Dziewczyna o kasztanowych włosach ruszyła w kierunku chaty gajowego,by złożyć mu niezapowiedzianą wizytę.Przeczuwała,że mężczyzna nie śpi,a nawet że jest dość rozbudzony.O dziwo,gdy tylko się zbliżyła,drzwi otworzyły się na całą szerokość i stanął w nich właśnie Hagrid. Uśmiechnął się pokrzepiająco i gestem zaprosił ją do środka.Niepewnie przestąpiła próg,nie rozglądając się w obawie,że zauważy coś czego potem może żałować.Wystarczyło jej,że od razu spostrzegła ogromne łóżko,na którym leżała skołtuniona pościel.Poczuła, że pieką ją policzki.Czym prędzej usiadła na stołku za stołem i złożyła dłonie,by opanować ich drżenie.Spojrzała na gajowego i lekko się uśmiechnęła.Z jego oczu odbijało takie szczęście,że aż wstyd byłoby mu nie pogratulować.
-Słuchaj Hagrid...wiem,że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać,ale spotkałam Minerwę po drodze tutaj i...cieszę się,że wam się układa.Naprawdę.
-Holibka!Hermiono!Jak dobrze,że to mówisz...Minerwa nie chce upubliczniać naszego małego związku,ale może jeśli przekona się,że nikt nie będzie jej wytykał palcami,może jeśli powiem jej,że że nie ma się czego bać..
-Małego mówisz..-Mruknęła Hermiona.
-Co?
-Nic nic,myślę,że to dobry pomysł,jeśli chcesz to ja z nią najpierw porozmawiam.Mnie posłucha.
-Rety dzięki!-Złapał ją w pół i okręcił,głośno przy tym tupiąc.-A tak właściwie to co cię do mnie sprowadza?Bo przecież nie przyszłaś ot tak w odwiedziny o wschodzie słońca prawda?-Spojrzał na nią podejrzliwie i klapnął na łóżko,które niebezpiecznie zatrzeszczało.
-Wiem,że to głupie,ale martwię się dzisiejszym dniem.Boję się,że się nie sprawdzę.
-No coś ty Hermiono!Będziesz świetna.Jeśli tylko nie będziesz mroczna jak Snape,mędrkowata jak Minerwa,nie mów jej tego proszę albo nudna jak Binns,to wszystko będzie ok.-Ku jego konsternacji dziewczyna zaczęła pochlipywać i pociągać nosem.
-Właśnie problem w tym,że miałam zamiar prowadzić zajęcia dokładnie tak oni!Co prawda nie chce być uznawana za dementora z nogami jak Snape,ale reszta się zgadza.Co mam zrobić?-Podniosła na niego swe zapłakane orzechowe oczy.
-Cokolwiek postanowisz,na pewno będziesz świetna.Posiadasz ogromną wiedzę,a to jak ją przekażesz tym dzieciakom,nie jest problemem.Bądź sobą.Inspiracja jest dobra,ale jestem pewien,że dasz radę sama ich okiełznać.W końcu jesteś Hermiona Granger,czyż nie tak?
-Masz racje Hagridzie.
-A jak któryś nie będzie się zachowywał,to zabiorę go na spacer do Zakazanego Lasu o północy.-Mrugnął do niej,by pokazać że żartuje i siłą rzeczy musiała się roześmiać.Ta wizyta zdecydowanie poprawiła jej humor.Musi stawić czoła wyzwaniu i pokazać na co ją stać.Z tym mocnym postanowieniem wstała,niemrawo objęła Hagrida,co było nie lada wyczynem i pożegnała się.
Powrót do zamku zajął jej zdecydowanie mniej czasu niż miała nadzieję że zajmie.Gdy już przekroczyła wejście,doleciał ją cudowny zapach naleśników.Z ochotą ruszyła do Wielkiej Sali,po drodze uśmiechając się do mijanych osób.Kto by pomyślał,że w tej szkole jest tyle rannych ptaszków?
