Konie cz. II

Opowiadania niniejszego cyklu były już od paru lat publikowane na dwóch portalach. Niestety nigdy nie udało się zamieścić wszystkich części – portale znikały, lub ograniczały publikowanie opowiadań. Poprzednio wysyłałem króciutkie odcinki (numeracja cyframi arabskimi), obecnie łączę po dwa (co najmniej) i stosuję numerację cyframi rzymskimi. W tekście dokonuję jedynie korekty literówek, reszta pozostaje bez zmian – choć być może, obecnie inaczej bym coś napisał.  

Opowiadanie to, jak cały cykl, jest bajką dla dorosłych, może czasem straszną... Trudno zakwalifikować te opowiadania do któregoś z działów. Jest tu przemoc, seks grupowy, elementy BDSM, lesbijskie, momentami nawet EXTREME. Zatem osoby nie lubiące klimatów przemocy w seksie powinny podejść do tych opowiadań "z pewną nieśmiałością” jak powiadały niegdyś reklamy...



Konie cz. II

Drzwi za mną otworzyły się gwałtownie. Światło odbite od białych ścian boksu oślepiło mnie, a po nagłym zwolnieniu podtrzymującej mnie linki padłam na twarz w słomę. Ktoś odpinał mi rozpórkę z pomiędzy kolan.
- Panie! Ona się posikała i to dopiero co! - usłyszałam kobiecy głos nade mną.
- Wyciągnij ją tu, ustaw i podmyj. Potem rozlicz się z nią za sprzątanie. - polecił Wojtek.
Zostałam brutalnie wyciągnięta przez kobietę za włosy na długi korytarz i podwieszona do kółka w suficie za ucho od więzów krępujących moje łokcie. Kobieta ubrana w strój jakby myśliwski, w kamizelce z wieloma kieszeniami, kopniakiem rozszerzyła mi nogi i poleciła wypiąć się. Po chwili poczułam silny strumień zimnej wody obmywający mi pośladki, krocze i uda. Udało mi się nie poruszyć położenia stóp.  
- Obróć się i rozkrok! - poleciła dziewczyna.
Starałam się wykonać polecenie jak najlepiej pamiętając o losie Gośki, która postawiła się oprawcom. Po obrocie aż mnie zatkało! Trzy metry dalej na takim samym kółku wisiała Gośka popiskująca co chwilkę. Całe ciało pokryte było krzyżującymi się czerwonymi pręgami. Podczas chłosty nie oszczędzono również najdelikatniejszych miejsc jak piersi, podbrzusze i wewnętrznej strony ud. Gośka, osoba która budziła strach w księgowości naszej firmy, dumna dziewczyna odrzucająca wszelkie próby podrywu wisiała teraz jak.... jak.... jak mokra szmata!
Ostry strumień uderzający w moją cipkę zmusił mnie do zajęcia się moją własną sytuacją.  
- Marto, spróbuj zimną wodą uspokoić te piski! - głos pana rozległ się za mną.
Silny strumień skierowany w twarz Gośki odrzucił głowę dziewczyny, następnie została zlana miejsce koło miejsca...... pomyślałam, że może Marta chce jej nieco ulżyć chłodząc zbite ciało...
- No, szczochu, daj wyjmę ci knebel. - nie było w jej słowach żadnego cieplejszego tonu.
Wyjęcie knebla umożliwiło mi oblizanie spieczonych warg. Nagle usłyszałam za sobą świst i poczułam ostry ból pośladka. Za chwilę drugie, trzecie, czwarte i piąte uderzenie! Byłam tak zaskoczona otrzymaną po raz pierwszy chłostą i bólem, że tylko wciągnęłam powietrze i chyba nie wydałam żadnego dźwięku!
- Skończyłam, panie. Nowa przygotowana do szkolenia! - głos Marty nie wyrażał żadnych emocji.
- OK. Chyba ta jest z nieco innej gliny niż pierwsza.... Przygotuj dwa boksy w ambulatorium, tak aby się wzajemnie nie widziały, Załóż Gośce najmocniejszą obrożę antyszczekową, a tej przygotuj mikrofon, może nie będzie tak głupia jak koleżanka.... - głos Wojtka zbliżał się do mnie.
Nagle poczułam jego dłoń na mojej zbitej pupie i przesuwającą się po biodrze na włoski łonowe. Już miałam ostro zaprotestować, lecz tylko cichutkie
- Proszę, nie! - wydobyło się z mojej ściśniętej krtani.
- Nie ma w twoim słownictwie słowa "nie”!! - lewa dłoń pana złapała mnie za sutek i ścisnęła silnymi jak kleszcze palcami. Jednocześnie palce prawej dłoni bez delikatności wcisnął do mojej cipki. - jesteś moja, dla mojej przyjemności i dla mego zysku! Zapamiętaj to!
- W celach wychowawczych tak dla ciebie jak i dla tej idiotki dostaniesz tylko dwadzieścia razów. Nie zapomnij podziękować za nie, abym nie musiał dodać ci do zaplanowanych pięćdziesięciu. - po tych słowach na moją pupę zaczęły spadać uderzenia. Nie były chyba tak mocne jak wykonane na Gośce, gdyż dopiero pod koniec łzy same puściły mi się z oczu. Po ostatnim uderzeniu z trudem, ale wyraźnie powiedziałam:
- Panie, dziękuję ci za chłostę.... - jak mogło mi to przejść przez usta!?!
Pod koniec chłosty wróciła Marta z informacją, że boksy gotowe. Pan nakazał Gośkę zakuć w dyby, a mnie polecił umieścić "w boksie na słomie”, dodał, że wszelkie atrakcje dodatkowe też mają być zastosowane.

