Szkolne love story i inne pierdoły cz. V

Kiedy przebrnęłam już przez morze pytań, żartów ze mnie i zapewnień, że cieszą się z tego mojego bliskiego przyjaciela (o to, żeby nie nazywali go chłopakiem walczyłam bardzo długo), rodzice wreszcie dali mi spokój. Szybko pobiegłam do mojego pokoju. Dokładnie sprawdziłam zawartość plecaka, przygotowanego do jutrzejszych lekcji. Do małej przedniej kieszonki schowałam kluczyk od szafki. Tak, byłam gotowa na zdobywanie nowej wiedzy. Nie mogłam uwierzyć, że ciągle myślami wracałam do Wojtka. Czemu on jest taki pociągający? Oczami wyobraźni przeczesywałam palcami jego ciemne włosy.
  Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk komórki. Dostałam sms od Pauliny.


Mój informator doniósł, że Mateusz zawiózł cię do domu swoim motocyklem. Naprawdę nie zamierzałaś się pochwalić? P.  


Szybko wystukałam odpowiedź.


Jaki informator? To była tylko niewinna podwózka. Przestań się doszukiwać czegoś tam gdzie tego nie ma. Nie zapomnij wziąć stroju na jutrzejszy w-f. Przekaż Kaśce. A.


Czy one mi nie dadzą spokoju? Mateusz to mój przyjaciel. TYLKO przyjaciel. Chociaż gdyby się zastanowić nad dzisiejszą rozmową... Nie, one mają na mnie zły wpływ. Powoli zaczyna mi się udzielać ich paranoja.
  Wstałam punkt szósta. Nie lubiłam pośpiechu, więc wolałam wcześniej się obudzić. W przedpokoju spojrzałam jeszcze w lustro. Cienkie, czarne legginsy podkreślały moją pupę, a biała, luźna tunika ze śmiesznym nadrukiem była moją ulubioną., , Czy ty naprawdę nie widzisz, jaka jesteś piękna?". Przypomniały mi się słowa Mateusza. Hm... Na autobus wyszłam tak jak wczoraj. Była cudowna pogoda. Słońce świeciło, a niebo było bezchmurne. Na przystanku już czekała Kaśka. Z przejęciem wypytywała o mój wczorajszy powrót do domu. Przewróciłam oczami. Może tu nie chodzi o Mateusza, a o samą przejażdżkę? Zaśmiałam się w duchu.  
Niedługo potem przyjechał autobus.  
- Hej. - powiedziałyśmy do Pauliny.
- Hej. - odpowiedziała. - Czemu pierwszego dnia każą nam ćwiczyć na wf-ie?
- No, wiem. Kto wogóle wymyślił wf we wtorki rano? - zapytałam.
- Jakiś sadysta. - powiedziała Kaśka i wybuchnęłyśmy śmiechem.
  Na następnym przystanku wsiadła Ala. Przywitałyśmy się nią, a ona tylko mruknęła. Wzruszyłyśmy ramionami.
  Szybko byłyśmy przy szafkach. Moja miała numer 139. Zostawiłam książki, zmieniłam buty i poszłyśmy pod salę. Nasz wf podzielony był na grupy. Koszykówka, siatka, rekreacja. Chciałabym należeć do ostatniej grupy, ale z racji tego, że dojeżdżam, chodzę na kosz. Na początku to była masakra, ale teraz jestem dobra na tyle, aby jeździć na zawody. Oprócz mnie, chodzi na ten wf: Paula, Kaśka, Ala, Mateusz, wszyscy z, , Wielkiej Czwórcy" oprócz Patryka, Robert, Sebastian, Karol i Maciek. Głównie dla tego ostatniego moja przyjaciółka ćwiczyła zawzięcie kosz po lekcjach. Mój strój na wf to czarne legginsy i biały, dłuższy podkoszulek z jakimś nadrukiem. Włosy związałam w kitkę, a grzywkę upięłam do góry.  
- Kto już się przebrał, bierze piłkę i ćwiczy rzuty. - wydała polecenie włefistka. Pokornie stanęłam pod koszem i rzuciłam za dwa. Odsunęłam się od kosza i piłka poleciała. Tak! Świst siatki i mam kolejne trzy punkty. Jeszcze kilka takich rzutów i zaczęłam ćwiczyć dwutakt. Spojrzałam dookoła. Wszyscy już ćwiczyli. Pod kosz, do którego rzucałam podeszły dziewczyny, Karol i Maciek oraz Mateusz. Uśmiechnęłam się do tego ostatniego.  
- Bądźmy dzisiaj kapitanami drużyn. Założę się, że moja wygra. - powiedziałam wyzywająco.
- Ok, ale o co?
- O pracę domową z matmy przez najbliższy tydzień. - wymyśliłam po chwili. Uśmiechnął się.  
- Dobrze, ale wiesz, że jestem kiepski z matmy. - przewróciłam oczami. Był jednych z przodujących w tym przedmiocie.
- To kto dziś chce być kapitanem? - zapytała nauczycielka. Mrugnęłam do Mateusza.
