Przeklęty cz. 6

Przeklęty cz. 6Rok 1561, sierpień; dwór Elżbiety, królowej Anglii  cz. 2  

– To nie dzieje się naprawdę – pomyślał Kaidan.  

     Mimo to wziął kobietę za rękę i podprowadził ją do ogromnego łóżka przykrytego kapą. Świeca w rogu pokoju dawała wystarczająco dużo światła, by mogli się widzieć, a on pragnął oglądać każdy, nawet najmniejszy fragment jej ciała.  

     Arlene przeszył rozkoszny dreszcz, kiedy zauważyła, jak Kaidan na nią patrzy, jak pieści ją wzrokiem. Oczy mężczyzny pociemniały, gdy powoli rozchylająca się suknia, odsłaniała coraz więcej mlecznobiałej skóry.  Im mniej guzików zostało do odpięcia, tym ich oddechy coraz bardziej się rwały, a  pożądanie pulsowało między nimi niepokojąco. Arlene czuła, jak jej piersi robią się pełniejsze, sutki twardnieją, zamieniając się w twarde kamyki.  W końcu góra sukni opadła, odkrywając gorset. Kaidan kazał się kobiecie odwrócić i nie spiesząc się, zaczął go rozsznurowywać. Mimo że ręce mu drżały, jakoś zdołał ją z niego uwolnić. Pomógł jej ściągnąć ciężką spódnicę i konstrukcję, na której się opierała, aż stanęła przed nim w samej koszulce.  

     Gdy tak na nią patrzył, z długimi, kasztanowymi włosami przerzuconymi przez jedno ramię, z ogromnymi, zielonymi oczami, które obiecywały rozkosze, jakich dotąd nie przeżył, na pełne piersi, z wyraźnie zaznaczonymi sutkami rysującymi się pod tkaniną i smukłe nogi, które zaraz miały się dla niego rozchylić, odnosił wrażenie, że stoi przed nim istota z legend, czarodziejka. Była skończenie piękna, doskonała w swej majestatycznej urodzie.  

     Uniósł dłoń i palcem dotknął kącika jej oka, potem obrysował nim usta, sunął wzdłuż krzywizny szyi, przejechał po obojczyku, następnie delikatnie popieścił pierś i trącił twardy guziczek. Słyszał jej niespokojny oddech, ale nie miał litości i w słodkiej torturze kierował się dalej. Musnął napięty brzuch i włożył palec między gorące uda. Powoli wepchnął go w miękkie loczki, okrywające jej płeć i dalej do wnętrza, które buchało żarem i wilgocią. Arlene lekko westchnęła, zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Zmieniła się w dotyk, cała była tą wilgocią i gorącem, które pocierał. Jęknęła cicho, gdy kciukiem pogłaskał mały, napięty pączek u szczytu ud.  Kaidan czuł, jak jego palce robią się coraz bardziej mokre od jej żądzy, gdy wysuwał je z niej delikatnie. Arlene mruknęła coś nieskładnie, nie chcąc, by przerywał. Mężczyzna zaśmiał się cicho, niskim, zmysłowym śmiechem.  

– Spokojnie – szepnął – mamy czas.  

      Arlene w burzy zmysłowych doznań, pomyślała, że jedyne czego nie mają to właśnie czasu. Ale nic nie powiedziała, w pełni oddała się ukochanemu, pozwalając mu dyktować tempo ich miłosnego zespolenia.  

     Kaidan oderwał się na chwilę od partnerki, by pospiesznie ściągnąć z siebie ubranie. Chciał jak najszybciej, na swojej nagiej skórze, poczuć to cudowne, kobiece ciało. Zdjął z niej koszulkę i przez chwilę rozkoszował się wspaniałym widokiem jej ślicznych kształtów. Stanął za nią, a dłonie położył na idealnych piersiach, które wręcz prosiły się o pieszczoty. Zaczął je delikatnie ugniatać, a spragnione dotyku szczyty, pocierać. Arlene całym ciałem oparła się o Kaidana, bo bała się, że zaraz upadnie. Mężczyzna nie przestając dotykać  jej biustu, zaczął wodzić ustami po aksamitnej szyi. Przejechał językiem po całej długości, wdychając odurzający zapach kobiety. Czuł, jak się pręży i napiera na jego dłonie, domagając się więcej pieszczot. Jej namiętna reakcja sprawiła, że jego członek był twardy jak stal.  Nie mogąc dłużej wytrzymać tych tortur, obrócił ją twarzą do siebie i przywarł ustami do nabrzmiałych od pocałunków, kobiecych ust, a ich języki złączyły się w gwałtownym pojedynku. Dłonie błądziły gorączkowo po nagich i spoconych ciałach. Rozgrzana skóra reagowała na każde, nawet najlżejsze, zmysłowe muśnięcie. Kaidan ujął małe, apetyczne pośladki kobiety i mocno ścisnął, przyciągając do siebie.  

