i później jest już tylko lepiej...a później znowu wszystko się wali cz.3

Heej wam wszystkim, dzisiaj dodam część trzecią a może i nawet czwartą :). Mam nadzieje że ta część jest dłuższa niż poprzednia. Kolejne części będą jutro bądż pojutrze ;)

Całą noc przesiedziałam w jej sali i całą noc myślałam nad tym co powiem jutro Harremu. Przecież nie mogę mu powiedzieć, "Hej Harry słuchaj, bo to jest twoje dziecko i jest ciężko chore, potrzebuję 30 tysięcy na operację dla niej, mógłbyś zapłacić ?". Nie chcę żeby tak wyglądało, nie chcę żeby pomyślał sobie, że go wykorzystam i znowu nie będę się do niego odzywać przez 3lata. Ze zmęczenia zasnęłam. Obudziłam się o 6:00, wow to mój rekord, spałam aż 2godziny, ostatnio sypiam po 30min. Van już nie spała tylko patrzyła się na mnie tymi dużymi, zielonymi oczami, cholera ona była tak strasznie do niego podobna! O godzinie 8:00 zabierają ją dzisiaj na badania, a później będę musiała porozmawiać z lekarzem. Siedziałyśmy w ciszy, ani ja, ani Vanessa nic nie mówiłyśmy. Po chwili usłyszałam mój telefon, wyciągnęłam go z torebki i zobaczyłam, że ktoś przysłał mi smsa.
- Hej, jestem już w samolocie, będę koło 12. Harry xx. - kiedy to odczytałam od razu spojrzałam na zegarek, by dowiedzieć się która godzina, dochodziła prawie 8:00, jak ten czas szybko leci. - pomyślałam.
- Hej, dobrze czekam, do zobaczenia. Lucy xx. - odpisałam.
Jejku jak ja go dawno nie widziałam, ciekawa jestem jak wygląda, czy się zmienił, od czasu kiedy on pojechał do Londynu nie miałam z nim żadnego kontaktu. Nie wchodziłam na portale plotkarskie, nie wiedziałam nawet jak wygląda, zaczęłam żyć jak normalna samotna matka z dzieckiem, młoda matka z dzieckiem, która nie znała Harrego i nie wiedziała kim jest ojciec, już się nawet przyzwyczaiłam do takiego życia i wszystko pewnie byłoby dobrze gdyby nie choroba Van. Nim się obejrzałam, pielęgniarki wynosiły moją córkę na kolejną operację.
- Proszę pana! - krzyknęłam i podbiegłam do lekarza.
- Dzień dobry, co się stało? - zapytał.
- Ja chciałam powiedzieć, ze na jakieś 60% może będę miała pieniądze na tą operację. - powiedziałam.
- To bardzo się cieszę i naprawdę trzymam kciuki żeby się pani udało, a na razie muszę iść, zbadać Van i powinniśmy wrócić za jakąś 1godzinę. 
Minęło już prawię 4godziny. Van leży już w sali i śpi, a ja czekam na Harrego. Po chwili usłyszałam mój dzwonek telefonu.
- Hallo. - powiedziałam.
- Hej jestem już pod szpitalem, możesz po mnie przyjść. - oznajmił mi Hazz.  
- Ok, będę za 1minutę. - powiedziałam i się rozłączyłam.
- Van, ja zaraz przyjdę. - powiedziałam i pocałowałam ją w czółko.
Wybiegłam z sali i w ostatniej chwili wbiegłam do windy. Ludzie patrzyli na mnie jak na debilkę, a ja szczerze miałam na to wyjebane. Teraz liczyło się to żeby jak najszybciej znaleźć się na dole. Kiedy winda się zatrzymała wybiegłam z niej jak wariatka, potykając się o własne nogi. Szybko wybiegłam przed szpital i zaczęłam szukać wzrokiem Harrego. Po chwili zobaczyłam siedzącego na ławce chłopaka z burzą loków na głowie, podeszłam do niego. Stanęłam na przeciwko i wpatrywałam się w niego, jejku jak on się zmienił! 
- H..Harry? - zapytała, jąkając się.
- Tak, a ty Lucy, boże jak ty się zmieniłaś. - powiedział i mnie przytulił.