Uczta upłynęła w atmosferze nerwowego podniecenia.Zarówno uczniowie,jak i sama Hermiona nie mogli się już doczekać,aby mieć to za sobą.Gdy zegar wybił siódmą trzydzieści,dziewczyna stanęła przed lustrem w swoich komnatach i blada z przerażenia wyszeptała:
-Nnnazywam się Hermiona Granger i będę was uczyć Eliksirów...nie to bez sensu,przecież wiedzą kim jestem i co robię...dzisiejszą lekcję zaczniemy od...cześć jestem Hermiona i pokaże wam co i jak..-Posłała swojemu odbiciu zirytowane spojrzenie i przebrała się w luźniejsze spodnie i bluzkę,na co zarzuciła szatę.Pociągnęła usta lekko różowym błyszczykiem i z bijącym sercem ruszyła do lochów.Gdy dotarła pod salę,dzieciaki już czekały.Wszyscy patrzyli na nią albo ze zdumieniem,albo rozbawieniem,przez co nie mogła opanować drżenia rąk i dzikiego rumieńca.
Gdy tylko uczniowie zajęli swoje miejsca,odetchnęła głęboko i odwróciła się przodem do nich.Bardzo niska dziewczynka z pierwszej ławki posłała jej krzepiące spojrzenie,a gdy się uśmiechnęła,Hermione zalała fala spokoju.Stanowczym,melodyjnym głosem przemówiła,tocząc po wszystkich wzrokiem.
-Witajcie.Jak pewnie większość z was wie,jestem Hermiona Granger.Jednak to jak się nazywam nie powinno mieć dla was najmniejszego znaczenia.Ważne jest to,ile wiedzy jestem w stanie wam przekazać.Możecie być pewni,że zrobię wszystko abyście jak najlepiej zrozumieli materiał,każdemu kto będzie miał problemy udzielę pomocy,ale niech nikt nie liczy na taryfę ulgową.Zaczniemy od prostych,krótko ważących się eliksirów,które wykonacie w parach.Otwórzcie podręcznik na stronie 17,macie 5 minut na zapoznanie się z przepisem.Wszystko jasne?-Gdy 20 małych twarzyczek przytaknęło,znów odetchnęła i ruszyła do biurka,by napić się herbaty.Z miłym zaskoczeniem spostrzegła,że faktycznie wszyscy śledzili teksty,a w klasie była kompletna cisza.Może faktycznie nie będzie tak źle?-pomyślała z zadowoleniem.
Gdy kilkoro uczniów zaczęło wodzić wzrokiem po sali i kręcić się niespokojnie,uznała,że można już zacząć.
-Jeśli już przeczytaliście,zabierajcie się do pracy.W razie pytań,ręka w górę.-Gdy tylko skończyła to zdanie,przynajmniej z tuzin rąk poszybował w górę.Lekko ją to zaniepokoiło,ale z dzielnym uśmiechem wskazała na pulchnego chłopca o rezolutnym wyrazie twarzy.Jego czarne włosy opadały na czoło,przez co co chwilę musiał je poprawiać i czerwieniąc się spojrzał na nią z ukosa.Przypominał Neville'a,ale w ten dobry sposób.Uśmiechnęła się do niego ciepło.Jednak gdy się odezwał,jej mina od razu zrzedła.
-Czy to prawda,co o Pani piszą?Że szlamowate pochodzenie ciążyło na Pani przez cały Hogwart i była Pani wciąż niedoceniana?
-Jak się nazywasz?
-Andrew Gordon.
-Dobrze więc Andrew posłuchaj.Prorok może wypisywać co tylko zechce,ale połowa z tego to stek bzdur.Owszem pochodzę z niemagicznej rodziny i owszem czasami czułam się z tego powodu niedoceniona,albo lekceważona,ale koniec końców stoję tu przed wami prawda?Dyrektor wierzy,że sprawdzę się jako wasza nauczycielka i dobrze przekażę wam swoją wiedzę,więc tak właśnie będzie.Dlaczego w ogóle o to pytasz?-Chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej,spuścił wzrok i wymamrotał coś,czego nie byłaby w stanie zrozumieć,nawet siedząc koło niego.
