Bajka IV

Las stawał się gęstszy. Moje oczy nie dostrzegały tego, co najbardziej istotne. Stawałam się cieniem na tle księżyca. Bawiło mnie to. Kilka razy moje ramię zahaczyło o ciernisty krzak, ale nie byłam w stanie zobaczyć, jak głęboko się wbiło. Czułam tylko ciepłą stróżkę krwi, ściekającą aż do nadgarstka. Bolało z pewnością mniej od pękniętego serca.
To nie miało sensu. Nie lubiłam bawić się w kotka i myszkę. Mam coś przeciwko trójkącikom. Zaśmiałam się. Horror w roli głównej z przesadnie sztuczną Charlotte. Chciałam zrobić na złość wszystkim a zwłaszcza tej dwójce.

****

-Zapamiętaj kochanie, jest jeden mały wyjątek. Czasem możemy zrobić na złość komuś, żeby mógł uświadomić sobie, dzięki temu kilka rzeczy, ale tak, aby nie wyrządzić przy tym więcej szkód niż to konieczne - uśmiecham się do niego, puszczając oczko. -Niech to będzie naszą słodką tajemnicą.

****

Nigdy nie zapomnę miny pozostałych, kiedy w końcu dotarłam na kemping.  
-Zwariowałaś?! - tymi słodkimi słowami sączącymi się wyraźnym wkurwieniem, przywitał mnie pan D. Nieźle, jak na początek. Obłęd w jego oczach wskazywał na to, że musiałam się szybko oddalić. Nie zdążyłam stawić kroku, gdy Casper wpadł na mnie, ściskając mocno, jak nigdy. Utrudnił mi oddychanie w stu procentach.  
-Ty wariatko! - zaśmiał się, przyciskając mnie jeszcze mocniej do swojego torsu.  
-Zrobisz w końcu coś, co jest odpowiedzialne i bezpieczne? - nie musiałam podnosić oczu, by wiedzieć skąd padło pytanie. Uznałam je za retoryczne, co zdenerwowało go jeszcze bardziej. Gdy Casper mnie puścił - wyminęłam Danny'ego i skierowałam się do namiotu. Chwilę później odwróciłam głowię i zauważyłam, że podążał bliżej brzegu. O dziwo Charlotte nie pobiegła za nim, choć wydawało się na początku, że nie potrafi bez niego chodzić.
Chciałam znaleźć w końcu to piwo! Miałam ogromną ochotę wlać w siebie tyle procentów, ile wlezie. Liczyłam na zobojętnienie, co mogło się udać tylko za sprawą magicznego napoju. Ktoś wszedł do namiotu, bo usłyszałam westchnięcie. Charlotte. No pewnie.  
-Nie przeszkadzam? - spytała słodko. Poczułam, jak obiad podchodzi mi do gardła, ale w porę przełknęłam ślinę i nie odwracając się pokręciłam głową. Jak na złość piwo ukrywało się gdzieś w którejś z toreb.  
-Wiem, że musi być ci ciężko, ale to miłe, że mnie posłuchałaś. Domyślam się, jak źle musisz się czuć. Naprawdę nie przeszkadza Ci, że ja i Danny...
-Jasne, że nie kochana - obróciłam się gwałtownie, łapiąc ukochaną puszkę w dłoń. Ostatnie słowo przyszło mi z trudem, ale sytuacja wymagała poświęcenia. Potem wstałam i wyszłam z namiotu z wielkim uśmiechem na twarzy. Jej mina była warta więcej niż wszystko inne.  

*****

Uśmiech brata staje się z każdą chwilą coraz większy. Z pewnością może rozjaśnić nawet najpochmurniejszy dzień. Bez słowa przybliża się do mnie i przybija piątkę.
-Zaczyna mi się podobać. Karma zawsze wraca - śmieje się.