- Hej, ty też się zmieniłeś, nawet bardzo. - powiedziałam i się w niego wtuliłam. Wtedy zrozumiałam, że ja go dalej kocham, że nigdy nie przestałam. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją starłam. Wiedziałam, że jak dowie się o dziecku będzie na mnie bardzo zły, że mu tego nie powiedziałam, ale musiał to zrobić to było dla dobra Van.
- Chodź do środka i powiem ci co się stało. - powiedziałam i z niechęcią się od niego odkleiłam.
- Dobra. - powiedział i złapał za rękę. Weszliśmy do szpitala i ruszyliśmy w stronę windy. Wcisnęłam guzik 5piętro i winda ruszyła. 
- Dlaczego jedziemy na oddział dla dzieci? - zapytał nie wiedząc o co chodzi.
- No bo ten, tylko proszę cię nie krzycz. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Nie obiecuję. - powiedział.
- No bo chodzi o to, że tam w jednej z sal leży... - zacięłam się na chwilę.
- No kto leży? - zapytał zniecierpliwiony.
- Nasze dziecko. - powiedziałam ciszej.
Chwila ciszy i jeszcze na moje nieszczęście winda się zacięła, szlag!
- Jak to kurwa moje dziecko, co ty jaja se ze mnie robisz, jakie dziecko, przecież nie mamy żadnego dziecko, kurwa weź mi wytłumacz o co chodzi!!! - stracił panowanie nad sobą, zaczął krzyczeć i chodzić w kółko. - Jak to się stało. - powiedział szeptem.
Zaczęłam płakać.
- Ja pierdole masz 19lat i nie wiesz jak się robi dzieci! - teraz to ja krzyknęłam.
- Wiem, kurwa wiem, ale dlaczego mi nie powiedziałaś! - krzyknął.
- Bo nie chciałam zepsuć ci kariery, wiedziałam jak się cieszysz na to, ze będziesz sławnym piosenkarzem, a dziecko by ci to wszystko zepsuło. - powiedziałam cicho. 
Nagle ruszyła winda i chwilę potem mogliśmy z niej wyjść. Na 5pietrze czekało dużo ludzi na windę, a jak my wyszliśmy patrzyli się na nas jakby nie wiadomo co się stało. Naglę z tego tłumu wyszedł lekarz,  
- Przepraszam, ze się wtrącam, ale coś się stało, bo było was słychać w całym szpitalu? - zapytał przestraszony.
- Nie wszystko w porządku. - powiedziałam i złapałam Harrego za rękę i zaprowadziłam w miejsce, w którym nikt nie będzie słyszał o czym rozmawiamy.
- Harry, wiem nie powinnam zataić przed tobą faktu, że masz dziecko, ale teraz musiałam ci powiedzieć i proszę cię nie zrozum tego tak jakbym chciała cię wykorzystać. - powiedziałam.
- Mów. - powiedział.
- Bo chodzi o to, że Vanessa, tak nazywa się nasza córka choruję na raka, ma 2 lata, potrzebuje pieniędzy na operację, tylko, ze operacja nie jest tania kosztuje 30tys, dlatego proszę cię o pomoc. - powiedziałam.
Przez chwilę staliśmy w ciszy, aż Hazz ją przerwał.
- Pomogę ci, ale chcę ją zobaczyć. - powiedział.
- Dobrze, chodź. - powiedziałam. - A i Harry, dziękuję. - powiedziałam, uśmiechnęłam się i przytuliłam go, co on odwzajemnił. Kiedy weszliśmy do sali, w której leży Van,    
zobaczyłam ja jak opiera się buźka o szczebelki łóżka. 
- Jejku jaka ona śliczna. - powiedział cicho Harry, na jego słowa uśmiechnęłam się pod nosem...Heej wam wszystkim, dzisiaj dodam część trzecią a może i nawet czwartą :). Mam nadzieje że ta część jest dłuższa niż poprzednia. Kolejne części będą jutro bądż pojutrze ;).

MisieQ420_PL

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1271 słów i 6691 znaków.

Dodaj komentarz