i później jest już tylko lepiej...a później znowu wszystko się wali cz.6

- Z Harrym, a nic, bo wiesz my... - nie dokończyłam, bo zadzwonił mój telefon. - O wilku mowa. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Halo. 
- No cześć piękna. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam. - Co tam u was?
- U nas nic ciekawego, jestem właśnie z Van i Jessicą na spacerze w parku, a u ciebie, znaczy u was? - zapytałam.
- Ja siedzę na kanapie w salonie i patrze na tych debili, którzy urządzili sobie bitwę na jedzenie. - powiedział rozbawionym głosem. - Tylko nie debili! - usłyszałam krzyk. - To był Lou. - wytłumaczył Hazz.
- Czemu nie bawisz się z nimi? - zapytałam się chichocząc.
- Bo rozmawia z tobą, odkąd przyjechał od ciebie, strasznie spoważniał i nie chce nam powiedzieć co tam się stało tylko wymyśla jakieś wymówki. - powiedział zły Louis.
- Oj Lou, Lou, pierwszy raz jak cię zobaczyłam i poznałam byłeś taki sam ciekawy jaki jesteś teraz, w ogóle się nie zmieniłeś. - powiedziałam śmiejąc się.
- No weź nie bądź taka jak Hazza i powiedz nam o co chodzi. - powiedział Zayn.
- Harry mogę? - zapytałam.
- Jak chcesz, ja nie mówiłem, bo nie wiedziałem czy ty chcesz żeby wiedzieli. - powiedział.
- No ok, więc chodzi o to że... - opowiedziałam im wszystko od początku do końca.
- Hallo, jesteście tam? - zapytałam, chwila ciszy i nagle krzyk Louisa.
- Oł je, będę wujkiem!!! - krzyknął bardzo głośno. - Kto jest chrzestnym, a kto chrzestną? - zapytał zaciekawiony.
- Chrzestną jest Jessica, a chrzestnym jest brat Jess, Lucas. - powiedziałam. 
- Oooo, to musisz mnie poznać z Jessicą. - powiedział zadowolony Louis. 
- To muszę cię zmartwić, ona woli ogarniętych chłopaków. - powiedziałam i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Ej, ja jestem ogarnięty. - powiedział chłopak udając, że płacze.
- Mhm, jaki normalny 21letni chłopak udaje, że płacze? - zapytałam.
- Ja nie udaje i nie płacze. - powiedział normalnie.
- No okok, ale muszę kończyć, bo Vanessa płacze, a ja muszę iść już do domu, kocham cię Harry. pa chłopaki. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Przecież ona nie płacze tylko śpi. - powiedziała zdziwiona Jess.
- Tak wiem, ale z tymi idiotami mogłabym gadać tak jeszcze jakieś kilka godzin, bo jak się rozgadają to skończyć nie mogą. - powiedziałam i wybuchnęłyśmy razem śmiechem.
- No to miałaś mi powiedzieć jak tam z Harrym. - powiedziała.
- Serio, dalej nie wiesz? - zapytałam robiąc wielkie oczy.
- OMG, jesteście razem? - zapytała.
- No tak. - powiedziałam uśmiechając się.
- AAaaaaaaa!!! - zaczęła piszczeć, a ludzie przechodzący patrzyli się na nią jak na debilkę, ale to norma, bo zazwyczaj zachowuje się tak w miejscu publicznym.
- No tak fajnie, ale ciszej, bo obudzisz Van. - powiedziałam.
- No tak, przepraszam. - powiedziała szeptem.
Posiedziałyśmy tak jeszcze około godziny i poszłyśmy do sklepu, bo nie ma nic w lodówce. Kiedy weszłyśmy do TESCO, brałyśmy co tylko wpadnie w ręce, zajęło nam to prawie dwa wózki.
- Dzień Dobry. - powiedziała sprzedawczyni robiąc wielkie oczy kiedy spojrzała na towar, który chciałyśmy kupić.