-Nie dosłyszałam.
-Też jestem mugolakiem...-Młodej nauczycielce momentalnie zrobiło się głupio.A więc tu leżał problem.
-Andrew,to skąd pochodzisz,gdzie dorastałeś...nie powinno mieć żadnego wpływu na to,czy jesteś lepszym czy gorszym czarodziejem.Pewnie że,będzie ci trudniej bo zaczynasz od podstaw,ale nie w tym rzecz.Pomyśl o swoim pochodzeniu jak o atucie.Kto z twoich nowych kolegów może poszczycić się tym,że oglądał telewizję,chodził do kina,jeździł metrem?Niewielu.Owszem oni dorastali wśród magii i to też jest cudowne,ale to że ty nie,czyni cię wyjątkowym,a nie jak wielu sądzi-dziwnym.Pamiętaj o tym dobrze?Niech to co powiem uczyni cię silniejszym.Uczysz się magii,w końcu po to tu jesteś,a to czy miałeś z nią wcześniej styczność nie ma znaczenia.Wielu wspaniałych czarodziejów było z niemagicznych rodzin.Chociażby ja.-Cała klasa ryknęła śmiechem,a Hermiona odetchnęła z ulgą,że udało jej się rozładować atmosferę.
-Kończąc...gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości co do tego że uczeń z nie magicznej rodziny zasługuje na takim sam szacunek jak wszyscy,niech przyjdzie o tym porozmawiać ze mną,jasne?-Wszyscy znów pokiwali głowami i patrzyli na nią,jakby z podziwem.Ciepło rozlało się po jej ciele i dodało nowych sił. Klasnęła w dłonie i dzieciaki pogrążyły się w pracy.Po 15 minutach dało się już wyczuć efekty ich starań.Na szczęście nikt niczego nie wysadził,nie rozbił i nie zepsuł.Nie oczekiwała jakiś spektakularnych efektów,ale sam fakt że większości osób udało ukończyć się miksturę w wyznaczonym czasie,napawał ją dumą.Tylko jedno ją zastanawiało.Co takiego znów napisał Prorok?Severus miał rację,będzie musiała zaangażować się czynnie w pracę w Ministerstwie.Koniec z pisaniem bzdur na jej temat!
Mimo iż kolejne zajęcia,tym razem ze ślizgonami,upłynęły w równie miłej atmosferze spokoju i ekscytacji,dziewczyna czuła,że nie tylko nieśmiały Andrew czytał ten artykuł.Część klasy patrzyła na nią z rezerwą,jakby zaraz miała zacząć krzyczeć,albo wyżywać się na nich.Na szczęście przed przerwą obiadową podsłuchała dwóch gryfonów,jak mówili że jest "tak miła jak opisywali rodzice".Musi dowiedzieć się o kogo chodzi i im podziękować.Zapyta o to Dumbledore'a on na pewno będzie wiedział.W świetnym humorze ruszyła do Wielkiej Sali i nie zauważyła kogoś.Z impetem uderzyła o coś twardego i zatoczyła się do tyłu.W momencie czyjeś silne ramiona złapały ją nim uderzyła o ziemię.Podniosła wzrok i spojrzała w najpiękniejsze zielone oczy jakie widziała w życiu.Zdezorientowana wydukała słowa przeprosin,ale nieznajomy,tylko się uśmiechnął i machnął ręką.Zaczerwieniła się ogniście,ale nim zdążyła cokolwiek powiedzieć,jego już go nie było.Zakłopotana ruszyła korytarzem,kręcąc głową na tę dziwną sytuację.
