Tak bardzo chciałam mieć to już za sobą. Wyjechałam, ponieważ naiwnie wierzyłam, że tak będzie łatwiej. Dla mnie, bo może z dala od rodzinnego domu uda mi się porzucić przeszłość za sobą, dla rodziców, bo nie będą musieli znosić złośliwych spojrzeń sąsiadów i dla Pawła. Miałam nadzieje, że z czasem będzie w stanie poukładać swoje życie od nowa, zapomni o mnie i naszej, tak bolesnej stracie. Myliłam się. Teraz, gdy stał na przeciwko mnie, gdy miałam go na wyciągnięcie ręki, widziałam to dokładnie. Zmienił się. Nie wiedziałam dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej. Byłam tak pochłonięta sobą, zemstą i bólem, że nie zauważyłam jego cierpienia. Dopiero dziś dostrzegłam jak bardzo schudł, zmizerniał i jak bardzo zmienił się od tamtych lat.
- Zostawię Was samych - usłyszałam głos siostry. Nim zdołałam zaprotestować, ubłagać ją, by została, powiedzieć cokolwiek, siostra była już przy zamykających drzwiach.
- Dokąd idziesz? - krzyknęłam za nią, chcąc mieć pewność, że wszystko z nią w porządku.
- Na spacer - usłyszałam. Nie protestowałam. Rozumiała ją i jej potrzebę bycia sam na sam z swoimi myślami. Wciąż nie wiedziałam kto jest ojcem jej dziecka, ale po jej wyrazie twarzy i bólu w oczach, domyślałam się, że na pewno nie jest to Tomasz.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytałam patrząc w oczy Pawła. Mężczyzna milczał. Przyglądał się mnie uważnie, jakby chciał w ten sposób odczytać moje zamiary.
- Nie możesz tego zrobić. Nie możesz znów tego zrobić, pomyśl o rodzicach, siostrze. Pomyśl o sobie, o mnie - przekonywał. Teraz rozumiałam powód jego nagłego przyjazdu. Nie mogłam mu obiecać, że dzisiejsze pojawienie się jego w moich drzwiach coś zmieni. Ostatnio myśl o śmierci jednego z winnych tamtej tragedii, trochę przeszła, a ja domyśliłam się, że za sprawą nowej znajomości z siostry przyjacielem. Chciałam obiecać mu, że nic głupiego nie zrobię, chciałam zapewnić go, że nie musi się o mnie martwić i tak bardzo chciałam go przytulić. Tęskniłam za nim, chociaż tak długo oszukiwałam sama siebie, tak cholernie mi go brakowało. I to już nie chodziło o to, że tęskniłam, bo dawno go nie widziałam. Tęskniłam za jego ciepłem, uśmiechem, za jego słowami.
- Powiesz mi co się dzieje? - zapytałam. Jednak zamiast odpowiedzi dostałam uśmiech, ten jeden z udawanych. Nie wiedziałam co go gryzie, dlaczego był taki milczący i dlaczego tak długo mi się przyglądał. Zachowywał się tak, jakby coś zaraz miało się stać. Przeraziłam się. Jeszcze nigdy nie widziałam takiego żalu i smutku w jego oczach, jeszcze nigdy nie było tam tyle bólu, co teraz. Kochałam go. Kiedyś, zanim to wszystko miało miejsce był miłością mojego życia. Był Oazą mojego spokoju. Jednak teraz tak wiele się między nami zmieniło, tak wiele wydarzyło. Z biegiem czasu uczucie zaczęło zanikać, a ja zaczęłam się nieodwracalnie zmieniać. Nie, zmieniło mnie życie, wydarzenie, które na zawsze będzie za mną chodzić, jak cień. Chociaż odsiedziałam swoje, odpokutowałam wszystkie winny, poczucie winy i ból, nie zniknął. Towarzyszył mi każdego ranka i każdej nocy, towarzyszył mi przez cały czas, a ja powoli zaczęłam uczyć się z tym żyć.
