i później jest już tylko lepiej...a później znowu wszystko się wali cz.2

Heej, dodaje wam dziś jeszcze 2 część, jutro może bedzie trzecia i czwarta :)

Kiedy Vanessa się urodziła, była piękna, miała śliczne, duże zielone oczy. Bardzo się cieszyłam i wiedziałam, że dam radę. Ale pewnego dnia kiedy spałam, bo mam z nią pokój, usłyszałam, że się dusi, szybko wstałam i zobaczyłam, że jest ledwo przytomna. Zawołałam Jessice, ona szybko przybiegła i zadzwoniła na pogotowie, już po 15min przyjechała karetka. Nie zdążyłam się nawet przebrać z pidżamy, po prostu założyłam kurtkę i buty i razem z przyjaciółką pojechałyśmy razem z karetką. Kiedy byliśmy już w szpitalu. Wtedy lekarze uratowali ją w ostatniej chwili. Później lekarz powiedział mi, że jest chora, ciężko chora. Załamałam się tą wiadomością. Zaczęłam pracować jako przedszkolanka i dzięki temu miałam pieniądze na wyżywienie nas i na leki dla niej. Już powoli zaczęłam przyzwyczajać się do takiego trybu życia. Kiedy Vanessa skończyła 1rok. Zaczęła "karierę" modelki. Pozowała do różnych zdjęć i dzięki temu  
mieliśmy trochę więcej pieniążków. To jest jedno jej zdjęcie. To zdjęcie zostało zrobione niedawno. A co stało się teraz, że jestem w szpitalu? Proste, znowu nie mogła złapać oddechu. Kiedy przywiozłam ją do szpitale lekarze znowu ją zaczęli ratować, udało się!!! A o co chodzi z tymi 30tys? Kiedy lekarz wyszedł z sali, w której teraz leży Van, zawołał mnie do swojego gabinetu,  
- Proszę usiąść. - powiedział i wskazał na krzesło, po czym sam później usiał na przeciwko mnie. 
- Co chiał mi pan powiedzieć? - zapytałam zdenerwowana.
- Chodzi o to, że jeśli pani chce, żeby córka była już zdrowa, potrzebna jest operacja, która niestety jest droga, bo kosztuje 30tys. - powiedział spokojnie.
- 30tys? - zapytałam robiąc duże oczy. - Skąd ja panu wezmą taką kwotę, przecież nie mam pieniędzy, a u nikogo nie mam kto by mi pomógł, moja przyjaciółka nie ma pieniędzy, tym bardziej ja. - powiedziałam i zaczęłam płakać.
- A ojciec dziecka? - zapytał spokojnie.
- Jaki ojciec dziecka, on nie wie, że ma dziecko, jest on piosenkarzem w zespole One Direction, przecież jak ja mu o tym powiem to zepsuję mu tym karierę!- krzyknęłam.
- Proszę nie krzyczeć ja tylko mówię, że jest taka możliwość żeby wyleczyć Vanesse z choroby. - powiedział.
- Tak, przepraszam i dziękuję za informację. - powiedziałam i wstała i wyszłam.
- I co? - zapytała mnie Jes.
Opowiedziałam jej wszystko i znowu się rozpłakałam. Teraz już wiecie co się wydarzyło, więc od teraz jesteście na bieżąco. 
- Może zadzwonisz do niego, spróbuj przecież nie zaszkodzi. - powiedziała przyjaciółka.
- No dobra, idę. - powiedziałam i wstałam.
Odeszłam kawałek i wyciągnęłam telefon z torebki.
Pierwszy sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał...poczta głosowa, cholera! Zadzwonie jeszcze raz, muszę ją z tego wyleczyć, szlag, znowu to samo. Dzwonie trzeci raz...pierwszy sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał.
- Halo. - odezwał się męski głos w słuchawce.
- Halo, Harry to ty? - zapytałam, lekko przestraszona.
- Tak, a kto mówi? - zapytał, a ja wybuchłam płaczem.
- To ja pamiętasz mnie? Jestem Lucy... Lucy Black, twoja przyjaciółka...z dzieciństwa. - powiedziała.
- Omg, naprawdę jesteś Lucy, już myślałem, że o mnie zapomniałaś. - powiedział zadowolony.- A dlaczego płaczesz? - zapytał ze strachem w oczach.
- No, bo... nie ważne... to znaczy bardzo ważne, ale to nie jest rozmowa na telefon, proszę cię przyjedź do Holmes Chapel, potrzebuję cię, wiem kiedy dowiesz się o tym będziesz bardzo zły i rozumiem jak nie będziesz chciał ze mną już więcej rozmawiać, ani mnie widzieć, ale musisz przyjechać, już nawet nie rób tego dla mnie tylko... - nie powiedziałam dalej, bo wybuchłam głośnym płaczem.
- Ej, mała nie płacz będę jutro wieczorem, albo po jutrze rano, obiecuje. - powiedział przestraszony.
- Dziękuję ci, jestem ci bardzo wdzięczna. - powiedziałam trochę się uspokajając.
- A dla kogo mam to zrobić, jak nie dla ciebie, bo nie dokończyłaś, a co z twoimi rodzicami? - powiedział trosklwiwym głosem.
- Hazz, to nie jest rozmowa na telefon, ale powiem ci tylko tyle, że wszyscy się ode mnie odwrócili, rodzice wyrzucili mnie z domu prawię trzy lata temu, ale opowiem ci wszystko jak przyjedziesz. - powiedziała smutnym głosem.
- A gdzie teraz mieszkasz? - zapytał przestraszony.
- Mieszkam u Jes, tylko ona się ode mnie nie odwróciła i pomogła kiedy najbardziej tego potrzebowałam. - powiedziałam spokojnie.
- Posłuchaj mnie, będę jutro wieczorem, bo już zarezerwowałem bilety, masz szczęście, że mamy wolne, a gdzie mam przyjechać? - powiedział i zapytał się.
- Przyjedź pod szpital, w którym się urodzilismy. - powiedziałam.
- Boże, co ci się stało? - zapytał przejęty.
- Mi nic, zadzwoń do mnie kiedy będziesz pod szpitalem. - powiedziałam.
- No dobrze, muszę kończyć papa. - powiedziała
- Cześć i dziekuję. -powiedziałam i się rozłączyłam.
- I co ? - zapytała Jessica kiedy usiadłam koło niej.
- przyjedzie jutro wieczorem. - powiedziałam, wstałam i weszłam do sali, w której spała Van.

MisieQ420_PL

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 984 słów i 5296 znaków.

1 komentarz

 
  • Bliz

    Super pisz dalej takie opowiadanie cały czas

    19 sty 2014