Trzeba było się zbierać do pracy. Krysia zrobiła delikatny makijaż stojąc nago przed lustrem w łazience. Potem przyszedł czas na ubranie. Biała bluzeczka w niebieskie pionowe paseczki i ciemnogranatowa ołówkowa spódnica z szerokim paskiem. Do tego szpilki. Wyglądała bardzo elegancko i poważnie jak na Panią Naczelnik Wydziału przystało. Było i elegancko i bardzo kobieco.
- Męska część petentów zapomni języka w gębie, a kobiety padną trupem z zazdrości.
- No i na to liczę. A w poniedziałek zawsze coś się dzieje więc i trupy są możliwe.
Podwiozłem Krysię pod Urząd Miasta ale nie pod schody wejściowe a przejechałem dalej stanąłem przy parkingu.
- No tak, tego się spodziewałam po tobie zboczeńcu. Nie licz na to, że idąc do pracy będę kręcić tyłkiem nic z tego – roześmiała się Krysia.
- A może tak troszkę?
- Pa, zmykaj – i pocałowaliśmy się na do widzenia.
Szła przez parking do schodów wejściowych. Pomyślałem -jak doliczę do dziesięciu to się obejrzy. Osiem, dziewięć, dzieeesięć – i obejrzała się. Uśmiechnęła się pomachała mi, zrobiła jeszcze parę kroków po schodach i zniknęła w drzwiach.
Jechałem na wieś, świat był piękny. Dzień zapowiadał się na słoneczny i ciepły. O 8.26 wjechałem na podwórze firmy.
Chłopaki kończyli ładować 3000 butelek.
- Cześć Tato - przywitałem się na rampie z Tatą liczącym ostatnie załadowywane pojemniki.
- Cześć, masz 3 000 i to dzisiaj tylko jeden kurs, resztę odbierają sami. Widzę, że weekend udany.
- Bardzo udany, a to tak widać.
- Widać, widać, inny człowiek - W niedzielę kolacja, ze śniadaniem w poniedziałek – warto powtórzyć?
- Warto, Tato zacznij się przyzwyczajać, że w poniedziałek kolacja ze śniadaniem we wtorek.
- No nareszcie, poderwałeś w końcu jakąś dziewczynę, bo już ciężko było patrzeć na twoją smętną gębę? Byliśmy pewni z Martą po Twoim telefonie, że jesteś z dziewczyną. Ja obstawiam jakąś nieznajomą poderwaną na dyskotece czy coś w tym rodzaju. Marta twierdzi znając ciebie i to, że ty do dziewczyn jesteś ciężki przypadek, to musi być dziewczyna, którą znasz dobrze. Wiesz co powiedziała Marta?
- No Sherloki, droga dedukcji była długa, dawaj Watsonie coście wymyślili.
- Marta obstawia, że to Krysia matka Doroty. Kto trafił?
- Mama.
- No tak, Marta powiedziała, że jak kiedyś po tym jak zostawiła Cię Dorka spotkała Krysię to się obie popłakały, kupiły sobie wino i poszły płakać nad Twoim losem. Jak kończyły drugą butelkę to Marta mówi, że oświeciło ją, że Krysia kocha się w Tobie. Przypomniało jej się, że jak z Dorką bawiły się w krawcowe to bywało, że ty przesiadywałeś całe wieczory z Krysią. Później Krysia zwierzała się Marcie, że mogła z Tobą rozmawiać o wszystkim. Marta powiedziała mi, że wtedy po tym spotkaniu z Krysią nabrała przekonania, że nie czy, tylko kiedy wylądujecie w łóżku i różnica wieku nie ma tu nic do rzeczy bo Krysia jest jak starsza siostra Dorki. No to Marta miała rację. Jak rozwieziesz to przed wyjazdem wpadnij do domu.
- Ok.
Zabrałem pracownika i pojechałem w kurs po sklepach. Dzisiaj miałem rozładować połowę samochodu w magazynie GS i tylko ok 1200 butelek było do rozwiezienia w cztery miejsca. Na 12 byłem z powrotem. Przewinąłem się przez produkcję sprawdzając czy wszystko chodzi jak powinno bo tak zwane utrzymanie ruchu było również w moim zakresie obowiązków.