**********

- Jak oceniasz nowe? - zapytałem Martę w drodze do domu.
- Gośka jest impulsywna, ale nie jest odważna. Kaja jest dla mnie zagadką na razie... - wiedziałem z doświadczenia, że moja sunia zna się na ludziach, ale... ale wiedziałem też, że podświadomie bywa zazdrosna.
- Masz pół godziny na zrobienie się na bóstwo! Masz oczarować pana X i ustawić jego żonę pokazując, że ty tu jesteś panią domu! Żadnego płaszczenia się! Rozumiesz? - mówiłem to tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Acha! Po wyjściu z wanny przyjdź do mnie do przeglądu!
- Wypełnię dokładnie, panie – powiedziała z opuszczonymi oczami.
- Marto! Patrz w oczy! Jesteś tu panią dziś! - jej potulność zaczynała mnie drażnić.
- Panie! Twoja niewolnica wie co ma robić. Teraz jesteśmy sami, a ja przy tobie zawsze będę twą suką i niewolnicą, Przy ludziach wypełnię twe polecenia, ale teraz pozwól mi być sobą....
- Zmykaj pod prysznic! - powiedziałem wymierzając jej mocnego klapsa w pośladek.
Siedziałem w pokoju służącym zarówno za jadalnię jak i salonik. Dzwoneczkiem wezwałem pokojówkę.
- Choć tu, pokaż się! - byłem prawie pewien, że Marta wszystko właściwie zarządziła. Dziewczyna była ubrana zgodnie z moim poleceniem: czarna koronkowa bluzka (prawie nie zasłaniająca piersi), czarna spódniczka do połowy pośladków, srebrne stringi i biały fartuszek nie dłuższy niż spódniczka. Do tego czarne pończochy i obowiązkowe szpilki. - No, nie jest źle. Obiad dla dwóch osób podasz tu za dziesięć minut. Potem czekaj na polecenia. Pracujesz dokąd ci nie pozwolę iść spać!
- Klęknij na podłodze i na czworaka!- służąca wykonała polecenie, a wchodząca właśnie Marta ubrana jedynie w turban z ręcznika na mokrych włosach siadła okrakiem na pośladkach podwijając czarną spódniczkę "ławeczki”.
Przed oczami miałem naprawdę cudny widok.... Zauważyłem, że opalenizna Marty jest słabsza niż zazwyczaj – poleciłem jej zadbać o siebie.... Postanowiłem w najbliższym czasie sprawdzić "kompatybilność” obu dziewczyn w trójkącie.
- Zechciej się ubrać Marto, a ty pamiętaj o obiedzie zaraz jak pani zejdzie! - Na określenie "pani” Marta zareagowała zarumienieniem się, a za zaciekawione "strzelanie oczami” pokojówka zebrała dwa siarczyste klapsy.... "Ma jędrną pupę dziewka!” przemknęło mi przez myśl i zacząłem przypominać sobie dlaczego ta...... chyba Olga ma na imię, wylądowała u mnie jako pokojówka.
Po paru minutach zeszła Marta ubrana w skromny i elegancki kostiumik z surowego lnu, zasiedliśmy do obiadu. Siedząc na werandzie przy kawie otrzymałem wiadomość od ochrony, że państwo X są już przy bramie. Po chwili srebrny mercedes z najnowszej serii podjechał pod dom. Pospieszyłem przywitać gości: Krzysztof X – mój kolega od wielu lat – wysiadł sam, a jego żonusia z miną obrażonej księżniczki coś mówiła do niego – choć go już w aucie nie było!  
- Czy wolno mi panią powitać, pani Sabino? - zapytałem zgięty prawie w pół przy otwartych drzwiach sportowego auta. Zauważyłem, że mam przed sobą ładną i zgrabną panią około czterdziestki w wyzywającej krwistoczerwonej kreacji. Miała piękne czarne oczy, długie włosy upięte misternie.
- Witam pana. Pan ma Wojciech na imię? Tak? - zapytała chłodno. - Mój mąż mówił coś o imprezie i ja ubrałam się jak na raut! A tu tylko pan!.... Och sorry! Nie to chciałam powiedzieć!
- Nic nie szkodzi! Wygląda pani przeuroczo. Będziemy szczęśliwi móc gościć tak sympatyczną osobę. - a wskazując na podchodzącą Martę – To jest moja asystentka, Marta. Bez niej nie byłbym w stanie utrzymać tego całego biznesu.
