John Payne-Rozdział 11

– Więc chcecie, bym zabrał was do Bacciano... Najpierw jednak odpowiedz mi Johnny na jedno proste pytanie. Jakim cudem wasza dwójka znalazła się w jednym pokoju? Czyżbym o czymś nie wiedział? Budzicie mnie w środku nocy, gdy właśnie wróciłem z Niemiec, mówiąc o jakimś śledztwie i że chcecie się spotkać w hotelowym pokoju. Myślę sobie, na trójkącik mi to nie wygląda, nie kazaliście mi wziąć kamery, odpada nagrywanie. Do rana zastanawiałem się, o co może chodzić, mój dziennikarski umysł podpowiadał mi tyle rzeczy, nawet nie wiem, kiedy posprzątałem swoje mieszkanie, nakarmiłem moje dwie suczki i zjadłem śniadanie. Nie robiłem tego od wielu lat, zawsze zostawiałem to komuś innemu. – Mój najlepszy przyjaciel siedział na jedynym krześle w tym pokoju i obserwował nas, przesuwając wzrok raz na mnie, a raz na Jess.
– Uspokój myśli kowboju, do niczego między nami nie doszło. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Miałem wrażenie, że przez moment na twarzy pani komisarz pojawił się smutek, jak to powiedziałem.
– Widziałem takich przyjaciół, że wióry z łóżka leciały, przy ich spotkaniach. Taki rodzaj znajomości nie ogranicza, a poszerza horyzonty, według mnie to ciebie coś lub ktoś ogranicza, zmuszając do takich wymówek. – Nie cierpiałem jego wrodzonej intuicji dziennikarskiej albo po prostu to ja jestem przewidywalny do bólu.
– Skończ temat, były dwa łóżka, jak między rodzeństwem. Jeśli zamierzasz rzucić niemoralną uwagę o stosunkach rodzinnych, to lepiej zamilcz. Doprowadzisz nas do Dona, czy nie?.
– Wy amerykanie jesteście strasznie niecierpliwi. Chcesz wejść do jaskini lwa, a zachowujesz się, jakby to była wycieczka do lasu. Musisz zrozumieć jedno mój przyjacielu, mafia to inny świat, nie są seryjnymi mordercami, nie kradną damskich torebek. Są niczym mityczna hydra o wielu głowach, po ukrywanych w wielu zyskownych dziedzinach życia. Świetnie zorganizowani, niebezpieczni i zabójczy. Są Chińczycy, Murzyni, Latynosi, ale oni stanowią nisze tego świata, później są włosi i amerykanie, ci stanowią siłę i potęgę świata przestępczego. – Zjadł przyniesioną przez siebie kanapkę, po czym zapalił swojego ulubionego rosyjskiego papierosa, to świństwo było zbyt mocne, jak dla mnie.
– Możesz skończyć te wykłady? Zadałem proste pytanie...
– Ależ spokojnie, jankesie. Zaraz przejdę do sedna sprawy, moje objaśnienia mają na celu uświadomienie cię, że wkraczając w te grząskie tereny, ryzykujesz nie tylko swoim życiem, ale również innych. Ci ludzie nie cofną się przed niczym, porwą twoich bliskich, ostrzelają cię z jadącego samochodu, wszystko po to, by nie przeszkadzać prowadzonym interesom. Zapytam jeszcze raz, jesteś pewny, że chcesz mojej pomocy? – Ciężka cisza zapanowała między naszą trójką.
     Argumenty mego przyjaciela uderzyły we mnie niczym młot. Nie mogłem pozwolić, by przez moją pracę, ucierpiała Eli i reszta mojej rodziny. Jednak moim policyjnym obowiązkiem jest strzeżenie obywateli, nawet tych najbardziej podłych, odpowiedź mogła być tylko jedna.
– To kiedy ustawisz to spotkanie? – Espada z rezygnacją rozłożył ręce i w końcu zgodził się nam pomóc. Po długiej rozmowie Hiszpan stwierdził, że potrzebuje dwa, trzy dni, by móc coś zdziałać, jednak nic nie obiecuje. – Pozostawił nas w hotelowym pokoju, wyszedł w dość złym humorze, zważywszy na to, o co go poprosiliśmy.
