Miłej lektury
Rozdział 15
O czym to on miał pamiętać? Nie mógł sobie przypomnieć, a to było coś ważnego… Richard otworzył zaspane oczy, czuł się bardzo słabo, z wysiłkiem uniósł powieki. Zobaczył sufit swojego pokoju, a gdy podniósł głowę, swojego śpiącego brata. Nie ruszał się z łózka, nie chciał znowu wracać do tego piekła. Wiedział jednak, że musi. Rodzina go nie znosiła i tylko z przymusu pozwalają mu nocować w domu. Normalnie dzień ma spędzać poza domem, żeby ich nie denerwować. Po cichutku wstał, ubrał się, zjadł śniadanie i wyszedł do swojego piekła na ziemi. Już po drodze zastanawiał się co dzisiaj wymyślą jego prześladowcy, jednak myślenie o tym cały czas zakłócała myśl, że o czymś zapomniał. W końcu jednak postanowił o tym zapomnieć i nie zwracać na to uwagi. Swoje kroki od razu skierował do biblioteki, gdyż miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji. Nie spodziewał się, że o tak wczesnej porze znajdzie tam Tommy’ego i jego bandę.
- No to co ekipa, znowu musimy zlać tego dziwoląga?- zapytał drwiąco Tommy.
- No jasne szefie!- odparli chórem.
Dalej bez zbędnych rozmów grupą rzucili się na samotnego Richarda, który był lekko zdezorientowany, gdyż czuł jakby coś leżało mu na ramieniu. Ta chwila dekoncentracji zdecydowała o tym, że leżał w mgnieniu oka na podłodze i był kopany przez ich bandę. Skulił się najbardziej jak tylko mógł napinając przy tym wszystkie mięśnie. Leżał bezsilny nie mogąc się ruszyć, a grad kopniaków spadał na całe jego ciało. W momencie największego natężenia bólu, nagle, poczuł miękki i przyjemny dotyk na swoich wargach. W jego umyśle pękła bariera zatrzymująca wspomnienia, zalała go fala zrozumienia, a w raz z nim przyszła moc. Otworzył szeroko pałające czerwienią oczy, a następnie zogniskował wokół siebie energię, a chwilę później nagle ją uwolnił powodując odrzucenie całej bandy na boki. Chłopak wstał, jego postawa była władcza, pełna mocy, spojrzał na swoich prześladowców i nagle każdy z nich stanął w ogniu, gotując się żywcem. Stał pośrodku makabrycznego zdarzenia rozkoszując się tym widokiem.
- Wiem kim jestem- powiedział do siebie stanowczo, a otoczenie wokół niego zaczęło się rozmywać.
Wszystko zaczęło stawać się białe i puste, zdezorientowany chłopak rozglądał się na wszystkie strony. Przed jego oczami zaczęła formować się czarna postać w kapturze.
- Zbliż się Richardzie z rodu Devon’ów- powiedziała niskim buczącym głosem, od którego otoczenie wibrowało.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię?- spytał przestraszony nie na żarty chłopak.
- Jam jest Orion, opiekun zaklęcia które na ciebie rzucił Darken z rodu Devon.
- Darken rzucił na mnie zaklęcie? Jakie?!
- Rzucił na ciebie czar Oriona, którego ja jestem opiekunem. Opowiem ci o nim wszystko, a później możesz zadawać mi pytania- i zaczął opowiadać to samo, co opowiedział Teyli Ben- Jednak, gdyby osoba zapomniała kim jest i na nowo sobie to przypomniała i jeszcze dodatkowo pokonała swoje najgorsze wspomnienie, wtedy zaklęcie zostaje złamane i pojawiam się ja. Jest jeszcze jedno co musisz wiedzieć. Ten kto złamie czar, zyskuje moc, moc i wiedzę. Teraz mogę odpowiadać na twoje pytania.
- Wiesz co się dzieje poza zaklęciem?
- Owszem. Darken wezwał całą szlachtę i zamierza cię publicznie zgładzić. Z tego co wiem, miał zamiar zabić cię w bardzo bolesny sposób, jednak obietnica twojej przyjaciółki Teyli zmieniła jego wyrok. Teraz zabije cię szybko i prawie bezboleśnie.
- Jaka obietnica?
- Obietnica, że zabiję cię szybko i bezboleśnie, a w zamian ona z własnej woli będzie jego królową.
- Rozumiem… Kochana Teyla- rozmarzył się chłopak wspominając sen kiedy ja pocałował.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
- Ile tutaj tkwiłem?
- W prawdziwym świecie minęło 7 dni, a tutaj tkwiłeś 7 tygodni.- nagle Richardowi przyszło coś do głowy.
- Skoro masz dostęp do moich wspomnień, odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy ten sen, kiedy Teyla mnie całuje, był snem, czy też to się zdarzyło naprawdę?
- Sam dobrze wiesz Richardzie, że to się działo naprawdę.- Na tą wiadomość Richard aż oniemiał ze szczęścia.
- Czyli że…
- Czyli, że ona cię kocha chłopcze. A teraz muszę się z tobą pożegnać, złamałeś zaklęcie i moc czaru zaczyna zanikać. Żegnaj Richardzie z rodu Devon’ów, niechaj szczęście ci sprzyja!- z tymi słowami postać rozpłynęła się w obłoku czarnej pary.