     Arlene jęczała w ekstazie, kiedy położył ją w końcu na łóżku i przylgnął ustami do jej piersi. Wygięła się w łuk, chcąc więcej i więcej. Język Kaidana lizał jeden sutek, podczas, gdy jego dłoń mocno pieściła drugą, uroczą półkulę. Wsunął udo między jej nogi, napierając ciałem na ciało. Temperatura tych miłosnych zapasów rosła z każdym ich oddechem, westchnieniem, dotykiem. Arlene bez żadnego skrępowania, wręcz bezwstydnie oddawała się ukochanemu. W każdy swój pocałunek czy pieszczotę wlewała całą  miłość, tęsknotę i ból, jaki w sobie nosiła przez te czterysta lat. Kiedy oboje byli na skraju zmysłowego napięcia, Kaidan rozsunął jej uda i wszedł w nią jednym, mocnym pchnięciem. Arlene objęła nogami biodra ukochanego, by być jeszcze bliżej niego i poddała się rytmowi jego uderzeń. Mężczyzna na chwilę wstrzymał się od jakichkolwiek ruchów, wpatrując się w nią z taką czułością, że Arlene poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Podczas tej jednej, czarownej chwili, zrozumiała, że nigdy się nie podda i będzie walczyć o ich miłość z samym diabłem. Kaidan podjął rytm i zaczął napierać na nią dziko, bez wytchnienia. Zauważył, że spojrzenie kobiety zachodzi mgłą rozkoszy, która pędziła ku nim nieubłaganie. Patrzył, jak  wygięła się w łuk i z głośnym okrzykiem szczytuje. On sam pchnął jeszcze dwa razy i opadł na nią, czując rozlewający się po ciele orgazm. Zmęczony, ułożył głowę w zagłębieniu szyi Arlene. Serce biło mu tak mocno, jakby stoczył pojedynek na śmierć i życie.  

      Po długich minutach Kaidan stoczył się z Arlene i położył z boku. Okrył ich kapą, a kobieta wtuliła się w niego z leciutkim westchnięciem. Mężczyzna nie wiedział, co powiedzieć. Wpatrywał się tylko w malowidła, które zdobiły sufit. Takiego spełnienia i rozluźnienia nie czuł od bardzo dawna. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął.

     Arlene przyglądała się ukochanemu, gdy był pogrążony w głębokim śnie. Oparta na łokciu, wodziła palcem po przystojnej twarzy mężczyzny. Po prostym nosie, zmysłowych ustach, czarnych, mocnych brwiach. Sen wygładził napięte rysy mężczyzny. Nie był już groźnym wojownikiem, ale pełnym uroku człowiekiem, z którym spędziła najszczęśliwsze chwile wieki temu. Pojedyncza łza pojawiła się w kąciku jej oka i spłynęła nieśmiało po policzku, by delikatnie opaść na twarz mężczyzny. To musiało go obudzić, bo otworzył oczy i napotkał jej zielone spojrzenie.  

     Arlene bez słowa odrzuciła kapę i odkryła Kaidana. Był wspaniale zbudowany, same mięśnie rysujące się pod gładką skórą. Usiadła na nim okrakiem, pochyliła się i zaczęła go całować. Najpierw nieśmiało, a potem mocno i głęboko. Kiedy oderwała wargi od jego ust, zaczęła kąsać jego szyję. Kaidan jęknął przeciągle.  Później zajęła się jego sutkami, brzuchem i w końcu jego męskością, która dumnie sterczała między nogami. Zaczęła ją niezwykle dokładnie badać, pieścić i lizać. Mężczyzna przez cały czas miał zamknięte oczy, nic nie mówił, tylko jego oddech zdradzał spalającą go namiętność. Arlene, gdy poczuła, że Kaidan jest na skraju spełnienia, oderwała od niego usta. Podniosła się i zawisła nad jego przyrodzeniem, by po chwili opaść na twardego członka, otulając go swoim gorącym, mokrym wnętrzem.  Oboje westchnęli, gdy zaczęła unosić się i opadać w rytm uderzeń ich serc. Arlene przyśpieszyła, czując zew rozkoszy. Nic się nie liczyło, poza ekstazą, która była tuż tuż. Szczyt osiągnęli jednocześnie, krzycząc donośnie, jakby to, co przeżyli, było ponad ich wyobrażenia. Arlene osunęła się na Kaidana. Uda jej drżały, siły opuściły, czuła tylko wielką błogość. Tym razem oboje zapadli w sen.  