- Mam nadzieję, że pani u nas się spodoba – Marta z ciepłym uśmiechem zwróciła się do pani X.
- Ładniutka ta pana sekretarka, panie Wojtku. Musi jej pan dobrze płacić jak stać ją na takie ciuchy! - jadowicie uśmiechając się do Marty wycedziła przez zęby X.
- Pani Marta ma stanowisko dyrektora zarządzającego i kieruje ponad osiemdziesięcioma osobami – było to przynajmniej w połowie prawdą.- Niejedna osoba nie doceniła mojej współpracownicy i później była bardzo zdziwiona. - dodałem jeszcze.
- Kawę podałam w saloniku, proszę pana! - pokojówka znakomicie wybrała czas na swą informację.
Krzysztof gwizdnął cichutko, a jego żona tylko mruknęła pod nosem: "Z gołą dupą!”. Udałem, że nie dosłyszałem uwagi.
Przy kawie opowiedziałem o mej stadninie, o rasach koni, o ujeżdżaniu i rajdach, zapraszałem oboje na naukę jazdy konnej. Potem pojechaliśmy autem terenowym na zwiedzanie mojego rancha.
Ja prowadziłem auto, a na pytania gości odpowiadała Marta.  
- Musiał mieć pan okazję i umiejętność ukraść nie jeden a kilka "pierwszych milionów” - pani X starała się usilnie zdobyć mą sympatię.
- Wojtek wygrał parę lat temu w lotto sporą sumkę. Było o tym wtedy głośno w prasie. - Krzysztof stanął w mej obronie. Wiadomość ta była zaskoczeniem dla obydwu kobiet.
Popatrzyłem na Krzysztofa pytająco podnosząc brwi, a on kiwnął głową przymykając oczy.
- Chciałbym, w dowód zaufania, pokazać pani, pani Sabino, mą tajemnicę. Czy jest pani gotowa na silne wrażenia? - zapytałem jakby nie było poprzedniej wymiany zdań.
- Proszę popatrzeć tam w prawo. - na sporym placu kilkanaście dziwnie ubranych kobiet truchtało w kółko pod okiem dwóch instruktorek. Kawałeczek dalej stał powozik-dwukółka zaprzężony w dwie kobiety.
- Czy pogania się je, tak jak konie, batem? - zapytała zaciekawiona Sabina – jeżeli tak, to chętnie pojechałabym taką dorożką nawet jako furman!
Nikt nie skomentował jej uwagi.  
Podjechaliśmy pod nowy budynek stajni i zatrzymałem auto przed drzwiami AMBULATORIUM.
Zaprosiłem wszystkich do środka.  
Pani X, która pierwsza weszła do sali wybuchnęła śmiechem mówiąc:
- Ale jaja! Co te dziwki przeskrobały? - To była reakcja na widok naszych nowych dziewczyn.
- Tak zwykle rozpoczyna się szkolenie u nas. - mówiąc to Marta charakterystycznie przymarszczyła swój nosek, znałem te jej minki. Była to zapowiedź nadchodzącej furii.
- Ależ ta ma wspaniałą grafikę na całej skórze, a tamta nawet nie raczy się podnieść! O ile tu różnych kółeczek u sufitu! - pani X interesowała się wszystkim.
- Spójrz kochanie! - powiedział nagle pan X – a to wygląda jak kółka do gimnastyki! Potrafiłabyś się na nich podciągnąć?
Pani X bezmyślnie złapała za dziwne kółka, które zatrzasnęły się na jej nadgarstkach, mąż wepchnął jej w usta knebel, wiedząc że małżonka może zagłuszyć każdą rozmowę. Podał mi następnie plik papierów mówiąc:
- Oddaję ci podpisaną przeze mnie umowę na szkolenie mojej żony jako klaczy, masz prawo stosować wszelkie metody, które uznasz za stosowne, dopuszczam nawet możliwość przecięcia skóry podczas chłosty, nie wolno ci doprowadzić jej do trwałego kalectwa. Masz założyć jej te kolczyki w sutki i łechtaczkę, a pomiędzy pośladkami wypal jej mój monogram "KX”.
Pani...... już nie pani, ale suka Sabina rzucała się wisząc za ręce kilka centymetrów nad podłogą. Marta ustawiła osłonę chroniącą przed kopniakami wiszącej. Podszedłem do niej i spojrzałem jej w oczy. Nie spuściła wzroku, uderzyłem ją mocno w twarz mówiąc:
- Suka zawsze ma spuszczone oczy!

