Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.14

Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.14Chciałam krzyczeć, rzucić się na niego z pięściami, wykrzyczeć mu w twarz nie rób tego, ale nie mogłam. Sama doskonale wiedziałam co oznacza stracić dziecko i jaki jest ból po jego stracie. Tylko, że Sławka dziecko żyło, mało wyjechać gdzieś daleko, Sławek mógł utracić z nim kontakt, ale żyło. Za kilka miesięcy, , lat mieli znów szansę się spotkać, porozmawiać, zobaczyć. Ja tej szansy nie miałam. Nie mogłam dziecka zobaczyć, przytulić, wziąć na ręce.Straciłam je tak naprawdę zanim było dane nacieszyć mi się macierzyństwem i rolą matki. Dlatego chociaż serce bolało, chociaż czułam się, jakby ponownie rozpadał się mój świat milczałam. Zamierałam zrobić wszystko, by nie zatrzymywać Sławka i pozwolić mu wyjechać za dzieckiem. Milczeliśmy. Nikt z nas nie potrafił powiedzieć nawet jednego słowa, jakbyśmy się czegoś obawiali, jakbyśmy bali się tego, co sobie powiemy i co zaraz usłyszymy. Już chciałam się nawrócić i wrócić do domu, chciałam zostawić go samego, tak bardzo żałując tego, że nie potrafię czytać w jego myślach, gdy poczułam jego ciepły dotyk. Zamknęłam odruchowo oczy, zdając sobie sprawę, że bardzo będzie mi go brakować, gdy go tu nie będzie.
- Zostań - usłyszałam. Podałam mu dłoń i wolnym spacerkiem kroczyliśmy ulicami miasta. Znałam tu każde nazwisko i każdy dom. Nienawidziłam tego świata, ludzi, którzy patrzeli na mnie jak na mordercę, ich wścipskich spojrzeń, szeptań za moimi plecami. Nienawidziłam wszystkiego, co tu poczułam, zastałam. Jednak teraz musiałam tu być. Naiwnie wierzyłam, że tak naprawdę nic nie dzieje się bez powodu i Śmierć dziecka, śmierć Pawła wydarzyła się po to, bym zmieniła swoje życie, bym coś zrozumiała. Kochałam byłego mężczyznę, chociaż sama przed sobą udawałam, że nie, chociaż grałam, kłamałam, udawałam twardą, pozbawioną jakichkolwiek uczuć, w głębi serca wciąż darzyłam go jakimś uczuciem. Nie wiedziałam jakim. Po śmierci dziecka, po tamtych zdarzeniu sama nie potrafiłam zrozumieć siebie, nie potrafiłam odgadnąć swoich uczuć, nie potrafiłam do siebie dotrzeć. Cierpiałam i nie chciałam by teraz tak samo mocno cierpiał Sławek, gdy jego była żona wyjedzie z jego dzieckiem. Dopiero teraz, gdy będąc w tym czasie i miejscu zrozumiałam tak wiele spraw. Potrafiłam zrozumieć rodziców, chociaż ojcu chyba nigdy nie uda mi się przebaczyć jego nienawiści skierowanej pod moim adresem. Miasto niczym nie przypominało mojego dawnego adresu. Było takie ciche i spokojne, że aż sama nie rozumiałam dlaczego tamtej nocy, dlaczego wtedy nie mogło też tak być. Dlaczego nie daleko odbyła się ta cholerna impreza? dlaczego Paweł był z kumplami a nie ze mną i dlaczego ja nie siedziałam w domu, tylko włóczyłam się sama przez park, zabijając w ten sposób własne dziecko. Czy gdybym została w domu tej tragedii można by było uniknąć? nie było dnia bym o tym nie myślała, nie zastanawiała się i nie rozpamiętywała. Zapewne Paweł nie chciałby tego, żebym ciągle o tym myślała, ale nie potrafiłam inaczej.