Gdy tylko zajęła miejsce obok Snape'a poczuła jaka jest głodna.O dziwo poczuła coś jeszcze. Severus użył perfum!Z roztargnieniem pociągnęła nosem kilka razy co musiało zwrócić uwagę siedzącego obok mężczyzny.
-Masz katar?Chusteczkę?
-Nie nie...ten zapach...jest piękny.-Nie potrafiła na niego spojrzeć.Już sama sytuacja byłą komiczna.
-Hm...podoba ci się?
-Jest...w porządku.
-Wyglądasz jakbyś miała ochotę się na mnie rzucić,więc chyba trochę więcej niż w porządku?-Uniósł brew jak to ma w zwyczaju i uraczył ją jednym z tych spojrzeń od których robiło się człowiekowi gorąco.Tym razem jednak nie ze strachu...
-Pachnie...przyjemnie.
-Jak bardzo?-Hermiona jednak nie zdążyła odpowiedzieć bo zaczęła się krztusić. Snape spojrzał tam gdzie utkwiony był wzrok dziewczyny i zatrzymał się z widelcem przed twarzą.
-Dlaczego gapisz się na Newborne'a?-Gdy już odzyskała oddech,przeniosła na niego wzrok i czekała aż się odezwie.Gdy ten jednak znów zmierzył ją kpiącym spojrzeniem,spłonęła rumieńcem.
-Jak go nazwałeś?
-Charles Newborn. Ślizgon z siódmej klasy.Gapiłaś się na niego.
-Eeee nieprawda?
-Owszem,przecież widziałem.Znam tę rodzinę,dziwni ludzie.
-Hm..czyli mówisz,że ile on ma lat?
-Och przestań,nie mów mi,że podoba ci się jakiś wyrostek i to jeszcze z podejrzanej rodziny.
-Nie nie...tylko..wpadłam na niego na korytarzu i byłam ciekawa.
-No to dowiedz się,że jest beznadziejny w eliksirach.Nie wiem,dlaczego trafił do mojego domu.
-A czy to ważne?Wygląda na miłego,to wszystko.-Wzruszyła ramionami,ale kolejny komentarz jej rozmówcy wytrącił ją z równowagi.
-Miły czy nie,nie wolno ci się wiązać z uczniami.To jeszcze dzieciak.
-E...on jest tylko kilka lat młodszy ode mnie,a poza tym kto mówi o jakimś wiązaniu.Ma ładne oczy,to wszystko.
-Jak sobie chcesz,bylebym cię nie zobaczył migdalącej się z nim,bo będę musiał o tym donieść dyrektorowi.
-Nie będzie takiej potrzeby.-Mruknęła obrażona,że w ogóle podejrzewa ją o coś takiego.Nie mniej jednak gdy spojrzała na stół ślizgonów i znów ujrzała tę blond czuprynkę poczuła mrowienie na całym ciele.Chłopak był nieziemsko przystojny to fakt.Z ich wcześniejszego spotkania pamiętała długie, gęste rzęsy i obezwładniający uśmiech.Z takim wyglądem na pewno ma dziewczynę....
Hermiona już miała się zbierać,gdy przypomniało jej się o co miała zapytać Nietoperza.Odwróciła się i spostrzegła,że się na nią gapi.
-CO?Mam coś na twarzy?
-Ta...bardzo głupi wyraz.Nie nie,wyglądasz jakoś inaczej...lepiej.
-Nie wierze!Severus Snape powiedział mi komplement!Dobrze się czujesz?Nie boli cię głowa?
-Zapewniam cię,że z moją głową wszystko w porządku. Rano,widziałem jak biegłaś do lochów nawet mnie nie zauważyłaś,aż tak się stresowałaś?Pomyślałem,że może poprawię ci humor,skoro zajęcia nie poszły najlepiej.
-Dlaczego miały nie pójść najlepiej?
-Noo...jest taki artykuł...
-O nie!A więc już to czytałeś?Co tam napisali?Bardzo mnie obrzucili błotem?
