Child Of Fate cz. 1

Jedno z moim nowych opowiadań, mam nadzieje że się spodoba. Przyjmę każdą krytykę.

Rozdział 1
To był dla Richarda kolejny zwykły dzień w gimnazjum, choć w jego przypadku to był kolejny dzień piekła na ziemi. Nigdy nie dawał nikomu powodu żeby go dręczyć, nigdy nikogo nie "sprzedał” ani nie wyzwał. Obrywało mu się za niecodzienny wygląd, między innymi za długie do szyi czarne włosy, lekko zniekształcony nos, odmienny ubiór itp. Jednak jego najbardziej niezwykłą odmiennością były zmienną barwę oczu, które w chwilach kiedy jest wkurzony nabierają barwę intensywnej czerwieni. Pewnego dnia, kiedy siedział w swojej oazie spokoju, czyli w bibliotece, przyszedł do niego jego najbardziej żarliwy dręczyciel o imieniu Tommy, typowy przedstawiciel dresowego środowiska. Na jego nieszczęście biblioteka była całkowicie pusta.
-Czyli tutaj schował się nasz odmieniec- zawołał Tommy do swojej bandy-, a akurat miałem ochotę komuś przywalić.
-Aż tak cię to podnieca Tommy?
-Znowu się stawiasz co? Nie pamiętasz jak się to ostatnim razem skończyło? Masz praktycznie całą szkołe przeciwko sobie, a mimo to nadal jesteś na tyle głupi żeby się stawiać. Zrób nam przysługę, rzuć się z mostu, ewentualnie podetnij sobie żyły cokolwiek, żeby tylko taki po*eb genetyczny jak ty nie przebywał wśród normalnych ludzi.-Jego banda wybuchnęła śmiechem zaraz po tych słowach- Jeżeli byłbym na twoim miejscu to…
Nie dane mu było dokończyć, albowiem Richard z żądzą mordu w oczach (zarówno w przenośni jak i dosłownie) rzucił się na niego. Mimo dosyć wysokiego wzrostu i dobrej budowy nie mógł konkurować z kilkoma naraz. Zdążył jednak trafić w twarz Tommy’ego, przypłacił to jednak ciosem w brzuch od "małego” Johny’ego nazwanego tak z powodu jego ogromnej postury niczym u kulturysty. Richard wpadł na ścianę i osunął się na podłogę, tam został skopany przez całą bandę Tommy’ego. Miał szczęście ponieważ niedaleko rozległy się kroki, zapewne bibliotekarki, która wracała na swoje stanowisko.
-To jeszcze nie koniec po*ebie, po szkole cię dopadniemy.
Leżał skulony pod ścianą jeszcze przez 10 minut, zanim zdołał się podnieść, bibliotekarka na jego widok spojrzała współczująca. Ze łzami w oczach wziął swój plecak, wybiegł z biblioteki, a następnie ze szkoły.
Nienawidzę tego życia-pomyślał-Dlaczego takie coś jak Tommy ma tak dobrze? Dlaczego źli ludzie zawsze mają lepiej od tych dobrych?- W bezsilnej rozpaczy kopnął z całej siły w drzewo, odpowiedziało mu głuche łupnięcie.- Może Tommy ma racje, może powinienem skoczyć z mostu? Wtedy przynajmniej zakończyły by się moje problemy. I tak nikt się tym nie przejmie, matka i ojciec zawsze dbają tylko o alkohol, a brat o to żeby było co w żyłe dać. Nikt nawet nie zauważy mojego zniknięcia, nikt po mnie nie zapłacze. Z tymi słowami zmienił cel wędrówki, zamiast to domu szedł teraz na niedaleko położony most nad rzeką. Dopiero po godzinie był na miejscu, wokoło nie było żadnych domów mieszkalnych, tylko ten most i drzewa po bokach. Wspiął się na barierki i szykował się do skoku, jednak w ostatniej chwili zawahał się, przekonał się że jakaś jego cząstka chce żeby żył. Usiadł na barierkach tyłem do ulicy i zaczął się zastanawiać czy to będzie boleć, co prawda rzeka była tu dosyć płytka i przy kontakcie z woda skręcił by sobie kark, to i tak się wahał.  
-Tak ja myślałem- rzekł do siebie – nikt się nawet mną nie zainteresował. Ulica pełna samochodów i żaden się nie zatrzymał, a z resztą dlaczego się dziwie? Przecież nikt nie spojrzy nawet na takie Coś jak Ja.
- Proszę cię, nie skacz- odezwał się jakiś kobiecy głos z tyłu  
