Ellen cz.10

W końcu nadszedł ten długo oczekiwany dzień wyjazdu. Dwie godziny przed podróżą byłam już spakowana i gotowa do drogi. Byłam tak podniecona, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Co chwilę podchodziłam do okna sprawdzając czy mój chłopak już się zjawił. W pewnej chwili usłyszałam za oknem klakson i aż podskoczyłam ze szczęścia. Zbiegłam na dół po schodach, ciągnąć za sobą dużą, ciężką walizkę i nie zważałam na to, że jej kółka obijają się o stopnie robiąc przy tym duzo hałasu. Przed wyjściem zarzuciłam na ramię sportową torbę, która sprawowała dodatkowy bagaż. Chwyciłam klucze ze stołu i wyszłam za drzwi. Chwilę mi jednak zajęło wygramolenie się z bagażami.  
Max stał oparty o maskę samochodu, ale podszedł od razu gdy zobaczył mnie zobaczył.  
- Hej skarbie - pocałował mnie w policzek - wezmę to.
Przejął ode mnie toboły i wpakował je do bagażnika, gdzie już ledwo co się mieściło.
- Od teraz dwa tygodnie tylko dla nas - odparłam gdy siedzieliśmy już w aucie.
- Strasznie się cieszę - Max pocałował mnie delikatnie.  
- Ok. Jedziemy? - spytałam, lekko go od siebie odsuwając.
I wyruszyliśmy. Na lotnisko dotarliśmy przed czasem, więc mieliśmy chwilę na mały lunch. W tym celu udaliśmy się do kawiarni i zamówiliśmy latte z tartą owocową. Później przeszliśmy odprawę, nadaliśmy bagaże i w końcu wsiedliśmy do samolotu. Wtulona w Maxa przespałam większą część lotu. Dotarliśmy na miejsce wieczorem. Pomimo później pory czułam na sobie powiew ciepłego, californijskiego powietrza. Naszym domem na dwa tygodnie miał się stać dom kolegi Maxa, a właściwie jego rodziców, którzy wyjechali na miesięczne szkolenie do Europy, więc mieszkał teraz sam.  
- Hej, jestem Arthur - uśmiechnął się szeroko kumpel Maxa.
- Hej, Ellen - podałam mu rękę, ale on po prostu mnie przytulił.
- Czujcie się jak u siebie - powtarzał kilka razy, gdy oprowadzał nas po wielkim domu. Od razu dało się zauważyć jego przyjazny charakter. Nie dało się go nie polubić.  
Na koniec zwiedzania Arthur zaprowadził nas do naszej sypialni.  
- Pewnie padacie z nóg, zostawie was samych - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.  
- Jak ci się podoba? - spytał Max rozpakowywując swoją torbę.  
- Jest cudownie - chwyciłam go za rękę i przyciągnęłam do siebie - zostaw to, jutro się rozpakujemy - i pocałowałam go delikatnie.  
Podeszłam do wielkiego okna, odsłoniłam cienką, przezroczystą zasłonę i wyszłam na balkon. To co ukazało się moim oczom przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Po drugiej stronie ulicy ukazała się szeroka plaża. A za nią wielka woda, ktora o tej porze wygląda niezwykle tajemniczo i pięknie. Zamknęłam oczy, żeby móc lepiej wschłuchać się w szum wody. Nagle na biodrach poczułam przyjemny dotyk dłoni. Max objął mnie od tyłu i pocałował w czubek głowy. Staliśmy chwilę w milczeniu.  
- Kocham cię - wyszeptał mi do ucha.
Odwróciłam się do niego przodem, a on zaczął mnie całować. Objął mnie w talii i całował coraz goręcej. Zarzuciłam nogi na jego biodra, a on przeniósł mnie z powrotem do pokoju. Położył mnie na łóżku ciągle całując. Byłam tak oszołomiona tą magiczną chwilą, że straciłam kontrolę nad sytuacją. Ocknęłam się dopiero, gdy Max przerwał mnie całować, żeby zdjąć z siebie koszulkę i rzucić ją w kąt.  
- Co ty robisz? - spytałam lekko zdziwiona, ale on nie odpowiedział.  
Zaczął całować mnie po szyi i dekolcie.
- Max, przestań - powiedziałam cicho, lecz on jakby mnie nie słyszał.  
To się działo tak szybko. Max zdjął ze mnie bluzkę, a ja automatycznie walnęłam go w twarz.
Teraz dopiero zobaczyłam, że się cały zaczerwienił. Powoli wstał nie patrząc na mnie. Podszedł do kąta w którym leżała jego koszulka i ubrał ją na siebie. Następnie wyciągnął coś z kieszeni spodni i wyszedł na balkon. Siedziałam chwilę rozmyślając co zrobić i w końcu również wyszłam na balkon.
- Ubierz się - powiedział Max, gdy mnie zobaczył, nadal byłam w samym staniku.  
Kiedy wróciłam ubrana, zobaczyłam Maxa opierającego się o barierkę. W ręku trzymał papierosa. Podeszłam do niego, wyrwałam papierosa z ręki i zgasiłam.
- Mądry ty jesteś?! Jak można palić w tym wieku?!
- Jestem dorosły. Mogę robić co chcę.
Spojrzałam na niego wściekła.  
- Od kiedy palisz?
- Od niedawna.  
- No to już nie palisz. Nie będę z kimś kto ryzykuje własne zdrowie dla jakiegoś gówna.  
Max nic nie mówiąc chciał wrócić do pokoju, ale go zatrzymałam.
- Możemy wyjaśnić tę sprawę sprzed kilku minut?
- Nie ma czego tłumaczyć - odparł ponuro.
- Obraziłeś sie? - spytałam ironicznie - zasłużyłeś na plaskacza - zaśmiałam się, ale on wszedł już do pokoju i po chwili zgasił światło.  
Po kilku minutach Max już spał (albo tylko udawał). Przebrałam się w dwuczęściową piżamę w misie i położyłam koło niego. Po chwili również zasnęłam.

alulu

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 961 słów i 5046 znaków, zaktualizowała 15 mar 2016.

1 komentarz

 
  • Pina

    Według mnie to ta zaistniała sytuacja jest jej winą. Sama go sprowokowała, zachęciła a później powiedziała nie. Tak wiec Max mógł się ,może obrazić to zle słowo, ale zezłościć. Myślę że wyjaśnią tą sprawę szybko, bo przecież dwa tygodnie wspólne ich czeka :) super, czekam na ciąg dalszy  ;)

    15 mar 2016