     Arlene ocknęła się gwałtownie. Spojrzała w stronę okna, pierwsze promienie słońca nieśmiało pojawiały się na granatowym niebie. Świta – pomyślała. Nagle poczuła, jak coś spycha ją z Kaidana. Jakaś ściana, która powoli, ale skutecznie zaczyna izolować go od niej. Serce ścisnęło jej się z przerażenia. Nie – chciała krzyknąć. –  Jeszcze nie! Za wcześnie!  
Ale siła, która ich oddzielała, była nieprzejednana. Budowała między nimi coraz większy mur. Arlene patrzyła na ukochanego ze łzami w oczach. Coraz bardziej oddalał się od niej, nie czuła już jego ciepła ani zapachu. Została pustka i krwawiące serce. Chwyciła koszulkę, szybko ją na siebie nasunęła i uciekła do ogrodu. Skryła się za drzewem, gdzie nikt jej nie mógł zobaczyć i zalała się łzami. Łkała, jakby nigdy nie miała przestać, łkała za utraconą miłością. Powoli łzy ustały, ale żal w sercu pozostał.  

*
     Kaidan budził się powoli. Obrazy tego, co wydarzyło się w nocy, docierały do niego kawałek po kawałku. Rozejrzał się po pokoju. Jego nocnej partnerki nie było. Sam nie wiedział, co tak naprawdę poczuł. Ulgę? Smutek? Złość? Wstał, ubrał się i nie oglądając się za siebie, wyszedł.  

     Świt coraz bardziej przeganiał czerń nocy. Energicznym krokiem szedł przez park, który wciąż tonął w mroku. Chciał, jak najszybciej dotrzeć do swej komnaty, wziąć kąpiel, spokojnie pomyśleć o tym, co się stało.
  
     Jego rozmyślania przerwał męski głos, który wymówił jego imię. Kaidan zatrzymał się, poczuł zagrożenie, napiął mięśnie, czekając na cios. Za wielkiego pnia wyłonił się mężczyzna dorównujący mu wzrostem i sylwetką. Pierwsze promienie słońca oświetlały jego jasne, długie do ramion włosy, lekki zarost i niebieskie oczy. Wiking – pomyślał Kaidan – groźny przeciwnik. Rozpięta do połowy koszula nieznajomego ukazywała gładką, umięśnioną pierś, silne, długie nogi były lekko rozstawione. Mężczyzna trzymał w dłoni  nóż, zwany kordelasem, który lśnił złowrogo w słońcu.  

–Czyżbym miał przyjemność ze słynnym Bardelem, który wśród skrytobójców nie ma sobie równych? – na twarzy Kaidana pojawił się uśmiech, który mógł przerazić największego oprycha.  

– Kaidan, żywa legenda, na którego poluje pół Europy – wiking zgiął się w parodii ukłonu.  

– Nie wiedziałem, że jestem aż tak popularny.

– Bardziej niż myślisz – odparł blondyn.  

– Znalazłeś mnie i co teraz?  

– Zabiję – odpowiedział  spokojnie Bardel, patrząc prosto w zimne, szare oczy.  

– Wielu próbowało i jak sam widzisz, wciąż chodzę po tym świecie. –  Kaidan wpatrywał się w rywala zza lekko opuszczonych powiek.  

– Skoro o mnie słyszałeś, to wiesz, co potrafię – blondyn uderzał niedbale ostrzem noża po udzie.  

– Mnie się nie da zabić – ostrzegł do Kaidan.  

– Zobaczymy. –  Bardel wzruszył lekceważąco szeroki ramionami – poza tym mam lekką przewagę –  wskazał na nóż – a ty, jeśli dobrze się domyślam, nie masz przy sobie żadnej broni.  

– Kilka razy udało mi się zamordować człowieka gołymi rękami –  poinformował go spokojnie  Kaidan.  

– Nie wątpię – odparł sarkastycznie blondyn.  