- Ja! - krzyknęłam.
- I ja! - powiedział Mati. - Niech Agata wybiera pierwsza.
Hm... Tu liczy się strategia. Ale muszę wybrać dziewczyny.
- Paulina. - Stanęła po mojej stronie.
- Maciek. - Głupek. Wziął jednego z najlepszych zawodników.
- Ale wy bierzecie szarfy! - zastrzegłam. - Kaśka.
- Robert.
- Ala.
- Damian. - najfajniejszy z ekipy Patryka.
- Adrian. - może nie fajny i ma humorki, ale napewno dobry.
- Dawid.
- Robert. - Daje radę, ale najczęściej ma w szystko w dupie.
- Sebastian.
- Konrad! - Kurde! On to się dopiero będzie popisywał. Niee...
- Zaczynamy grę. - gwizdnęła pani i wyrzuciła piłkę w górę. Mateusz jest wyższy, więc ustawiłam osoby na jego połowie. Tak! Kaśka przejmuje piłkę. Podanie do mnie, dwutakt. Mamy dwa punkty. Uśmiechnęłam się z wyższością do Matiego. Gra szła nam bardzo dobrze. 12:8.
- Zmiany! - ogłosiła nauczycielka. Zeszłam z boiska, a na moje miejsce wszedł Karol. Potem się odrobi. Spojrzałam przez okno sali gimnastycznej, które wychodziło na szkołę. Tam też ktoś stał wyglądając przez okno i obserwując naszą grę. Nasze spojrzenie się spotkało. Oddech mi przyśpieszył, a serce zaczęło bić mocno. To był Wojtek i patrzył na mnie. Spuściłam wzrok i odeszłam od okna.
  Przez resztę gry nie mogłam się skupić. Przecież to niemożliwe aby wstał wcześniej, przyszedł do szkoły tylko po to aby obserwować naszą grę. Niewiem jakim cudem, ale moja drużyna wygrała dwoma punktami.
- Praca domowa z matmy! - krzyknęłam triumfalnie do Mateusza, ale myślami byłam gdzie indziej.
  Kiedy wkońcu wdrapaliśmy się po schodach, zadzwonił dzwonek. Pierwsza matma. Pewnie to będzie luźna lekcja.  
- Dzień dobry! - powiedziała nauczycielka. - Dzisiejsza lekcja będzie wstępna. Nie będę zbyt dużo mówić, ponieważ zasady oceniania są wam bardzo dobrze znane.
  Po pięciu minutach mieliśmy czas dla siebie. Bałam się spojrzeć na swojego sąsiada. Gdzie ta pewność siebie, którą miałam wczoraj w parku?
- Bardzo dobrze grasz w kosza. - pochwalił mnie.
- A ty masz bardzo dobry wzrok. Czemu przyszedłeś wcześniej? - spojrzałam mu odważnie w oczy.
- Zapomniałem, na którą mamy. - słaba wymówka.
- Ej, Aga! - przerwał naszą rozmowę Mateusz. - Coś czuję, że w tym tygodniu dostaniesz mało prac domowych.
Zachichotałam.
- Wf-y mamy cały rok!
- To twój chłopak? - zapytał podejrzliwie Wojtek.
- Nie, to mój najlepszy przyjaciel. Jak to możliwe, że przez te dwa lata, nie zamieniłam z tobą ani słowa?
- Może nie byłem warty uwagi? - przewróciłam oczami.
- Słyszałem, że lubisz jeździć na motocyklach.
- Ciekawe, skąd? - czy wszyscy już wiedzą o wczorajszej wycieczce?!
- No dobrze, widziałem cię i Mateusza i pomyślałem, że może chciałabyś przejechać moim motocyklem, dziś po szkole?
- Yyy... - czy to nie jest dziwne?! Ledwo go znam, a on z czymś takim... - Wiesz, w sumie to nie powinnam...
- Moja przyjaciółka miała na myśli, że aby zdobyć jej zaufanie musisz mnie prześcignąć - wtrącił się nagle Mati.
Co?!
- Żartujesz sobie?! - posłałam mu mordercze spojrzenie. - Wam się w głowach poprzewracało od tych motocykli! Nie mam zamiaru już z nikim jeździć. Jesteście żałośni. Ale jeśli chcecie to zapewniam was, iż Paula i Kaśka miałyby ochotę.
Dobrze, że w tej chwili zadzwonił dzwonek, mogłam spokojnie wyjść z klasy. Mam nadzieję, że dam im do myślenia. Nie mam zamiaru już się do nich dziś odzywać. Co to wogóle za popisywanie się? Musiałam złapać oddech. C. D. N.



Dziękuję za motywacje do pisania i wiernych czytelników.

zakr3cona

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1408 słów i 7630 znaków.

3 komentarze

 
  • Anqaaa

    Super, pisz dalej. Czekam na kolejne części ;)

    22 lut 2015

  • glam

    Świetna część :)

    22 lut 2015

  • Majka223

    Świetne!

    22 lut 2015