- Wrócisz? - zapytał, jakby od lat czekał za moją odpowiedzią.
- Nie. Poukładałam sobie tu życie. Poznałam kogoś Pawle - powiedziałam tak cicho, jakbym miała zabić go, swoimi słowami. I przez pewien króciutki czas właśnie tak się czułam. Mężczyzna zamilkł, wpatrując się w moją twarz. Jednak zamiast bólu, zamiast płaczu, czy pretensji zobaczyłam w jego oczach ulgę i radość. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia zobaczyłam w jego oczach prawdziwą radość. Nie trwała ona długo, bo zaledwie króciutką chwilkę, ale była i to było dla mnie najważniejsze. Po chwili w jego oczach znów zobaczyłam smutek, ten sam, który towarzyszył mu dzisiaj od początku, jak tylko się tu zjawił.
- Życzę Ci jak najlepiej.Naprawdę pragnę twojego szczęścia - usłyszałam. Chciałam powiedzieć wiem, chciałam wykrzyczeć ja też, ale nie zrobiłam tego. Zamiast odezwać się, podeszłam i z całych sił przytuliłam go do siebie.
- Ja też Pawełku - wyszeptałam mu na ucho i dałam się ponieść chwili. Nim zorientowaliśmy się, co tak naprawdę między nami zaszło, odkleiliśmy się z miłosnego pocałunku, oszołomieni wcześniejszym wydarzeniem.
- Chyba już pójdę - zawołał chłopak i niemal biegiem wyszedł z mieszkania.
- Pawle! - zawołałam, ale po nim nie było już śladu. Nadal czułam smak jego ust na swoich wargach, nadal czułam jego zapach koszuli. Zaskoczona, albo bardziej przerażona wydarzeniem nie mogłam zebrać myśli. Jego słowa, dziwne zachowanie, smutek w oczach to wszystko sprawiało, że nie potrafiłam pozbyć się złych przeczuć. Miał kogoś i przyszedł tu, by się ze mną pożegnać? nie mogłam odgadnąć jego zachowania.
***
Chciałem wykręcić numer, ale drżąca ręka odmawiała posłuszeństwa. Zdenerwowany zapaliłem papierosa i pociągnąłem kilka głębszych wdechów, smak papierosa uspokajał moje zdenerwowane serce.
- Powiedziałeś jej - usłyszałem kobiecy głos. Podskoczyłem przerażony, wystraszony nagłymi słowami kobiety. Za mną stała Suzy i z zaciekawieniem przyglądała się mojej twarzy. Jej wzrok świadczył o tym, że domaga się odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. - A wyglądam na takiego? - zapytałem, ponownie zaciągając się tytoniowym dymem. - Moim zdaniem powinna wiedzieć, ma takie prawo, nie sądzisz? - usłyszałem. Chciałem przyznać jej rację, chciałem powiedzieć tak, ale wiedziałem, że teraz nic by to nie zmieniło. Bo co zmieniło by to, że powiedziałbym jej prawdę? co zmieniło by to, z wyjątkiem tego, że zraniłbym kogoś, kogo od zawsze kochałem? - Co mówią lekarze? - zapytała Suzy, a ja uśmiechnąłem się. Nie miałem ochoty dłużej o tym rozmawiać. - Poznała kogoś, prawda? spotyka się z kimś - zapytałem, a raczej stwierdziłem fakt, zmieniając temat. Chciałem jak najwięcej dowiedzieć się na temat mężczyzny, by mieć pewność, że jak mnie zabraknie, ktoś będzie nad nią czuwać. Spojrzałem na kobietę, która tak wiele zrobiła dla miłości mojego życia i uśmiechnąłem się. Nie musiałem nic mówić, by Suzy odczytała moją prośbę. Wyciągnęła swój telefon i wykręciła numer.
