Układ krakowski 2

Układ krakowski 2Stefan stukał nerwowo o blat stołu. Od momentu, kiedy opuścił Biały Domek, minęły już ponad dwie godziny. Przeprawa z policjantami, zwłaszcza z aspirant Joanną nie była łatwa. Funkcjonariusze nie mogli przyjąć do wiadomości, że Amadeusz nie trafi do aresztu śledczego. Szykowali już nawet radiowóz, którym mieli zamiar przewieść go z komisariatu przy ulicy Lubicz na Montelupich.

   Prokurator wiedział, że to dopiero początek, a tłumaczyć będzie musiał się dopiero w poniedziałek, i to zapewne przed obliczem samego szefa prokuratury. Co do zasady miał wolną rękę w podejmowaniu takich decyzji. Opinia publiczna i media zawsze robiły krecią robotę. Rzecznik prasowy będzie w głębokiej dupie, kiedy Amadeusz wywinie jakiś numer i zniknie. Wtedy padną pytania, jak mogło do tego dojść, skoro facet był już zatrzymany, ale został zwolniony. Dobiorą mu się do tyłka. Miał nadzieje, że do tego nie dojdzie, choć upływające coraz szybciej minuty nie napawały go optymizmem.

   Czy się opłacało? Nie mógł tego jeszcze wiedzieć. Stawka była wysoka. Dzięki temu sukinsynowi mógł pchnąć swoje życie osobiste do przodu. U aspirant Joanny był już jednak spalony, pomimo dobrego wrażenia i oczarowania, w jakie wprowadził ją w pokoju przesłuchań. Wyraz jej twarzy, kiedy była zmuszona wypuścić Bęgalskiego na wolność, sugerował, że raczej nie ma co liczyć na dalszą przychylność w kwestii ewentualnego spotkania.

   - Gdzie on kurwa jest? – rzucił na głos prokurator, uderzając pięścią w stół. Po chwili wstał i nerwowo ściągnął rolety. Do niewielkiej kuchni natychmiast wpadło kilka promieni słońca, które niemal go oślepiły. Kraków o tej porze dopiero zaczynał żyć. Komunikacja miejska w soboty nie kursowała tak często. Mimo to prokurator z nadzieją wpatrywał się w pasażerów, który opuszczali tramwaj. Niestety Amadeusza wśród nich nie było.

   Na pewno przyjedzie kolejnym. A może postanowił pójść piechotą? No tak, przecież wpadł za jazdę bez biletu, więc może nie chciał ryzykować po raz kolejny. Stefan nigdy nie przypuszczał, że będzie czekał w oknie na kolejny tramwaj. Do tej pory były jego prawdziwą zmorą. Nienawidził ich. Nie, żeby miał coś przeciwko komunikacji zbiorowej, wręcz przeciwnie, sam bardzo chętnie nią jeździł i uważał, że jest najlepszym sposobem poruszania się po Krakowie. Jedynym problemem był hałas i drgania, jakie towarzyszyły mu w domu podczas przejazdu czy to autobusów, czy tramwajów. Ot, takie atrakcje, jak się mieszka przy Dietla, jednego z najbardziej ruchliwych ciągów komunikacyjnych w mieście, oddzielającego Kazimierz od Starego Miasta.

   Dźwięk dzwonka wybił go z zamyślenia. Natychmiast ruszył wąskim korytarzem w stronę drzwi.

   - Witaj wybawco! – krzyknął Amadeusz, kiedy zobaczył prokuratora.

   - Zamknij się kurwa i właź do środka – skarcił do gospodarz. Doskonale wiedział, że zaraz wszystkie sąsiadki zorientują się, że ma gościa i zaczną się niekończące pytania i plotki. Co do zasady kochał takie osoby, ale tylko, kiedy występowały jako świadkowie w sprawach, które prowadził. Nikt nie potrafił dostarczyć tylu informacji i pamiętać tylu szczegółów co starsza pani przesiadująca cały dzień, a czasem nawet noc w oknie.

   Gorzej było, kiedy taka pani była sąsiadką z klatki. Taka sytuacja nie raz i nie dwa stawała się uciążliwa, zwłaszcza kiedy wracał zmęczony po imieninach szefa wydziału.

   - Mówiłem ci, że masz prosto z komisariatu przyjechać do mnie! Coś ty na czworakach tu szedł?

   - Nie, ale nie chciałem jechać komunikacją, bo jestem goły w ryj, więc przeszedłem się po plantach, zahaczyłem o Wisłę. Chciałem poczuć trochę wolności, zanim zamkniesz mnie w tym swoim mieszkanku – wyjaśnił przybysz.

   - Jak ci się nie podoba, to zawsze mogę zmienić zdanie i zamieszkasz w lokalu trochę mniej komfortowym, ale za to z kilkoma kąpiącymi się raz w tygodniu sublokatorami.

   Bęgalski uniósł dłonie, tym samym oznajmiając, że nie ma zamiaru już wracać do tego tematu i deklarując pełne posłuszeństwo wobec Stefana.

   - Rozgość się – dodał już spokojniejszym tonem prokurator, po czym wskazał na salon, który był bodaj największym pomieszczeniem w mieszkaniu.  

   Stefan nie miał na co narzekać. Mieszkanie odziedziczył po dziadku. Miało ponad sto metrów kwadratowych, co jak na krakowskie warunki było całkiem niezłym wynikiem. Dwa pokoje, salon, kuchnia, osobna łazienka i ubikacja, to warunki, o których nawet jego szef mógłby tylko pomarzyć. Właśnie z tego powodu nigdy nie zapraszał go do siebie. Czuł, że jakiś czas po takiej wizycie mógłby zostać wezwany do złożenia wyjaśnień i okazania dokumentów poświadczających, że na pewno otrzymał spadek.  