Richard obrócił się zaskoczony i jego oczom ukazała się piękna niebieskooka blondynka w białej sukni z lekkim kwadratowym wycięciem przy dekolcie. Richard ocenił ją na jakieś 16-17 lat, czyli jako swoją rówieśniczkę.
-Dlaczego miałbym nie skoczyć? I tak nikt się tym nie przejmie, komu na tym piep**onym świecie jestem potrzebny?
-Mi i mojemu światu Richardzie.
Spojrzał na nią zdumiony nie wiedząc co powiedzieć- skąd znasz moje imię?- powiedział
-Jest ono zapisane na kartach przepowiedni, która głosi że tylko ty możesz uratować mój świat przed zagładą.
- Że co niby?  
- Mogę ci to wytłumaczyć, ale proszę cię zejdź z tych barierek.
- Dlaczego miałbym ci ufać co?
- Nie możesz, ale jeśli teraz zginiesz, to zginie również nadzieja dla mojego świata-mówiła przez łzy. Proszę-załkała-proszę, zejdź wszystko ci wytłumaczę w jakimś cichym miejscu.
Po chwili namysłu Richard zszedł z barierek na ulice- Chodź za mną- powiedział. Razem z nieznajomą mu dziewczyną udał się w stronę tylko mu znanej kryjówki na polanie ukrytej w gęstwinie drzew. Po drodze bacznie przyglądał się pięknej nieznajomej zauważył, że u pasa tkwi umieszczony w pochwie krótki sztylet. Ciekawe po co jej to- pomyślał. Po kilku minutach marszu siedzieli spokojnie ukryci przed światem w kryjówce Richarda. Nie było tam co prawda zbytnich luksusów w wybudowanym przez niego szałasie, jednak wolał już spać tutaj niż w melinie, którą jego rodzice nazywali domem.  
- No, to teraz możesz mówić bez zmartwień, że ktoś cię usłyszy.
- Tak, mogę, tylko od czego tu zacząć? Jest bardzo dużo do omówienia, a mam mało czasu.
- Mi się nigdzie nie śpieszy, pewnie i tak po skończonej rozmowie pójdę skoczyć z tego mostu. Pewnie powiedziałaś tamto żeby mnie odwieść od samobójstwa, ale…
- Nie, to co mówiłam było prawdą-odparła z kamienną miną.
- Nie zgrywasz się?
- Wróćmy do poprzedniego tematu. Hmmm, może zacznę od tego skąd pochodzę. No więc mój świat jest w… jakby tu ująć… powiedzmy, że w innym wymiarze. Ten świat jest prawie taki sam jak mój, ale na tym nie ma magii… Zanim mi przerwiesz wysłuchaj do końca. Do tego świata dostałam się dzięki starożytnemu przejściu, czy też portalowi, zostawionym przez twojego przodka w zamierzchłych czasach. Powodem stworzenia tego świata była wojna pomiędzy dwoma imperiami, Imperialnemu Ładowi i Imperium ziemi zachodnich. Jedno chciało wytępić całą magie ze świata, drugie chciało ją utrzymać. Twój przodek należał do tego drugiego imperium, zapanował nad starożytną magią i stworzył lustrzane odbicie swojego świata, a następnie przeniósł wszystkich zwolenników Imperialnego Ładu do niego. Tym samym kończąc trwającą od kilku wieków wojnę, po niej to stał się władcą tamtego kraju, dożył swoich lat zostawiając na świecie swoich potomków. Na łożu śmierci przepowiedział jednak ich powrót. Przepowiedział także, że w mrocznych czasach, jeden z jego potomków spłodzi dwóch synów, jeden z nich mógł uratować świat, a drugi pogrążyć go na stałe w ciemności. To ty jesteś właśnie jednym z tych dzieci. Teraz możesz zadawać pytania, a po nich dokończę swoją opowieść.
- W takim razie dlaczego znalazłem się tutaj, a nie zostałem na tamtym świecie?
- Krótko po narodzinach twoich i twojego brata, starsi zebrali się na posiedzeniu i zdecydowali, że jedno z dzieci wyślą do tego świata, aby zapewnić bezpieczeństwo naszemu.
- Ale skąd wiedzieli które dziecko wysłać?
- Nie wiedzieli. Zadecydował o tym fakt, że krótko po narodzinach zacząłeś wykazywać dziwne objawy mutacji, zapewne domyślasz się o co chodzi?
- Tak, domyślam. Czyli mój brat nie wykazywał takich objawów?