***********

Chodźmy Krzychu do biura, zakończymy formalności. - powiedziałem do gościa.
- Marto, dla tej suki 30 razów pejczem, tak aby rysunek na jej ciele mógł konkurować z tatuażem Gośki. Potem przebierzesz się stosownie do sytuacji i przyjdź do biura. Masz 15 minut! - poleciłem cicho. - Nie waż się porwać kiecki tej suki! - dodałem po chwili.
Wychodząc za gościem usłyszałem świst pejcza i stłumiony kneblem wrzask naszej uroczej damy. Wiedziałem, że zastanę jej skórę nieźle przetrzepaną.
Siedząc w fotelach przy lampce koniaku – Krzysztof przyjął zaproszenie na na nocleg u mnie – mój gość zaspakajał moją ciekawość co do Sabiny. Pobrali się parę lat temu: on biznesmen, ona referentka w firmie współpracującej. Było słodko dokąd Sabina pracowała. Po pięciu latach zaczęła się uskarżać na ostracyzm stosowany do jej osoby przez współpracowników. Czy było to prawdą, nie wiadomo, ale Krzysztof postanowił, że zostanie w domu. Dobrobyt, pozycja męża oraz nadmiar czasu wolnego skierowały na nią uwagę zawodowych żigolaków, a i Sabina wykazała wiele inicjatywy w poznawaniu różnych amantów. W rozmowach wszystkiego się wypierała, nie wiedząc że portrety jej kochanków jak i często wymyślne pozycje, do których zmuszała ich, są dokładnie zarejestrowane w systemie monitorującym ich willę i dom weekendowy. Krzysztof pragnął, aby tę dominującą kobietę jak najszybciej przerobić na potulną i bezwzględnie posłuszną niewolnicę. Zdawał sobie sprawę jak ciężkie jest to zadanie i bez mrugnięcia okiem podpisał umowę z wielotysięczną kwotą należną mi za tę usługę. Wspomniał również, że za namową swego prawnika, nie chcąc się z nim spierać, oboje z Sabiną podpisali intercyzę mówiącą, że zdradzany partner ma prawo "wziąć w niewolę” (jak to dosłownie było zapisane) zdradzającego.
- Krzychu, czy wypożyczyć ci jakąś sukę, abyś nie był w domu samotny?
- Na razie nie, Wojtku! Uwierz mi, że marzę o spokoju w domu, a służba zapewni mi należytą obsługę..... w razie tęsknoty do damskich krągłości chętnie wynajął bym tę pokojóweczkę – wskazał na wchodzącą z kolacją dziewczynę.
Po chwili do pokoju weszła Marta i klękając przede mną powiedziała:  
- Panie! Nasz gość, pani Sabina, może być dumna zarówno ze wzorów na swym ciele jak również z kondycji i wytrwałości w krzyku.
- Wstań suniu, dobrze tobą poszczuć takie zdziry! - powiedziałem do niej – idź do pana X i zaprezentuj się ładnie.  
Praktycznie naga dziewczyna – ubrana jedynie w biustonosz podnoszący piersi, pończochy z pasem i szpilki podeszła do Krzysztofa i wykonała pełen zestaw skłonów i obrotów, balansów ciała w rozkroku tak przodem jak i tyłem do gościa, że mógł podziwiać jej walory i atuty. Pokaz zakończyła stając w rozkroku ponad kolanami mego kolegi założywszy ręce na kark. Byłem zadowolony z mej suczki! Świetnie wyszkolona i poruszająca się z naturalną gracją.
- Zobacz Krzychu co ona potrafi wyczyniać mięśniami cipki! Już udało jej się parę razy "pstryknąć” piłeczką pingpongową, tak jak robią to Tajki! Tylko jeszcze kompletny brak celności! - powiedziałem puszczając do niego oko. - Wyćwiczyła tak cipkę własną pracowitością ćwicząc z kuleczkami gejszy.
Krzysztof wsadził trzy palce w mokrą już szparę mej asystentki. Po chwili drgnął zaskoczony siłą kolejnych skurczy mięśni pochwy dziewczyny.
- Mam pomysł! - powiedziałem – Daj Marto kogoś do kuchni a Olgę przebierz seksy i za 5 minut bądźcie tu..... No masz jeszcze drugie pięć rezerwy – dodałem wspaniałomyślnie.
Marta delikatnie acz stanowczo wysunęła się z objęć naszego gościa i szybko poszła do kuchni.
W paru zdaniach przedstawiłem swój plan panu X. Mój kolega zapalił się do jego realizacji.

