Ellen cz.13

Przez resztę wakacji starałam się unikać kontaktu z Maxem. Było to dla mnie niezwykle trudne, ponieważ wciąż go kochałam i tęskniłam. Byłam w stanie mu wybaczyć i zostać przy nim do końca życia. Wiele razy rozważałam też czy nie zostać w Seattle. Moja głowa przepełniona była różnymi myślami, zmartwieniami. Nie miałam nikogo przed kim mogłabym się otworzyć, opowiedzieć o problemach. W chwilach słabości po prostu chowałam się pod kołdrę i prosiłam aby ten koszmar się już skończył. Wiedziałam, że zerwanie z chłopakiem, strata ojca i przeprowadzka to zdecydowanie za dużo jak na moją osłabioną psychikę.  
Rose spędzała wakacje u dziadków. Była całkowicie odcięta od telefonu i Internetu, więc nie miałam z nią żadnego kontaktu od czasu wyjazdu do Kalifornii.
Sądziłam, że w tej trudnej sytuacji rodzinnej zbliżymy się do siebie z mamą.
Niestety tak się nie stało. Moja mama coraz mniej czasu spędzała w domu. Nie interesowało ją moje życie. Nie rozmawiałyśmy w ogóle.  
Max dzwonił do mnie codziennie, ale nigdy nie odbierałam. Czasem tylko spławiałam go w smsach słowami "Nie mogę teraz rozmawiać". Kiedy pojawił się przed moim domem mama kazała mu odejść. W głębi duszy byłam jej wtedy bardzo wdzięczna. Potrzebowałam czasu aby móc sobie wszystko jakoś poukładać a przyznam, że nie było to dla mnie proste.  
Któregoś dnia Max poprosił o spotkanie a ja skłamałam, że wyjechałam z miasta i nie wiem kiedy wrócę. Tego samego dnia wyszłam do sklepu i pech chciał, że akurat jego spotkałam.
- Ellen - powiedział na mój widok - martwiłem się.
Podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. A ja nie miałam nic przeciwko. Przyjemnie było znów go obejmować.
- Powiedziałaś, że wyjeżdżasz - powiedział cicho ciągle mnie przytulając.
- Skłamałam.
- Dlaczego?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiedziałam czemu go unikałam. Teraz gdy go spotkałam wróciły wszystkie wspomnienia, emocje. Czułam, że chcę być przy nim.
- Zraniłeś mnie Max - powiedziałam spokojnie.
- Wiem. I zrobię wszystko, żeby to naprawić.
Znów poczułam smutek. Czemu to powiedziałam? Przecież to nie przez niego życie mi się waliło.  
- Możemy porozmawiać? - spytałam niepewnie a on skinął głową.
Poszliśmy do parku. Zajęliśmy wolne miejsce na trawie przy wielkim klonie. Przychodziliśmy tu czasem po szkole. To miejsce kojarzyłam z radością i szczęściem jakie miałam kiedyś.
- Kocham cię Ellen - powiedział nagle.
- Max...
- Daj mi skończyć. Od miesiąca mnie ignorujesz. Okey, rozumiem. Zrobiłem coś głupiego i jesteś wkurzona.
- Max...
- Zaczekaj. Wiele nad tym myślałem. To byłoby okropne gdybyśmy mieli się rozstać tylko z tego, jednego powodu. Wiem, że masz mi za złe, że cię zdradziłem, ale do jasnej cholery! Ellen, ja tak bardzo cię kocham.  
- Ja też cię kocham - wyszeptałam.
Przez chwilę troskliwie na mnie patrzył. Jakby chciał coś wyczytać z moich oczu. W końcu delikatnie mnie pocałował i objął z całej siły. Tak, tego mi brakowało.
Było bardzo przyjemnie, niestety nagle się ochłodziło i spadł niespodziewany deszcz, więc musieliśmy ewakuować się do domu. Mamy nie było, więc zaprosiłam Maxa do siebie. W przeciwnym razie pewnie by go nie wpuściła. W dalszym ciągu była do niego stanowczo negatywnie nastawiona.
Zrobiłam ciepłą herbatę a z szafy wyjęłam duży, czerwony koc.
- Przykryj się - położyłam koc na fotelu obok siedzącego Maxa a sama wygodnie rozłożyłam się na kanapie.
- Chcę być bliżej ciebie - oznajmił wstając i zajmując miejsce koło mnie.
Siedzieliśmy w milczeniu pijąc herbatę. Max rozłożył koc i przykrył nim nas tak, że wystawały jedynie głowy.  
- Max - powiedziałam cicho - Ja nie chciałam wcale z tobą zerwać.
Spojrzał na mnie pytajaco, więc rozwinęłam wypowiedź.
- Po prostu ostatnio dużo się wydarzyło w moim życiu. Byłam roztrzęsiona. Nie wiedziałam co mówię i robię.
- Rozumiem - uśmiechnął się - nie martw się. Jakoś damy sobie radę.
- Zrozumiałam, że bardzo cię potrzebuję.