   - Kozacki ten kwadrat – skomentował oszust, wygodnie rozsiadając się na kanapie. 
 
   Rozłożył przy tym szeroko nogi, jeszcze bardziej okazując swoją pewność siebie i wysoką samoocenę.

   Był to jeden z nielicznych gestów, jakie prokurator zapamiętał ze szkolenia z mowy ciała, które miało mu pomóc lepiej i szybciej rozpoznawać, kiedy podejrzany kłamie.

   - Tylko bez dresiarskich tekstów – zaznaczył z uśmiechem na twarzy. Wiedział, że słowa Amadeusza to cytat ze słynnej komedii z Lubaszenką, który był jego ulubionym aktorem.

   - Nie lubisz dresików? Wolisz takich bardziej kulturalnych i lepiej ubranych przestępców jak ja?

   Stefan spojrzał na Bęgalskiego pytająco. Chłopak zachowywał się już nieco inaczej niż na komisariacie. Czyżby to, co stało się na Białym Domku, było tylko grą? Od samego początku się tego obawiał. Amadeusz osiągnął swój cel, nie trafił do aresztu. Teraz mógł pokazać swoje prawdziwe oblicze.

   - Wszystkich traktuje tak samo – zaznaczył, po czym nalał sobie i swojemu gościowi po szklance wody.

   Amadeusz skrzywił się lekko, ale prokurator od razu wyjaśnił mu, że w domu nie ma kropli alkoholu, i jeśli przyjdzie mu do głowy zmienić ten stan rzeczy, ich umowa wygasa natychmiast. Nie wytłumaczył, jaki jest powód takiego podejścia, a oszust nie zamierzał drążyć tematu. Nie chciał stawiać się facetowi, któremu bądź co bądź sporo zawdzięcza.

   - Twój pokój jest na końcu korytarza. Własnych kluczy nie dostaniesz. Na komisariat masz chodzić codziennie na dziewiętnastą, wtedy jestem już w domu. Żadnych panienek, żadnych gości i żadnych kontaktów z poszkodowanymi. Czy to jasne?

   Bęgalski pokiwał pokornie głową.

   - Zapomniałem. Komórka – dodał prokurator, po czym wyjął dłoń w stronę chłopaka.

   - Żartujesz?

   - A wyglądam, jakbym żartował?

   Prokurator poruszył dłonią na znak, że czuje się zniecierpliwiony zaistniałą sytuacją. Chwile potem w jego dłoni wylądował iPhone 14, na widok którego gospodarz cicho zagwizdał.

   - Potrafisz gotować? – rzucił Piotr, kiedy Stefan umieścił urządzenie w kieszeni swojej marynarki. Nie wiedział jeszcze, co z nim zrobi, ale zostawienie go w domu, czy w biurze nie wchodziło w grę. Nie chodziło tylko o to, żeby uniemożliwić gościowi kontakt z innymi ludźmi, ale także o to, aby jego telefon nie logował się cały czas w jego mieszkaniu. Godzinną obecność w tych okolicach można było jeszcze wytłumaczyć, ale permanentną przez kilka tygodni już nie.

   - Nie – odpowiedział krótko. - Mam nadzieje, że ty tak, bo od dziś będziesz musiał nie tylko przygotowywać pasze, ale też sprzątać i prać.

   - No chyba sobie kurwa jaja…

   Amadeusz urwał, kiedy poczuł na sobie groźne spojrzenie gospodarza. Jego mina jasno wskazywała, że to, co przed chwilą oznajmił, nie podlega żadnej dyskusji.

   - Okej, ale przy okazji nauczę cię paru prostych dań. Laski lubią, kiedy facet dla nich gotuje. Ta cizia z komisariatu wyglądała na taką, a uwierz mi, na kobietach to ja się znam.

   - No w to nie wątpię, widziałem twoje akta. Poza tym nie „cizia” to po pierwsze, a po drugie u niej już raczej za sprawą twojej osoby jestem spalony. Nie daruje mi, że cię wypuściłem.

   - Fakt. Wyglądała, jakby od razu chciała wykonać na mnie karę śmierci.

   Kąciki ust prokuratora uniosły się, kiedy przewołał to wspomnienie.

   - Mimo wszystko nie wydaje mi się, żebyś był u niej spalony. Jeśli kolejne spotkanie i rozmowę z nią poprowadzisz odpowiednio, będziesz miał na sobie dobre ciuchy, rozbudzisz jej wyobraźnie, to może nawet…

   Prokurator wytrzeszczył oczy zszokowany nieco wizją, jaką roztoczył przed nim jego świeżo upieczony nauczyciel uwodzenia kobiet.

   - Co tak patrzysz na mnie, jak na szaleńca? – rzucił Amadeusz.

   - Nie wydaje mi się, żeby scenariusz, jaki nakreśliłem był tak prosty i szybki w realizacji jak sobie to wyobrażasz.

   Bęgalski poprawił się na kanapie, po czym wbił wzrok w prokuratora.

   - Masz rację. Zanim wypuszczę cię na łowy, czeka nas sporo pracy nad tobą. Z taką pewnością siebie, poczuciem własnej wartości i przekonaniami nie masz na co liczyć.

   Obaj panowie spojrzeli na siebie wymownie. Zarówno Piotr, jak i Stefan zrozumieli, że nie będzie tak łatwo, jak im się wydawało.


Zainteresowanych całością zapraszam do kontaktu: rafal90@poczta.onet.pl

2 komentarze

 
  • Miesięcznica

    Bardzo fajnie się zapowiada, chciałbym mieć możliwość przeczytania w całości zanim w odcinkach pojawi się na lol24

    2 czerwca

  • TomoiMery

    no i super 👍 czekamy na kolejny odcinek

    2 czerwca