Przeciskałam się przez gęsty tłum skórzanych kurtek, czarnych oczu, długich bród i tajemniczych, czasem podejrzliwych uśmiechów. Spoglądałam od czasu, do czasu czy Anthony podążał za mną. Zdeterminowanie na jego twarzy dodawało mi pewności siebie.
-Myślisz, że powinien gdzieś tu być? Może szykuje się razem z Amandą na polowanie - schylił się i przytrzymał mnie za ramię, by móc szepnąć mi do ucha. Podejrzewałam, że i tak nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby wypowiedział te słowa na głos. Nadal przeczesywałam tłum, chcąc w końcu móc odnaleźć znajomą twarz. Ten facet musiał coś wiedzieć.
-Musimy się przekonać. Myślę, że ich relacja nie jest aż tak poważna. Może to tylko jej bliższy poddany - zaśmiałam się, na co Anthony westchnął z udawaną dramaturgią.
-Zawsze musisz coś dwuznacznie zrozumieć. Nie można po prostu przebierać się w tym samym pomieszczeniu i przygotowywać razem? - wzniósł ręce do góry. Zaśmiałam się głośniej.
-To twoje przebranie tak na mnie działa - odgryzłam się, udając, że przygryzłam wargi. Popchnął mnie lekko i oboje się roześmialiśmy.
Poznałam te spojrzenie mimo, że miałam okazję zobaczyć je dotąd tylko raz. Ten sam wyraz twarzy, opaska i cierpki uśmiech na ustach. Zauważył mnie i świadomie wepchnął się w gęstszy tłum, żebym nie mogła go ani znaleźć, ani dogonić. Niech go szlag.
-Właśnie zgubiliśmy pana zagadkę - przystanęłam bez ostrzeżenia. Anthony z rozpędu uderzył nieco za mocno w moje plecy. Przytrzymał mnie, abym mogła złapać równowagę.
-Więc dlaczego się zatrzymujesz? Nie możemy zgubić go kolejny raz - syknął, popychając mnie do przodu. Wciąż czułam zapach papierosów, alkoholu i czegoś jeszcze, ale nie potrafiłam zdefiniować unoszącej się woni. Westchnęłam, taranując kilka osób. Ramię paliło niemiłosiernie. Czułam, że rana szybko się nie zagoi, ale w tej chwili nie było to tak istotne, jak odnalezienie tajemniczego mężczyznę.
-Pospiesz się - słyszałam ciągle nad uchem. Miałam ochotę mocniej nadepnąć mu na nogę, ale odpuściłam, gdy znów zauważyłam znajomą twarz. Pociągnęłam Anthony'ego za rękaw i szybko podążyliśmy w jego stronę.
Tempo mężczyzny było zadziwiające. Poruszał się tak swobodnie i lekko, świadomy swojego ciała, że w głowie zamiast podejrzewanego zbrodniarza pojawił się obraz pięknego motyla. Zmrużyłam oczy. Anthony domyślił się, że chodzi właśnie o niego. Wyróżniał się, nawet pośród dzikiego tłumu. W jego oczach pojawiło się zdziwienie. Chyba nie tak go sobie wyobrażał.
-Koleś jest całkiem...- zamilkł na chwilę, potykając się o szklaną butelką opróżnioną do ostatniej kropelki. - postawny - dokończył. Prezentował się potężnie, ale sposób chodzenia zupełnie do niego nie pasował.
Oddalił się nieco od reszty, niknąc w gęstym lesie. Wkroczył na jedną ze ścieżek a ciemność całkowicie go pochłonęła. Pobiegliśmy, by znów nie stracić go z oczu na dobre.
Później usłyszeliśmy śmiech a postać wyrosła za naszymi plecami. Odwróciliśmy się gwałtownie. Czułam, że serce przyspieszyło swój rytm.
-Uparci jesteście - mężczyzna przechylił głowę, wyjmując z kieszeni średniej wielkości nóż. Nawet w ciemności błyszczał się i mienił. - Amanda popełniła błąd, oszczędzając was. Powinniście wykrwawić się na miejscu - dodał, ściskając mocniej narzędzie zbrodni w dłoni. Jego śmiech przyprawiał mnie o ciarki i drżenie rąk. Nie potrafiłam się uspokoić. Anthony zbladł, ale iskierki nie zniknęły z jego oczu. Może to kwestia adrenaliny buzującej w żyłach a może jego charakteru.
-Wiesz, gdzie możemy ją znaleźć? Nie zamierzamy mieszać się ani w wasze polowania, ani całą resztę. Chcemy z nią tylko pogadać, bądź chociaż dowiedzieć się, dlaczego udawała od lat naszą przyjaciółkę - przemówił Anthony, podchodząc kawałek do przodu. Jego ręce zniknęły w kieszeniach kurtki. Wiedziałam, że wewnątrz złapał za broń. W razie potrzeby zawsze oczekujący w gotowości. W odpowiedzi usłyszeliśmy znów śmiech. Tym razem znacznie głośniejszy.
-Może zrozumiała w końcu, że jesteście tak samo żałośni, jak reszta waszej grupy? - kpił sobie z nas, unikając szczerej odpowiedzi. Wyraźnie go to bawiło.
-Dobrze wiem, że zna pan tę historię - przemówiłam w końcu, na co oboje przerzucili na mnie wzrok. Mężczyzna przestał się śmiać i zmrużył oczy. - Nie wygląda pan na kogoś, kto nie orientuje się, o czym myśli Amanda - słowa same wypłynęły z ust i po chwili poczułam, że stąpałam po bardzo cienkim lodzie.
-Za bardzo wcinacie się tam, gdzie was nie chcą - szepnął, kierując w moją stronę ostrze noża. Odsunęłam się odruchowo. Anthony od razu przysłonił mnie umięśnionym ramieniem.
-To w końcu powiedz nam prawdę a więcej nas już nie zobaczycie - głos przyjaciela zabrzmiał złowrogo a ręka mocniej zaciskała się w kieszeni.
-Jedyne, na co mam ochotę, to sprawdzić, jak smakuje wasza krew - odpowiedź nie była tym, czego oboje z Anthony'm oczekiwaliśmy. Mężczyzna przybliżał się z każdą sekundą coraz bardziej, przyspieszając tym bicie mojego serca. Przyjaciel nadal osłaniał mnie ramieniem.
-Edgard, dość - głos dochodzący z ciemności powstrzymał mężczyznę przed wykonaniem kolejnego, niebezpiecznego ruchu. - Wracaj do reszty - polecenie zadziałało. Rzucił nam spojrzenie pełne nienawiści i zniknął w tym samym miejscu, w którym się pojawił. Ciemność pochłonęła jego sylwetkę. Wiedziałam czyją twarz, było nam dane teraz ujrzeć.
Przepraszam, że krótkie, ale brak weny to totalny koszmar.
Jest późno.
Wybaczcie.
Obiecałam.
2 komentarze
pola251990
Dla mnie gennialne i proszę o więcej
Malolata1
@pola251990 juz wkrótce
mysza
Jak dla mnie to mało tu jakiejkolwiek miłości
Malolata1
@mysza nie w każdej części musi być opisana miłość. Akcja się dzieje.