- Dzień Dobry, tak wiem dużo tego, ale nie mamy nic w lodówce, kompletnie nic. - powiedziałam uśmiechając się do niej, co ona odwzajemniła. Rachunek nie był mały, wynosił ponad 2 stówy, no cóż mówi się trudno, tylko jest problem, jak my to zabierzemy.
- Jess, zamów taksówkę. - powiedziałam.
- Okok, poczekaj chwilę.
Już po 5min pod sklep przyjechał wielki samochód. Kierowca pomógł nam spakować wszystko do bagażnika, następnie weszliśmy do samochodu i podałyśmy mu adres. Po jakieś godzinie byłyśmy w domu, wiecie jakie były korki, masakra. właśnie przed chwilą obudziła się. Poszłam i położyłam ją na dywanie w salonie i poszła pomóc Jessice. Tylko był mały problem nie wszystko zmieściło się do lodówki, więc postanowiłyśmy zrobić obiad. Van wsadziłam do jej różowego krzesełka. Chciałyśmy zrobić zapiekankę, więc wyciągnęłyśmy makaron, mięso i warzywa. Kiedy makaron się gotował, ja zaczęłam przygotowywać obiad, a Jessica warzywa, następnie wszystko razem wymieszałyśmy i dałyśmy na 30min do piekarnika. Już po półgodzinie mogłyśmy jeść nasz obiad. Po skończonym obiedzie, Jess pomyła naczynia, a ja z trudem schowałam resztę rzeczy do lodówki. Zrobiłam kawę i położyłam ciastka na stoliku w salonie. Moja przyjaciółka zaniosła Van do salonu i posadziła ją na wcześniejsze miejsce czyli na dywan. Ogladałyśmy właśnie wiadomości kiedy pokazano tak moje zdjęcie 
kiedy całowałam się z Harrym na lotnisku kiedy musiał już wracać do Londynu, a następnie zdjęcie z tego samego dnia z lotniska w Londynie kiedy całował się z Taylor, tylko na zdjęciach było widać, że ten pocałunek z Taylor nie jest taki zwykły, tylko tam całowali się tak namiętnie i cały czas się uśmiechali i inaczej na siebie patrzyli, bo gdyby to był związek ustawiony to by się chyba tak nie zachowywali, prawda? 
-  Lucy, wszystko dobrze?
- Tak, tak, to jest ustawiony związek. - powiedziałam i starłam łzy.
- To dlaczego płaczesz? - zapytała.
- Bo kiedy masz wrażenie, że jest dobrze, to zaraz się wszystko wali! Van wyzdrowiała i znowu byłam z Harrym i było dobrze to się teraz dowiaduje, że ten debil mnie najprawdopodobniej zdradza, kurwa dlaczego ja muszę mieć takiego pecha! - krzyknęłam i przytuliłam się do Jess.
- Nie płacz, wszystko się ułoży, zobaczysz. - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie.
- Możemy to przełączyć? - zapytałam. 
- Jasne. - powiedziała. i przełączyła na jakieś bajki dla dla dzieci.
- Mama, pomóz. - powiedziała Van, bo chciała usiąść na kanapę, żeby obejrzeć bajeczkę, wzięłam ja na rączki i posadziłam obok siebie. Nagle zadzwonił telefon, bardzo zdziwiło mnie to, kto dzwoni...

Heej, sorki że tak późno ale czasu nie miałem, być może dzisiaj dodam jeszcze część siódmą

MisieQ420_PL

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1171 słów i 6028 znaków.

4 komentarze

 
  • Ja :))

    super pisz dalej :D

    26 sty 2014

  • gtr

    o ja! Swietne;* pisz szybko kolejna czesc

    26 sty 2014

  • Misiaa

    Super czekam na ciąg dalszy ;)

    26 sty 2014

  • Bliz

    Super 10/10 czekam na nową notkę

    26 sty 2014