- Oboje siebie potrzebujemy.
To ostatnie zdanie wypowiedział z wielkim smutkiem głosie. Zorientowałam się, że coś jest nie tak. Znałam go zbyt dobrze, żeby tego nie zauważyć. Tego dnia bezustannie był markotny, mało mówił. Ciągle tylko mnie przytulał i całował jakby bał się, że nigdy więcej mnie nie zobaczy. Wypalił też kilka papierosów, chociaż wiele razy obiecywał mi, że z tym skończy. Domyślałam się oczywiście, że jego zachowanie było to spowodowane moim wyjazdem, ale wolałam się upewnić.  
- Max - spojrzałam w jego cudne, błękitne oczy - co się dzieje?  
- Nic się nie dzieje.
- Przecież widzę.
Nie patrzył na mnie. Odwrócił wzrok i wpatrywał się w okno. Następnie wstał i wyszedł na taras zamykając za sobą drzwi. Po chwili również do niego dołączyłam. Tak jak myślałam wyszedł zapalić. Znowu.
- Max, skarbie - podeszłam do niego obejmując w pasie - powiedz mi o co chodzi.
- O nic. Masz teraz za dużo problemów na głowie.
Poczułam ścisk w żołądku. Te słowa nie mogły świadczyć o niczym dobrym.
- Coś nie tak z uczelnią? - spytałam próbując zgadnąć.
- Tak - odparł a ja wiedziałam, że skłamał.
- No dobrze - westchnęłam - nie mów jeśli nie chcesz.
- Dziękuję - odparł ponuro.
Odsunęłam się od niego i powoli weszłam do środka. Podeszłam do półki z alkoholem w salonie i wyjęłam z niej czerwone wino. Postawiłam kieliszki na stoliku i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Nalałam sobie wina i spokojnie czekałam na Maxa.
Wrócił po kilku minutach. Miał czerwone oczy i policzki, których wcześniej nie zauważyłam. Płakał? Bardzo możliwe. Postanowiłam, że nie będę dłużej męczyć go pytaniami. Poczekam aż sam wytłumaczy mi swoje niepokojące zachowanie.
Wypiliśmy po lampce wina. Max trochę się rozweselił i był bardziej skory do rozmowy. Nie mówił nic jednak o problemie, który wyraźnie go przytłaczał.
Po drugiej lampce był już całkiem wesoły. Cieszyłam się, że chociaż trochę udało mi się go pocieszyć. Rozmawialiśmy już całkiem otwarcie i śmiałyśmy się do późna w nocy. Max włączył muzykę i zaczęliśmy tańczyć dookoła salonu.  
- Max przestań! - krzyczałam przez śmiech gdy bezlitośnie mnie łaskotał.  
Gdy w końcu przestał, namiętnie mnie pocałował. Alkohol nam służył ponieważ całkowicie zapomnieliśmy o otaczającym nas świecie. Pocałunek stawał się coraz gorętszy. Przemieszczaliśmy się po salonie ciągle przywarci do sobie na oślep szukając kanapy. Przypadkowo zrzuciłam coś z półki a Max potknął się o kant stolika skutkiem czego w końcu znaleźliśmy się na kanapie. Usiadłam okrakiem na jego udach ciągle go całując. Poczułam jego spocone dłonie na swoich plecach. Wtedy zrobiłam coś co zdziwiło mnie samą. Rozpięłam stanik i ściągnęłam bluzkę pozostając jedynie w spodniach. Max przestał mnie całować i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Na pewno chcesz to zrobić? - spytał niepewnie.  
- Nie bój się. Nic mi nie będzie - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w szyję.
Nawet nie wiem ile to trawo. Było tak miło i przyjemnie, że całkowicie straciłam poczucie czasu. Poczułam, że osiągnęliśmy z Maxem szczyt zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Oboje w pewnym sensie robiliśmy to po raz pierwszy. To była magiczna chwila. A może to nie była chwila. Może godzina, a może nawet cała noc. Sama nie wiem.  Wtedy liczyliśmy się tylko my.  




-----------------------------------------------------------
Witajcie moi drodzy.
Na początku chciałam was serdecznie przeprosić za cztery miesiące przerwy. Tak jak wspominałam w poprzednich częściach było to spowodowane brakiem czasu (i przede wszystkim weny) związanym z nauką do egzaminu i trudnym wyborem liceum. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić i regularnie dodawać opowiadania. Dziękuję za zrozumienie i zapraszam do kolejnych jak i poprzednich części :)

alulu

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1528 słów i 8148 znaków.

1 komentarz