John Payne-Rozdział 19

     Miałem niewiele czasu, a rzeczywistość z ogromną prędkością doganiała przyszłość. Tysiące pytań pojawiało się w głowie, czy z Jess wszystko w porządku? Czy nic się nie stało? Zdusiłem wątpliwości dla dobra sprawy, choć serce wołało niemym krzykiem. Postanowiłem zaryzykować własnym imieniem, w końcu ma rodzina była majętna i wpływowa. Ach idealiści, mylący realia ze snem, cóż się dziwicie, że tak krótko żyjecie? Moja skromna osoba zasila ten wesoły, upiorny marsz pogrzebowy, stąpający na drodze wspaniałych idei i zmierzający w kierunku czarciego jaru.
     Półgodziny zajęło mi uzyskanie zdobionego złotem zaproszenia z wymalowanymi maskami teatralnymi o pustych oczach i różnych grymasach twarzy. Jak to zrobiłem? Kwestia szczęścia oraz „wspaniałej” reputacji pijaka o złamanych sercu. Kto by uwierzył, że taki ktoś mógłby mieć na tyle siły, by oddawać się pracy, a nie przyjemnościom.
     Stałem więc przed złoconą bramą, drżąc z niepewności i podekscytowania. Bądź co bądź jestem normalnym człowiekiem. Zamaskowany sługa otworzył głośno skrzypiącą bramę, po przyjęciu przepustki, wpuścił mnie do środka. Idąc po ubitej drodze, założyłem czarną maskę, był to jeden z wymogów ów cudnego przyjęcia. Z daleka usłyszałem takty Mozarta i Beethovena przygrywające biesiadzie, a posiadłość tonęła w świetle.
     Między drzewami dojrzałem sylwetki trojga osób, mogłem się domyślać, co tam robili i dlaczego księżyc spogląda wstydliwie spomiędzy chmur. Godność kazała mi iść dalej, pomimo narastającej ciekawości. Wreszcie dotarłem do drzwi, a właściwie grubych drewnianych wrót strzeżonych przez dwóch masywnych zamaskowanych mężczyzn z włóczniami i tarczami w dłoniach. Ich oczy pozostawały bez wyrazu.
     Minąwszy ich, znalazłem się w środku, tu powitał mnie przestronny hol z ogromnym wiszącym, szklanym żyrandolem. Pod nim kopulowali mężczyzna z maską diabła i kobieta z założoną owczą głową. A całą scenę obserwowali, sączący wino bogacze z uśmiechem na ustach. Czy to miało sens? Nie wiem, dla mnie był to tylko przykład na to, co może zrobić z człowiekiem niekontrolowana wolność. Skierowałem swe kroki w głąb budynku, jednak wszędzie działy się te same akty, różniące się szczegółami. Widziałem nawet głośną jęczącą kobietę, zadowalaną przez ogromnego psa. Ludzkie pragnienie autodestrukcji widocznie nie ma końca.
— Jak się pan bawi, panie Payne? — Głos dochodził z lewej strony. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem mężczyznę z siwymi włosami, do którego lgnęły dwie młode dziewczyny. Przeczucie podpowiadało mi, że nie były pełnoletnie. — Widzę, że nadal jest pan w ubraniu. Zostaliśmy stworzeni jako nagie osoby i tacy się rodzimy, jednak wraz z wiekiem nabywamy wstyd do naszego naturalizmu. No cóż, nie dziwie się, w końcu jesteśmy ograniczani przez te durną moralność i zasady. Człowiek powinien być wolny, z góry zwolniony z wszelkich zasad. Niestety świętoszki i inni „porządni” uważają to za nonsens. Z zabobonów i ignorancji nie da się wyleczyć siłą. Witamy w „Spełnionych Snach” — Skończywszy swój wywód, wpił swe szkaradne wargi w usta jednej z małolat, rękoma gładząc piersi drugiej.
— Macie tu coś do picia? — Tylko to pytanie pojawiło się w głowie, chciałem jak najszybciej oddalić się od tej ohydnej sceny.