     Niechcąc powiększać zniesmaczenia u recepcjonisty my również zostawiliśmy hotel za sobą, lekko zmarznięci skierowaliśmy się na komendę.
– Jesteś świadomy, że będą o nas plotki? W końcu kolejny raz wracamy razem. – Spojrzała na mnie, odgarniając kosmyk włosów z czoła.
– Ludzie to gaduły, zawsze muszą o czymś gadać.
– A co ty na to, by je urzeczywistnić? – Delikatnie musnęła ręką moje ramie.
– Ale co? – Wiem, wiem głupie pytanie, jednak zupełnie nie rozumiałem, o czym ona mówi.
– Nie ważne, ja pójdę przodem, mam masę papierkowej roboty. Uważaj na siebie John. – Miałem wrażenie, że jest na coś zła, choć według mojego tępego móżdżka nic takiego nie zrobiłem. Kobiety, kto je zrozumie? Tak bardzo nie chciałem wchodzić do komendy, że zapaliłem papierosa na tym cholernym mrozie. Był on o wiele bardziej przyjemny, niż ludzie w środku, powiedziałbym więcej, jest mi tu o wiele cieplej. Rozkoszując się ciepłem papierosa, stałem, jak taki osioł, opóźniając znalezienie się na posterunku.
– Payne, stój, gdzie jesteś, nie chce mi się biegać za tobą. – Jeszcze nigdy na widok zbliżającego się Hopkinsa tak się nie ucieszyłem.
– Tylko nie mów, że znów coś źle zrobiłem... Jess sama nie chciała jechać do szpitala. – Mój rozmówca machnął tylko ręką.
– Nie o to chodzi, mamy gdzieś wasze fantazje i odchylenia, póki nie łamią one prawa. Każdy w policji wie, że chodzicie ze sobą, a jeśli nie, mam to gdzieś. Znasz Stewarta Larsona? Pracuję na waszym posterunku, jest chyba sierżantem. – Szybko przewertowałem swoją rozpitą pamięć, na początku nikogo takiego nie kojarzyłem, lecz po kilku minutach wysilania szarych komórek, wreszcie przypomniałem sobie.
– O tego Norwega ci chodzi... Dobry funkcjonariusz, pracowity i odważny, może trochę tajemniczy, ale nic do niego nie mam.
– Tajemniczy... Tu właśnie jest problem. Dostaliśmy anonim, że ma kontakty z ciemnymi typami. Przeprowadziliśmy śledztwo, które potwierdziło zarzuty, na dodatek miał na pieńku z zabitym komendantem, alfons był jego informatorem. Nie ma powiązania z Lady, ale i tak jego sytuacja jest niewesoła, szczególnie że przeszedł przeszkolenie wojskowe w dziedzinie walki wręcz. Tajemniczy, buntownik, zna sztuki walki, ma kontakty w podziemiu. Idealny podejrzany prawda? Nie musisz nam dziękować. Wpadnij jutro, by go przesłuchać, przez noc zmięknie w celi. – Schował ręce w kieszenie płaszcza i opuścił moje towarzystwo, tak szybko, jakbym był chory na chorobę zakaźną.
     Nie miałem czasu, by wyrazić swoją dezaprobatę wobec takiego zachowania, sprawa z Larsonem zajęła każdy centymetr mego podniszczonego mózgu. Coś mi tu nie pasowało, dlaczego młody chłopak, który ma żonę i dziecko w drodze, miałby być mordercą? Muszę się przyjrzeć temu dokładnie, nikt nie stanie się kozłem ofiarnym, nie na mojej zmianie. Mam kilka dni, zanim mój przyjaciel zaaranżuje niebezpieczne spotkanie i znów nie będę miał czasu wrócić do swojego zgubnego nawyku. Przynajmniej praca pozwoli mi zapomnieć o zbliżającej się wigilii i histerii mojej matki o mojej nieobecności, kurcze, czy chociaż raz nic nie może być proste? Poprawiłem kaburę z Coltem i głęboko wzdychając, ruszyłem do swojego gabinetu.

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał i obyczajowe, użył 1160 słów i 6899 znaków. Tagi: #kryminał #śledztwo #rozmowa #policja #detektyw

1 komentarz

 
  • Almach99

    Taki odcinek Na uspokojenie akcji. Biedna Jess - Payne za slept jest by sie domyslec, ze ona jest w nim zakochana

    15 gru 2018