Ellen cz.14

- Hej skarbie - wyszeptał mi do ucha Max zobaczywszy, że się obudziłam.
- Hej - uśmiechnęłam się przecierając oczy.
Od razu pomyślałam o tym co wydarzyło się zeszłej nocy. Byłam taka szczęśliwa. Cieszyłam się, że on był przy mnie.
- Max, ubierz się - odparłam nerwowo widząc jego nagie ciało przykryte jedynie kawałkiem kołdry.
- A co? - zaśmiał się odsłaniając materiał - już ci się nie podoba?
- Wiesz, że bardzo mi się podoba - pocałowałam go w policzek - ale nie jestem pewna czy spodoba się mojej mamie.
- Cholera! - wrzasnął i wyskoczył z łóżka jak poparzony - ona tu jest?
- Nie, ale w każdej chwili może przyjść.
Zaczął gorączkowo przeszukiwać pokój w celu znalezienia swoich ubrań, ale szybko zorientował się, że tu ich nie ma.
- Ellen - powiedział niespokojnie - moje ubrania zostały w salonie.
Wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie pamiętam jak znaleźliśmy się w moim pokoju. Ale pamiętałam doskonale co działo się przed tym.
- Masz rację.
- Mam nadzieję, że twojej mamy jeszcze nie ma.
- Nie ma. Gdyby przyszła, od razu sprawdziłaby czy jestem u siebie.
- A co jeśli wróciła i znalazła ubrania?
- Wtedy od razu wpadłaby do mojego pokoju z krzykiem - zaczęłam się smiać, ale jemu najwyraźniej nie było do śmiechu.
- Idź po nie, Ellen - powiedział błagalnym tonem.
Zarzuciłam na siebie szlafrok i po cichu wyszłam z pokoju. Przeszłam przez długi korytarz i znalazłam się w salonie. Duże było moje zdziwienie gdy ujrzałam w jakim stanie zostawiliśmy wczoraj to pomieszczenie. Próbowałam przypomnieć sobie dlaczego na podłodze znajdowały się truskawki, ale niestety nie umiałam. Oprócz tego dookoła leżały kawałki rozbitego wazonu, który przez przypadek strąciłam z półki. Jednak największym problemem była plama po czerwonym winie zajmująca spory kawałek kanapy.  
Pozbierałam leżące tu i ówdzie ubrania, łącznie z bielizną, dokładnie sprawdzając czy przypadkiem czegoś nie pominęłam. W miarę możliwości uprzątnęłam pokój zostawiając jedynie czerwoną plamę, której nie dałam rady zmyć.  
Na szczęście mama jeszcze nie wróciła, więc mieliśmy trochę czasu na doprowadzenie się do porządku. Wzięliśmy prysznic, oczywiście każdy osobno, ubraliśmy się i przygotowaliśmy wspólnie śniadanie.
- Możesz mi powiedzieć - odparłam w pewnym momencie - jak na podłodze w salonie znalazły się truskawki?
Max zaczął się smiać a ja wciąż stałam zdezorientowana.
- Czy to są jakieś zabawy erotyczne? - spytałam całkiem szczerze ale on smiał się jeszcze głośniej.
- Nie, głuptasie - powiedział ciągle się śmiejąc - po prostu w trakcie seksu oświadczyłaś, że jesteś głodna.
Na początku myślałam, że żartuje, ale potem pomyślałam, że jest to całkiem prawdopodobne.
- I co, tak nagle po prostu wstałam i podeszłam do lodówki?  
- Dokładnie tak - Max nie przestawał się smiać.
- I z czego się tak cieszysz? - pokazałam mu język - każdemu może się zdarzyć.
- Ale wiesz co było najśmieszniejsze? - opowiadał dalej - po zjedzeniu truskawek stwierdziłaś, że chcę ci się spać i jakby nigdy nic udałaś się do swojego pokoju.
- Boże... - zakryłam twarz w dłoniach - Max, powiedz, że żartujesz.