— Przepraszam gdzie moje maniery. Całkowicie zatracam się wśród tych ślicznotek. Widzimy się do góry moje piękne, tylko się dobrze rozgrzejcie przed nadchodzącą zabawą. Przedstawię ci Payne rozkład budynku. Mów mi Sade, ponoć ów markiz był moim krewnym. Wspaniały człowiek niedoceniony przez ludzkość. — Wzrokiem pożegnał towarzyszki i skinął, bym szedł za nim. — Do użytku mamy dwa pietra, parter i pierwsze. Góra służy do „ostatecznych” igraszek, stamtąd goście schodzą dopiero rano. Tak, więc jeśli widzisz swojego interesanta wchodzącego po schodach, to już nic nie załatwisz. Oprócz dwóch zasad wszystko jest dozwolone. Numer jeden brzmi Tylko za zgodą partnera, no, chyba że ma na szyi złotą obrożę, to wtedy nic cię nie ogranicza. Numer Dwa piwnica jest miejscem dla specjalnych i nielicznych członków. Członków... Ciekawe co za idiota wymyślił wyraz oznaczający męski organ i jednocześnie określający ludzi należących do jakieś grupy. Idiotyzm. Więc jeśli widzisz, że schody nie prowadzą w górę, tylko w dół. To radzę ci wrócić, Cerber brutalnie radzi sobie z wszelkimi ciekawskimi. A chłop ma ponad dwa metry wzrostu i bicepsy wielkości mojej głowy. Na parterze zawsze znajdzie się coś do obejrzenia i zjedzenia. Tylko pamiętaj łapska przy sobie, kucharki są zbyt cenne.
     Poprowadził mnie korytarzami o mętnym świetle, nawet w tak małej przestrzeni znaleźli się amatorzy cielesnej zabawy. Wreszcie dotarliśmy do wielkiej sali z mnóstwem jedzenia i różnych alkoholi. Chociaż tu, prócz nagich ludzi wszystko wyglądało w porządku. Sade pozostawił mnie, spiesząc się do pokoju. Pewnie wolał towarzystwo ślicznotek, całe szczęście dla mnie.
Wziąwszy kieliszek wytrawnego wina, rozejrzałem się po towarzystwie, przedział wiekowy był spory, a liczba kobiet nie odbiegała zbyt mocno od mężczyzn.
— Więc jednak panie policjancie jesteś. — Tuż przede mną pojawiła się dziewczyna z biura nieruchomości, której imienia zapomniałem. Ubrana była w jasnoniebieską sukienkę, a w dłoni czerwienił się alkohol w przezroczystym szkle. — Niech się pan tak nie marszczy, jestem tu tylko w charakterze obserwatora.
— Jak to możliwe, że cię tu wpuścili?
— Czary, czary policjancie. Zapominasz, że za zdobioną bramą kryję się inny świat. Tu wiek, czy inne kryteria nie istnieją. Jeśli zdobyłeś zaproszenie, możesz wszystko. Zaraz znikam, możesz się pobawić w klechę, albo znaleźć to, po co przybyłeś. Skręć w lewo, idąc w ciemności, bądź udawaj kogoś, kim nie jesteś. Ciao — Nie patrząc na mnie, udała się w głąb sali. Kolejny raz stanąłem przed rozdrożem, choć odpowiedź mogła być tylko jedna. Liczyło się życie ludzkie, a nie pełnienie roli fałszywego rodzica. Wyrzuty zawsze można zapić.
     Skorzystałem z otrzymanych wskazówek, zamiast iść drogą, skąd przybyłem, ruszyłem w przeciwną stronę. Minęła chwila w ciemnościach, nim natrafiłem na drzwi i stopnie, prowadzące w dół. Miałem nadzieje, że ów Cerber zrobił sobie przerwę w patrolowaniu. Przy migotliwym świetle pochodni i dziwnych dźwiękach w oddali, zacząłem podróż do wrót piekła. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak mroczną stronę może człowiek posiadać.
     Niestety odwaga bardzo często miesza się z głupotą. Jak inaczej nazwać policjanta, który sam bez wsparcia ładuje się do miejsca zakazanego? Dureń? Idiota? Ja bym powiedział naiwny, tylko taki człowiek dostaje niemal natychmiast w łeb i traci przytomność. Wyobraźnia podsuwała mi niewesołą przyszłość, jednak zapadając w przymusowy sen, miałem to wszystko gdzieś...

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał i obyczajowe, użył 1248 słów i 7214 znaków, zaktualizował 11 mar 2019. Tagi: #kryminał #policja #śledztwo #żądza #bogactwo

1 komentarz

 
  • Almach99

    Stary, dobry Payne wrocil. I od razu wpakowal sie w najwieksze klopoty.
    Kim jest dziewczyna z biura?

    17 mar 2019

  • krajew34

    @Almach99  dzięki za wpadnięcie :)

    17 mar 2019