Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.22

Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.22Zerkałam raz na mężczyznę, raz na Sławka a raz na rodziców, napięcie rosło, a cisza w domu dzwoniła mi w uszach. Słyszałam tylko znacznie przyspieszone bicie serca, słyszałam tylko swój własny strach. Tak wiele rzeczy chciałam mu powiedzieć, tak bardzo chciałam wpaść mu w ramiona i powiedzieć tęskniłam.
- To jest nasza córka Kaja - powiedziała rodzicielka nie spuszczając wzroku z mężczyzny. - A to moje dziecko jest bliźniak Pawełka. Pan Marek - powiedziała mama i spojrzała na mnie. Marek. Podeszłam bliżej Sławka i mocno go objęłam. Byłam tak bardzo zagubiona, tak bardzo przestraszona tym wszystkim.
- Ja muszę na powietrze - powiedziałam nagle i wybiegłam z mieszkania. Zatrzymałam się dopiero na starej zniszczonej ławce, na której zazwyczaj razem przesiadywaliśmy. Wracałam do wspomnień, tak bardzo chciałam przypomnieć sobie jego twarz.
- Przepraszam nie chciałem panią przestraszyć. - usłyszałam z tyłu czyjś głos. Mężczyzna usiadł obok mnie, a ja spojrzałam na niego zapłakanym wzrokiem. Powoli zapominałam o tym co się stało, zapominałam o utracie dziecka, starałam się nie myśleć o Pawle.
- Jak to się stało, że nigdy nie poznałam pana? Paweł nigdy nie wspominał - przerwałam bo wciąż nie mogłam dojść do siebie.
- Paweł nie wiedział. Nasza mama urodziła bliźniaków. Ja jeszcze w szpitalu zostałem oddany, właściwie pozostawiony w nim. Dopiero nie tak dawno dowiedziałem się, że mam brata, chciałem go odszukać, chciałem go poznać i tak trafiłem tu. Tak bardzo żałuje, że się spóźniłem. Tak bardzo żałuję, że nie będę mógł dowiedzieć się jaki był - usłyszałam. Chciałam coś powiedzieć, chciałam opowiedzieć mu o Pawle, ale nie czułam się na siłach.
- Moi rodzice panu opowiedzą. Przecież traktowali go jak syna. Przez wiele lat był dla nich jak syn, znali go lepiej niż niejedna osoba. Proszę ich zapytać - rzekłam cicho.
- To nie prawda kochanie - usłyszałam głos mamy. Mężczyzna spojrzał na nas i ulotnił się, chyba tak naprawdę domyślając się o trudnych relacjach jakie nas łączą. Widziałam jak zachłannie rozmawia z Sławkiem, który był pozostawiony sam sobie, ale z tego wszystkiego prawie o nim zapomniałam. - To nie tak, że kochaliśmy Pawła bardziej od Ciebie córeczko - powiedziała łagodnie mama. Spojrzałam na nią, ale nie miałam siły jej atakować słowami. Chociaż zaprzeczała, ja doskonale wiedziałam, że Pawłem zastąpili córkę. Przecież ja złamałam prawo, zabiłam człowieka, siedziałam a Pawełka mieli na co dzień. - Ty nawet nie wiesz jak bardzo Paweł przeżył wasze rozstanie, jak bardzo przeżył to, że trafiłaś do więzienia. Ciebie nie było kilka lat, jego rodzice w tym czasie zginęli w wypadku, został sam. Zaopiekowaliśmy się nim, ale nigdy nie zajął w naszym sercu miejsca przeznaczonego dla Ciebie kochanie. Nie było dnia bym o Tobie nie myślała, nie było godziny byśmy przy rodzinnym stole nie rozmawiali o Tobie. Paweł tak wiele razy chciał Cię odwiedzić, tak wiele razy chciał do Ciebie napisać.