Sprzęt mieliśmy nie nowy ale sprawny i tylko od dbałości o niego zależała bezawaryjna praca.
Koło 13 byłem w domu. Mama powitała mnie uśmiechem.
- Wiedziałam, że dojdzie do was prędzej czy później, że to nie przyjaźń a coś więcej. Po tym jak rozmawiałyśmy a właściwie zalewałyśmy smutek po Twoim rozstaniu z Dorotą doszło do mnie, że Krysia kocha się w Tobie na zabój. To samo twoja wcześniejsza relacja z nią bardziej przypominała „miłość bez konsumpcji” niż przyjaźń. Byliście lojalni i pewnie nie dopuszczałeś myśli, że tak naprawdę to kochasz dwie kobiety a nie jedną. Jak ty sobie, a właściwie jak wy sobie to poukładacie to nie nasza sprawa. Mój stosunek do Krysi się nie zmieni, lubię ją chociaż to trochę wariatka. Ale ciała pozazdrościć może jej każda. Jak to się stało żeście się znaleźli, bo przecież minęło parę lat i nie szukałeś kontaktu?
- Banał, przy zakupach w delikatesach na rynku. A potem to już poleciało.
- Za każdym razem przy naszych spotkaniach pytała o Ciebie i przy tym pytaniu zawsze była speszona jak pensjonarka, aż mi jej było szkoda, ale uznałam, że skoro nic nie mówi na ten temat to nie będę wścibska. Wracasz do miasta dzisiaj?
Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Od dalszych pytań wybawił mnie telefon od Taty, który ściągał mnie do firmy z racji awarii bojlera na olej napędowy, który podawał gorącą wodę do wytwórni.
Okazało się, że jakiś paproch przedostał się przez filtry i zatkał dyszę powodując że paliwo zamiast mgłą wykapywało kroplami z dyszy co uniemożliwiało zapłon. Awaria prosta do usunięcia niemniej trzeba się było ubrudzić w ropie i sadzą z komory spalania. Nad usuwaniem awarii i przygotowaniem samochodu do jutrzejszego wyjazdu zeszło do 15, jeszcze czekała mnie pasteryzacja syropu dodawanego do napojów na następny dzień i o 16 byłem po pracy. Na razie ten dzień układał się dokładnie według planu.
Po drodze wstąpiłem na rynek i kupiłem czerwoną różę. Przed siedemnastą byłem u Krysi. Zapukałem. Usłyszałem „otwarte”. Krysia siedziała w fotelu i malowała paznokcie u nóg. Oczywiście była tak jak ją Pan Bóg stworzył. Uśmiechnęła się do mnie i szepnęła – stęskniłam się.
-Róża dla Ciebie.
Podała mi usta do pocałunku nie wypuszczając pędzelka z jednej dłoni a buteleczki z lakierem z drugiej.
-. Mógłbyś włożyć tę różę do flakonu z tą z soboty? Będzie im raźniej we dwie. Już kończę. Wciągnę jakąś kieckę i jestem gotowa.
- Nie śpiesz się, wyglądasz zjawiskowo. Trochę sobie popatrzę.
- A co tu zjawiskowego? Siedzę goła i maluję paznokcie.
- No Ty , twój uśmiech, smak pocałunku, a jeszcze twoja noga na fotelu odsłaniajaca cipkę, cycek teraz przygnieciony kolanem, paznokcie malowane na krwisty kolor. I tak mogę długo.
- Coś bredzisz. Bardzo jesteś głodny?
- Pytanie z tezą, no co bardziej mam ochotę na Ciebie, czy na obiad? Zdecydowanie na Ciebie.
Zacząłem się rozbierać stojąc na środku pokoju, postanowiłem zrobić to co Krysia wczoraj. Wiedziałem, że nie mam co udawać czegokolwiek, stripteaserem nie jestem, postanowiłem to zrobić wolno – najwolniej jak się da. Zacząłem od butów i skarpetek. Obserwowałem Krysię, uśmiechnęła się wiedząc co się będzie działo. Przestała malować paznokieć. Ja byłem przy guziku od koszulki. Ściągnąłem koszulkę. Krysia uśmiechając się nadal, nerwowo oblizała wargi.
