją szklankę.
-Być może to prawda.Jestem perfekcjonistą w każdym calu i mam głód wiedzy.. z tego co widzę,ty jesteś podobna.Przynajmniej wiemy,dlaczego ze mną wytrzymujesz.
-Bo masz dostęp do alkoholu w szkole?
-Wiedziałem,że musi być haczyk.Mogłaś w sumie iść do Minerwy.Ona też ma całkiem pokaźny barek.
-Byłeś pierwszą osobą o której pomyślałam.-Spojrzała na niego z ukosa,ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.Ach to usposobienie szpiega.Wciąż nie pozwalał sobie na okazanie jakichkolwiek uczuć.
-Wiesz co?Jeszcze ze dwie szklaneczki i pomyślę,że przyszłaś tu mnie poderwać,a nie się wyżalić.
-Ty i to twoje poczucie humoru.No ale nic,dzięki że mnie wysłuchałeś,będę lecieć.
-Już?Dostałaś to po co przyszłaś i już sobie idziesz?
-Noo tak.-Spojrzała na niego uważnie,a gdy ich oczy się spotkały,poczuła dziwny dreszcz.
-Świetnie.-Jad w jego głosie trochę zbił ją z tropu.Podeszła bliżej jego fotela i oparła się o biurko.
-Dlaczego cię to dziwi?Jesteś zły?
-Och nie marudź,tylko zmiataj stąd.
-Nie póki mi nie powiesz o co ci chodzi.
-Nie mam ci nic do powiedzenia.-Bardziej wyczytała to z ruchu jego warg niż usłyszała.
-Jeśli chcesz,mogę tu z tobą posiedzieć.Zagramy w szachy?
-Kiedy indziej.Idź już.-Odesłał jej szklankę do pomieszczenia,które jak podejrzewała robiło za kuchnię.
-Hej!To była moja szklanka.-Krzyknęła o wiele za głośno.Chyba alkohol zaczynał robić swoje z jej ciałem.
-I umrzesz tu i teraz jeśli nie dostaniesz jej z powrotem prawda?
-Nie nie,odniesiesz mi ją później tak?
-Albo zginę próbując.
*
Powlokła się do swoich komnat.Delikatnie szumiało jej w uszach,ale uczucie błogości jakie jej towarzyszyło było wszechogarniające.Rozmyślała o tym co mówił Severus. Faktycznie Krum jakkolwiek fantastycznie zbudowany i sławny by nie był,wciąż ma pewne niedociągnięcia,których nie sposób nie zauważyć.
Nie znał połowy zaklęć,które ona opanowała jeszcze w szkole.Wiele sławnych postaci znał tylko dlatego, że przychodziły na jego mecze,a nie dzięki ich zasługom dla świata magii.No i to jego wyczucie chwili.Kompletnie nie wpasowywał się w jej nastroje.Gdy ona chciała porozmawiać,nawijał o swoich najlepszych chwytach.Chciała pomilczeć,brał się do całowania.No i jeszcze rozwalił tą ścianę,rzekomo chcąc ją ratować.Był zazdrosny,sama mogła to zauważyć i choć była przekonana,że nie miał ku temu powodów,raczej ją to denerwowało niż cieszyło.Z drugiej strony, jej pokręcone relacje z Severusem nie były nawet w połowie tak męczące jak z Wiktorem.Z byłym profesorem dogadywała się w wielu kwestiach praktycznie bez słów.Owszem denerwował się na nią o byle głupoty,ale było tak od zawsze i pewnie jeszcze długo tak zostanie.Natomiast rozumiał ją jak nikt inny.Przy nim,choć często była zła i kipiała furią,mogła być sobą.Mogła pytać,uczyć się,czerpać z jego mądrości i to ją fascynowało.Podczas ich współpracy, choć niechętnie,odpowiadał na każde jej pytanie,a jego odpowiedzi były wyczerpujące i bardzo pomocne. Zdążyła przyzwyczaić się do jego wybuchów gniewu i właściwie,gdyby nie one,nie czułaby między nimi żadnej różnicy.Ona była spokojna,ona bardzo wybuchowy,ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają,prawda?Pewnie nadal zachwalałaby w myślach Mistrza Eliksirów,gdyby nie zdała sobie sprawy co robi.On jest byłym od niedawana nauczycielem.Mógłby być jej ojcem.Choć w niczym go nie przypomina,ale mógłby.Jest nieznośny,wredny,rządzi się i ma dziwnie długie palce.Takimi palcami na pewno robi...STOP!Dziewczyna otrząsnęła się z głupich myśli i że akurat dotarła pod swoje drzwi,otworzyła je i natychmiast padła na kanapę.Nie wiedziała ile tak leżała z myślami kotłującymi jej się w głowie,ale gdy usłyszała pukanie pobiegła do drzwi z myślą,że pewnie zaraz odzyska szklankę.Rozczarowała się jednak.Na progu stał Wiktor Krum z jednym małym żółtym tulipanem w ręce.Uchyliła drzwi,choć w sumie nie miała ochoty na to spotkanie.