-Bardzo.Ale nie czas teraz na to. Przyjdź do mnie wieczorem,to powiem ci co zrobimy,żeby to był ostatni taki artykuł.
-W porządku i...dziękuję.
Reszta dnia minęła Hermionie w zastraszającym tempie.Nim się spostrzegła nastał wieczór.Z ulgą zrzuciła szatę i zrobiła sobie herbatę.Postanowiła na razie nie czytać tego artykułu,nie będzie sobie psuła nastroju.Porozmawia z Severusem i razem coś wymyślą.Nie zwlekając ruszyła do jego gabinetu,by zaraz przeżyć szok.W najciemniejszym zakątku w lochach stał Wiktor a obok niego Snape z uniesioną różdżką.Oboje mieli groźne miny i mierzyli się wzrokiem.Przerażona podbiegła do nich i stanęła jak wryta,gdy usłyszała słowa Wiktora:
-Przecież ona cię nie obchodzi...nie interesuj się z kim się spotyka,albo pożałujesz.
-Grozisz mi Krum?
-Ostrzegam.Ona jest i będzie moja,łapy precz.
-Nie bądź śmieszny,dlaczego miałaby być z kimś takim jak ty?
-A dlaczego miałaby być z kimś takim jak ty?
-Nie bądź niemądry każdy byłby lepszy niż ty.-Snape prychnął i znów wymierzył do rywala.
-Możecie mi powiedzieć o co chodzi?-Dziewczyna nie wytrzymała i wtrąciła się do tej dziwnej rozmowy.Mężczyźni obejrzeli się zaskoczeni. Severus od razu opuścił różdżkę i przybrał minę niewiniątka.Wiktor z kolei zaczerwienił się i wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia.
-Właśnie mówiłem Snape'owi, że w życiu nie zechciałabyś kogoś takiego jak on.
-Doprawdy Wiktorze,skończ z tymi bzdurami.Tłumaczyłam ci,że nic nas nie łączy,a tym bardziej mnie i ciebie.
-Może lepiej jemu to wytłumacz?-Wzruszył ramionami i odszedł szybkim krokiem,pozostawiając dwójkę nauczycieli w kompletnej ciszy.
-Powiesz coś?
-Krum to idiota?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.O co znów poszło?
-Chodź siądziemy,napijemy się po szklaneczce i spróbujemy rozwiązać problem zuchwałości pewnej gazety.Tym-wykonał ruch rękoma wokół siebie-nie warto zaprzątać sobie głowy.-Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i ruszyła za nim przez drzwi.Jak zwykle zadziwił ją panujący w pomieszczeniu artystyczny nieład,ale jej uwagę przyciągnęła kanapa stojąca pod ścianą.Ostatnim razem jej nie było.
-Po co ci kanapa?
-Jak powiem,że do spania to i tak zapytasz dla kogo prawda?
-Jak ty mnie dobrze znasz.-Uśmiechnęła się do niego,ale nie odwzajemnił się.
-Mam dzikiego lokatora,który...nie umie spać na ziemi.
-Zdefiniuj dzikiego lokatora?
-Kota...znalazłem go,ktoś musiał go wyrzucić i to cholerstwo od pierwszego momentu umościło się na tej kanapie,ale zostawić go na 5 minut bez nadzoru....sypialnia jest jak po tornadzie,nie chcesz tego widzieć.
-Zapraszasz mnie do sypialni?
-Nie!
-Dobra już dobra.Kto by pomyślał. Severus Snape,zaopiekował się przybłędą.No no.Co będzie następne?Darmowe lekcje bycia wrednym?
-Skończ.
-A więc.Jak się wabi?
-Kto?
-Twój kot.
-On nie jest mój.On tylko u mnie mieszka.
-Musisz go nazwać!-Klasnęła w dłonie i podeszła do kanapy.Rozejrzała się i dopiero po chwili ujrzała małą białą kuleczkę zwiniętą na środku kocyka.Gdy zwierzę ją wyczuło,podniosło łebek i brązowowłosa aż pisnęła.