- Jak się czujesz będąc w tym mieście? jak się czujesz po jego śmierci - usłyszałam głos Sławka. Zatrzymałam się i spojrzałam przed siebie. Znajdowaliśmy się kilka metrów od parku, w którym odegrał się tamten dramat. Mimo iż rozumiałam zachowanie Sławka i jego dobre chęci, nie miałam odwagi by tam wejść. Spojrzałam w niebo i ujrzałam miliony gwiazd. Jedna właśnie spadała, gdy podniosłam głowę do góry i pomyślałam życzenie. Nie wierzyłam w te brednie, ale zrobiłabym niemal wszystko, by jak najszybciej opuścić to miejsce. - Tak wiele bym dał żeby móc teraz wiedzieć o czym myślisz - usłyszałam jego ściszony głos. Wzięłam kilka głębszych wdechów i złapałam go za rękę. Przytuliłam się do niego, a on zamknął mnie w bezpiecznych ramionach.  
- Kaja? - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się i spojrzałam na dwóch chłopaków, którzy właśnie zbliżali się w naszą stronę. W jednym z nich rozpoznawałam dawnego znajomego, chyba przyjaciela Pawła.  
- Tak to ja. - rzekłam. Zrobiłam kilka kroków w tył, by być bliżej Sławka. Nie wiem czemu, ale ich widok wywołał we mnie przyspieszone bicie serca. Po chwili byłam na tyle blisko Sławka, że niemal przywarłam do jego klatki piersiowej. Bałam się. Nie wiem czy to miejsce, czy wspomnienia, ale coś blokowało moją odwagę, napajało mnie strachem.
- Cii jestem tu - wyszeptał mi do ucha Sławek. Nie wiem jak, nie wiem skąd, ale chyba zrozumiał moje obawy. Objął mnie w pasie, próbując w ten sposób chociaż na chwilkę uspokoić przerażone serce.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. Chorował, ale nikt nie spodziewał się, że tak szybko odejdzie. A Ciebie rozumiem, że zawiadomili rodzice i dlatego wróciłaś?? Kaju widziałaś się z nim? - dopytywał. Kiwnęłam nieśmiało głowa i spuściłam wzrok. Chciałam jak najszybciej odejść, chciałam opuścić to towarzystwo i wrócić do bezpiecznego domu, ale nie zrobiłam tego. Nie mogłam. - Gdy to się stało byłem wraz z Pawłem Kaju. Siedzieliśmy przy barze, ale Paweł wciąż chciał wyjść. Może gdybym go nie przetrzymał, może gdybym go nie namówił do niczego by nie doszło. Czasem teraz myślę, ze mógł coś czuć, coś przeczuwać, że jesteście w niebezpieczeństwie. Tak bardzo zależało mu by do Ciebie iść, tak bardo nalegał. Teraz nie ma dnia bym o tym nie myślał, przepraszam - usłyszałam. Zamknęłam oczy, chociaż próbując ukryć łzy. Jednak mimo mojej próby już po chwili po policzku pociekły mokre strugi, a serce niemal chciało wyskoczyć. Czy to możliwe by coś przeczuwał?
- To dobrze, że go nie puściłeś. Ich było trzech. Uratowałeś mu życie - wyszeptałam i odeszłam. Nie miałam sił, nie miałam sił by dalej z nimi rozmawiać. - Trzymaj się - usłyszałam ciepły głos Grześka. Znajomi odeszli, a ja spojrzałam na Sławka. Chociaż czułam strach, rozumiałam co chodzi mu po głowie.  
- Jeszcze nie - poprosiłam łagodnie, a on objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domu moich rodziców. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Poszliśmy do mojego pokoju i położyliśmy się na łóżku. Objęta ramieniem Sławka, zasnęłam.