-Co cię do mnie sprowadza?-Przyjrzała mu się uważnie,dłużej zatrzymując wzrok na barkach i biodrach.Gdy się na niego patrzyło,naprawdę przywodził na myśl byka.Solidny,dobrze zbudowany,misiowaty ale nie gruby...
-Chciałem cię bardzo przeprosić.Nie wiem co mnie napadło.Zachowałem się jak idiota.Daj mi jeszcze jedną szansę proszę.-Spojrzał na nią z miną zbitego psa.Nie miała siły go odtrącić.Wyciągnęła ręce,aby go objąć.Stali tak chwilę przytuleni.Mężczyzna spojrzał jej w oczy z niemym pytaniem.Za sprawą alkoholu pomyślała,że wyglądał zarazem uroczo jak i seksownie.Również się nachyliła.
Najpierw całowali się niespiesznie i delikatnie.Potem jednak do głosu doszło pożądanie i ich ruchy stały się gwałtowne.Opadli na kanapę spleceni,głośno oddychając.Gdy dociskał ją do siebie miała ochotę jęczeć,ale powstrzymywała się.Język sunący po jej szyi w stronę dekoltu skutecznie rozpraszał jej myśli,dlatego nie usłyszała pukania do drzwi.Natomiast dźwięk szkła spotykającego się z podłogę już usłyszała.Wyrwała się z objęć Bułgara,który odskoczył jak oparzony i wycelował różdżkę w Severusa Snape'a,który stał na progu.Wokół niego rozsypane były drobinki tego co jeszcze chwilę wcześniej było szklanką.Gdy do dziewczyny wreszcie dotarło co się dzieje,zaczęła nerwowo wygładzać bluzkę i zapinać zamek spódnicy.Podeszła do Wiktora i gestem nakazała mu opuszczenie różdżki. Mężczyźni mierzyli się wrogimi spojrzeniami,ale na twarzy Mistrza Eliksirów było raczej niedowierzanie i rozczarowanie.
Hermiona poczuła się jak idiotka.Przyszedł do niej z więdnącym kwiatkiem,a ona gotowa była rozłożyć dla niego nogi,tu i teraz.Poczuła,że pieką ją policzki.Skoro nikt się nie odzywał,wzięła to na siebie.
-Wiktorze?-Rzeczony mężczyzna spojrzał na "konkurenta" z wyższością i odwrócił się w stronę gryfonki.
-Tak?
-Mógłbyś nas na chwilę zostawić,muszę o czymś porozmawiać z Severusem.-Teraz z kolei tamten uśmiechnął się i zrobił miejsce w drzwiach.Gdy rozległ się huk zamykanych drzwi,dziewczyna klapnęła na kanapę i gestem nakazała rozmówcy usiąść.
-Wiesz że wisisz mi szklankę?