-Rety!Jaki on słodki.-Porwała malca w objęcia i zaczęła go tulić.Gdy podrapała go po brzuszku,zaczął mruczeć,a Hermiona jęknęła jak w ekstazie.-On jest cudowny!Powinieneś nazwać go słodziak.-Po spojrzeniu jakie jej posłał,poznała że imię chyba mu się nie spodobało.
-A może miałczek?Bialik?Perełka?
-Wolfgang.
-Słucham?Mam na imię Hermiona pamiętasz?
-Nazwę tego sierściucha Wolfgang.
-Wolfuś,cudnie!-Pocałowała go w różowy nosek i zachichotała. Snape tymczasem patrzył na nią jak na idiotkę.
-Nie żaden Wolfuś,tylko Wolfgang kretynko.I pomyśleć że jesteś szanowaną nauczycielką,a nie jakąś rozchichotaną smarkulą.
-Och przestań.On jest uroczy.
-W takim razie w ogóle do mnie nie pasuje.Ja nie bywam uroczy.
-Oj bywasz...
-Coś ty powiedziała?
-Nic nie mówiłam.-Czarnowłosy mężczyzna wziął kota z jej kolan i posadził sobie na torsie.Zwierze momentalnie się w niego wtuliło i zamknęło bursztynowe oczka.
-Wróćmy do tematu naszego spotkania.Prorok znów sobie pozwala,ale my nie możemy pozwolić mu sobie pozwalać...Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak.
-To dziwne bo to co powiedziałem totalnie nie miało sensu,a ty nie zwróciłaś mi uwagi.
-Nie moja wina.Wyglądacie tak słodko.
-Nieprawda!Nie można wyglądać słodko i męsko zarazem.
-Można...
-Jeśli chcesz mi wyznać miłość,to się nie krępuj.-O tak wyszydzenie jej jest najlepszym sposobem na zmazanie tego głupkowatego wyrazy twarzy.Znów wyglądała jakby miała ochotę się na niego rzucić.I choć spojrzenie to było...miłe...to napawało go niepokojem.Granger jako koleżanka z pracy w porządku.Granger jako przyjaciółka do pogadania i do kieliszka w porządku.Ale Granger jako obiekt uczuć?Kochanka?Nie do przyjęcia.Potrząsnął głową z niesmakiem.
-Słuchaj wróćmy do meritum...
Różne sposoby zniszczenia plotek na temat Hermiony,tak ich pochłonęły,że nawet nie zauważyli jak wybiła północ i cała zawartość butelki zniknęła.Doszli jednak do dość ciekawych wniosków,które miały im pomóc, ale dopiero następnego dnia.Była gryfonka już miała się zbierać,po kolejnym napadzie niekontrolowanego śmiechu,gdy spostrzegła,że jej rozmówcy zamknęły się oczy.Niepostrzeżenie podeszła do jego fotela,nachyliła się i wciągnęła ten korzenny zapach.Whisky zmieszała się z perfumami które czuła wcześniej i aż ugięły się pod nią nogi.Mieszanka ta była zachwycająca.Jakby bez udziału mózgu,Hermiona pochyliła się jeszcze bardziej,tak że prawie stykała się z nim nosem.Gdy spojrzała w górę,spostrzegła dwie czarne kule i aż odskoczyła jak oparzona.
-Myślałam że śpisz!
-Spałem,ale tak chichotałaś,że martwego byś obudziła!Coś ty chciała zrobić?
-Nic.-Zaczęła sobie wyłamywać palce i uciekła wzrokiem.
-Skoro nic,to żegnam.-Pokazał jej na drzwi i odwrócił się w stronę kominka,jakby obrażony.
-Pa słodziaku!-Dziewczyna pomachała w jego stronę,a Severus przez resztę nocy zastanawiał się czy mówiła do niego,czy do kota.
1 komentarz
pieszczoch45
Piękne, zmysłowe......