*****

Wszyscy siedzieli przy ognisku, nabijając kiełbaski na patyki. Ogień oświetlał twarze i sylwetki przyjaciół. Usiadłam obok Casper'a.  
-To co, teraz zaczynamy serie strasznych opowieści? - zaśmiał się przyjaciel, szturchając mnie lekko. Agnes wywróciła oczami, popijając piwo.  
-Wystarczy, że każdego ranka musimy patrzeć na twoją twarz - odcięła się, wystawiając w jego kierunku język. Zrobił obrażoną minę a potem wybuchnął śmiechem.
-Ja mogę coś opowiedzieć - wszyscy przenieśli nagle wzrok na Charlotte siedzącą bardzo blisko Danny'ego. Spoglądał na mnie cały czas oczami zabójcy.
-Może to nie jest jakaś rozbrajająco straszna historia, ale oparta na faktach - uśmiechnęła się, widząc, że przyciągnęła uwagę wszystkich. -Pojechałam z rodzicami w góry. Mówili, że chcą trochę odpocząć i zaczerpnąć świeżego powietrza, wolnego od gwaru i chaosu - spokojnego, przytulnego miejsca - mówiła, bawiąc się czerwonymi szponami.  
Zaśmiałam się w duchu. Klimat wolny od zapachu lakieru i zmywacza do paznokci.  
Otworzyłam piwo i wzięłam jego solidny, ale to naprawdę solidny łyk. Zielone tęczówki pana D nadal mnie obserwowały i nie umknęło mu, jak szybko je piłam.  
-Widok był naprawdę piękny. Mieliśmy domek z widokiem na wzgórza i doliny. Rodzice wyszli na taras, chcąc odpocząć po całodziennej podróży a ja pomyślałam, że w międzyczasie mogę się przejść i poznać okolicę. W końcu mieliśmy zostać w tym pięknym miejscu ponad tydzień - kontynuowała, spoglądając na każdego z osobna. Nie pominęła mnie. Nawet się uśmiechnęła, choć w odpowiedzi przyłożyłam tylko puszkę do ust i znów wzięłam sporego łyka.  
-Oddaliłam się trochę za bardzo od miejsca, w którym się zatrzymaliśmy. Zabłądziłam trochę. Robiło się ciemno. Brak zasięgu przestraszył mnie jeszcze bardziej. W przerażeniu i panice szukałam jakiejkolwiek ścieżki, która mogłaby wskazać mi jakąś drogę, ale wokół rozciągał się tylko gesty las, zupełnie jak tutaj - wskazała dłonią rzędy drzew. Westchnęłam, pijąc coraz szybciej. Wzrok Danny'ego wkurwiał mnie bardziej niż jej sztuczny, słodki głos.  
Swoją drogą, ciekawe, jak udało jej się wytrwać w przerażającej dżungli. Świat bez szpilek i zasięgu może przecież stać się największym horrorem! Piwo zaczęło działać. Złośliwość udzielała się coraz bardziej, choć tłumiłam ją dzielnie w sobie.  
-Czułam czyjąś obecność, ale gdy odwracałam głowę na wszystkie możliwe strony - nikogo nie było w pobliżu - stwierdziła. Może wymyślony przyjaciel z domu pani Foster? Zdarza się. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Wszystkie oczy zaczęły przyglądać się mojej twarzy z zaciekawieniem.  
-Przepraszam, ale chyba wyrosłam z bajek - chwiejnie, ale nadal dzielnie podniosłam tyłek do góry. Zabrałam ze sobą kolejne piwo i oddaliłam się od pozostałych.  
-Nicole! - głos Anthony'ego wyraźnie pobrzmiewał w uszach, gdy kierowałam się bliżej spokojnie odbijającej się od brzegu wody.  

****

-To straszne, co miłość wyczynia z ludźmi - śmieje się chłopiec, spoglądając na mnie. Kiwam głową.
-To prawda. To jak dobrowolne zamknięcie się w klatce, jeśli nie rozróżniamy granicy między uczuciem a koniecznością - stwierdzam.  
-Albo przyzwyczajeniem - dodaje malec znów mnie zdumiewając.

*****

Drugie piwo wchodziło mi lepiej niż poprzednie. W kilka chwil trzymałam już pustą, bezużyteczną puszkę. Potem ktoś się dosiadł, choć z początku nie zwróciłam uwagi.  
-Zamierzasz dalej traktować mnie, jak powietrze albo tarczę, do której strzela się dla zabawy? - nie wiem czy to przez piwo, ale miałam wrażenie, że jego słowa nie pałają tak bardzo wkurwieniem, jak wcześniej. Nie chciałam nadal na niego spoglądać.  
-Nie zgubiłeś przypadkiem Charlotte? - uśmiechnęłam się w przestrzeń. Westchnięcie.
-Widzisz, właśnie o tym mówię. Znów to robisz, zamiast normalnie ze mną porozmawiać - wyśmiałam jego słowa.  
-Raczej nie mamy już o czym rozmawiać. Pod moją nieobecność szybko zmieniłeś kierunki. Może jestem tępa, ale nie ślepa - w końcu spojrzałam w jego smutne, zielone tęczówki.  
-O czym ty mówisz?  
-Bawisz się moimi uczuciami, o tym mówię. Przykleiła się do ciebie już od samego początku, nie zauważyłeś czy przynieść ci lupę? Każdy to widzi, Danny, tylko nie ty i wyraźnie ci to nie przeszkadza - piwo złamało moją obojętność i pozwoliło ukazać na wierzch prawdziwe emocje, choć chciałam, aby było przeciwnie.
-Mam gdzieś, o czym myśli Charlotte i co robi. Przyjechałem tu tylko i wyłącznie po to, żeby spędzić z tobą więcej czasu, bo nie zdarza się nam dosyć często mieć chociaż chwilę dla siebie sam na sam - ciągle na mnie patrzył a ja powstrzymywałam oczy od płaczu.  
-Tak?! - wstałam gwałtownie, nie zwracając uwagi na helikopter wirujący w mojej głowie. - To czemu kurwa go ze mną nie spędzasz, co? Czemu za każdym razem słyszę, że poszedłeś z nią na spacer albo widzę, jak się do ciebie klei? - krzyk sprawił, że wstał chwilę po mnie, łapiąc mnie za dłonie.  
-Porozmawiaj ze mną normalnie a wszystkiego się dowiesz - jego spokojny ton wkurwił mnie jeszcze bardziej. Miałam ochotę go spoliczkować. Westchnęłam a sekundę po tym poczułam, jak łzy moczyły moją twarz.  
-Nie płacz, proszę. Przepraszam. Naprawdę jesteś dla mnie ważna - podniósł mój podbródek i wtedy po raz pierwszy mnie pocałował.  




Proszę! W końcu. :) Sorka za opóźnienie. Mam nadzieję, że nadal jesteście.
Specjalnie dla takiego głupka, którego kocham najbardziej.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1617 słów i 8872 znaków, zaktualizowała 20 sie 2015.

2 komentarze

 
  • Użytkownik --

    Suuper

    20 sie 2015

  • Użytkownik Domiii

    Kiedy kolejna?  :jupi:

    19 sie 2015