Kochaj mnie cz.4

Niestety koszmar wrócił i nie mógł przez całą noc odpuścić. Rano byłem niewyspany, ale miałem palny do zrealizowania. Szybko wziąłem prysznic, przebrałem się w dresy i poszedłem udawać cukiernika. W kuchni zrobiłem sobie kawę i włączyłem radio. Cały przepis przepisałem na kartkę i wyciągnąłem wszystkie potrzebne rzeczy i składniki.  
Po 20 minutach miałem dość nic nie szło tak jak zaplanowałem, białka nie chciały się ubić, mąka była wszędzie tylko nie w misce, masło się przypaliło, a ja słyszałem jak się ze mnie ktoś śmieje.
-Co robisz kucharzu??- w drzwiach stała Julia, śmiała się, była ubrana podobnie
-Chciałem cię przeprosić za wczorajsze słowa, ale nie umiem piec- podeszła do blatu i spojrzała na to co tam było, nawet jeżeli śmiała się ze mnie to nie mogłem się powstrzymać, jej zamieszkanie ze mną działało pozytywnie, ale tylko w pewnych momentach
-A co to miało być?
-jakiś biszkopt z kremem czy masą czekoladową, ale nic nie chce się zrobić tak jak w przepisie, to chyba nie dla mnie
-Pomogę ci, ale tylko ten ostatni raz- wskazała na miskę z nieubitym białkiem- co to miało być?
-Białka ubite na sztywną pianę- spojrzała na mnie jak na idiotę i w sumie trochę się teraz tak czułem
-Chciałeś to ubić łyżką? Za jakie grzechy mnie to spotyka? Przecież byłam dobrą uczennicą?- wyciągnęła z szuflady jakieś dziwne urządzenie i podała, po chwili była moja upragniona puszysta piana, wyczarowała mąkę, masło roztopiła na nowo, a ja stałem i nie wiedziałem co mam robić- co tak stoisz, tam widzę czekoladę, tu masz tarkę zetrzyj ją i ubij śmietanę
-Czy ty brałaś jakieś kursy gotowania?
-Zrób mi tą przyjemność i nie gadaj- wylała wszystko na blaszkę i wstawiła do piekarnika, i zaczęła sprzątać, skierowała swój wzrok ku górze- Daj mi cierpliwość
-Zostaw to, ja wszystko posprzątam, moje przeprosimy i tak nic nie dały, mogłem kupić ci tą głupią czekoladę, a nie teraz zamiast mnie to ty musiałaś robić ciasto
-Miło, że chciałeś mnie przeprosić, ale nie  było potrzebne, a teraz wychodzę wrócę wieczorem, tylko nie zapomnij wyciągnąć ciasta i błagam nie rób już nic więcej.
-Dobrze proszę pani- uśmiechnęła się, ale nic już nie powiedziała.
Wyszła z domu i tak zostałem sam ze stertą rzeczy do umycia. Po około 30 minutach usiadłem w salonie i włączyłem telewizję, byłem zmęczony w nocy nie mogłem zasnąć, ale nie mogę spać mam placek w piekarniku.
Kiedy placek stał na stole poszedłem do swojej sypialni i stanąłem przed szafą z ubraniami mojej żony, kochała wszystkie te rzeczy, a teraz już w niczym jej nie zobaczę. Nie mogę siedzieć w domu, bo mnie to wszystko dobija, ubrałem adidasy i wyszedłem na dwór, nie miałem żadnego planu na swoją trasę, szedłem przed siebie, byłem już spory kawałek od „bezpiecznej” dzielnicy kiedy usłyszałem jakieś głosy
-Krystian, ty idioto chcesz żeby nas policja rozszyfrowała? Bo tobie się zachciało dziewczyny? Trzeba mi było powiedzieć, przecież wiesz, że znam dużo chętnych
-Nikt nas nie znajdzie, nie zachciało tylko jestem jej ciekaw może się okaże, że ona idealnie nadaje się do naszego interesu, a to, że będę miał z niej dodatkowy pożytek to jest moja nagroda, jak mi się znudzi to sam się będziesz mógł przekonać- to był ten chłopak z którym się całowała wczoraj na moich oczach, ale jak jej powiem to nie uwierzy