- Ale tego nie zrobił! Przyjechał tylko po mnie do więzienia i co? i myślał, że to wystarczy? miał pecha, bo już wtedy byłam inną osobą. To co się stało tamtego dnia w parku, ten napad tak wiele zmienił w moim życiu, tak wiele zmienił we mnie. Długo nie mogłam się pozbierać, długo nie mogłam zebrać się do kupy, dopiero Suzy i Sławek pomogli mi stać się tym kim teraz jestem. Pomogli mi zwalczyć tamtą tremę, ale nigdy nie przestane tęsknić, nie przestanę kochać mojego dziecka i Pawła. To przecież niemożliwe - rzekłam przerażona swoją szczerością.- On też Cię kochał córeczko. Kochał Cię, aż do momentu, gdy jego oczy zgasły. Chciał Cię odzyskać, ale widział, że jest ktoś obecny w twoim życiu dlatego nie chciał tego niszczyć. Postanowił za wszelką cenę nie mówić Ci o chorobie, chciał odejść tak, byś Ty tego nie widziała, chciał Cię chronić - powiedziała mama.
- Nie zdołał. Nie zdołał ochronić mnie przed bólem po stracie ukochanej osoby, nie zdołał mnie ocalić. Starał się, ale dopiero Sławkowi się to udało. Przy nim czuje, że żyje. Niczego się nie boję, jestem bezpieczna - wyznałam.
- Sławek to dobry mężczyzna. Kocha Cię i pokazuje to na każdym kroku, ale sądzę, że powinnaś powiedzieć mu o tym co wciąż siedzi w twoim sercu i głowie, powinnaś powiedzieć mu, że wciąż kochasz Pawła - wyznała rodzicielka
- Mamo on to wie. Nie ma zamiaru z tym walczyć, pogodził się, że oni zawsze będą obecni w moim sercu - zawahałam się. Nie byłam pewna czy jest tak jak mówię, ale znałam Sławka na tyle, by mieć nadzieje, że tak.  
- Kocham Cię Kaju - rzekła mama, a po chwili mocno mnie objęła.
- Ja Was też kocham - wypowiedziałam cicho, zamykając oczy. Poczułam się jak mała dziewczynka, jakbym cofnęła się do czasu dzieciństwa, jakbym znów miała kilka lat.
- A mnie kto uściska? - ojciec wyszedł z domu, poruszony widokiem przez okno. Podbiegłam do niego i mocno wtuliłam się w jego ramiona.
- Kocham Cię tato - wyszeptałam. Wtulona w ramiona ojca, ojca którego zabrakło w moim życiu tak bardzo wzruszyłam się tą chwilą. Wspomnienia wracały, widziałam w nich uśmiechniętą, szczęśliwą rodzinę, rodzinę w której od zawsze był obecny Paweł. Widziałam nasze rodzinne obiadki, uśmiech małego dziecka, radość w oczach małej dziewczynki. Wspomnienia zatrzymały się na dniu, gdy młoda kobieta z tą iskierką w oczach oznajmiła rodzicom, że idzie zadbać o jej przyszłość. Wtedy ubrałam się w letnie rzeczy, nie zważając na przestrogę rodziców i krótkie słowa mamy kochanie bądź ostrożna wybiegłam z domu. Wtedy byłam szczęśliwa, tak naprawdę szczęśliwa ostatni raz.
- Córeczko - ojciec patrzył na mnie zmęczonymi oczami, a obok nas nie wiem jak długo stała mama i głaskała mnie po włosach.  
- To była moja wina. Ostrzegałaś mnie mamo, pamiętasz? moja wina - z oczu poleciały krople łez. Sławek zaniepokojony w ciągu sekundy znalazł się przy mnie i trzymał mnie mocno w ramionach, a ja płakałam. Płakałam i drżałam jednocześnie, byłam rozbita.
- Nie kochanie. Rozmawialiśmy już o tym. Ty nic nie zawiniłaś. - uspokajał mnie. Wtulona w ramiona ukochanego mężczyzny, patrzyłam zamglonym wzrokiem na twarz nieznajomego mężczyzny. Jego oczy patrzyły na mnie, a ja miałam wrażenie, że patrze w oczy Pawła. Widziałam w nich ten sam wzrok, który kierował na mnie w czasie ostatniej godziny życia. - Obiecałaś, pamiętasz? - głos wydawał się tak realny, jakby stał tuż obok. Chociaż nie powiedziałam tego wprost, znów ogarnęło mnie to dziwne uczucie, że wszystkim wokół zawiodłam, że nie jestem tak silna jak przypuszczałam.
- Chcę zostać sama - powiedziałam cicho i usiadłam na ławce, na tej ławce, gdzie miałam całą masę radosnych wspomnień. Rodzice i mężczyzna ulotnili się. Obok mnie stał tylko Sławek, który mimo mojej prośby nie zostawił mnie samej.Usiadł za mną i objął mnie w tali. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Chciałam ponownie ujrzeć szczęśliwe momenty swojego życia.