- Kiedy wszedłem do pokoju, ty już smacznie spałaś a ja nie miałem serca cię budzić - uśmiechnął się.
Stałam oparta o blat rozmyślając nad tym jak bardzo beznadziejna była ta noc i że sama wszytko zepsułam.
- Nie przejmuj się - Max podszedł do mnie i mocno przytulił - najważniejsze, że dobrze się bawiliśmy.  
- Najważniejsze, że mamy to już za sobą - stwierdziłam a on spojrzał na mnie pytająco - podobno pierwszy raz zawsze jest najgorszy.
- Pierwszy raz z nową osobą - dodał zupełnie niepotrzebnie.
W trakcie śniadania nie rozmawialiśmy za wiele. Chyba oboje jeszcze mieliśmy w głowach wczorajszą noc i związane z nią emocje. W końcu zdecydowałam się przerwać milczenie.
- Powiesz mi dlaczego byłeś wczoraj taki smutny?
Max odłożył kubek, który trzymał w ręku i spojrzał w okno.
- Prosiłem przecież żebyśmy o tym nie rozmawiali.
- Kochanie - delikatnie ujęłam jego dłoń leżąca na stole - wiesz, że musimy być ze sobą szczerzy.
Nic nie odpowiedział. Po prostu wstał i wyszedł. Zupełnie go wtedy nie poznałam. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Dziękuję za wszystko - odparł i opuścił dom.
Siedziałam kilka minut w kuchni zanim zdecydowałam się za nim pobiec. Nie miał ze sobą auta, więc udało mi się go dogonić w drodze na przystanek autobusowy.
- Max! - zawołałam podbiegając do niego - co ty kuźwa wyprawiasz? - krzyczałam wkurzona.
Nic nie odpowiedział.
- O co ci chodzi?! Wytłumacz mi!
- Nie krzycz - powiedział spokojnie.
- Wytłumacz mi swoje zachowanie!
- Nie tutaj.
Chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. W milczeniu mijaliśmy kolejne przecznice a ja wciąż nic nie rozumiałam.  
- Powiesz mi dokąd zmierzamy? - spytałam wkurzona, lecz nie uzyskałam odpowiedzi.  
W końcu dotarliśmy na miejsce. Naszym oczom ukazał się wysoki budynek szpitala onkologicznego.
- Dlateczego mnie tu przyprowadziłeś? - spytałam ze strachem w oczach.
- Chodź.
Weszliśmy do środka. Panowała tu przerażająca cisza. Białe ściany i fartuchy lekarzy wyglądały bardzo przytłaczająco.
- Nazwisko pacjenta? - spytała recepcjonistka a Max ku mojemu zdziwieniu podał swoje nazwisko.
Przeszliśmy długi korytarz i w końcu znaleźliśmy się w sali. W sali, w której znajdowała się... Molly, starsza siostra Maxa.
- Jezu - wyszeptałam zasłaniając sobie usta dłońmi.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam znieść tego przykrego widoku. Max podszedł do mnie i przytulił z całej siły.
- Lekarze dają jej spore szanse na wyzdrowienie - wyszeptał a ja całkowicie się rozkleiłam. Nie byłam w stanie uwierzyć w to co właśnie się stało.



-----------------------------------------------------------
Zapraszam po więcej ;)

alulu

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1142 słów i 6058 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Lovcia

    Świetne <3 Kiedy kolejna?

    31 lip 2016

  • Użytkownik alulu

    @Lovcia Jestem w trakcie pisania ;)

    31 lip 2016

  • Użytkownik Lovcia

    @alulu  :kiss:

    31 lip 2016

  • Użytkownik klaudiajj

    Prawilnie

    29 lip 2016

  • Użytkownik Karolina12

    Wow tego sie niespodziewalam. Czekam na kolejna

    29 lip 2016