i później jest już tylko lepiej...a później znowu wszystko się wali cz.10

Przez ostatnie dni dostaje, jakieś dziwne smsy typu " Jeszcze te o pożałuje! " tylko o kogo mogło chodzić? Czasami dzwonią do mnie jakieś zastrzeżone numery i nikt się nie odzywa, albo słyszę jakiś głośny śmiech. Nikt o tym nie wie, nie chcę ich na zapas martwić. Jess chodzi na studia i bardzo jej się tam podoba, chłopaków coraz częściej nie ma w domu, a jak przychodzą to nie ma z nimi Harrego, a jak przychodzi to się odzywa i jest jakiś zdenerwowany i wkurzony. Teraz leżę w łóżku, niestety obok mnie nie ma loczka, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Leżę i rozmyślam i nagle słyszę jak dzwoni mój telefon. Znowu jakiś nieznajomy numer, odbieram i nic nie słyszę.
- H...ha...hallo? - powiedziałam.
I znowu ten okropny śmiech, szybko się rozłączyłam i wyłączyłam telefon. Zaczęłam płakać, miałam już tego dosyć! Zaczynałam się coraz bardziej bać. Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera po cichy drzwi, szybko wytarłam łzy i spojrzałam w tamtym kierunku, stała tam wystraszona Van.
- Mamusiu, ktoś ziucia czymś w okno. - powiedziała szeptem.
- Chodź, zobaczymy. - powiedziałam, wstałam i wzięłam ją na ręce, rzeczywiście kiedy weszłyśmy do pokoju od okna odbijały się cienki patyki. Postawiłam Vanesse na podłodze i kazałam zostać przy drzwiach, a sama podeszłam do okna. W ogrodzie stał jakiś zakapturzony, umięśniony mężczyzna. Przestraszyłam się, kiedy mnie zobaczył odwrócił się tyłem do mnie, podbiegł do płotu i uciekł. Podeszłam do dziewczynki i razem poszłyśmy do mojej sypialni. Położyłam ją koło siebie, szybko zasnęła, zresztą tak jak zawsze. Szczerze, ja nie spałam całą noc. Rano o 9:00 zobaczyłam, że Van się zaczęła pomalutku budzić, pocałowałam ją w czółko. We dwie zeszłyśmy na dół, gdzie był Harry. Kiedy nas zobaczył uśmiechnął się, Van do niego podbiegła i przytuliła, a ja poszłam do kuchni, nawet na niego nie patrząc. 
- Dlaczego jesteś zła? - zapytał, wchodząc do kuchni.
- Do cholery jasnej, nie ma cię całymi dniami w domu, zresztą w nocy też, a kiedy przychodzisz jesteś jakiś zdenerwowany, wkurzony itp, nie można się do ciebie odezwać, bo za chwilę rzucasz wszystkim co znajdzie się na drodze!!! Nie ma cię wtedy kiedy najbardziej cię potrzebujemy. - To drugie zdanie powiedziałam ciszej. - Tak cię interesuje, że masakra, nie wiesz co się stało dzisiaj w nocy, nie wiesz co dzieje się przez ostatni tydzień, bo cię nie ma! - krzyknęłam.
- No to może byś mi tak łaskawie powiedziala? - zapytał, spojrzałam w jego oczy, nie były takie jak zawsze, te były jakieś inne, czerwone, bezuczuciowe, nic nie można było z nich wyczytać, tak jakby...
- Brałeś. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
On się tylko zaśmiał.
- Dlaczego? - znowu się odezwałam.
- Nie rób ze mnie idioty, nie brałem! - krzyknął i rzucił na podłogę przezroczystą szklankę, przez przypadek na nią nadepłam.
- Ałć. - powiedziałam. - Wyjdź stąd zanim zrobisz coś jeszcze. - warknęłam.
- Masz nauczkę, przynajmniej nie będziesz wyzywać mnie od ćpunów! - krzyknął i wyszedł z kuchni, a po chwili usłyszałam tylko trzask drzwi wejściowych.
- Boże, co tu się stało! - krzyknął Louis, wchodząc do kuchni.
- Zapytaj się tego debila Harrego. - powiedziałam i wyszłam z kuchni. Krew z mojej nogi lała się i nie chciała przestać. Poszłam do łazienki i przemyłam wodą utlenioną, następnie zabandażowałam. Kiedy wyszłam z łazienki wszyscy siedzieli w salonie ja posłałam im słaby uśmiech i poszłam do kuchni. Posprzątałam szkło, które leżało na podłodze i kulejąc poszłam do salonu. 