Nie wiem jak i kiedy dałam namówić się panu Markowi na to by zaprowadzić go na grób brata. Chociaż nie czułam się na siłach, nie mogłam odmówić mu tego by pomodlił się na grobie Pawła. Sławek chciał pojechać z nami, ale rodzice przekonali go,że powinnam zrobić to sama. Niechętnie zgodził się, a ja kilkanaście minut później znalazłam się  z prawie obcym mężczyzną nad grobem mężczyzny, którego przecież tak bardzo kochałam. Obok niego leżał drugi malutki grób przy którym zapaliłam świeczki i położyłam kolejnego misia. Mimo takiego upływu czasu, wciąż nie potrafiłam pogodzić się z tym co się stało.  
- Kto tam leży? - pokazał na malutki grób i spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem.
- Nasze dziecko. Było za małe by umrzeć, za małe by stało się to co - nie byłam wstanie dokończyć zdania. - Byłby pan wujkiem wie pan? - rzekłam cicho. - Paweł dlaczego to wszystko się stało? dlaczego tak bardzo to boli? czy kiedyś będę potrafiła zapomnieć? czy kiedyś wspomnę o Was bez tego uczucia duszenia w środku? bez tej pustki? - spytałam, ale odpowiedziała mi cisza. - Kochałam Cię Pawle. Nadal Cię kocham. Cały czas zastanawiam się co by było, jak wyglądało by nasze życie, gdybym tamtego dnia nie poszła tymi skrótami. Jak teraz wyglądało by nasze dziecko? jaki miałoby kolor włosów, czy oczu. Czy byłoby bardziej podobne do Ciebie, czy do mnie? czy ty zachorowałbyś tak samo?  czy może los oszczędziłby także Ciebie i bylibyśmy teraz razem? chce wierzyć,że nie leżałbyś tak jak teraz w zimnym grobie, że byłbyś przy nas i chroniłbyś nas. Razem trzymając się za ręce bylibyśmy na ślubie naszych dzieci
- Dość! - znajomy głos wyrwał mnie z rozpaczy. Chciałam odwrócić się i zawołać Paweł,ale po chwili przypomniałam sobie,że przecież to nie on. - Dość powiedziałem! - obcy mężczyzna mierzył mnie teraz surowo wzrokiem, a jego oczy były takie same jak oczy jego brata, gdy się na mnie złościł. Im bardziej przyglądałam się mężczyźnie tym bardziej byłam zaskoczona jak można być tak bardzo do siebie podobnym. Mowa ciała, ruchy, spojrzenie, głos, wszystko mieli identyczne. - To niczym pani nie pomoże. Nic pani nie da. Z tego co mówiła pani mama Paweł zachorował i zmarł. I nawet to,że byłby pani mężem niczego by nie zmieniło. Przyszedł jego czas i odszedł. Nikt tu nie zawinił - usłyszałam. Patrzyłam na niego zszokowana jego brutalnymi słowami, kim był by mówić mi co mam mówić i myśleć? pojawił się znikąd. Nie znał ani mnie, ani swojego brata, nie wiedział o nas nic.
- To nie jest pańska sprawa! - warknęłam chyba trochę za mocno, bo kobieta, która stała kilka grobów od nas spojrzała w naszą stronę.
- Może i nie, ale dość tego obwiniania się. Ile można? Życia pani dziecka, życia Pawła już nic nie przywróci - usłyszałam. Spojrzałam na niego zaskoczona i nie wytrzymałam. Nim się zorientował co chce zrobić, moja ręką wylądowała już na jego twarzy. Uderzenie było tak mocne,że na chwilę go zamroczyło. Po chwili oboje wstrzymaliśmy oddech i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego wzrok pociemniał ze złości.
- Kobieto, czy myślisz,że tylko Ty cierpisz? myślisz,że tylko Ty zostałaś skrzywdzona przez los? że tylko ty masz prawo do płaczu? - trzymał mnie za ramiona dość boleśnie i delikatnie mną potrząsnął. Jego twarz wyrażała furię, a ja się go przestraszyłam. - Nie tylko Ty cierpisz - powiedział już ciszej, pomału puszczając moje ramiona. Staliśmy na przeciwko siebie, wciąż miałam nieodparte wrażenie,że patrze w oczy Pawła. Byli tak bardzo do siebie podobni.
- Co takiego wydarzyło się w pana życiu? - spytałam zaskoczona.  
- A interesuję Cię to? - spytał z dziwną iskrą w oku, a ja nie byłam wstanie niczego już powiedzieć. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2127 słów i 11209 znaków, zaktualizowała 25 kwi 2017.

1 komentarz

 
  • Użytkownik cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością dodaj coś szybko :* :) :*

    25 kwi 2017

  • Użytkownik agusia16248

    @cukiereczek1 Kochana postaram się dodać coś jak tylko będę mogła :*

    25 kwi 2017