- Nie. Wszelkie takie mutacje były uznawane za zły omen i to właśnie dlatego uznali cię za potencjalne zagrożenie. Nie mogli jednak zmusić się do zabicia niemowlęcia, toteż wysłali cię tutaj, gdzie nie narobiłbyś szkód. Niestety źle wybrali, twój brat okazał się złem wcielonym i to z resztą od najmłodszych lat. Na dodatek objął tron po ojcu, po jego tajemniczo tragicznym zgonie. Teraz panuje nad całym światem rządami terroru i chaosu. I tu właśnie pojawia się twoja rola, musisz zabić swojego brata i uwolnić swój lud.
- Dlaczego akurat ja? Równie dobrze możesz sama się do niego zakraść i wbić mu swój sztylet w serce.
-No właśnie nie mogę, otoczył się niezliczoną ilością straży i zaklęć obronnych, ale to nie jest główny powód. Głównym powodem jest to, że zabić go może tylko ktoś, kto jest jego krewnym.
- Jak to?  
- Krótko po objęciu rządów, rzucił na siebie czar pokrewieństwa, który umożliwiał mu odrodzenie się po śmierci, jeśli nie został zabity przez swojego krewnego. Gdzie to zaklęcie znalazł nie wiemy, wiemy jedynie jak działa.
- Czyli w skrócie prosisz mnie o to, żebym jako zbawca świata uwolnił was od mojego złego brata?
- Tak- przyznała niepewna jego reakcji
- Powiedz w takim bądź razie, co ja im jestem winny? Odesłali mnie do tego piep**onego świata, gdzie też jestem traktowany jak odszczepieniec, zamienili moje życie w piekło i na dodatek pewnie byli z tego bardzo zadowoleni.
- Nie, nie byli i w zasadzie już odpokutowali swoje grzechy… i będą je odkupywać jeszcze długo.
- To znaczy?
- Aby umożliwić mi dostanie się tutaj, użyli tego przejścia, które zostawił twój przodek. Jednak ceną za to, było uwięzienie ich dusz w… W swojego rodzaju piekle, gdzie cierpią straszne katusze.
- Czyli kiedy mnie wysłali do tego świata, to też zostali uwięzieni czy coś?
- Nie, wtedy byli przekonani że dobrze robią i z przejścia mogli skorzystać bez składania ofiary. Teraz jednak kiedy wiedzą jaki błąd popełnili przejście nie było takie pobłażliwe, zażądało uwięzienia ich dusz do czasu… do czasu aż…
- Do czasu aż?
- Do czasu aż im wybaczysz.
- Ja mam niby im wybaczyć!? Czy oni byli na tyle zadufani w sobie myśląc, że im wybaczę coś takiego!?
- Nie, powiedzieli coś takiego "Nie spodziewamy się wybaczenia, zasłużyliśmy na to. Chcemy jednak naprawić ten błąd, nawet jeśli będzie to oznaczało wieczne męki” Nie musisz im wybaczać, czym jednak będziesz się wtedy różnił od swojego brata?
- Nie mogę im od tak wybaczyć zamienienia mojego życia w piekło, w ogóle to skąd wiedzieli że im nie wybaczę?
- Co jakiś czas doglądaliśmy twoich poczynań, widzieliśmy jak byłeś traktowany i co ci zrobili. Z tego właśnie powodu nie spodziewali się, że im przebaczysz.  
- Rozumiem. W ogóle to jak ci na imię?
- Teyla, w tym świecie pewnie uznasz to imię za dziwne ale…
Dalszą rozmowę przerwał huk, którego źródłem było coś spoza szałasu. Richard pospiesznie wyszedł na zewnątrz, a w ślad za nim Teyla
-Co to jest?-powiedział wskazując na żółtą kule światła zawieszoną nad ziemią
- Mówiłam, że mam mało czasu, to jest właśnie przejście do moje… do naszego świata. Musisz teraz podjąć decyzję. Pomożesz obalić brata tyrana, czy też zostaniesz tutaj?-zapytała wyciągając ku niemu dłoń
W sumie nie mam nic do stracenia, niech będzie, pomogę ci- odparł po krótkim namyśle, po czym chwycił ją za dłoń i razem weszli w przejście.

Shruikan

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 2028 słów i 11241 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Zaczęłam czytać od początku i spodobało mi się. Coś w klimatach fantastycznych i o życiu fajne, łapka :)

    22 mar 2018

  • Użytkownik Misia

    Pierwsza przygodówka która mnie wciągnęła. ;)

    26 mar 2014

  • Użytkownik Ahrii

    Chciałeś żebym oceniła i prosze :), świetne czekam na next.

    20 mar 2014