- Mamo, cio się stało? - zapytała Van.
- Nic. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. - Idź się pobaw z wujkiem Louisem. - powiedziałam i posłałam Lou błagające spojrzenie, on tylko się uśmiechnął i pobiegł z Van na górę.
- A tak na serio co się stało? - zapytała Jess, dzisiaj była sobota więc nie musiała nigdzie iść.
- Harry. - powiedziałam szeptem.
- On ci to zrobił? - zapytał Niall z niedowierzaniem.
- Po części. - powiedziałam.
- No to opowiadaj. - powiedział Zayn.
- W domu nie było go całą noc, przyszedł dzisiaj rano jakby nigdy nic i zaczął mieć do mnie pretensje, że jestem na niego zła, ja wytknęłam wszystko, później spojrzałam w jego oczy, były inne, wiedziałam, teraz zobaczyłam, że on brał, on się na mnie wydarł rzucił szklanką ja przez przypadek weszłam w szkło, powiedziałam żeby wyszedł, bo jeszcze coś innego zrobi, a on wyszedł z mieszkania. - opowiedziałam.
- A co mu powytykałaś? - zapytał Liam.
- Nic ciekawego, to że nie ma go wtedy kiedy go najbardziej potrzebuje, i że tak się mna interesuje, że nawet nie wie, że od jakiegoś czasu dostaję dziwne sms o treści " Jeszcze tego pożałuje!" tylko nie wiem o kogo chodzi, albo dzwoni telefon, jakiś obcy numer, odbieram, a tam albo cisza, albo głośny śmiech, a dzisiaj w noc jakis facet był w ogrodzie i rzucał jakimiś patykami w okno od pokoju Van, a jak mnie zobaczył w oknie uciekł, boję się. - powiedziałam i przytuliłam się do Nialla, bo siedział najbliżej.
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się. - powiedział blondas głaszcząc mnie po głowie.  
- Nie wiem czy będzie dobrze, czy wy nie widzicie jak Hazza się zmienił? - zapytałam.
- No niby tak, ale zobaczysz jakoś się ułoży. - powiedziała Jess. 
- Mama, wujek mnie cały czas goni, zmęczyłam się! - krzyknęła Van i wskoczyła mi na kolana.
- Oj Lou, Lou, miałeś się z nią pobawić, a nie biegać za nią. - powiedziałam śmiejąc się.
- No wiem, ale ona nie mogła się zdecydować w co chce się bawić więc zacząłem ja gonić. - powiedział i usiadł na kanapę ze zmęczenia.
- Nie plawda! - krzyknęła Van. - To ty nie chciałeś się ze mną w nic bawić! - krzyknęła oburzona.
- Nie no Louis nie spodziewałam się tego po tobie. - powiedziałam i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Idziemy na spacer? - zapytałam.
- Tak to dobry pomysł i tak nie mamy co robić. - powiedział Zayn i wstał. - Chodźmy.
Wszyscy wstaliśmy i się ubraliśmy, dzisiaj było wyjątkowo ciepło więc nie zakładałam grubych ciuchów. Jess założyła zestaw ze spódniczka, ślicznie wyglądała. Van też nie ubierałam grubo. Założyłam jej niebieskie rajstopki i różową sukienkę, do tego fioletowe buciki. Wszyscy razem poszliśmy do parku, tam zobaczyliśmy...

MisieQ420_PL

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1259 słów i 6569 znaków.

7 komentarzy

 
  • Lils

    To naładuj to cos, co nazywasz weną i do robotyy! :D

    1 lip 2014

  • MisieQ420_PL

    Niestety nie będzie kolejnej części poniewaz zabraklo mi weny, przykro mi :( :(

    16 cze 2014

  • martynus19954

    kiedy kolejna czesc??

    6 cze 2014

  • Misiaa

    Będzie dalej czy już go nie piszesz ?

    13 lut 2014

  • Bliz

    Super ale dlaczego zrobiłeś z Harego tego złego a tak to super jak zawsze,czekam na kolejną część  :)

    3 lut 2014

  • MisieQ420_PL

    Teraz kolejne czesci moga byc rzadko, poniewaz skonczyly mi sie ferie i pora do szkoly :( :(

    2 lut 2014

  • Maddy

    Czekam na kolejną część ;)

    2 lut 2014