Ellen cz.15

Wraz z końcem wakacji przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Żadnym sposobem nie udało mi się namówić mamy na zmianę decyzji. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, żebym wyjechała. Nawet ona sama nie umiała mi tego wyjaśnić. Jedynym powodem, który wydawał mi się dosyć prawdopodobny była niechęć mamy do moich spotkań z ojcem. Może bała się, że jeśli tu zostanę, zwiaze się z nim emocjonalnie, tym samym całkowicie tracąc kontakt z nią.  
Ale ja nie miałam zamiaru poprawiać moich relacji z ojcem. Po rozwodzie stał się dla mnie niezwykle opiekuńczy i strasznie mnie to wkurzylo. Wydawało mu się że wręczając mi prezenty i zapraszając do restauracji wykupi u mnie wybaczenie. Idiota. Ostanią rzeczą której chciałam było zamieszkanie z nim. Wiele razy tłumaczyłam to mojej mamie próbując przekonać ją do zostania, ale za każdym razem odpowiedź była ta sama: "Dobrze wiesz, że to jest jedyna osoba u której mogłabyś zamieszkać podczas mojej nieobecności". Nie powiedziałam jej o propozycji Maxa. Strasznie by ją to zdenerwowało. Nie wiem czemu go tak nie lubiła. Nigdy o nim nie rozmawiałyśmy.  
Z mojego punktu widzenia wynajęcie wspólnego mieszkania z Maxem było idealnym rozwiązaniem. On miał swoje oszczędności, więc spokojnie starczyłoby na pół roku czynszu. Ja znalazłabym jakąś pracę dorywczą i w ten sposób mielibyśmy środki do życia. Liczyliśmy również na drobną pomoc ze strony rodziców Maxa. Wszystko zostało dokładnie przemyślane podczas ostatniego tygodnia mojego pobytu w rodzinnym mieście. Max zaczął już nawet szukać ofert mieszkań w Internecie. Do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję że uda się namówić mamę.  
Ten ostatni tydzień był dla nas naprawdę trudny. Poza przeprowadzka Max cały czas myślami był z Molly. W każdej wolnej chwili zabierałam mojego chłopaka do kawiarni lub kina aby chociaż na chwilę odpoczął od zamartwiania się chorobą siostry. Widziałam jak bardzo cierpiał, chociaż starał się to ukryć.  
Ostatniego dnia przed wyjazdem zadzwonił i poprosił abym przyjechała. Był całkowicie załamany. Stan zdrowia Molly niespodziewanie się pogorszył. Nie dał sobie z tym rady.  
Gdy zapukałam do drzwi otworzył zalany łzami.
- Ellen - szeptnął przytulając mnie z całej siły - nie sądziłem, że to będzie takie trudne.  
Nie byłam w stanie go pocieszyć. Sama odczuwałam wielki smutek. Tej nocy oboje siedzieliśmy wtuleni w siebie na kanapie w salonie. Młodszy brat Maxa, Steven nie wrócił jeszcze z wakacji a rodzice nocowali w szpitalu. To były nasze ostatnie chwile spędzone wspólnie.  
Moje pierwsze wrażenie o Nowym Jorku było, tak jak się wcześniej spodziewałam negatywne. Owszem, byłam przyzwyczajona do mieszkania w dużym mieście, ale to trochę mnie przerosło.  
Mama wynajęła dla nas małe mieszkanko w kamienicy, poza centrum miasta.
Nie bałam się pierwszego dnia w nowej szkole. Budynek wygladał przyjaźnie a uczniowie wydawali się całkiem sympatyczni na pierwszy rzut oka. Nie zależało mi na szukaniu znajomych ani na budowaniu swojej pozycji wśród rówieśników, ponieważ nie chciałam w żaden sposób przywiązywać się do tego miejsca. Wiedziałam że za niedługo uda mi się jakimś sposobem wrócić do Seattle.
Mama pozwoliła mi nie iść na akademię z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, chociaż kilkukrotnie powtórzyła, że moje pojawienie się byłoby mile widziane.
W pierwszy dzień szkoły ubrałam się całkiem normalnie. Założyłam biały T-shirt z nadrukiem, ulubione dżinsy i adidasy. Rozpuściłam długie, ciemne włosy, prawie sięgające do pasa. Nałożyłam tylko trochę pudru na twarz, spakowałam torbę i byłam gotowa do wyjścia. Wszystkie potrzebne podręczniki i zeszyty mama kupiła w Seattle bez mojego udziału co trochę mnie zdziwiło. Zawsze robiłysmy to razem.
Dojście na przystanek autobusowy zajęło mi 10 minut a sama droga nieco ponad pół godziny. W sumie to trzy razy więcej czasu niż potrzebowałam na dotarcie do szkoły w Seattle.  
Weszłam do klasy całkowicie nie przyjęta nowym otoczeniem. Nie przeszkadzało mi, że wszyscy mnie obserwują szepcząc do siebie nawzajem. Mój cel był dla mnie jasny: udawać niedostępną aby nikt się nie przyczepił. Niestety okazało się to rudniejsze w wykonaniu niż myślałam.