**********

- Co za łotr z tego niedojdy! Kretyn, i groszorób! Facet bez jaj, choć z łbem.... ale tylko do biznesu!
Obolała, poniżona, lecz wiąż wierząca w swą gwiazdę Sabina w myślach urągała swemu mężowi, który zwabił ją tu podstępnie i pozwolił tej wiejskiej służącej zbić ją batem! Już wie co mu zrobi! Poleci temu ogromnemu Mulatowi, z którym ma się jutro spotkać, aby porachował bez litości gnaty "panu X”, a potem przywiózł go do niej związanego jak baleron!
Już oni wspólnie sprawią mu radosne kilka dzionków. Co prawda kiedyś zaczął jej zarzucać kontakty z mężczyznami, ale nie miał żadnych dowodów i spuścił z tonu. Wie co ma teraz zrobić: uda potulną i kochającą – choć niesłusznie ukaraną – żonkę, może nawet pocałować go w rękę, aby tylko wyrwać się od tych wariatów! Musi się strzec tej ździry Marty, obu chłopów owinie sobie wokół paluszka! Ma przecież ten seksapil!  
Czemu te znajdy nic się nie odzywają? Nie mają przecież knebli! Ta w dybach coś mruknęła przed chwilą, lecz potem wydała tylko kilka komicznych pisków i zamilkła, Tamta w klatce wciąż stuka w kratę jak down. Idzie zwariować!
O coś tam się rusza. Ta w kracie uspokaja się szybko. Wchodzą do sali. Nie widzę ich, są za mymi plecami.
- Panie! Spójrz proszę na to. Sprytne dziewczyny! - to głos tej zdziry, Marty! - Nasza uległa alfabetem Morse'a wydaje instrukcje kumpeli! Panie, ona mi zaimponowała!
- Maska p-gaz, wibratory na maksa w obie dziury i elektrowstrząsy nie dopuszczające do orgazmu. Jutro daj ją ochronie niech biegnie przy aucie na obchód! - to był głos tego koniucha.
- Nie radziłbym tego ostatniego. Jak jest sprytna, połapie się w zabezpieczeniach.... - to błysnął intelektem mój niedojda.
- Masz rację Krzychu! Dzięki! Jutro rano do kołowrotu na 4 godziny! - koniuch zmienił polecenie.
- My tu gadu gadu a moja miła czeka... - powiedział ten gnój słodziutkim głosem! Ja mu dam miłą! - chodź panienko, czy te ciuszki mogą być? - kontynuował gdzieś za mną. - Widzę, że ci się podobają, chodź poczekamy, a pan Wojciech nam je załatwi...  
W moim polu widzenia pojawił się "pan X” trzymając w pół jakąś nagą ździrę...... toż to ten kocmołuch podający kawę! Siedli na krzesłach, a dziwka przytuliła się do niego.  
Nagle ktoś mnie obrócił. To ten koniuch. Sięgnął mi pod spódnicę, splunęłabym na niego, gdyby nie knebel! Naga zdzira Marta podała mu czarną pałkę policyjną z błyszczącą metalową końcówką. Koniuch wcisnął końcówkę pałki w mój pępek i nacisnął czerwony guzik na rękojeści. Piekielny ból i paraliż całego ciała, przy tym panika.... to paralizator, albo inna cholera z tej półki!! Nie byłam w stanie przeszkodzić w zdjęciu mi bielizny..... Czucie zaczęło mi wracać powolutku, choć ból też się wzmagał! Poczułam w pochwie i w odbycie jakieś przedmioty. Zamocowano je odpowiednimi paskami imitującymi stringi. Wibratory!!! Jestem na to odporna! "Nie ze mną te numery, Bruner!” Ale się zdziwią. Następny ból! To ta zołza wbiła mi szpile w piesi.  