-Serio?Tylko tyle masz mi do powiedzenia?Pozapinaj się,chyba że chcesz abym rozmawiał z twoimi piersiami a nie oczami.-Wskazał ręką na okolice jej porozpinanego dekoltu,który widać było w pełnej krasie.Szybkim gestem pozapinała guziki i spojrzała na niego.
-Nie wiem jak to się stało.Przyszedł tu...a ja chyba jeszcze miałam trochę Ognistej we krwi..
-Nie tłumacz mi się.-Machnął niedbale ręką.
-Chcę.To co się stało nie powinno mieć miejsca.Wiktor nie jest mężczyzną dla mnie.-Powiedziała to zdecydowanym głosem.
-Brawo,wreszcie jakieś wnioski.Ale dlaczego?Z tego co widziałem zgraliście się i to całkiem nieźle.
-Głupie pożądanie.Nie tego szukam.Chce ciepła i zrozumienia.On mi tego nie da.-Spojrzała uważnie w czarne nieprzeniknione oczy i znów naszła ją ochota by go pocałować.Tym razem jednak już nic nie powinno jej powstrzymać,może prócz wyrazu jego twarzy.Wyglądał jakby właśnie odkrył,że Minerwa jest w ciąży z Hargidem. Niedowierzanie.
-Ty się we mnie zadurzyłaś!Dlatego ciągle mnie nachodzisz.-Wycelował w nią palec wskazujący i zerwał się z miejsca.-Nie.Nie.Nie.Nie.Tak nie może być.Przestań się na mnie gapić tym maślanym wzrokiem.Widziałem go u tych rozwrzeszczanych nastolatek wzdychających do Pottera,ble.Nie wolno ci żywić do mnie jakichkolwiek innych uczuć prócz szacunku i uwielbiania dla ogromu mojej wiedzy.Kobieto!Mógłbym być twoim ojcem!-Pewnie kontynuowałby swoją tyradę,gdyby nie fakt,że dziewczyna lekko zzieleniała.Doskoczył do niej,uniósł podbródek by spojrzała mu w oczy i w momencie gdy chciał podnieść ją na równe nogi,zwymiotowała na jego buty.
-Wygląda na to,że wiszę ci szklankę, a ty mi buty.
Oczyścił ją i podłogę z bałaganu jakiego narobiła,po czym zapakował ją do łóżka w sypialni.Choć był tu pierwszy raz, z dumą zauważył że rządzi minimalizm.Choć nie często widywał pokoje nastolatek,tego się nie spodziewał.Panował tam porządek,jakiego on sam by się nie powstydził.Jedyną ozdobą była ramka ze zdjęciem stojąca na stoliku przy łóżku.Fotografia przedstawiała "świętą trójcę" objętych i uśmiechniętych.Zwrócił uwagę na twarz dziewczyny.Pogodny uśmiech,oczy mądre, pełne nadziei.Kuszące wargi i piegi,które dodawały jej uroku.Całości dopełniały wiecznie zmierzwione włosy,jej znak rozpoznawczy-przynajmniej dla niego.Gdy dalej się rozglądał,spojrzał na zasłony.Pistacjowa zieleń i złote gwiazdy.Dość tandetne,ale ładne w swojej tandecie.Widać,że miała rękę do urządzania swojego gniazdka.
Czuło się,że włożyła w to serce,ale również z rozmysłem rozplanowała wszystko.Jak zawsze i rozum i serce.Chyba to lubił w niej najbardziej.Była praktyczna aż do bólu,ale nigdy nie chciała nikogo skrzywdzić,dbała o wszystkich.A jak tworzyła eliksiry!Wszystko perfekcyjnie odmierzone,ale tworzone z pasją i oddaniem,jakby od powodzenia jej mikstur zależały losy świata.Pod wieloma względami tak bardzo przypominała jego samego z lat młodości.Ambitna,obowiązkowa,pilna.Samotna.
Wyrywając się z rozmyślań spojrzał na śpiącą dziewczynę.Pod wpływem impulsu podszedł i pogładził ją po policzku.
-Gdybyś tylko była starsza.
Dodaj komentarz