     Kaidan odrzucił kubrak, który miał przerzucony przez ramię. Biała koszula kontrastowała z czarnymi włosami i opaloną skórą. Szare oczy stały się skupione, dostrzegając najmniejszy ruch. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ma przed sobą godnego siebie przeciwnika. Kordelas w dłoni wikinga nie ułatwiał sprawy. Wiedział, że nie będzie to łatwe starcie.  

– Szkoda czasu na gadanie, niedługo wszyscy wstaną, lepiej, żeby nasze małe  tête-à-tête odbyło się bez świadków. –  Bardel zatrzymał się kilka kroków od Kaidana.  

– Zaczynajmy – wycedził przez zęby jego przeciwnik.  

      Bardel nic nie mówiąc, kiwnął tylko głową i ruszył do ataku. Stal śmignęła tuż przed torsem Kaidana, ale ten zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość, śmiejąc się cicho. Bardel zmarszczył gniewnie brwi i ponownie zaatakował. Zmienił chwyt noża ostrzem do dołu. Zamarkował kopnięcie i niemal jednocześnie uderzył uzbrojoną dłonią. Atak był tak szybki, że Kaidan nie zdążył zrobić uniku. Udało mu się jedynie zblokować i odepchnął ramię wikinga, lecz ten nie poprzestał na jednym uderzeniu. Tym razem Bardel kopnął naprawdę, zmienił chwyt i uderzył, z obrotu, rękojeścią. Trafił w bark. Kaidan poczuł ból, lecz zanim napastnik ponowił uderzenie, był już poza zasięgiem noża.  Kordelas lśnił zdradziecko, kiedy Bardel z furią rzucał się na adwersarza. Kaidan bronił się skutecznie, uśmiechając złowrogo do przeciwnika. Każdym swoim gestem prowokował go do ataku, czekając na dogodny moment, by wytrącić rywalowi nóż z ręki. Krążyli po niewidzialnym okręgu, zaskoczeni umiejętnościami przeciwnika.  Bardel coraz bardziej zły, że ofiara cały czas mu się  wymyka, wściekle napierał na  Kaidana.  Pot zaczął zalewać obu mężczyzn, koszule przylgnęły do mokrych, umięśnionych torsów. W ciszy, która panowała wokół, słychać było tylko ich chrapliwe oddechy. Krążyli, nie spuszczając z siebie wzroku. Minuty mijały, a żaden z nich nie zdołał uzyskać przewagi. Obu powoli opuszczały siły. Oddychali z coraz większą trudnością, ręce omdlewały od wysiłku, płuca paliły przy każdym wdechu, a nogi drżały od tego niebezpiecznego tańca.  

     W końcu Kaidan zdołał wytrącić nóż z ręki Bardela, by następnie połączyć się z nim w stalowym uścisku. Siłowali się niczym starożytni gladiatorzy na arenie. Czas płynął, krew z rozciętych warg i  łuków brwiowych spływała po obu torsach, siniaki pokrywały przystojne twarze, ruchy utrudniały połamane żebra, a obtarte do kości knykcie, szczypały. Kaidan, wykorzystując coraz większą słabość rywala, otoczył jego szyję  ramieniem i zaczął  dusić. Bardel rzucał się, chcąc za wszelką cenę wyrwać się z żelaznego uścisku, który powoli wysysał z niego powietrze.  

– Kto cię nasłał? – zapytał z gniewem Kaidan, trzymając z całej siły rywala.

Bardel milczał.

– Mów! – Ryknął Szkot, mocniej zaciskając stalowe ramię.  

Coraz bardziej zamroczony wiking wycharczał – Elżbieta. Wyznaczyła nagrodę za twoją głowę.  

Kaidan zmarszczył groźnie brwi – królowa?

Bardel potwierdził, nieznacznie ruszając głową. Uchwyt zelżał, a mężczyzna osunął się na ziemię, łapiąc gwałtownie powietrze, jak ryba wyciągnięta z wody.  

Kaidan chwycił leżący nieopodal nóż i przyłożył mu go do szyi – z jakiego powodu królowa Anglii nasyła zabójcę na zwykłego posła?

Bardel spojrzał na niego opuchniętymi od ciosów oczami – jesteś zbyt zręcznym dyplomatą. Za dużo europejskich dworów udało ci się przekonać do Marii Stuart, co bardzo zdenerwowało Elżbietę, poza tym wiesz, jak ona nie lubi Szkotów –  uśmiechnął się drwiąco.  