- Posłuchaj suko! - koniuch też zasłużył na łomot! - Teraz opuszczę cię, rozwiąże, wyjmę ci knebel a ty rozbierzesz się z ciuchów i na kolanach zaniesiesz je pani X! Czas nie gra roli! Co parę sekund, zgodnie z zachciankami pana X lub jego towarzyszki zaaplikują ci elektrowstrząsy za pomocą tych uroczych wałeczków, które tak ochoczo i z uśmiechem przyjęłaś do swych otworków. Jest jeszcze jedno uwarunkowanie: nastawiłem czasówkę, i po około minucie czy dwóch urządzenie będzie emitować pełną moc. Dla sprawdzenia urządzenia włącz Marto kolejno oba paralizatory na 30% mocy.
Uderzenie w odbycie sparaliżowało mnie bólem na dobrą chwilę, kolejne "kopnięcie” w pochwie sprawiło niewyobrażalny ból uniemożliwiający jakikolwiek ruch przez kilka minut. Linka została opuszczona, po czym półnaga służąca uwolniła mi ręce z więzów.
- Ta suka jest wasza Krzychu. Startujecie od 5% mocy. Nie żałujcie jej atrakcji, na tak długi czas zostawiliśmy uroczą panią samą! - koniuch zaczynał mnie przerażać.
Będąc jeszcze praktycznie ścierpniętą i bez możliwości ruchu zaczęłam rozcierać sobie dłonie, gdy nagle garnkotłuk zaszczebiotał do mego męża:
- Panie Krzysiu! Dupka to którym guzikiem? - po chwili uderzenie powaliło mnie na ziemię. - Daj jej panie Krzysiu w cipkę! Tak śmiesznie rzuca nogami, a jak kwiczy!! - ta dziwka z kuchni zaczynała komenderować mym niedojdą!
- Stop! Nie rób tego! Już się rozbieram! - załkałam z bólu i strachu.
- Wszystko ma być poskładane w kosteczkę i nieuszkodzone! Sprawdzę wszystko sama! - Marta podeszła z trzcinką w ręku.  
Udało mi się rozebrać w parę sekund, składanie to też kwestia chwili, w trakcie marszu na kolanach smoluch trzymany za cycki przez mego męża dwukrotnie poraził mnie prądem kolejno w każdą dziurkę, będąc za każdym razem nagradzany czułymi całusami przez zdrajcę i niedojdę.
Po oddaniu mej (!?!) sukienki i biustonosza Marta zakuła mnie w dyby i założyła na szyję obrożę. Przezornie nic nie powiedziałam licząc na wyjęcie w mych dziurek tych tulejek z piekła rodem (muszę je zdobyć dla moich psów). Rzeczywiście. Po chwili koniuch zdemontował paralizatory i zdjął system pasków. Zamontował też jakąś poprzeczkę metalową pod moim brzuchem. Czułam, że przygląda mi się z zainteresowaniem. Nagle chwycił mnie kolejno i mocno za pośladek, podbrzusze, piersi. Klepnął w tyłek i brutalnie wsadził mi palce w cipkę i ciasny otwór.
- Suka jest sucha, nie bierze jej to. Chyba uwiążę ją tak, aby moje dogi miały do niej dostęp. - koniuch mówił półgłosem, jakby do siebie – Jak sądzisz Marto, watro się nią zajmować, czy też od razu odsprzedać do czerwonych latarni ? Może miałaś rację i nie była warta tych pieniędzy...... może trzeba było ją tylko wziąć na tresurę?
Krzysztof zwrócił się do gospodarza:
- Wojtku! Przyjechałem tu załamany! Wróciłeś mi radość życia! Idziemy spać, a jutro do domu.
- No to dobranoc ślicznotki, miłych snów – koniuch znów błysnął dowcipem.