Gdy obudziłam się rano, Sławka obok mnie nie było. Wstałam do kuchni, gdzie czekała na mnie Suzy ze śniadaniem i uśmiechnęłam się do siostry. Dziwnie się czułam, gdy wszyscy razem z całą rodziną znajdowaliśmy się w domu. Powoli wracały wszystkie wspomnienia z dzieciństwa.  
- Czekaliśmy na Ciebie śpiochu. Zjedz i pojedziemy załatwić formalności związane z pogrzebem. Mama chce  zdążyć jeszcze w tym tygodniu go pochować. - kontynuowała. Milczałam. Nie miałam ochoty rozmawiać o pogrzebie, o trumnie i wszystkich tych sprawach. Dla mnie Paweł nadal żył i żyć będzie zawsze. Może już nigdy go nie zobaczę, nie usłyszę jego głosu, nie pocałuję, ale zawsze będzie obecny w moim sercu i wspomnieniach. Dopóki żyją wspomnienia, on też będzie żył.W pospiechu zjadłam śniadanie, wciąż niepokojąc się o to, że nie widzę tutaj Sławka. - Pojechał wraz z Tomem - powiedziała Suzy, jakby czytała mi w myślach. No tak wczoraj wspominał coś, że musi załatwić jakieś formalności i chciał jeszcze spotkać się z dzieckiem i byłą. Mieli razem wrócić wieczorem. Nic nie mówiłam. Chociaż smutno mi było, że nie ma go obok mnie, rozumiałam. Sławek też miał swoje sprawy i swoje problemy. Miałam tylko cichą nadzieje, że nie wyjedzie aż do pogrzebu Pawła. Tak bardo chciałam by tego dnia był przy mnie, bo nie wiedziałam jak sama sobie poradzę. Do kilku minutach do kuchni weszli rodzice,a ojciec spojrzał w moją stronę.
- Wstałaś już. Chyba dopiero - zakpił. Spojrzałam na niego, nie mogąc już dłużej znieść tego jak mnie traktuje. Nie wytrzymałam i wybiegłam z domu. Chciałam pobyć sama, chciałam odlecieć, na chwilę się wyłączyć by zapomnieć po co tu właściwie jestem.  
- Kaja! - zawołała Suzy. Siostra przytuliła mnie, a ja rozpłakałam się w jej ramionach. - Tęsknie za nim. Dlaczego musiał odejść? - zawołałam. Obie spojrzeliśmy na okno mieszkania i zamknęliśmy oczy. Z mieszkania słyszeliśmy hałas i zdaliśmy sobie sprawę, że po raz kolejny od naszego przyjazdu słyszymy kłótnie rodziców.
- Dziękuje,że nie powiedziałaś im prawdy. Nie wiem jak oboje by to znieśli. Chyba nie przeżyliby gdyby się dowiedzieli czym się zajmowałam - powiedziała Suzy.  
- Obiecałam Ci i nigdy nie złamie tej obietnicy. Robiłaś to dla mnie, dla nich. Pomagałaś nam. Teraz pora byśmy my pomogli Tobie - szepnęłam przykładając rękę na jej brzuchu. Czułam radość, ale i złość i ból. W mojej głowie miałam mętlik, sama już nie wiedziałam kim jestem.  
- Córciu przepraszam Cię za ojca.Tak bardzo mi przykro - usłyszałam. Kiwnęłam głową i wróciłam się do mieszkania po torbę swoją i Suzy. Ojciec wciąż siedział w tym samym miejscu, ale nie zwracałam na niego uwagi. Starałam się nie myśleć o tym, że tak bardzo własny ojciec mnie znienawidził.
- Kaju przepraszam - usłyszałam. - Wciąż nie mogę pogodzić się ze śmiercią Pawła. Razem z mamą traktowaliśmy go jak syna. Dlaczego to on umarł a nie - nie dokończył. Nie musiał w zasadzie nic mówić. Wyraz jego twarzy wyrażała wszystko. Dlaczego to nie on umarł a nie Ty, właśnie to chciał mi przekazać, ale w porę się opamiętał i nie dokończył. To nic, nie musiał. Doskonale wszystko wiedziałam. Zabrałam torby i niemal wybiegłam z mieszkania. Chciałam jak najszybciej opuścić tamto przeklęte miejsce, które kiedyś nazywałam domem. Chciałam, pragnęłam by było już po wszystkim i bym mogła jak najszybciej stąd wyjechać. Teraz moim prawdziwym, spokojnym domem było mieszkanie siostry. Tylko tam pragnęłam zostać i zaszyć się być może na zawsze. Nie chciałam tu wracać, nie miałam już po co.  
- Wszystko gra? - zapytała Suzy, jakby ona jedyna znała moje emocję i uczucia. Kiwnęłam głową, doskonale zakrywając się maską, tak jak robiłam to w więzieniu i udawałam, że wszystko jest okej. Tak naprawdę nie było. Nigdy nie było okej, bo zawsze to ja byłam tą najgorszą. Zawsze ja byłam tą złą i tą, którą znienawidził ojciec. Po utracie dziecka, nigdy, naprawdę nigdy nie usłyszałam ciepłego słowa ze strony ojca. Jakby moja tragedia wcale nim nie ruszyła, jakby miał gdzieś to, że utracił wnuka, lub wnuczkę.  
- Jakie macie teraz plany? na długo zostaniecie? - dopytywała mama. Milczeliśmy. Nie wiem, czy Suzy nie chciała jej zranić, czy przeczuwała, że znów do czegoś doszło między mną a ojcem, ale nie mówiła słowa. W milczeniu dojechaliśmy do kościoła. Razem z mamą i Suzy wyszliśmy z samochodu.
- Ja wracam tam zaraz po pogrzebie. tego samego dnia - rzekłam drżącym głosem,a obie z Suzy spojrzały na mnie. Siostra nie musiała nic mówić. Jej wyraz twarzy świadczył o tym,że domyśla się dlaczego.. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2134 słów i 11266 znaków, zaktualizowała 17 maj 2016.

4 komentarze

 
  • Użytkownik ❤czarnadama❤

    Kiedy następna??  :cool:

    27 maj 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    Kocham *-*

    17 maj 2016

  • Użytkownik volvo960t6r

    Cudowna część  ;)

    17 maj 2016