Słuchajcie czytelnicy i czytelniczki i ktokolwiek inny jeszcze, kto będzie to czytał. Mam do was wielką osobistą prośbę, taką między nami, żeby ten Grafoman, co to, to wszystko napisał o tym nie wiedział. Rzucał się tam trochę, że mu niby najeżdżam jego wielkie dzieło, jakimiś podejrzanymi słowami, ale go udobruchałam A więc no właśnie, wracając do samej prośby. Jeśli komukolwiek będzie się chciało i przeczyta całość tego „dzieła”, bo przyznać muszę, że się napłodził skubany... To weźcie mi powiedzcie, czy mu choć trochę pomogłam? I się sprawdziłam, jako Wena? No wiecie, w tych tam waszych komentarzach, co to mi o nich ten Grafoman opowiadał. Bo wiecie... ja nie mam pewności, czy powinnam do niego przybywać, czy nie, a chcę wiedzieć, chcę mieć pewność. Rozumiecie? No pewnie, że tak
O kurcze, miałam tylko kilka słów napisać, a tu tyle się ich nazbierało. Czyżbym się sama sobie udzieliła? Kto wie?
No, ale ale, teraz już mi wybaczcie. Zbieram się. Mamy z Grafomanem łóżko do wypróbowania
Żegnajcie!
I pamiętajcie dać mi znać!
1 komentarz
shakadap
Wena raz jest, a raz jej niema. Czasami trzeba po prostu trwać dalej już nie w zapale ale z wytrwałości.
Bardzo dobry tekst.
Pozdrawiam i powodzenia.
Shogun
@shakadap Bardzo dobrze powiedziane.
Dziękuję.
Pozdrawiam również