**********

Gdy wyszli z ambulatorium dobiegł do nich nagły wrzask potęgujący się szybko i nagle urwany.
- Lady Sabina poznała działanie obroży antyszczekowej – zgryźliwie zauważyła Marta.  
- Zabrzmiało to jak.... jak końcówka hejnału z Wieży Mariackiej – cicho powiedział Krzysztof.
- Bierzesz tę sukę do pokoju? Spytałem gościa wskazując na Olgę.
- Wiesz, nie! Muszę się oswoić z tą całą sytuacją. Dziewczyna jest milutka... - powiedział głaskając jej policzek.
- Zatem Marto: pod twoją komendę i do mojej sypialni za 15 minut! - teraz masz zero tolerancji suniu! - powiedziałem do mej pomocnicy.


Cdn
Jestem autorem tego opowiadania - Ramol

Ramol

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4187 słów i 23302 znaków, zaktualizował 10 sie 2015.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Archaniol

    cóż powiadanie napisane przez zakompleksionego i odznaczajacego sie głęboką chorobą psychiczną. Jego by trzeba bylo związać i w dupke włożyć kabaczka a penisa owinąć drutem kolczastym wowczas może coś by do niego dotarlo.

    10 sie 2015

  • Użytkownik Ramol

    @Archaniol - Dzięki za tak wyczerpujący komentarz do mego opowiadania. Pańskie innowacyjne metody lecznicze z pewnością wypróbował pan na sobie i piorunujące wyniki tej terapii aż rzucają się w oczy. Tu jeszcze nie biją, więc nawet krytykując kogoś można to zrobić z otwartą przyłbicą, a nie jak tchórz puszczający bąki "zjadliwce" na imprezie wśród własnych kolegów. Miłego dnia "lucyperku"!

    10 sie 2015

  • Użytkownik Lucjusz

    @Archaniol Spokonie. To jest tylko opowiadanie z ,którego można brać przykład (lub nie) w prawdziwym życiu. Sądzę ,że gdzieś w polsce na głębokim zadupiu może ktoś ukrywać się z takim "przybytkiem" jak ten opisany tutaj przez autora  :P

    16 sie 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Bardzo mocny tekst, ja wolę w seksie przemoc mentalną od fizycznej, ale czytam z nieukrywanym zainteresowaniem i przyjemnością. Na koniec mała upierdliwość, na moich uczniów to działało- zapamiętaj- "na pewno" naprawdę pisze się osobno, ale "naprawdę" na pewno pisze się razem:P I ukarz mnie za to pyskowanie, jak chcesz, ale nie odmawiaj rad w kwestiach, w których jesteś mądrzejszy :hi:

    9 sie 2015

  • Użytkownik Ramol

    @nienasycona - dzięki za uwagi Twe Agnieszko! Teraz dostaje się bumagę z pieczęciami, że jest się którymś z dys- ... Ja zbierałem podwójne oceny: "treść bdb, ort: niedost." Co dziwne, więcej błędów robiłem w dyktandach z języka polskiego niż w obcych językach.

    10 sie 2015

  • Użytkownik Ramol

    @nienasycona - poprawione, jeszcze jedna literówka również!   :yahoo:

    10 sie 2015

  • Użytkownik KAROLAS

    Dla mnie bomba

    8 sie 2015