Szybko się wycofałem i poszedłem do domu, powiedziała, że będzie wieczorem to z kim ona się teraz spotkała? Nawet nie mam jej numeru telefonu, żeby zadzwonić, no nic.  O 20 mam zebranie lekarzy i muszę jechać, ale jakoś nie mam na to ochoty.  
Około godziny 19:30 poszedłem wziąć prysznic, ubrałem białą koszulę ciemne jeansy i marynarkę, nie lubię się jakoś bardzo stroić, wziąłem telefon, portfel i wyszedłem z domu, nie zostawiałem żadnej wiadomości bo nie czułem takiej potrzeby, spojrzałem w samochodzie na zegarek miałem jeszcze jakieś 10 minut, a do szpitala mam 5 samochodem, zresztą nawet jak się chwilę spóźnię to nic się nie stanie.
Na zebraniu jak co roku mowa o tym samym, usiadłem z tyłu i słuchałem, a raczej udawałem, że to robię, poczułem jak ktoś mnie lekko szarpie
-Powiedz po co my musimy na tym siedzieć?
-Bo to obowiązek każdego szanującego się lekarza- powiedziałem z udawaną powagą- Jeszcze jakieś 45 minut
-On chyba te 2 godziny przemowy zna na pamięć
-Nie wiem, nie interesuje mnie to, ale ja wiem, że ja i tak tego nie zapamiętam więc może sobie to powtarzać
Po skończonym przemówieniu nareszcie mogłem usiąść w samochodzie i pojechać do domu, po chwili parkowałem przed nim, paliło się światło w oknie. Zamknąłem samochód i wszedłem do domu, poszedłem do góry, drzwi do pokoju Juli były otwarte, a tam to co zobaczyłem bardzo mnie zaskoczyło, Krystian i Julia nawet mnie nie zobaczyli byli pochłonięci swoją zabawą.
-Czy ja ci nie powiedziałem, że nie masz nikogo tu spraszać- podszedłem do łóżka i szarpnąłem chłopaka, Julia zrobiła się na twarzy czerwona jak burak
-czyż to nie pan doktor, ale proszę nie być zazdrosnym- ja zazdrosny? Dobre sobie, chwyciłem Krystiana i poszedłem z nim na dół gdzie wyrzuciłem za drzwi, wróciłem na górę
-Wracasz do domu- chwyciłem Julię za łokieć i poszedłem do samochodu, wsadziłem ją, a później sam wszedłem, byłem nieźle zdenerwowany, jeszcze bardzie, że wiedziałem co to za typ
-Przepraszam
-Nie interesuje mnie twoje przepraszam- ruszyłem spod domu, może trochę za szybko, zaczęło padać, po chwili przejeżdżaliśmy obok las
-Zatrzymaj się, albo zwolnij, ja chcę żyć- to mnie otrzeźwiło, nawet nie wiedziałem, że tak szybko jadę, kostki na dłoniach zbielały od trzymania kierownicy, zjechałem na po boczę i wysiadłem z samochodu, miałem dość, musiałem się wyładować, niestety drzewo stało za blisko, zacząłem je bić, nie czułem bólu.- Przestań, co ty robisz! Zrobisz sobie krzywdę
Dopiero teraz poczułem jak Julia, stara się mnie odsunąć od tego niewinnego drzewa, stanęła przede mną i mnie przytuliła
-Przestań, proszę- poczułem jej usta na mojej szyi- nie rań siebie i innych
-Zabiłem ją, była taka sama pogoda, przecież ja ją kochałem, zabiłem jej miłość, ona już do mnie nie wróci, dlaczego razem nie zginęliśmy ? Życie nie ma sensu
-DOŚĆ!! Wiesz co? Mam dość, użalasz się nad sobą jak małe dziecko, wiem, że sama chciałam, żebyś się wygadał, ale ty bredzisz, nie mam ochoty na takie gadanie, ale powiem ci coś, przypomnij sobie swój ślub wtedy też zabiłeś jedną osobę


I JAK? ŁAPKI W GÓRĘ I KOMENTARZE :):)

blogerka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1277 słów i 6818 znaków.

2 komentarze