Poczułam na sobie wzrok pewnej dziewczyny. Przykuła moją uwagę pięknymi, błękitnymi oczami. Miała tak samo długie i ciemne włosy. Ubrana była całkiem elegancko. Miała na sobie czarną koszulę z krótkim rękawem i czarne spodnie przed kostki. Siedziała w przedostatniej ławce, szeroko się uśmiechając.
- Możesz usiąść ze mną - odparła wesoło gdy zbliżyłam się do jej stanowiska.
Niegrzecznie było odmówić.
- Jestem Kate - podała mi rękę ciągle szczerząc białe zęby.
- Ellen - uśmiechnęłam się nieco z przymusu.
- Gdzie wcześniej chodziłaś do szkoły?
- Przyjechałam z Seattle.
Dziewczyna wyraźnie zaskoczona tym faktem otworzyła szerzej oczy.
- O kurde - westchnęła - to strasznie daleko.
- Tak, daleko.
- Czemu przyjechałaś do Nowego Jorku?
- To długa historia...
Dziewczyna okazała się strasznie ciekawską osobą. Cały dzień zadawała mi przeróżne pytania. Pytała kiedy mam urodziny, gdzie teraz mieszkam, czy lubię chodzić do kina, czy mam chłopaka, co robię w wolnym czasie a nawet jak często się upijam.  
Ku mojemu zdziwieniu im dłużej z nią rozmawiałam, tym bardziej ją lubiłam. Wyglądała na bardzo przyjazną osobę. Podejrzewałam, że w przeciwieństwie do mnie ma wielu znajomych i przyjaciół. Dlatego zdziwiło mnie dlaczego tak bardzo ją interesowałam. Przecież charyzmatyczni ludzie zawsze trzymają się razem. I zawsze mają w życiu łatwiej. A ja? Zamknięta w sobie, z ciągłymi problemami na głowie. Nie dziwię się, że nikt nie chciał się ze mną zadawać. Oczywiście z wyjątkiem Rose. I Maxa.  
Po skończonych lekcjach Kate zaproponowała mi wspólne zakupy. Zgodziłam się.  
Nowa koleżanka zabrała mnie do wielkiego centrum handlowego w centrum miasta. Znajdowały się na sklepy odzieżowe, o których istnieniu nie wiedziałam. I restauracje, o których słyszałam tylko w telewizji.
Spędziłyśmy razem wspaniałe kilka godzin. Trochę rozrywki zdecydowanie dobrze mi zrobiło po stresie jaki przeżyłam kilka dni wcześniej.  
Nie miałam przy sobie dużo pieniędzy, więc kupiłam jedynie dwie zwykłe bluzki z wyprzedaży. Przecież "ubrań nigdy za wiele".
Po skończonych zakupach rozeszłyśmy się do swoich domów. Na szczęście mama tego dnia wróciła z pracy później niż zwykle. W przeciwnym razie na pewno zrobiłaby mi awanturę. Przez całe moje życie nie zdąrzyła się przyzwyczaić, że nigdy nie wracam do domu od razu po skończonych lekcjach.  
Weszłam do mieszkania, rozpakowałam się i wzięłam prysznic. Następnie ugotowałam krem pomidorowy i zjadlam go w samotności. O 23 zadzwonił telefon.
- Halo?  
- Ellen! Od kilku godzin próbuje się do ciebie dodzwonić.
To był Max. Od razu poznałam, że nie był w dobrym nastroju.
- Przepraszam. Rozładował mi się telefon.
- Nie mogłaś go naładować?
- Nie było mnie w domu - odparłam krótko.  
Odczuwałam zmęczenie i wyjątkowo nie chciałam z nim wtedy rozmawiać.
- Masz dzwonić do mnie codziennie. Rozumiesz?
W jego głosie było coś co sprawiło, że naprawdę odechciało mi się rozmawiać. Jakbym wtedy usłyszała własnego ojca. Strasznie mnie to wkurzyło.
- Nie mów do mnie w ten sposób.
- W jaki sposób? Mówię normalnie.
Nastała chwila ciszy po której krótko oznajmiłam:
- Jestem zmęczona. Dobranoc.  
I odłożyłam słuchawkę.  
Następnego dnia przyjechałam do szkoły nieco wcześniej niż zwykle. Przy wejściu od razu zaatakowała mnie Kate.
- Hej, Ellen! Słuchaj mam dla ciebie propozycję nie do odmówienia.
- Już się boję.
- Za tydzień mój kumpel robi imprezę urodzinową. Przyjdziesz?
Nie ukrywam, że ta propozycja trochę mnie zaskoczyła.
- Sama nie wiem...
- Musisz iść! Poznam cię ze wszystkimi ludźmi ze szkoły.
W końcu udało jej się mnie namówić.  
Minął tydzień a nasze rozmowy z Maxem ciągle wyglądały tak samo. Codziennie wracałam późno do domu będąc zmęczona. Nie miałam siły z nim rozmawiać. Co gorsze, nie miałam nawet takiej potrzeby. Moje obawy dotyczące związku na odległość były słuszne. Minęło zaledwie kilka dni a już zaczęliśmy na własnej skórze odczuwać te tysiące dzielących nas kilometrów. Miałam nadzieję, że w krótce to się zmieni. Że nie będziemy zmuszeni odbywać tych męczących rozmów telefonicznych bo znów będziemy razem.


-----------------------------------------------------------
Odcinek nieco chaotyczny. Obiecuję, że następny będzie łatwiejszy w odbiorze ;) Zapraszam

alulu

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1627 słów i 8932 znaków.

1 komentarz

 
  • :):)

    Pojawi się kolejna część? ????

    28 gru 2016