- Cześć ktoś chciałby z Tobą rozmawiać - powiedziała. Po chwili oddała mi swój telefon, a sama odeszła kawałek, by nie podsłuchiwać naszej rozmowy. Po króciutkiej rozmowie, udało mi się go uprosić o spotkanie. Miał zjawić się za pół godziny, w pobliskiej kawiarni. Chciałem poznać go osobiście, chciałem mieć pewność, że będzie z nim szczęśliwa. Oddałem kobiecie telefon i podziękowałem jej. Podziękowałem za wszystko, co zrobiła do tej pory dla siostry. A naprawdę ona zrobiła dla niej najwięcej. - Nadal uważam, że powinna poznać prawdę. Przecież znienawidzi Cię na to, że jej nie powiedziałeś. Znienawidzi nas wszystkich.
- Po co? By znowu ją zranić? przecież i tak tak wiele przeszła, nie sądzisz? - zapytałem. Pożegnałem się z dziewczyną, ponownie jej za wszystko dziękując i udałem się na umówione spotkanie.
***
Chociaż minęło już sporo czasu od wyjścia Pawła, wciąż nie mogłam pozbierać myśli. Słowa, dziwne zachowanie, smutek w jego oczach to wszystko sprawiało, że bez przerwy o nim myślałam. Analizowałam każde jego zachowanie, jakby to mogło pomóc mi poznać prawdę. Miałam dziwne wrażenie, że coś przede mną zataił, że czegoś mi nie powiedział, że coś ukrył. I chociaż nie była już to moja sprawa, miałam dziwne wrażenie, że dotyczy także i mnie. No bo po co niby przyjechałby tak daleko? po co martwiłby się moim losem? Ten smutek, głęboki smutek skrywany w jego tajemniczych oczach. No i ten pocałunek, tak niespodziewany, tak krótki a jednocześnie tak wiele mówiący. Kocha mnie, jakaś część mnie, nadal nie potrafiła o nim zapomnieć, nadal żywiła do niego jakieś uczucie. Wiedziałam, że już nie wrócę, nie zamierzałam wracać tam, gdzie zaczął się mój koszmar, tam, gdzie każdy mnie nienawidzi, ale nadal za nim tęskniłam, myślałam o nim, brakowało mi go. Drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich siostrę. Wyglądała na dużo spokojniejszą, ale i jakaś zamyśloną, niespokojną. - Pawła już nie ma? - zapytała, prawie nie obecna. - Nie. Wyszedł jakiś czas temu - zawahałam się i spojrzałam przed siebie. - W zasadzie prawie wybiegł, po tym jak się pocałowaliśmy - przyznałam sama przed sobą. - Pocałowaliście się? - wyglądała na mocno zdziwioną. - Kochasz go? - spytała ponownie, oczekując mojej odpowiedzi. Jednak mimo jej grymasu, mimo jej przewracania oczami, nie odpowiedziałam jej. Chyba tak naprawdę sama tego do końca nie wiedziałam. Nie miałam pewności, czy nadal coś do niego czułam. Jakaś część mnie nadal żywiła do niego uczucia, ale czy kochałam go tak jak kiedyś? czy potrafiłabym z nim być? Chyba nie, nie po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło. - Kto jest ojcem dziecka? - zmieniłam temat, tym razem to ja oczekiwałam odpowiedzi. Jednak siostra wstała i ruszyła w stronę kuchni, nie zamierzając ujawnić mi prawdy. - Nie kocham go tak jak kiedyś! - krzyknęłam, mając nadzieje, że to skłoni ją, do szczerych wypowiedzi. Zatrzymała się i spojrzała na mnie, jakby chciała coś mi przekazać. - Nie wiem kim jest ojciec dziecka. Nie wiem kto jest ojcem mała - odpowiedziała, a ja podeszłam i mocno ja przytuliłam. - Poradzimy sobie. Poradzimy - kołysałam siostrę w ramionach, próbując ją uspokoić. CDN
2 komentarze
Misiaa14
Boska
volvo960t6r
Kolejna część super