- Maluj, maluj. Będą musiały jeszcze wyschnąć. Bo inaczej cała robota na nic.
Rozpiąłem pasek , wyciągnąłem go powoli ze spodni.
Krysia siedziała w niezmienionej pozie. Widziałem, że oddech jej się zrobił płytszy – autentycznie, moje zabiegi i zapowiedź przyszłego spowodowały, że Krysia była naprawdę podniecona. Zwolniłem ruchy, powoli odpiąłem guzik dżinsów, zacząłem rozsuwać suwak. Spojrzałem na Krysię, na wygolonej cipce zauważyłem kropelkę, która zaczęła wolniutko spływać wzdłuż tej cudownej szparki.
Kontynuowałem przedstawienie skoro reakcja widowni była tak życzliwa dla mnie. Zsunąłem spodnie. Teraz zostały tylko bokserki. Mój sterczący kutas starał się wyrwać na wolność. Pomasowałem go ręka przez materiał, cipka już była dobrze wilgotna, buteleczka z lakierem była już zakręcona i poleciała w moją stronę, złapałem ją.
- Ściągaj je – zawołała Krysia zrywając się z fotela.
Złapała mnie za kutasa i pociągnęła do sypialni. Upadliśmy na tapczan. Krysia dosiadła mnie z taką pasją, że było jasne że to ona w tym zbliżeniu była tą, która decydowała co robimy.
A działo się naprawdę. Takiej pasji i tempa w nabijaniu się na kutasa jeszcze nie przerabialiśmy. Podrzucała się całym ciałem, gdy opadała próbowałem ją objąć, natychmiast się wyrywała prostując się jednocześnie wyrzucając biodra do przodu. Ta dzikość udzieliła się i mnie to zbliżenie wyglądało tak jak walka dwóch żywiołów. Krysia oprócz doznań z dobijającego do dna kutasa chciała ocierać się każdą cząstką swojego ciała o mnie. Ja stałem się maszyną do pieprzenia. Jednocześnie moje ręce starały się chwycić, potrzeć każdy kawałek bioder, pupy, ściskać w dłoniach szalejące w podskokach piersi. Trzymałem Krysię za włosy starając się, żeby nie umknęły mi jej usta, czułem jej zęby na mojej szyi. Wywracaliśmy się w tym amoku po tapczanie. Finał był cichy z Krysią wtuloną we mnie leżącą na mnie.
Krysia podniosła głowę, oparła brodę na moim torsie, spojrzała mi w oczy. Widziałem w jej oczach iskierki wesołości.
- Nigdy, nawet w marzeniach nie wyobrażałam sobie takiego seksu. Czy my jesteśmy tak zakochani, czy tylko siedzą w nas takie zwierzaki. Wczoraj wieczorem było już ostro, ale to dzisiaj to jakiś amok. No fakt, jak przyszłam z pracy to nie zrobiłam sobie dobrze, pomyślałem poczekam na ciebie – i tu roześmiała się w taki niewymuszony sposób na wspomnienie swoich słów.
- Mnie się podobało, chociaż twoje zęby czuję jeszcze tu i tam. Ale co do zwierzaków to coś w tym jest. Ten w tobie jest niesamowity chociaż gryzie. Podoba mi się.
- Pogryzłam cię? Wybacz. Chodź pod prysznic. Głodna jestem.
Pociągnęła mnie za sobą do łazienki. Jej nagość i ten sposób poruszania się, gra mięśni pod skórą spowodowały, że mój kutas zaczął znowu wstawać.
Uśmiech Krysi na ten widok był promienny.
- Grześ możesz mi nie mówić żadnych komplementów to wystarcza.
Prysznic najpierw ciepły (chyba ukłon w moją stronę) a dalej już normalnie, lodowaty(brr).
1 komentarz
Pumciak
Pięknie opsujesz miłość tych dwojga mam nadzieje że pociągniesz to opowiadanie dalej w tym klimacie serdecznie pozdrawiam