***
Richard szeroko otworzył oczy, zobaczył mknący ku niemu płomień czarodzieja, w tłumie usłyszał rozpaczliwy krzyk Teyli. Działając niczym błyskawica rozciął magią krępujące go więzy, a następnie wytworzył pomiędzy sobą, a płomieniem, czarną tarcze z magii subraktywnej. Ogień uderzył z ogłuszającym łoskotem i chwilę później zgasł. Na placu zapadła śmiertelna cisza, nikt nie mógł uwierzyć w to co widzi. O to po środku placu stało dwóch mężczyzn, jeden ubrany w szaty króla, drugi zaś w szaty podróżne.
- Ale… jak?- wyjąkał Darken
- Nie wiedziałeś, że to zaklęcie ma swoje ryzykowne strony bracie?- spytał pełnym ironii głosem, czym rozwścieczył swojego brata, który strzelił ku niemu złotą błyskawicą.
Richard bez większego wysiłku odbił ją w stronę nieba i odpowiedział uwolnieniem energii podobnym do tego, którego użył przeciwko bandzie Tommy’ego. Darken trafiony tą niesamowitą mocą odleciał kilka jardów w tył.
- Poddaj się bracie, zaakceptuj swoją porażkę to ocalisz życie!- krzyknął Richard.
- Nigdy!- odkrzyknął.
Wyciągnął rękę, którą przywołał swój królewski oręż i rzucił się na Richarda. Ten skupił swoją moc w prawej ręce i uformował ją w kształt miecza. Bez trudu odparł nieudolny atak Darkena, który tylko ześlizgnął się po ostrzu. Obrócił się na lewej nodze obracając się i zadając kopnięcie z obrotu, które posłało go prosto w pal, do którego wcześniej był przywiązany. Podszedł do niego władczym krokiem i wytrącił broń z ręki.
- Nie wygrasz ze mną bracie, poddaj się proszę- powiedział Richard, a w jego oczach płonęły ogniki magii.
- Nigdy!- wykrzyknął i już chciał się na niego rzucić, kiedy odkrył, że nie może się ruszyć ani o milimetr.
- No cóż, chciałem ci tego oszczędzić, ale nie mam wyboru- odparł smutno Richard i wyciągnął ku niemu rękę- Nie zabiję cię, sprawię tylko, że znikniesz z tego świata.
Z jego ręki trysnął strumień białego światła, który spowił zaskoczonego Darkena, jego usta otworzyły się w niemym krzyku. Chwilę później zniknął w rozbłysku światła. Richard wyprostował się i władczo omiótł spojrzeniem zebrany tłum.
- Król już nie wróci!- krzyknął- Musicie wybrać nowego!
Obrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku Teyli, która już biegła ku niemu. Po chwili ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku, który dla obojga trwał wieczność. Wieczność przepełniona szczęściem z bliskości drugiej osoby. Nie zważali na tłum wokół nich, liczyło się tylko to, że są razem. Patrzyli sobie w oczy, rozumiejąc się bez słów.
Epilog
Richard i Teyla pobrali się krótko po wydarzeniach na placu i są teraz szczęśliwym małżeństwem, które spodziewa się niedługo potomka. Po długich namowach Richard zgodził się w końcu zostać królem krainy, jednak rządzenie pozostawiał swojej żonie. Sam przechadzał się pośród mieszczan, gdyż o wiele bardziej wolał przebywać z nimi, niż z zadufanymi w sobie szlachcicami. Zyskał miano króla dobrego i sprawiedliwego. Ben powrócił do nauczania młodych adeptów magii, a Sirvan otworzył najlepszą w krainie szkółkę szermierki, którą prowadził wraz ze swoją żoną i ich dzieckiem. Zapytacie pewnie co się stało z Darkenem? Pewnie pomyślicie, że umarł, jednak prawda jest inna. Richard wysłał go do świata w którym się wychował, miała to być jego pokuta. Czasami sprawdzał jak idą postępy w jego nawróceniu, jednak szło to bardzo wolno. Wysyłając go do innego świata przypomniał sobie jak on się tu znalazł. Przypomniał sobie o duszach czarodziei uwięzionych w swoim osobistym piekle. Wybaczył im, gdyż jak powiedział "Nie mogę was winić o to, że chcieliście pokoju”.
THE END
3 komentarze
Shruikan
Za krótkie na książke :P Poza tym, musiałbym napisać co się działo pomiędzy 11, a 12 częścią, a jakoś pomysłu nie mam... A te które mi sie kołaczą po głowie ciężko mi zebrać
Armiks
Zajeswietne. Przeczytałem całą serię w 3 godziny i muszę Ci przyznać, że czyta się to jak świetną książkę. Weź to wyslij do jakiegoś wydawnictwa, czy coś. Poważnie mówię Przez całą serię nie znalazłem żadnego fragmentu, który by mi się nie podobał. W porównaniu z twoim geniuszem, moje wypociny nic nie znaczą.
Sledzik985
I to mi się podoba.