Kaidan wbił  ostrze noża w szyję mężczyzny, aż popłynęła cienka strużka krwi. Bardel zaśmiał się tylko ponuro – mówiłeś, że ciebie nie da się zabić. Nie wiem, co miałeś na myśli, ale mnie naprawdę, nie da się zabić.  

Mężczyzna popatrzył na niego uważnie.  

– Co to znaczy? – zapytał.  

Wiking zawahał się. Wiele ryzykował mówiąc Kaidanowi prawdę, ale z drugiej strony, dużo słyszał o prawości Szkota.  

–Wiele wieków temu zostałem ukarany wiecznym życiem i dopóki nie odpokutuję za swoje grzechy, będę błąkać się po tym padole.  

Kaidan przejechał ręką po zmaltretowanej twarzy i położył się koło niego.  

– Witaj w bractwie „Przeklętych”.

Marigold

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użyła 2794 słów i 15846 znaków, zaktualizowała 12 kwi o 6:27. Tagi: #miłość #przygoda #tajemnica

1 komentarz

 
  • unstableimagination

    Brawo Marigold. Scena erotyczna bardzo subtelna, delikatnie i zmysłowo napisana. Ze smakiem, a przy tym na tyle długa i intensywna by czytelnikom udzielił się nastrój. Wcale nie potrzebujesz niczyjej pomocy do takich scen, doskonale sobie radzisz :)
    Ciekawa nowa postać i pojedynek.

    12 kwietnia

  • Marigold

    @unstableimagination  
    Od razu się przyznaję, że poszłam sobie do Ciebie na przeszpiegi  ;) . Bo czas mijał i ciągle coś mi się nie podobało, a Twój tekst sprawił, że innym okiem spojrzałam na swój.  Mimo Twojej bardzo dobrej recenzji i tak wolałabym, na kogoś innego scedować pisanie wątków erotycznych. Cały czas podtrzymuję propozycję współpracy  ;)  Dzięki za poświęcony czas i komentarz!  
      :)

    12 kwietnia

  • unstableimagination

    @Marigold Zapraszam na przeszpiegi :) Chociaż wydaje mi się, że czerwony kapturek jest zdecydowanie lepszy od pierwszych części królewny. Przynajmniej IMHO.  Dlaczego chcesz pisanie erotyki scedować? Przecież to bardzo przyjemnie się pisze! Poza tym gdyby ktoś inny coś Ci napisał to nie byłoby to już tak całkiem Twoje. A mówiąc poważnie to ja bardzo mało czasu na własne rzeczy, mimo że wydaje się to ciekawym pomysłem by napisać coś o Kaidanie i Arlene. Może kiedyś, coś krótkiego? :)

    12 kwietnia

  • Marigold

    @unstableimagination  
    Sceny miłosne są najbardziej wymagające, zabierają dużo czasu, energii i uwagi. To już wyższa matematyka, żeby je napisać podniecająco, ale nie w sposób wulgarny.  Podczas pisania tych wątków mózg mi paruje, a synapsy grożą przegrzaniem   ;)  Lubię je pisać, ale nie poprawiać  ;)  
    W najbliższym czasie zamierzam poczytać sobie wszystkie Twoje opowiadania i podzielę się wrażeniami.  
    Co do braku czasu, rozumiem Cię doskonale. Sama od paru tygodni łapię kilka srok za ogon i czasami nie wiem, jak się nazywam. Byle do przyszłego tygodnia, kiedy trochę się to uspokoi!  ;)

    12 kwietnia

  • unstableimagination

    @Marigold Pamiętaj, że ja tu żadną miarą nie jestem ekspertem :) Wręcz przeciwnie. Szczerze to królewna to moje pierwsze opowiadanie, i na nim się uczyłem. To wiele godzin czytania, i bardzo dłuuugie sceny. Sugeruję raczej tylko streszczenie przeczytać i może ostatnią część :) Kapturek lepszy, ale też przydługi. Też nie lubię poprawiać :)

    12 kwietnia

  • elninio1972

    @Marigold chętnie pomogę, przeczytam i zasugeruje drobne zmiany czy poprawki jak coś  
    Choć kiepski ze mnie polonista 😁

    14 kwietnia

  • Marigold

    @elninio1972 Dzięki za wizytę i propozycję pomocy, kto wie, czy nie skorzystam w chwili twórczego kryzysu   ;)

    14 kwietnia